Call of Duty jest niedoceniane? Glen Schofield o krytyce graczy i rywalizacji zespołów Activision
Studia Activision corocznie zapewniają nową część Call of Duty, przez co wielu graczy uważa, że tytuły z tej serii są tworzone "niemal taśmowo", bez specjalnego zaangażowania czy wysiłku ze strony deweloperów. Z tym zdaniem nie zgadza się Glen Schofield, który nieco opowiedział o procesie powstawania strzelanek.
Activision nie zaprezentowało jeszcze Call of Duty 2021, jednak prace nad tytułem nieustannie trwają. Co prawda, pod koniec czerwca światło dzienne ujrzały niepokojące informacje dotyczące projektu, jednak żeby przekonać się o jego faktycznym stanie musimy czekać na oficjalne materiały.
Temat krytyki serii Call of Duty oraz podejścia do zespołów Activision podjął Glen Schofield, który rozmawiał z dziennikarzem magazynu Edge. Swego czasu był on szefem Sledgehammer Games i miał okazję pracować przy Call of Duty Modern Warfare 3, Call of Duty Advanced Warfare i Call of Duty WWII, więc to IP nie jest mu obce.
Schofield odniósł się do nieprzychylnych opinii graczy, którzy uważają, że każda nowa odsłona przypomina kolejną. Twórca podkreślił, że zespoły deweloperskie muszą wykonać olbrzymią pracę, by poznać realia wydarzeń wykorzystanych w poszczególnych częściach strzelanki:
„Ludzie w dzisiejszych czasach [myślą - przyp. red.], że Call of Duty to... no wiesz, po prostu przepuścić przez młynek i wyjdzie kolejna część. Nie zdają sobie sprawy z tego, ile pracy pochłania tworzenie gry Call of Duty. Jest tam mnóstwo badań”.
„Pracujesz z ekspertami - studiowałem II wojnę światową przez trzy lata. Pracowałem z historykami. Spędziłem osiem dni w vanie w Europie, jadąc do wszystkich miejsc, które miały znaleźć się w grze. Strzelałem z różnych starych broni. Wszystkie te rzeczy trzeba zrobić, gdy pracuje się nad grą Call of Duty”.
„I wiesz, aby stać się ekspertem - pracowaliśmy z ludźmi z Navy Seals i Delta Force, aby nauczyć się [taktyk i technik - przyp. red.] i wprowadzić je do gry, prawda? Musisz się uczyć o siłach specjalnych z różnych krajów, takich jak Anglia i Francja, Hiszpania i Włochy, a wszystko to, ponieważ były one w grze. Tak więc, dużo nauki, ciągłe czytanie, ciągłe oglądanie filmów i nieustanna praca z ekspertami”.
Obecnie deweloper opracowuje The Callisto Protocol, lecz opowiedział jeszcze o okresie, w którym miał okazję rozwijać markę Call of Duty. Pracownicy rywalizowali między sobą – choć poszczególne studia Activision wspierały się w wielu momentach, każde dążyło do osiągnięcia jak najwyższej sprzedaży swojej gry:
„Czy istniała wewnętrzna rywalizacja? Bez wątpienia, bez wątpienia. To dziwne, bo naprawdę kibicowaliśmy każdemu studiu, ponieważ potrzebowaliśmy i chcieliśmy, aby każde Call of Duty dobrze sobie radziło. Ale zawsze dążono do uzyskania wyższego wyniku. Chcieliśmy osiągnąć większą sprzedaż, jeśli tylko mogliśmy. Więc tak, napędzaliśmy się nawzajem, naprawdę”.
„Ale z drugiej strony, pomagaliśmy sobie - na przykład w przerwach pomiędzy grami, pomagaliśmy trochę Black Ops. Mogliśmy zająć się jakimś poziomem lub kilkoma obiektami i tym podobnymi rzeczami - pojazdami i innymi. Byliśmy czymś w rodzaju bractwa Call of Duty. Toczyła się cicha rywalizacja, ale wspieraliśmy rozwój następnej gry tak bardzo, jak tylko mogliśmy”.