Reklama

Sami swoi. Początek (2024) – recenzja filmu [Next Film]. Ale... czemu, po co?

Recenzja
14936V
Sami swoi. Początek (2024)
Piotrek Kamiński | 19.02, 21:02

Młody Kazimierz Pawlak chciałby wstąpić do wojska, iść bronić ojczyzny przed bolszewicką zarazą. Niestety, jego mało imponujący wzrost sprawia, że poborowy nie bierze go na poważnie. Fakt ten nie umyka jego sąsiadowi, Władkowi Kargulowi, który najbardziej na świecie lubi dogryzać Pawlakowi. I tak to trwa jedną dekadę, dwie, trzy, ile tam jeszcze. Przydałoby się jednak coś więcej, może jakaś sensowna, szersza fabuła, cel, cokolwiek.

Rozmawiałem ostatnio z kolegą na temat nadchodzącego remake'u „Silent Hill 2”, za który odpowiada nasz Bloober. On reprezentuje obóz sceptyków, którzy po zwiastunie zasadniczo postawili kreskę na całym projekcie. Ja wciąż widzę potencjał. Jednym z problemów, których się dopatrzył w tymże zwiastunie, jest design przeciwników. W szczególności nie pasują mu manekiny – wiesz, nogi na dole, nogi na górze. Według niego, ten ich nowy wygląd jest raczej obrzydliwy, nie mający w sobie nic pociągającego, podczas gdy w oryginale nóżki były smukłe i pociągające, odzwierciedlając zarówno potrzeby seksualne, jak i poczucie winy głównego bohatera. Czy faktycznie tak jest? Moim zdaniem nie, ale ja nie o tym! Moim kontrargumentem było, że nowe wersje potworów zaprojektował twórca oryginału, Masahiro Ito, tak więc ich bardziej „zwyczajny” (zabawne słowo w kontekście akurat tej serii gier) wygląd jest absolutnie zamierzony i najwyraźniej jego interpretacja nie pokrywa się z oryginalnymi zamiarami autora. On jednak odbił mi piłeczkę całkiem ciekawym stwierdzeniem: to, że autor dobrze czuł się w środowisku PS1/PS2, nie znaczy, że równie dobrze odnajdzie się w dzisiejszych czasach, przez co jego unowocześnione projekty mogą zatracić część swojej oryginalnej tożsamości. Nie jest nawet powiedziane, że sam Ito wciąż pamięta, co dokładnie chodziło mu po głowie, planując detale poszczególnych postaci i przeciwników. Znowu: osobiście nie zgadzam się z jego opinią, ale przekłada się ona ciekawie na dzisiejszy film.

Dalsza część tekstu pod wideo

Autorem scenariusza „Sami swoi. Początek” jest Andrzej Mularczyk, a więc ta sama osoba, która napisała oryginalną trylogię przygód Kargulów i Pawlaków, początek której już wkrótce skończy sześćdziesiąt lat. W teorii powinna to być gwarancja jakości – przecież nikt nie zna tych postaci tak, jak pan Andrzej. W praktyce, sześćdziesiąt lat to cała wieczność. Niektórzy ludzie nie żyją nawet tak długo. Pan scenarzysta, obecnie 93 latek (wow!), nie jest już tym samym człowiekiem, co w latach sześćdziesiątych, czy nawet siedemdziesiątych. Przeżył znacznie więcej, najpewniej jego spojrzenie na świat i ludzi również uległo zmianie. Zupełnie naturalnym powinno więc być, że nie będzie już pisał w ten sam sposób, że zmieniło mu się poczucie humoru, światopogląd i tematy, o których chciałby opowiedzieć. Teoretycznie takie jego prawo i trzeba to uszanować. W praktyce jednak, ten jego nowy scenariusz jest tak daleki od oryginalnych „Samych swoich”, że równie dobrze mógłby być zupełnie oryginalną historią, a chyba nie o to chodziło.

Sami swoi. Początek (2024) – recenzja, opinia o filmie [Next Film]. A miała być komedia...

Pawlak i... jego wnuczka?

Fabuła filmu rozciąga się na całe lata, dziesięciolecia nawet. Zaczynamy od młodego Pawlaka (Adam Bobik), mieszkającego jeszcze z rodzicami, pełnego ambicji i nadziei. Już wtedy jego sąsiadem był Kargul (Karol Dziuba) i już wtedy lubił dokuczać koledze zza płota. Przez dwie godziny oglądamy jak nasz bohater zakochuje się, jak zostaje zmuszony do ożenienia się z inną kobietą, jak stopniowo ewoluuje w człowieka, którego znamy z kreacji Wacława Kowalskiego. W tle obserwujemy natomiast zmieniającą się sytuację w kraju. Najpierw wojna polsko-bolszewicka, później druga światowa. Obserwowanie reakcji naszych bohaterów na te wydarzenia, ich próby odnalezienia się w zmieniającej się rzeczywistości są nawet, w jakimś tam stopniu ciekawe, ale to tylko tło. Daniem głównym – teoretycznie – jest ta trudna, ekhem, "przyjaźń" głównych bohaterów, jak doszło do tego, że chłopaki aż tak źle sobie nawzajem życzą. I tu pojawia się problem.

Do jakiego gatunku przypisalibyśmy oryginalne trzy filmy Sylwestra Chęcińskiego? Komedie, prawda? Obyczajowe, jasna sprawa, ale wciąż komedie. Każde z nas do dziś pamięta ikoniczne teksty i sytuacje, na wspomnienie których buzia sama zaczyna się cieszyć. Nowiuśkie koszule i garnki, Witia wracający wierzchem na kocie i „pomagający” młodej Kargulowej. Tamte gagi miały swój urok wtedy i mają go wciąż, nawet jeśli część z nich dzisiaj uznalibyśmy za przewidywalne albo deczko suche. A jak pod względem humoru prezentują się „Sami swoi. Początek”? Cóż... wcale. Zgoda, szedłem do kina lekko zmęczony, ale mimo wszystko w dobrym nastroju, gotowy aby śmiać się na całą salę. Ostatecznie nie zaśmiałem się ani razu, za to ze dwa razy uniosły mi się kąciki warg. To nie jest komedia. Albo przynajmniej nie „dobra komedia”. Scenariusz stara się kupić nas tekstami i innymi odniesieniami do poprzednich filmów, ale wychodzi mu to raczej tak sobie. Jasne, rozumiem, że Kargul zawsze mówił na Pawlaka per „ty konusie”, a tamten powtarzał z oburzeniem „konusie?!”, ale gdzie w tym wszystkim jest żart? Z czego widz ma się śmiać? Bodajże najzabawniejszym momentem całego filmu jest wizualny gag, kiedy to Pawlak stoi przed komisją wojskową razem z paroma innymi chłopakami ze wsi. Wszyscy mierzą mniej więcej tyle samo – około 180 centymetrów i tylko biedny Pawlak sięga im najwyżej do ramion i to licząc razem z czupryną. A to też nie jest przecież nie wiadomo jak zabawny gag!

Sami swoi. Początek (2024) – recenzja, opinia o filmie [Next Film]. Adam Bobik – dobrze zapamiętaj to nazwisko

Boryna?

Aktorsko jest zasadniczo bardzo dobrze. Zwłaszcza Bobik w głównej roli wypada bardzo przekonująco, bez problemu przekonując mnie, że jest po prostu młodszą wersją Kowalskiego. Złośliwi powiedzą, że jego gra jest odtwórcza, więc nie ma czego chwalić, ale ja się z nimi nie zgodzę. Nie mógł przecież zagrać kogoś zupełnie innego, inaczej się poruszającego, w odmienny sposób się wysławiającego, bo kłóciłoby się to ze starszą wersją postaci. Ale nie jest też dosłownie kopią pana Kowalskiego – do pewnych rzeczy jego wersja Pawlaka jeszcze musi dorosnąć, ewoluować z czasem. Najbardziej rzucającą się w oczy cechą młodego Kazimierza, która w starym się już zatarła, jest jego entuzjazm i pozytywne podejście. Takie balansowanie między odtwórczością, a graniem postaci po swojemu musi być trudne, ale Bobik bardzo dobrze sobie z nim poradził. Szkoda, że pozostali bohaterowie nie są tak ciekawi. Kargul jest zwyczajnie nijaki i raczej nie jest to wina Pawła Dziuby, a po prostu nie dającego mu rozwinąć skrzydeł scenariusza. Weronika Humaj i Paulina Gałązka wcielają się w przyszłe żony chłopaków, ale one też są tu bardziej ponieważ być muszą, niż bo mają jakąś ciekawą rolę do odegrania. Chociaż, z drugiej strony, w tym filmie nikt nie jest przesadnie istotny. Fabuła leci sobie, regularnie skacząc do przodu o całe lata, rzeczy się dzieją, a później film się kończy. No nie jest to najbardziej zajmująca opowieść tego sezonu.

Zdjęcia polskiej wsi są raczej miłe dla oka. Reżyserowi (debiutujący w tej roli Artur Żmijewski) udało się znaleźć interesująco zbudowaną wioskę, pozwalającą budować zgrabne kadry, pełne domostw, krzaków, drzew, polnych dróg, pięknego, błękitnego nieba. Idzie się zakochać w tej okolicy, co dodatkowo ułatwia bardzo ciepła tonacja kolorów. Muzyka Pawła Lucewicza buduje sympatyczny, pozytywnie nastrajający widza charakter kiedy trzeba, ale potrafi i nadać wydarzeniom bardziej posępny wydźwięk kiedy trzeba. Przede wszystkim jednak nie przeszkadza, nie dominuje, zazwyczaj zgrabnie wtapiając się w tło i tylko akcentując wydarzenia na ekranie.

„Sami swoi. Początek” to trudny do ocenienia film. Z jednej strony wynudziłem się na nim, że hej i zawiodłem się jak diabli stanem warstwy humorystycznej scenariusza, więc najchętniej wlepiłbym mu jakąś bardzo niską notę i rozpoczął proces zapominania, że w ogóle go oglądałem. Z drugiej jednak strony, Adam Bobik jest bardzo fajnym Pawlakiem – jego kreacja zdecydowanie jest najjaśniejszym punktem całego filmu – zdjęcia w parze z muzyką mogą się podobać, a... nie no. Więcej pozytywów nie znalazłem. Da się obejrzeć, ale do klasyków nie ma nawet startu. 

Komentarze (49)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper