Return to Silent Hill czerpie garściami z Silent Hill 2. Klimatyczne porównanie produkcji
Najnowszy film stworzony pod czujnym okiem Konami ponownie zabierze nas do Silent Hill. Zobaczmy, jak bardzo filmowcy sięgali do oryginalnej gry.
W zeszłym tygodniu entuzjaści marki Silent Hill nie mieli powodów do narzekania. Oprócz materiału udostępnionego podczas State of Play – dzięki któremu poznaliśmy datę premiery Silent Hill 2 Remake – Konami podzieliło się następnymi wiadomościami na Silent Hill Transmission.
Japończycy nie tylko skoncentrowali się na grach i gadżetach, ale w pewnym stopniu zaspokoili oczekiwania sympatyków, którzy liczyli na świeżutkie informacje dotyczące filmowej adaptacji.
„Return to Silent Hill” jest kolejną próbą przeniesienia kultowego uniwersum na wielki ekran – a widzowie mogą się spodziewać pokazania historii z Silent Hill 2. Za projekt odpowiada Christophe Gans („Piękna i bestia”, „Silent Hill”, „Braterstwo wilków”), który już podczas transmisji podkreślał, że w trakcie prac nad nowym filmem chciał przede wszystkim oddać ciężki klimat pierwowzoru. Najnowsze porównanie dobitnie pokazuje, że twórcy czerpali garściami z oryginału.
Poniższe ujęcia prezentują bardzo dokładnie odtworzone sceny z klimatycznej produkcji. Zobaczymy nie tylko ujęcia pokazujące głównego bohatera – w tej roli Jeremy Irvine („Droga do zapomnienia”, „Czas wojny”) – ale również wielu przeciwników. W materiale dla Konami Christophe Gans podkreślał, że zależało mu, by te role odtwarzały prawdziwe osoby (tancerze), które nadają wrogom Jamesa niepokojącego stylu.
„Return to Silent Hill” ma być traktowane niczym kolejna część antologii filmowej serii Silent Hill – swego czasu reżyser mówił, że każda z produkcji opowiada własną historię. Choć reżyser w pewnym stopniu inspirował się także P.T.