Awaria Microsoftu skasowała tysiące lotów i zablokowała miliony komputerów. Poznaliśmy skalę problemu
Kilka dni temu pisaliśmy o potężnej awarii Microsoftu, która w rezultacie zablokowała tysiące komputerów. Niektóre stacje telewizyjne musiały przestać nadawać swoje programy, loty zostały odwołane, wiele instytucji bankowych przestało normalnie funkcjonować. Dziś poznaliśmy skalę uszkodzeń.
Okazało się, że przyczyną problemu jest wadliwa aktualizacja dotycząca cyberbezpieczeństwa, którą przygotowała firma CrowdStrike. Dotyczyła ona wyłącznie segmentu biznesowego, wobec czego zwykli konsumenci nie odczuli tej globalnej wpadki. Teraz poznaliśmy skalę problemu. Okazuje się, że skutki awarii nadal są odczuwalne, głównie na lotniskach. Problemy z obsługą sprzętu sprawiły, że przewoźnik "Delta" musiał wczoraj odwołać aż 1250 lotów, a od czwartku skasował ich łącznie 4750. To sprawiło, że dziesiątki tysięcy pasażerów zostało na lodzie.
A to tylko jeden przewoźnik, więc możemy sobie wyobrazić, jak awaria wpłynęła na globalną siatkę połączeń. Uszkodzone zostały narzędzia do śledzenia pozostałych lotów, wobec czego wypuszczenie samolotów wiązałoby się z gigantycznym niebezpieczeństwem dla pasażerów. Loty nadal są odwoływane, więc skala tylko rośnie, a naprawa szkód potrwa podobno jeszcze kilka dni. Niefortunna aktualizacja CrowdStrike wpłynęła na 8,5 miliona urządzeń z systemami Windows. Pojawiły się dodatkowe kłopoty, bo wiele z nich mogło "wstać" wyłącznie za sprawą techników mających bezpośredni dostęp. A to wydłużyło czas reakcji i naprawy do dziesiątek godzin.
Delta zmaga się obecnie z największym problemem spośród wszystkich przewoźników. United Airlines, dla przykładu, odwołało w niedzielę 266 lotów. Sekretarz transportu USA, Pete Buttigieg poinformował, że wszystkie linie lotnicze muszą respektować zapisy prawne, więc zmuszone zostały do zagwarantowania pasażerom zakwaterowania, wyżywienia i transportu, jeśli opóźnienia przekroczą trzy godziny. Obawiam się, że Delta może tego nie przetrwać.
CrowdStrike z kolei informuje, że dopiero teraz znaczna część urządzeń wraca do życia, a przecież minęły już cztery dni. Z innych ciekawostek, straż pożarna w San Franscisco zgłosiła w czwartek, że otrzymała 20 fałszywych alarmów przeciwpożarowych, które wywołała awaria. Na Alasce przez cały dzień nie działał numer alarmowy 911. Problemów było całe mnóstwo, a wygląda na to, że ich naprawa potrwa jeszcze wiele dni.