Dying Light na Nintendo Switchu to „inteligentnie zaprojektowany, imponujący port”. Zobaczcie gameplay
Już w tym tygodniu kolejni odbiorcy będą mogli wkroczyć do Harran i zapoznać się z Dying Light. Co ciekawe, pierwsze opinie dotyczące wersji na Nintendo Switcha są całkiem pozytywne. Twórcy odrobili zadanie domowe, dostarczając kolejny „mobilny cud”.
W sierpniu Techland potwierdził nasze doniesienia i ujawnił Dying Light zmierzające na Nintendo Switcha. Mało kto wierzył, że tak rozbudowana produkcja będzie grywalna na hybrydowej konsoli Japończyków, lecz okazuje się, że wrocławscy deweloperzy nie zawiedli. Digital Foundry chwali wykonanie gry:
„W zeszłym miesiącu Techland ujawnił, że jego survival horror z otwartym światem - Dying Light - trafi na Nintendo Switch. Biorąc pod uwagę jej skalę i zakres, plus fakt, że gra celowała w 30fps na znacznie potężniejszych PS4 i Xbox One, musieliśmy się zastanawiać... czy ten port może zadziałać? Zaskakująco, odpowiedź brzmi: tak. Dying Light ma oczywiste kompromisy, ale gra jest kompletna pod względem zawartości, wydajność jest przyzwoita, jakość obrazu lepsza niż oczekiwaliśmy, a rozgrywka, zwłaszcza w formie handhelda, to gratka”.
Brytyjscy specjaliści potwierdzają, że Dying Light wykorzystuje wiele znanych wizualnych funkcji, a studio wykorzystało coś na wzór nowego TAAU (Temporal Anti-Aliasing) z upscalingiem. Gra miałaby oferować rozgrywkę w 1080p na dużym ekranie oraz w 720p na małym i choć rzeczywista rozdzielczość jest dużo niższa, pozycja wygląda „naprawdę korzystniej niż zwykle”. W porównaniu z innymi platformami podczas poruszania się bohatera można dostrzec bardziej rozmazany obraz, a jakość tekstur jest gorsza, ale Digital Foundry chwali sprzęt.
„Kompromisy są jednak nieuniknione i tutaj jesteśmy na dobrze znanym gruncie. Rozdzielczość cieni jest znacznie niższa, cienie na roślinności zniknęły, jakość tekstur ucierpiała zarówno w przypadku postaci, jak i tekstur świata, natomiast rozmycie ruchu jest nieobecne. Po wejściu do otwartego świata, bardziej zauważalne jest, że detale w oddali i dynamiczne światła zostały zredukowane, dając efekt "pop-in" znacznie bliżej gracza. Głębia ostrości i inne efekty post-processingu pozostają jednak nienaruszone i wyglądają świetnie na Switchu”.
Redakcja wspomina także o mniejszej liczbie zombie, jednak ograniczenie nie jest regułą. W trakcie poznawania historii nadal można natrafić na lokacje przepełnione stworami, a według redaktora eksploracja jest mniej frustrująca.
„W rzeczywistości, w moich testach, wersja na Switcha ładowała się szybciej niż gra na PS4. Oczywiste jest więc, że port na Switcha nie dorównuje w pełni wydaniu na poprzednią konsolę i należy się tego spodziewać, ale podoba mi się wiele decyzji, które podjął Techland. To jasne, że konwersja musiała być bardzo wymagająca pod względem technicznym: gra radzi sobie z rzeczami, do których Switch nie został zaprojektowany, ale mimo to działa dobrze”.
Dying Light na Nintendo Switchu nie otrzymał zablokowanej liczby klatek na sekundę i działa w około 30-36 fps. W niektórych momentach (miasto w nocy) płynność spada poniżej wskazanej wartości, jednak dziennikarze podkreślają, że producent może jeszcze wpłynąć na rozgrywkę dzięki zastosowaniu limitu 30 fps.
„Podsumowując, Dying Light na Switcha to inteligentnie zaprojektowany port, który dobrze się prezentuje”.
Poniżej znajdziecie test Digital Foundry oraz gameplay.