Caddo lake (2024) - recenzja filmu [max]. Zaginięcie na mokradłach z nadprzyrodzonym twistem

Recenzja
16443V
Caddo lake (2024)
Piotrek Kamiński | 07.10, 21:07

Młodziutka Alice wychodzi pewnego dnia z domu nad rozległymi bagnami znajdującego się na styku Teksasu i Luizjany jeziora Caddo i ginie bez śladu. Jej starsza, przyrodnia siostra zostaje obwiniona o niedopilnowanie jej, więc męczona poczuciem winy, rusza na jezioro, szukać jej. W międzyczasie, młody mężczyzna pracujący na Caddo, znajduje w wodzie ślad po swojej zaginionej matce...

"Ten 'Dark' na Netflixie" to kawał ciekawej telewizji jest. Powinniśmy zrobić coś takiego u siebie. Tylko bezpieczniej będzie w formie filmu, bo jak pierwszy sezon serialu nie pójdzie, to drugiego już przecież kręcić nie będziemy!" prawdopodobnie nie powiedział nigdy w życiu David Zaslav, ale dokładnie tak wyobrażam sobie pierwotne okoliczności wymyślenia koncepcji dzisiejszego filmu. Rzecz w tym, że prócz oczywistych paraleli, jest to również doskonały przykład memu "Mamy 'Dark' w domu...".

Dalsza część tekstu pod wideo

Nie zrozum mnie źle - ogólnie ta historia nie jest wcale najgorsza z punktu widzenia sensu i logiki. Na koniec seansu rozumiemy gdzie wpadają poszczególne fragmenty układanki, ma to ręce i nogi. Przynajmniej w ramach zasad rządzących światem przedstawionym. Rzecz w tym, że ani po drodze, ani na koniec, nie czułem aby fabuła angażowała mnie w swoje wydarzenia. Postacie zostały kiepsko nakreślone, intryga jest mętna co najmniej do połowy filmu, po czym natychmiast przechodzi w pełną transparentność, przez co staje się oczywisty, a w rezultacie mało ciekawy.

Caddo lake (2024) - recenzja, opinia o filmie [max]. Zabiorę cię właśnie tam

Paris i jego partnerka

Głównymi bohaterami filmu są Paris (Dylan O'Brien) i Emily (Eliza Scanlen). Ich losy są ze sobą nierozerwalnie splecione, choć już historie zupełnie mają zupełnie oddzielne. On jest raczej zepsutym człowiekiem, snującym się przez życie, mimo że w najbliższej przyszłości ma zostać ojcem. Wszystko to za sprawą wypadku, w skutek którego zginęła jego matka. Dostała nagle drgawek za kierownicą i wpadła autem do wody. Paris nigdy się z tym nie pogodził, wciąż szuka jej śladów z stara się zrozumieć jej przypadłość - zwłaszcza, że sam zaczyna odczuwać podobne drgania rąk. Przy bardziej słonecznej części jeziora mieszka natomiast Emily, trudna nastolatka, starająca się być siostrą dla Alice, ale nie jest to takie proste, kiedy wszyscy naokoło w kółko przypominają jej, że pochodzi z wcześniejszego związku swojej matki i tylko z nią łączą ją prawdziwe więzi rodzinne. W takich okolicznościach przyrody zaczyna się fabuła filmu.

I choć na papierze brzmi to wszystko całkiem ciekawie, to w praniu scenariusz jest tak nieporadny, jak tylko się da. Motywacje postaci i ich relacje zamknięte są w pojedynczych zdaniach, nie mogąc liczyć na żadne, sensowne rozwinięcie gdzieś po drodze. Słyszymy w jednym zdaniu o trudnej przeszłości Emily i... To tyle. Temat absolutnie nigdy nie wraca. Cała sytuacja z, uwaga, bo jeśli nie było to do tej pory oczywiste, to teraz nazwę to już wprost, więc możesz potraktować ten przydługawy przecinek jako ostrzeżenie przed spoilerami i przejść do kolejnego akapitu, a ja już wracam do tematu, którym są, uwaga... Podróże w czasie i sytuacja z nimi zostają wyjaśnione zdawkowo jednym, rzuconym niema przy okazji zadaniem i dalej też już twórcy robią sobie z tą koncepcją co im się podoba, nie martwiąc się konsekwencjami. Podejrzewam, że część widzów będzie zadowolona, bo dzieje się coś dziwnego i na koniec zostaje złożone do kupy, ale ja jestem wyczulony ja takie rzeczy o wkurza mnie, kiedy temat zrobiony jest po łebkach. Jak tutaj. Nie proszę, żeby mi wszystko podać na tacy, bo inaczej się pogubię, ale lubię, żeby temat był dobrze przemyślany i trzymał się jakiejś tam kupy (dlatego nie jestem fanem Kinga).

Caddo lake (2024) - recenzja, opinia o filmie [max]. Bezsensownie posklejana papka

Emily

Czego nie da się jednak powiedzieć o fabule, bez problemu można wykrzykiwać o zdjęciach. Jezioro Caddo jest niedorzecznie klimatyczne, pełne wystających z wody drzew, mielizn, pływających w nim stworzeń, rzęsy, mgiełki unoszącej się nad wodą, zarośli utrudniających orientację w terenie. Aż żal bierze, że jedyny krokodyl, jakiego widzimy w filmie, został rozcięty na pół z chirurgiczną precyzją przez nieznanego napastnika, bo miejsce akcji aż prosi się o większą ilość z lokalną fauną. Ten jeden jedyny gadzior jest jest jednak istotny dla fabuły, więc dobrze, że znalazło się miejsce chociaż dla niego. Sceny rozgrywające się we wnętrzach budynków czy generalnie w terenie Wbudowanym nie robią już natomiast absolutnego wrażenia, ale warto się przez nie przemęczać, żeby zobaczyć ten kawałek natury, z wielkim mostem przecinającym go bezlitośnie - pomnikiem ludzkiego braku poszanowania dla naturalnego świata.

Aktorzy l, choć niezaprzeczalnie dobrzy, cudów nie stworzą. Czuć zaangażowanie Emily, obsesję Parisa i nerwy postaci granej przez Erica Lange, ale jeśli za występami tymi nie stoi odpowiednio mocna fabuła, to nic z nich nie wynika. To aż trochę ciekawe, jak dużo dają z siebie ci aktorzy, a jak montaż Lowella A. Meyera kładzie te ich wysiłki plackiem. To koncertowy przykład tego, jak eksperymentalnym, ale ewidentnie nie do końca przemyślanym montażem można położyć cały film. Wykładowcy mogą śmiało zadawać ten film swoim studentom - szkoda, że z tak niechlubnego powodu.

"Caddo lake" to jeden z tych filmów, które miały dobry (choć bezczelnie zarżnięty) pomysł, do którego dosztukował sobie piękną scenerię, po czym jego twórcy okazali się być kompletnie nie przygotowanymi na tak duże wyzwanie wyrobnikami, którzy zmarnowali cały ten, niemały przecież potencjał. No ale czego ja oczekuję od podopiecznych M. Nighta Shyamanala, którego ostatni film można lubić najwyżej jako niezamierzoną komedię? Od tego typu produkcji to ja mam "The Room" i Tommy'ego Wiseau. Od poważnego thrillera oczekuję jednak trochę więcej. To mógł być film o głupim, nie znającym granic konsumpcjonizmie. To mógł być film o bezsensowności dzielenia się na lepszych i gorszych w rodzinie. To mogła być po prostu sensowna zagadka kryminalna do rozwiązania. Zamiast tego mamy wlokące się "coś", bez prawidłowo zbudowanych postaci, odpowiednio zawiązanej intrygi i w ogóle czegokolwiek. Moja żona dosłownie usnęła w połowie seansu (i obudziła się po wszystkim, kiedy ja już tylko sprawdzałem wcześniejsze detale, żeby powiedzieć mi, że przeprasza, ale 'ona już idzie spać'). 

Premiera: 10.10

Komentarze (4)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper