PSX Extreme 219 - deadline na żywo [aktualizacje]
Deadline, zamknięcie, końcówka - zwał jak zwał. Co miesiąc w trakcie prac nad kolejnym numerem PSX Extreme przychodzi ten moment, że numer trzeba oddać do druku. Nie ma przebacz, nie można sobie tego przełożyć, nie można opóźnić (no dobra, trochę można, ale o tym później). Zapraszamy Was dzisiaj na relację z takiego zamknięcia.
[15:55] Dwa słowa uzupełnienia do zamknięcia - dzisiaj chwilę po 8.00 odebrałem maila od drukarni, że mamy do wyjaśnienia 2 strony (akurat reklamowe), które z racji zbyt małej rozdzielczości zdjęć mogą w druku wyjść nie do końca OK. Najpierw szybka dyskusja z Romkiem, czy my coś możemy zrobić - okazało się, że nie bardzo (taki plik dostaliśmy od reklamodawcy, a źródłowego nie mieliśmy). Zostało więc namierzenie grafika, który robił reklamę - udało się, materiały poprawił i ostatnie strony dograliśmy tuż przed 11.00, gdy większa część pisma była wydrukowana (dobrze, że są te składki i nie wstrzymaliśmy nikogo). Taka ciekawostka na zakończenie, bo jak widać, nawet gdy już się wydaje, że jest koniec, to niekoniecznie tak musi być :).
[00:50] Uff, wystarczy na dzisiaj (wczoraj?). Zawsze zachodzę w głowę, jak to się dzieje, że potencjalne drobne elementy (tu jakiś podpis, tam jakiś dopisek) potrafią pochłonąć tyle czasu. W każdym razie całość wylądowała na serwerze drukarni i na tyle co mi wiadomo - już się drukuje. Potem suszenie okładek, składanie środków, oprawa i w trasę (o całej produkcji pisałem wcześniej, dla przypomnienia - tutaj możecie znaleźć tekst, który traktuje o druku PE). Dostawa do kolporterów, rozwiezienie tego po punktach sprzedaży, aby w środę, 28 października, każdy z Was mógł znaleźć świeżutki numer u siebie (a wcześniej, bo już w najbliższą niedzielę, wysyłka do prenumeratorów).
Dziękujemy za czas, który spędziliście z nami. Tradycyjnie w piątek z rana spodziewajcie się szczegółowej zapowiedzi najnowszego numeru. Do poczytania!
Wprost z redakcji żegnają się Romek z Perezem oraz cała ekipa zgRedów (Roger, nie śpij, jeszcze trwa końcówka!).
Widzicie tę radość na twarzach, tę energię, to rześkie spojrzenie? My też nie ;).
[22:46] Nigdy nie może być za łatwo :). Po aktualizacji javy mamy jakieś cuda przy łączeniu się z systemem drukarni, poprzez który wgrywamy pliki na ich serwer.
[21:57] Pojęcie "za chwilę" na końcówce nabiera zupełnie innego znaczenia. Wszystkie "zaraz", "za moment" urastają zazwyczaj do kilkunastu, a czasami do kilkudziesięciu minut. Bywało (pozdro, HIV!), że z "zaraz wysyłam" robiło się kilka dobrych godzin. Wielkiego stażu nie mam, ale te ponad 50 numerów pozwoliło mi na własnej skórze odczuć pojęcie wielogodzinnych maratonów przy zamykaniu numeru. Rekord? 36 godzin w redakcji, ale to jeszcze za czasów poprzedniego grafika (pozdro, Trocu!), kiedy to dopiero wgryzałem się w ogarnianie czy to programu do składu, czy różnych zakamarków makiety PE.
Dzisiaj idzie nam to sprawniej, ale - jak widzicie - jednak swoje trzeba wysiedzieć w oczekiwaniu na komplet materiałów. Najpierw zgRed montuje tekst, potem korekta Butchera, po której plik tekstowy trafi do Romka. Nasz grafik poskłada to, a dopiero taki dokument trafia do mnie - z jednej strony czytam tekst, z drugiej sprawdzam wszelkie elementy graficzne i układ materiały (czy coś nie spadło, czy się nie schowało etc.). Tu swoją drogą słowa uznania dla Kujota, który potrafił znaleźć takie cuda, że głowa mała. Gdy ja zrobię swoje, Romek "kręci" PDF-a do druku. Tego potem oglądamy jeszcze z trzech stron i dopiero wtedy stronę można uznać za zamkniętą (chociaż finalnie i tak przegląda się cały magazyn w PDF-ie, bo może akurat jeszcze coś się wyłapie).
95 stron gotowych. Tradycyjnie na koniec zostaje spis treści, Hyde Park ze stroną towarzyszącą, no i ta wyczekiwana recka. Do północy jeszcze 2 godzinki...
[19:37] Końcówka końcówką, ale trzeba to jeszcze pogodzić z obowiązkami domowymi - córka z przedszkola odebrana, żoną już ją przejęła, więc znowu mogę Was zanudzać.
Czekamy na jedną recenzję, ale na taką, na która naprawdę warto poczekać (wciąż trwają debaty, czy czasem nie będzie to nasza Gra Numeru). Roger się pochorował, więc dzisiaj wyjątkowo działa zdalnie, smarkając nam do telefonów. Butcher ogarnia swoją drobnicę (m.in. HP i wstęp do recek), sprawdzając przy okazji PDF-y. Przeglądając recenzje, widzę, że zadebiutuje wreszcie Sobek (płakał, marudził, aż wreszcie dostał szansę - ocenicie, jak mu poszło). Do tego Kali z recką kolekcji Uncharted, Mielu z sieciowym testem Dark Souls III, HIV wziął się za WRC 5, SoQ ograł NBA 2K16, a Komodo, jak to ma zwyczaju, bawił się klockami. A na deser Retro, gdzie w naszym cyklu o Historii konsol w Polsce tym razem o początkach prasy branżowej.
[17:08] Końcówka bez naczelnego? Nie może być. Butcher czuwa do końca, ogarnia aktualne tematy, cały czas jesteśmy na linii (to w opcji, gdy działa zdalnie). Poprawiamy, zmieniamy, szukamy błędów, dogadujemy cover. Zresztą, co się będę rozpisywał, oddaję klawiaturę Butcherowi:
Deadline ma dla mnie 2 wymiary. Gdy jestem osobiście w redakcji, oznacza gaszenie pożarów, setki poprawek covera, mniejsze i większe grzebanie na stronach, szukanie bugów, korekty podpisów etc. Perez i Romek na wyciągnięcie ręki to komfort, bez dwóch zdań (i vice versa zapewne). Gdy mogę pracować zdalnie z domu, oznacza milion e-maili (np. setki wersji covera po poprawkach), 3 komunikatory naraz i teksty, teksty, teksty. W ostatni dzień spływa wszystko, co wypłakali, wybłagali i poprzesuwali sprytni zgRedzi. Plus oczywiście teksty na ostatnią chwilę, które z przyczyn technicznych (np. dostępność kodu do recenzji) nie mogły powstać wcześniej. Plus to, co muszę napisać ja, jak już całość nabierze finalnych kształtów. Z laptopem na kolanach spędzam 15-16h, do późnych godzin nocnych.
[16:12] Ekspresowo dzisiaj mija nam dzień. Romek domyka kolejne strony, w międzyczasie debatujemy nad okładką - tradycyjnie Wasze ulubione tematy - ile zajawek, jak je rozmieścić, ale jednocześnie ile ich dać, żeby okładka nie stała się słupem reklamowy. Z drugiej strony - okładka to pierwsza strona, którą najczęściej widzicie w naszych zajawkach, w kioskach, w salonikach z prasą, w Empiku. Pytanie, ilu z Was kupiło numer jakiegokolwiek magazynu, bo przyciągnęło Was hasło na okładce...
A co w numerze? Poza tematami, które już się przewijały, możemy zdradzić, że przeczytacie m.in. wywiad z cosplayerkami, które odwiedziły nas na 18. urodzinach PSX Extreme. Jak się okazuje, bycie cosplayerką to nie takie proste zadanie.
Wracając jeszcze na chwilę do coverów - przy okazji poprzedniego numeru powstało kilka wersji. Oczywiście zaraz napiszecie, że te poniżej są lepsze niż ten, który poszedł finalnie, no ale tak to działa ;).
[14:33] A tak swoje wrażenia z zamknięcia numeru opisuje Roger:
Właśnie skończyłem pisać recenzję nowego Project Zero i towarzyszący jej felieton poprzedzony 12-godzinnym maratonem w towarzystwie japońskich zjaw i demonów. Poszedłem spać o 5 rano, wstałem przed ósmą, walcząc jednocześnie z jakimś wirusem, przez którego muszę łykać kolorowe tabletki, popijając Gripexem. Okienka GG wariują, jakby dostały okresu, Romek dobija się o zaległe screeny do recenzji, Wojtek marudzi, że od wczoraj się do niego nie odzywam, a na mailu Perez z Butcherem szlifują ostanie strony i umawiają jakieś merytoryczne zebranie, na które każdy przyjdzie i tak tylko po to, by ubzdryngolić się po kilku dniach harówy. Kolejny miesiąc strzelił z bicza.
[13:32] Przed nami ulubiona część deadline'u - obiad :). Zaraz ruszamy, ale jeszcze szybka fotka dla Was z kolejnego materiału, z którym Romek zaczyna się rozprawiać. Mrocznie się zapowiada...
[13:00] Romek morduje się z okładką, ale znalazł chwilę, aby powiedzieć, co zajmuje mu najwięcej czasu przy pracach nad numerem.
Zdecydowanie Tematy Numeru, które objętościowo mają przeważnie powyżej 4 stron (a zdarzały się takie na stron 20-30, zazwyczaj jeśli mowa o wszelkich relacjach z targów). Przygotowanie takiego materiału, ogarnięcie go, aby był spójny graficznie, ale też wyglądał sensownie i dało się go przeczytać, to praca na 5-15 godzin. Po drugiej stronie mamy tzw. "stałki",czyli stałe elementy makiety (np. felietony, Graczpospolita, mniejsze recenzje) - te składa się średnio ok. 20-30 minut.
[12:05] Niezmiernie miło nam powitać na pokładzie PE dwóch nowych felietonistów. Zooltar i Marcellus "odziedziczyli" stronę po Kosie, który miesiąc temu opublikował swój ostatni felieton na łamach PE (co nie znaczy, że nie wróci do magazynu przy okazji tekstów okolicznościowych, no nie, Koso? :)). Zooltar oprócz felietonu cały czas dorzuca swoje 3 grosze do Headshota.
[11:10] To jak to jest z tą drukarnią i przesunięciami, o których wspominałem we wstępie. Zasadniczo wygląda to tak, że harmonogram prac nad magazynem planujemy na rok z góry. Obecnie jest tak, że numer finalnie ląduje w sprzedaży w ostatnią środę miesiąca. Z racji, że pierwszy dzień sprzedaży jest ten sam, to i zamknięcia mamy w odpowiednio wcześniejszym terminie. Co jednak, gdy okazuje się, że musimy, po prostu MUSIMY wykombinować przynajmniej jeden dzień więcej, aby zdążyć z danym materiałem? Gorąca linia z drukarnią to negocjacje związane z przesunięciem terminu oddania przynajmniej jednej składki. Składka to 8 lub 16 stron, które drukarnia może wydrukować później, gdyż druk odbywa się właśnie składkami, czyli teoretycznie nim wydrukuje się pierwsza składka, to my mamy jeszcze dobrych kilka godzin na pracę nad pozostałymi stronami.
Bywało, że udawało się nam wynegocjować nawet 2 dodatkowe dni na oddanie konkretnego materiału - rzadkość, ale jeśli trzeba, to się da :). Nie ma jednak raczej szans, aby sobie dowolnie przesuwać druk większej partii materiału - drukarnia jest obłożona i nieprzypadkowo harmonogramy są tworzone z takim wyprzedzeniem.
O samym procesie druku mogliście poczytać w 201. numerze PSX Extreme, gdzie miałem okazję "popełnić" tekst Drukujemy PSX Extreme (wcześniej z Romkiem i Rogerem odwiedziliśmy naszą drukarnię - bardzo fajne doświadczenie). Chętnych zapraszam do lektury, tutaj znajdziecie PDF-a z tym artykułem.
[10:00] Jeżeli szpigiel się nie myli (a się nie myli), to mamy w numerze 28 recenzji gier. I pozostając w temacie - "a dlaczego nie ma recenzji gry X" - ta formułka dość często pojawia się przy okazji zapowiedzi kolejnego wydania. Z recenzjami jest różnie - oczywiście staramy się mieć ich jak najwięcej i jak najaktualniejsze, ale czasami nie pozwala termin (gra wychodzi tuż przy okazji zamknięcia lub już po), czasami nie ma szans na wcześniejszy kod, aby mieć recenzję przedpremierowo (lub przynajmniej na premierę magazynu). Bywa, że nie pozwala na to też miejsce w piśmie, które musimy przeznaczyć na inne tematy.
PS Romek przybył do redakcji. Z racji, że rano wygląda strasznie (Romek, nie czytaj tego), to póki co zaprezentuje się jego torba, której strzeże Misio.
[9:17] Przeglądanie PDF-ów trwa. Właśnie dobrnąłem do... reklamy. Zasadniczo reklamy bym Wam nie pokazywał, wystarczy, że macie w magazynie, no ale zrobimy wyjątek...
W numerze grudniowym (w sprzedaży od 25 listopada) znajdziecie Kalendarz Gracza na 2016 rok. Wielkość, liczba stron i układ będą praktycznie takie same, jak w wydaniu ubiegłorocznym. Pojawią się oczywiście nowe arty i daty premier nadchodzących tytułów. Tak że zaznaczcie sobie datę 25 listopada w... kalendarzu :).
[8:35] Robi się, a w sumie się już zrobiło. W numerze m.in. relacja z naszego wyjazdu do Montrealu, gdzie Rozbo testował nowego Deus Exa. No i oczywiście Listy - w nich swoją drogą bardzo ciekawy list Kasi i Adriana (pozdrawiamy!) - pary, która dzieli wspólne hobby, jakim są gry wideo, a - jak się okazuje - mimo teoretycznie tej samej pasji, wcale nie jest zawsze kolorowo.
Zdjęcia swego czasu pojawiły się na naszym Facebooku, ale że nie każdy tam zagląda, to podrzucamy i tutaj.
[8:07] Poranek w dniu zamknięcia rozpoczyna się od obowiązkowej lektury szpigla. Mityczny dokument, który w ciągu miesiąca zmienia się z 50 razy (z czego kilkanaście w trakcie ostatnich dni przed zamknięciem), jest naszym obowiązkowym narzędziem pracy, bez którego czasami trudno się ogarnąć, gdzie co jest, co już mamy, na co czekamy. Szpigiel pomaga też w sensownym rozplanowaniu numeru (choćby kolorystycznym), bo łatwo nam nim sprawdzić, które strony mamy obok siebie, jak się układają, co jest po czym, co warto przesunąć etc.
Ze szpiglem najwięcej dzieje się w takich okresach, jaki mamy obecnie - dużo premier, dużo gier ma szansę pojawić się (lub nie) na łamach. Niektóre mamy zaplanowane na X stron, ale w trakcie ogrywania okazuje się, że jednak hitu nie ma i wtedy korygujemy objętość, bo pismo z gumy nie jest i czasami największa przeprawa jest z tym, aby sensownie poukładać wszystko tak, aby każda gra dostała optymalnie dużo miejsca. Z Romkiem uwielbiamy wręcz, gdy przychodzi nowa wersja szpigla od Butchera, a tam 1/4 stron poprzestawiana, co wiąże się również z poprawianiem plików, na których pracujemy (czasami to tylko numer strony, czasami konieczność przełamania jakiegoś materiału).
Wybaczcie słabą czytelność, ale za dużo (póki co) zdradzić nie możemy, a na szpiglu wszystko widać jak na dłoni.
Jak widać - nie jest źle, większość mamy już odhaczoną (chociaż to akurat wersja Romka, więc kto go wie, co on tam sobie koloruje). Dzisiaj w ciągu dnia czekamy na brakujące strony, ogarniamy podpisy, a na deser zabieramy się za PDF-y. Do poczytania niebawem, ja zabieram się za Hyde Park.