Prawdziwy ból (2024) - recenzja filmu [Disney]. Polska okiem Amerykanina
David i Benji są kuzynami, którzy kilka miesięcy wcześniej stracili swoją ukochaną babcię. Aby oddać jej cześć, lepiej poznać jej korzenie i, być może, pomóc sobie w przepracowaniu żałoby, ruszają na wycieczkę po Polsce, zobaczyć gdzie mieszkała przed wojną...
"Prawdziwy ból" jest drugim filmem w karierze reżyserskiej Eisenberga i widać w nim dwie, bardzo ważne rzeczy. Po pierwsze, że jest całkiem dojrzałym artystą, potrafiącym oddzielić swoje własne ego i ambicje od tego, co dla filmu będzie zapewne najlepsze, co widać przede wszystkim po tym, że najbardziej krzykliwej, a więc i potencjalnie najbardziej zapadającej w pamięć roli nie powierzył sobie - jak robi to cała masa aktorów zaczynających dłubać przy reżyserii - a Kieranowi Culkinowi, ponieważ był on zwyczajnie lepszym wyborem. Zwłaszcza po tym, co pokazał w "Sukcesji". Po drugie, jest to ewidentnie projekt pasji, bardzo ważna dla samego Eisenberga opowieść, mająca swoje podwaliny w jego własnej historii.
Być może nie wszyscy wiedzą, że Jesse ma polskie korzenie. Jego prababcia pochodziła z Krasnegostawu, a babcia mieszka w Szczecinie. Tak więc, choć nie wszystkie detale się zgadzają, jest to mimo wszystko osobista, niemal autobiograficzna opowieść. Na każdym kroku czuć, że film powstał przede wszystkim dlatego, że zależało na tym samemu Eisenbergowi. Nie jest to najbardziej zajmująca fabuła roku - ot, road trip z odrobiną rodzinnej dramy i nic więcej - ale na pierwszy plan nieustannie przebija ta szczerość, ta potrzeba podzielenia się swoim osobistym bólem z resztą świata. Czym jest "Prawdziwy ból"?
Prawdziwy ból (2024) - recenzja, opinia o filmie [Disney]. Różne wymiary bólu
Po mojemu, tytuł filmu można zrozumieć na przynajmniej trzy sposoby. Pojawia się on na ekranie dwa razy - na samym początku i samym końcu filmu, w obu przypadkach tuż przy postaci Benjiego (Culkin), który zawsze był pupilkiem babci i jej śmierć zrobiła na nim największe wrażenie. Od zawsze mieszka u swojej mamy w piwnicy, nie ma pracy, nie ma filtra gębie, zawsze mówiąc to, co akurat ma na myśli, niezależnie do tego czy jest to najbardziej urocza czy najbardziej niemiła rzecz na świecie, a teraz jeszcze nie potrafi pozbierać się po stracie ukochanej osoby, co do tej mieszanki dokłada jeszcze wybuchy złości. To pierwszy sposób. He's a real pain in the arse - można by go krótko opisać. To drugi. Trzeci sięga trochę głębiej do tematu całego filmu.
Cała grupa wycieczkowa, do której należą nasi bohaterowie, a więc również Marcia (Jennifer Grey), Eloge (Kurt Egyiawan), Diane (Liza Sadovy) oraz jej mąż, Mark (Daniel Oreskes) przylatuje do Polski, zwiedza Warszawę, Lublin, obóz Majdanek, ponieważ pragną poznać swoje korzenie, lepiej zrozumieć przez co przeszli ich bliscy ledwie osiemdziesiąt lat wcześniej i jak ogromnym cudem jest to, że w ogóle mogą tu stać, rozmawiać, cieszyć się życiem - że w ogóle istnieją. Pomaga im w tym brytyjski przewodnik, James (Will Sharpe), który może i chce jak najlepiej, ma olbrzymią wiedzę i robił to już dziesiątki razy, ale ze względu na bycie jedynie fascynatem tematu, pochodzącym "z zewnątrz", nie zauważa nawet, jak kompletnie nie czuje prawdziwej wagi tego, o czym opowiada, nie widzi ironii w grupce Żydów siedzących w pierwszej klasie w pociągu do obozu koncentracyjnego. Bo łatwiej jest ignorować takie rzeczy, nie pamiętać, udawać, że nigdy nie istniały - odciąć się od prawdziwego bólu, bo jest zbyt przygnębiający. To bardzo mocne, dające do myślenia przesłanie, stanowiące, wraz z historią kuzynów, emocjonalny rdzeń filmu.
Prawdziwy ból (2024) - recenzja, opinia o filmie [Disney]. Zwalczając ból śmiechem
Film Eisenberga nie jest jednak wyłącznie ciężkim dramatem o Holokauście. Jak Jesse sam często przyznaje, od dziecka korzystał z komedii aby łatwiej poradzić sobie w świecie, przełamywać bariery, przechodzić przez trudne sytuacje. Tak więc, w podobny sposób skonstruował swój film, mieszając bardzo poważne tematy z lekką komedią. I to bardzo skutecznie! Lwia część komedii bierze się z niesamowicie magnetycznej relacji obu kuzynów - jeden ekstrawertyczny, irytujący wręcz, ale generalnie lubiany, drugi bardziej introwertyczny, neurotyczny, nie potrafiący wyrazić siebie, znajdujący się wiecznie w cieniu kuzyna. Poza nimi, w filmie mamy też żarty wynikające z faktu, że oto dwóch Amerykanów znajduje się w kraju, którego języka kompletnie nie zna oraz odrobinę humoru sytuacyjnego. Jest się z czego regularnie pośmiać.
Dobrze było zobaczyć Jennifer Grey w czymś nowym. Byłem przekonany, że jej postać zmierza w stronę czegoś bardziej... Fizycznego z inną postacią, lecz scenariusz nie był zainteresowany tego typu dramaturgią. W ogóle odniosłem po drodze wrażenie, że wszystkie co "mocniejsze" wątki zostają bardzo szybko zamiecione pod dywan, zanim zdążą w pełni wybrzmieć. Nawet tak wielka chwila, jak zwiedzanie Majdanku - ponoć po raz pierwszy udostępnionego dla Hollywood - zostaje jedynie bardzo szybko (choć przyznam, że również emocjonalnie) podsumowany jedną, krótką sceną i cześć, jedziemy dalej. Ten brak czasu dla poszczególnych scen, aby mogły należycie wybrzmieć jest chyba moim największym problemem z całym filmem. Cały "Prawdziwy ból" kręci się wokół uczuć głównych bohaterów, a reżyser zdaje się te uczucia, może nie tyle ignorować, co... Dusić. Psuje to do pewnego stopnia odbiór filmu, sprawia, że staje się, może i ładny, ale również i... Pusty.
"Prawdziwy ból" zdecydowanie będzie interesującą propozycją dla polskiego widza - jeszcze nigdy nie widziałem mojego miasta przedstawionego w tak ładny, podkreślający jego urok sposób. Nie ma tu obszczanych klatek schodowych, smutnych małolatów w dresach i wszechobecnej szarości. Nawet specyficznie aromatyzujący dworzec centralny wydaje się być ładny i nowoczesny. Wszystkie inne miasta zdają się składać wyłącznie ze starówek i zabytkowej architektury, ale nigdy nie ma się wrażenia, że chodzi o pokazanie zacofania, a właśnie piękna naszego kraju. Droga duetu głównych bohaterów jest może i deczko chaotyczna, ale już jej ton, łączący wielkie emocje ze szczerym śmiechem, sprawiają, że efekt końcowy jest nadzwyczaj przyjemny. Polecam.
Film wchodzi do kin już w najbliższy piątek, 08.11.