Death Stranding nie zostało zaakceptowane przez Kojima Productions. Pytali "jesteś szalony?"
Hideo Kojima uznawany jest za jednego z wizjonerów naszej ulubionej branży, choć nie każdy z graczy akceptuje treści, jakie developer próbuje nam przekazać.
Przez wielu, Kojima uznawany jest za prawdziwego geniusza pośród twórców gier wideo oraz człowieka, który próbuje ze swoich interaktywnych dzieł stworzyć ambitne, filmowe produkcje. Seria Metal Gear Solid, czy choćby nadchodzące Death Stranding może się podobać lub nie, ale ciężko byłoby odmówić tzw. hype'u, jaki towarzyszy każdej grze tworzonej przez japończyka.
Choć obecnie wiemy już nieco więcej na temat nadchodzącej gry, oraz samej mechaniki jaką do niej zaimplementowano, to nie tylko gracze mieli na wcześniejszym etapie wątpliwości w związku z nowym pomysłem twórcy. Jak się okazuje, część zespołu Kojima Productions była przeciwna wizji szefa studia, uważając, że nie da się jej przełożyć na rozgrywkę, która będzie interesująca dla odbiorców. Z czasem jednak wszystko zaczęło wyglądać mniej więcej podobnie dla wszystkich i prace nabrały tempa.
Podczas wywiadu dla redakcji portalu Game Informer, Hideo nakreślił początki działań:
Koncept od samego początku nie zmienił się w ogóle. Oczywiście, gdybym tworzył na PlayStation 6 mógłbym osiągnąć więcej, od strony oprawy wizualnej. Ale graficzna strona to nie wszystko. Wiele osób było przeciwna mojej pierwotnej wizji, dlatego ciesze się, że doprowadziły ją ze mną do końca. Wszyscy dobrze się bawią spędzając czas przy grze, co sprawia mi bardzo dużo radości. Teraz czas na graczy.
Ten nowy zamysł jest bardzo ciężki do wyjaśnienia. To skradanka, czego nikt nie zauważał podczas pierwszych prezentacji. Twoimi pierwszymi przeciwnikami zawsze są podwładni lub ludzie z którymi pracujesz. Mówili, że podnosisz rzeczy, łączysz i ktoś jest wdzięczny - co w tym fajnego? Gdybym się słuchał, to wyszłaby z tego zwyczajna gra. Lecz spora część zespołu we mnie wierzyła - powiedzieli, że spróbują. I ludzie zrozumieli, jedni później, drudzy szybciej.
Nie mogę nikogo winić, ponieważ nikt nie siedzi w mojej głowie. Nikt nie akceptował mojej wizji, kiedy opowiadałem o tym pierwszy raz. Pytali się, czy jestem szalony. Norman, Mads...gdy spytałem się, czy dołączą do projektu to nie mieli pojęcia o czym mówię, ale zgodzili się.
Warto również przeczytać na naszym portalu: