Napiwki dla twórców gier? Były prezes Blizzarda chciałby dopłacać niektórym do 70 dolarów...
Powiedzmy sobie wprost - gry wideo nie są tanim hobby. Jasne, jeśli kupujemy jedną nowość na kwartał, to niekoniecznie mocno odczujemy to w kontekście budżetu. Sytuacja wygląda jednak inaczej, gdy nie chcemy czekać na promocje, a wśród debiutów w skali miesiąca jest zdecydowanie więcej interesujących nas tytułów, niż moglibyśmy zakładać. A teraz - w czasach gdy największe gry kosztują przynajmniej 350 złotych - można to odczuć.
I nie jest tajemnicą, że czasem kwoty, które mamy płacić, wywołują spore kontrowersje. Niemniej, nie każdy jest takiego zdania. Bardzo "ciekawym" pomysłem podzielił się na łamach swojego profilu na portalu X (dawniej Twitter) ex-prezes Blizzarda, Mike Ybarra. Mężczyzna napisał, że chciałby móc czasem dorzucić napiwek w wielkości 10-20 dolarów, gdy gra zasługuje jego zdaniem na ponad 70 dolarów:
Zastanawiałem się nad pewnym pomysłem od jakiegoś czasu - zwłaszcza że ostatnio coraz bardziej zagłębiam się w gry singleplayer.
Po ukończeniu gry zdarza się, że pozostaję z wrażeniem, jak niesamowite było to doświadczenie. Często myślę sobie: "Chciałbym móc dać tym ludziom kolejne 10 lub 20 dolarów, ponieważ było to warte więcej niż moje pierwotne 70 dolarów, a oni nie próbowali wydobyć ode mnie pieniędzy na każdym kroku"
Gry takie jak HZD, GoW, RDR2, BG3 czy Elden Ring potrafią być naprawdę wyjątkowe. Wiem, że 70 dolarów to już sporo, ale chciałbym mieć możliwość dodatkowej zapłaty na zakończenie gry, gdy wyjątkowo mnie poruszyła. Wiem też, że większość ludzi nie polubi tego pomysłu. :) Nawiasem mówiąc, zdaję sobie sprawę, że jesteśmy zmęczeni "napiwkami" we wszystkim innym, ale ja postrzegam to inaczej niż presję na dawanie napiwków, z którą wielu ludzi się zmaga.
Trzeba przyznać, że jest to bardzo nietypowe podejście i rzeczywiście nie wyobrażam sobie, aby pomysł mógł wejść w życie. Z jednej strony większość z nas ma takie gry, za które byłby w stanie zapłacić więcej - z drugiej, niewiele jest sytuacji, gdzie twórcy nie umożliwiają nam tego za pośrednictwem różnego rodzaju elementów kosmetycznych czy dodatków. Zresztą, pojawia się obawa, że pieniądze trafiałyby przede wszystkim do wielkich korporacji, a niekoniecznie do mniejszych deweloperów (mówiąc o największych grach AAA).