Reklama

LEGO Batman – recenzja filmu. Because I’m Batman, that’s why

Recenzja
14521V
LEGO Batman – recenzja filmu. Because I’m Batman, that’s why
Jędrzej Dudkiewicz | 07.02.2017, 09:26

Pamiętacie produkcję LEGO Przygoda sprzed trzech lat? Chociaż bardzo mi się ten film podobał (a już najbardziej chyba jego pointa), najbardziej w pamięć zapadła mi postać Batmana. Nie tylko dlatego, że to mój ulubiony bohater komiksowy. 

Widać było po prostu, że twórcy świetnie go znają i dzięki temu potrafią się nim doskonale bawić. Kwestią czasu było, kiedy zielone światło dostanie utrzymane w tej samej konwencji, solowe dzieło o Gacku. Motorem napędowym fabuły jest arcywróg Batmana, czyli Joker. No, ale właśnie – na pewno arcywróg? Sam Mroczny Rycerz ma na ten temat odrębne zdanie i tłumaczy psychopatycznemu klaunowi, że nigdy nie łączyła ich żadna głębsza relacja. Dotknięty do żywego Joker postanawia za wszelką cenę udowodnić Batmanowi, że ten się myli. W tym celu sprowadza do Gotham zastęp najgroźniejszych złoczyńców.

Dalsza część tekstu pod wideo

I od razu warto dodać, że nie chodzi tylko o postaci znane z kart komiksów DC. Jako że LEGO ma prawa do najróżniejszych uniwersów, może popuścić wodze fantazji i zaproponować odbiorcy prawdziwy popkulturowy rollercoaster. Do Gotham przybędą więc m.in. Voldemort, Sauron, King Kong oraz Godzilla. Twórcy żonglują motywami, bawią się kolejnymi odniesieniami (jest tu na przykład wspaniałe wprost nawiązanie do jednej z rozmów Jokera i Batmana z filmu „Mroczny Rycerz” Christophera Nolana) i – co najważniejsze – ani przez chwilę nie tracą wyczucia: wszystko tu do siebie pasuje. Potrafią też puścić oko do bardziej wkręconych w komiksy fanów i wrzucić do swojego filmu znacznie mniej znanych przeciwników Batmana.

W LEGO Batman nie mogło zabraknąć Jokera!

Problemem LEGO Batman jest... zbyt duża liczba postaci

Z drugiej jednak strony taki natłok atrakcji ma swoje wady. Przede wszystkim postaci jest zwyczajnie za dużo, by każda mogła dostać nawet przysłowiowe pięć minut czasu ekranowego. I tak przykładowo Two Face, Bane, czy Kobieta Kot ledwie migają gdzieś na trzecim albo i czwartym planie. A przecież każdy z tych bohaterów ma ogromny potencjał. Jasne, tempo jest tak szybkie, że początkowo nie zwraca się na to uwagi, ale po wyjściu z kina zaczyna świtać w głowie myśl, że może chciano tu upchnąć zwyczajnie zbyt wiele.

Przesada to w ogóle główny problem LEGO Batmana. Bo tak, jest tu znakomity humor, momentami wręcz rewelacyjny i rozkładający na łopatki. Dość wspomnieć chyba najlepszy żart, znany już z trailerów – „Czy Batman mieszka w piwnicy Bruce’a Wayne’a? Nie, to Bruce Wayne mieszka na strychu Batmana”. Prawdziwa perełka. Kłopot w tym, że w pewnym momencie okazuje się, iż twórcy generalnie wciąż ogrywają jeden zestaw dowcipów, związanych z samotnością Batmana, który jest zbyt pewny siebie, arogancki i wszystko chce robić samodzielnie. Zdarzają się również momenty przeznaczone zdecydowanie dla młodszych widzów, co akurat wadą nie jest.

Przejażdżka Batmobilem to okazja do świetnych żartów

Tam, gdzie Batman, tam musi być Alfred

A wręcz przeciwnie, jest to spora zaleta. LEGO Batman jest bowiem filmem dla wszystkich, chociaż trzeba zaznaczyć, że dzieciaki nie zrozumieją części żartów, zwłaszcza związanych z odwołaniami do innych dzieł. Dla nich (i w sumie nie tylko) jednak przygotowany został ważny morał, głoszący, że warto otworzyć się na innych, bo z ich pomocą można poradzić sobie z demonami przeszłości, zaś współpraca buduje. Na zakończenie jeszcze dwie kwestie zasługują na omówienie. Pierwszą jest dubbing, bo taką wersję miałem okazję oglądać. Tak jak w animacjach mi on nie przeszkadza, a często wręcz jest jedną z największych zalet, tak w tym przypadku polecam jednak iść na wersję z napisami. Znając dobrze głosy z trailerów miałem spory problem z zaakceptowaniem głosów postaci. Nie są one złe, moje uprzedzenie może zresztą wynikać z przyzwyczajenia do oryginalnej wersji. Mimo wszystko odebrało mi to trochę przyjemności z seansu.

Drugą sprawą jest relacja Batmana i Jokera w tym filmie. A jest ona bardzo ciekawa i na swój sposób – chociaż wiem jak to brzmi – wzruszająca. To takie Batman & Joker: The Beginning, pierwsze akordy ich wieloletniego, destrukcyjnego „związku”. W pewnym stopniu jest to takie twórcze przetworzenie komiksu Killing Joke, który wszak metaforycznie kończył odwieczną walkę tych dwóch antagonistów. Warto w ogóle docenić, że twórcy LEGO Batmana doskonale rozumieją tytułową postać (czego nie można powiedzieć o osobach obecnie odpowiedzialnych za filmowe uniwersum DC), dzięki czemu tak dobrze wychodzi im bawienie się najróżniejszymi motywami.

Wszystko to razem składa się na dzieło bardzo udane, chociaż osobiście czuję lekki niedosyt. Wynikać może on również z tego, że prawdopodobnie miałem najzwyczajniej w świecie zbyt wygórowane oczekiwania. Niech Wam to nie przeszkodzi cieszyć się tą świetną animacją!

Źródło: własne

Komentarze (27)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper