Retrobeściaki: TOP1O na SNES wg Ściery
Przyznać się muszę, że na konsoli SNES nie grałem tak dużo jak na Amidze, nie widziałem zatem kilkuset gier i nie jestem SNES-owym omnibusem. Skupiałem się na najlepszych pozycjach, które wtenczas i tak kosztowały całkiem sporo pieniędzy, bo ponad 200 zł (to było 15 lat temu). Pamiętam, że za Super Mario RPG zapłaciłem 350zł, sprowadzając grę z USA, bo wersji PAL nie wydano - i to była ostatnia gra jaką kupiłem na SNES-a, zresztą już posiadając PlayStation.
Przyznać się muszę, że na konsoli SNES nie grałem tak dużo jak na Amidze, nie widziałem zatem kilkuset gier i nie jestem SNES-owym omnibusem. Skupiałem się na najlepszych pozycjach, które wtenczas i tak kosztowały całkiem sporo pieniędzy, bo ponad 200 zł (to było 15 lat temu). Pamiętam, że za Super Mario RPG zapłaciłem 350zł, sprowadzając grę z USA, bo wersji PAL nie wydano - i to była ostatnia gra jaką kupiłem na SNES-a, zresztą już posiadając PlayStation.
SNES wydaje mi się najbardziej ponadczasową konsolą do gier. Zawdzięcza to specyfice grafiki 2D, która nie starzeje się tak bardzo jak polygonalna. I dlatego osobiście wolę dwuwymiarowe gry na SNES-a, niż polygonalne na PSone. Ale dobra dwuwymiarowa grafika to nie koniec zalet tego systemu. SNES, jak większość konsol N, jest bardzo prosty w obsłudze, bezawaryjny (czasami trzeba tylko przeczyścić styki slotu na kartridże), ma bardzo ergonomicznego pada z długim kablem (niby szczegół, ale jednak istotny - w dodatku kabel jest chudy i miękki a to też ważne). Konstrukcja z konkurencyjnego Mega Drive przegrywa w przedbiegach. A teraz najważniejsza zaleta: gry są na kartridżach. Tak, to jest zaletą, a przynajmniej dzisiaj, gdy kartridże kosztują grosze, a nowe stacjonarne systemy nie oferują tak szybkiego "wejścia w zabawę". Szybkość wczytywania i wiążąca się z tym natychmiastowość rozpoczęcia gry ma dla mnie duże znaczenie - wsadzasz karta (jeśli oczywiście nie miałeś go wsadzonego od początku), przesuwasz Eject i po 3-5 sekundach jesteś w głównym menu. W tamtych czasach w ogóle nie wyłączałem tej konsoli, bo w tej konstrukcji nic się nie nagrzewało (zasilacz zewnętrzny ledwie ciepły). Zdarzało się, że przez 2-3 tygodnie mój SNES był włączony (podobnie jak kiedyś Atari 65, tylko z innego powodu). Gdy kończyłem zabawę - wyłączałem telewizor, uprzednio najwyżej pauzując grę (dobra, dobra, wiem że trzeba oszczędzać energię, ale wtenczas o tym nie myślałem, zresztą pobór waha się pewnie w granicach 10-20W). A dziś jak to wygląda? Włączenie konsoli, bootowanie systemu, wybranie opcji, wczytywanie i... niejednokrotnie jeszcze ściąganie aktualizacji i nowego firmware. Mając pół godziny czasu można w ogóle nie pograć. Straszne.
Chłopaki, jeśli macie dziewczyny które nie przepadają za grami (albo ich nie znają), kupcie im starego SNES-a (50-80zł zł) z kilkoma grami (gry po 10zł), podepnijcie do starego telewizora CTR (kabel Chinch) i... obserwujcie co się stanie. Ja polecam Donkey Kong Country (1-3), Tetris Attack lub Super Mario World 2: Yoshi's Island. Wielkim fanem Super Mario World i Super Mario All-Stars nie jestem, ale nie powiem, gry te są całkiem niezłe i nadają się dla początkujących graczy.
Ostrzegam przy okazji, że większość gier RPG nie wyszła w systemie PAL - dotyczy to produkcji Square, czyli Final Fantasy, Chrono Trigera i Super Mario RPG: Legend of the Seven Stars (na szczęście gra wyszła też ostatnio na Wii). Na ratunek przychodzi specjalny adaptor (PAL konwerter, kosztujący zapewne ze 20zł na aukcjach internetowych), który stanowi przejściówkę dla kartridży z USA, które mają inną ilość pinów.
Przygotowując ten ranking wziąłem pod uwagę tylko SNES-owe exclusivy, wyłączając gry multiplatformowe, które opisałem w moim ostatnim notowaniu amigowym. Nie ma sensu się powtarzać (choć w zasadzie to obawiam się, że żadna z nich i tak mogłaby nie wejść na listę). Chodzi o takie gry jak Sensible Soccer (niczym się nie różnił, ale jakoś nie mogłem się w przyzwyczaić do sterowania na padzie), Mortal Kombat I i II (pomiwmo że wersje są "ugrzecznione", to jednak grafika na SNES-ie jest bardzo ładna, no i nie trzeba żąglować dyskami), Cannon Fodder, Putty, Out of This World (Another World). Te gry prawie niczym się nie różniły od wersji amigowych. Ale były też takie, których był w wersji na SNES-a nie polecił: Pinball Dreams, Syndicate, Lemmings (sora, ale to nie jest gra na pada) czy Test Drive 2.
Konsola opisana została w PE#152 w ramach cyklu "Powrót do przeszłości".
A zatem zapraszam do mojego SNES-owego TOP10
#1. Donkey Kong Country (1,2) (Rareware/Nintendo, 1994)
Wspaniała grafika, nawet dzisiaj może się podobać. Rozdzielczość niska, wiadomo, ale dizajn, kolorystyka, postaci - pierwsza klasa. Sterowanie to majstersztyk, bardzo różnorodne światy, których dizajn i udźwiękowienie są tak charakterystyczne, że zapadają w pamięci na długo. Mechanika zabawy jest prosta, i w tym tkwi fenomen tej gry - wesołej, prostej, charakterystycznej a jednocześnie dosyć wymagającej, szczególnie w późniejszych etapach, w których gracz napotyka nowe przeszkadzajki i utrudnienia. Wszystko jest idealnie wyważone. Zaryzykowałbym nawet twierdzeniem, że to gra ideał. A przynajmniej idealna platformówka. Z okazji pojawienia się nowej odsłony na Wii (jeszcze nie grałem), postanowiłem że w hołdzie dla tych małpiszonów, zrobić ten oto TOP1O SNES-a. Podwodny świat był taki piękny...
Co mnie trochę dziwi, to Donkey Kong Country 2 w wielu notowaniach uznawany jest za grę lepszą od jedynki. Czasami "ładniej" nie znaczy - lepiej. Owszem, wszystkiego tu jest więcej: leveli, bajerów, nawet grafika WYDAJE SIĘ lepsza - więcej obiektów, więcej przeszkadzajek, większe plansze, ale czy tylko ja odczuwam, że nie ma tu tak dobrego pomysłu na kolejne światy? Czy bohaterowie nie wydają Wam się gorsi? Czy tylko mi się wydaje, że kompresja bitmap jest większa niż w części pierwszej? W końcu nie zapominajmy, że cała ta "trójwymiarowa" grafika w tle jest uprzednio wyrenderowana a potem spłaszczona do postaci bitmapy. Gra jest mniej WYRAZISTA, mnniej CHARAKTERYSTYCZNA. Nie ma tego "czegoś", co ma jedynka. Jedynka to gra dla której warto dziś kupić SNES-a. Bez kitu.
Gry (również trójka) są dostępne w usłudze Virtual Console na Wii - cena 800 punktów (jak prawie wszystkie gry ze SNES-a) .
Wersji na GBA nie polecam.
#2. Chrono Trigger (Squaresoft, 1995)
A tak, grało się kiedyś w erpegi. Teraz już nie mam na to czasu, chyba że potrafiłbym podróżować w czasie, tak jak Chrono i jego kompani. To właśnie owe podróże w czasie nadawały tej przygodzie sporą różnorodność. Tu nie sposób było się czymś znudzić. Do tego klimat potęgowało rewelacyjne udźwiękowienie i zabawne dialogi (nie za dużo, nie za mało). To najlepszy z oldschoolowych erpegów, Finale przy Chronie wymiękają. Immersja w tej grze jest ogromna. A losowe walki wcale nie irytują.
Gry nie ma na Virtual Console, ale istnieją wersje na PSone (recenzja w PE#38) oraz remake na DS-a (recenzja w PE#137). Obie polecam, choć wersja na PSone ma nieco irytujące loadingi.
#3. Super Mario Kart (Nintendo, 1992)
Mario Kart nigdy się nie zeszmacił, od samego początku jest absolutnym killerem, przynajmniej dla mnie. Choć dzisiaj model jazdy w pierwszym MK wydaje się zbyt ociężały (spróbujcie) a grafika mało ciekawa (wszystko wokół trasy płaskie, trasy również w 1 płaższyźnie, poza kiloma), to jednak wówczas były to najlepszy wyścigi kartów, i w ogóle jedne z najlepszych wyścigów ery 16-bit. No i był split-scren (Battle Mode niczego sobie). Wymasterowanie wszystkich tras i ukończenie gry zajęło mi sporo czasu.
Gra jest do ściągnięcia z wirtualnego sklepiku Virtul Console na Wii (800 pkt).
#4. Tetris Attack (Intelligent Systems/Nintendo, 1996)
Najlepsza gra logiczna w jaką grałem. Z klasycznym Tetrisem ma niewiele wspólnego (raczej z Columns), więc nie zniechęcajcie się (nie żeby Tetris był złą grą). Kolejne części (a raczej mutacje) klockowej serii na kolejnych platformach Ninny (Pokemon Puzzle League N64, Planet Puzzle League na DS) różniły się bardzo nieznacznie, kryjąc w sobie ogomne pokłady miodu. Gra ponadczasowa, jedna z tych, które wziąłbym na bezludną wyspę (kiedyś zrobię ranking gier które wziąłbym na bezludną wyspę, serio). Po ponad 10 latach grania wciąż mnie ta gra jara, szczególnie na 2 graczy (Battle Mode) super się gra. Obecnie włączam czasem wersję na DS-a (ma bardzo dużo różnych opcji zabawy, polecam obczaić jeśli lubicie gry pokroju Super Street Fighter 2 Turbo, Columns, Ballistic, Bust a Move). Aha, a jeśli komuś się wydaje, że dobrze w to gra, niech zobaczy ten filmik.
#5. Super Bomberman 2 (Hudson, 1994)
Mając MultiTapa (mój był/jest w kształcie głowy Bombermana) można było rozkoszować się następcą amigowej Dynablaster. Bomberman 2 na SNES-ie oferował przede wszystkim 10 multiplayerowych, bardzo wykręconych plansz. Po 2 latach ogrywania "mało konfigurowalnej", amigowej Dynki, takie plansze jak ta powyżej pokazana, nazywana przez nas "grzybkową" (Mushroom), czy "taśmociągowa" dawały ogromnego kopa grze w multi. Zabawa oferowała również wiele ciekawych power-upów, takich jak kopanie bomb, rzucanie bombami, czy w końcu możliwość "zemsty" po zaliczonym zgonie (co pozwalało wrócić na pole bitwy). Nie ma wiele lepszych gier na prawdziwe "browar party" na 4 graczy.
PS. Plansza "grzybkowa" rządziła. Mając tam 3-4 bomby i rękawice do rzucania, można było robić taki sajgon, że wszyscy w pokoju zaczynali parskać ze śmiechu.
Na SENS-a wyszło aż 5 części serii Super Bomberman, ale ja miałem tylko dwójkę. Pozostałych nie znam z autopsji. Zainteresowanych bombową zabawą odsyłam do wirtualnych sklepików: Virtual Console oferuje wersje z Mega Drive pt. Mega Bomberman / Bomberman '94 (Turbografx 16) za 700 Wii Points zaś na XLA (Xbox 360) można kupić Bomberman Live za 600 MP (można grać w 8 graczy przez sieć!).
#6. Starwing/ Star Fox (Argonaut Games/Nintendo, 1993)
"Tunelowa" strzelanina kosmiczna, w której pilotami gwiezdnych myśliwców była grupka czterech zwierzaków, wraz z głównym bohaterem - Foxem McCloud. Grafika opierała się na polygonach, co jak na owe czasy wzbudzało nie lada sensację na 16-bitowych konsolach. Jak to możliwe? Nintendo we współpracy z developerem gry, firmą Argonaut, opracowali kartridż w skład którego wchodził dodatkowy procesor Super FX, który działał podobnie jak (ko)procesor graficzny, i który zajmował się obliczeniami 3D. Gra nie wyglądała zabójczo, ale pracowała bardzo płynnie a co ważne, kryła w sobie dużą grywalność, zawdzięczając to dobremu sterowaniu i ciekawie zaprojektowanym i różnorodnym światom (na końcu każdego czekał boss) z trzema różnymi drogami wiodącymi do ostatniego świata. Od czasu do czasu któryś z naszych przyjaciół potrzebował pomocy oczekując zestrzelenia siedzącego mu na ogonie nieprzyjaciela, to sprawiało, że gracz miał poczucie, że nie walczy solo, ale jego kopani latają wokół niego. Szkoda, że zapowiadany Star Fox 2 nigdy nie wyszedł.
Gra w USA nazywała się Star Fox.
#7. The Legend of Zelda: A Link to the Past (Nintendo, 1992)
Kolejny RPG. Zdziwieni? Ja też :). Ale trzeba przyznać, że Zelda to naprawdę dobra marka, na dużych konsolach nie schodząca poniżej pewnego poziomu. Zręcznościowy charakter zabawy nadawał grze większej dynamiki, był prostszy w odbiorze, przynajmniej dla takiego erpegowegu buraka jakim jestem ja. Multum fajnych pomysłów, świetnie zaprojektowane dungeony/labirynty, fajne zagadki i dobra muza, nadająca odpowiedniego klimatu w danym momencie. Dziś to może już nie robi wrażenia, bo nowe Zeldy podniosły mocno poprzeczkę, ale wśród dwuwymiarowych RPG, SNES-owa wersja dalej jest niczego sobie.
Gra dostępna jest na Wii w usłudze Virtual Console (800WP)
#8. Pilotwings (Nintendo, 1990)
A co to toto? A to Pilotwings - latasz spadolotnią, lotnią lub samolotem i wykonujesz różne zadania, np. na spadochronie musisz wylądować w zaznaczonym obszarze na ziemi. Gra bardzo trudna, nieźle zrobiona (MODE 7, silnik ten sam co w Mario Kart - czyli "skalowane piksele") i wciągająca. Pamiętam jak mnie szlag trafiał, gdy po kilku minutach lotu lotnią (szukanie wiatru itd.) lądowałem meto poza wyznaczonym polem i... od nowa. Czasami powtarzało się jedną misję po 20 razy.
Gra wyszła na Virtual Console na Wii (800 pkt)
#9. International Superstar Soccer Deluxe (Konami, 1994-95)
Dwuwymiarowy ISS, protoplasta PSX-owych ISS-ów (ISS Pro Evo) i dzisiejszych PES-ów. Jak na owe czasy gra była bardzo spektakularna i miała bardzo dobre sterowanie a ponieważ komputer nie był w ciemię bity, to gra była wymagająca. Zresztą, trzeba zaznaczyć, że też możliwości tego "systemu" były całkiem pokaźne i czasami padały bardzo dziwne i nietuzinkowe bramki. Wersja Deluxe która pojawiła się po roku była znacznie ciekawsza, ale nawet nie pamiętam w detalach dlaczego :). Kojarzę tylko, że sprzedałem starą i kupiłem wersje Deluxe, bo znacznie lepiej się grało (szybsza, kilka nowych zagrań). Mechanika gry podobna była do Manchester United na Amidze, tyle tylko że nie dało się w tak lamersko prosty sposób zdobywać bramek. Dwuwymiarowy ISS wyszedł też na PSone w '97 roku, ale w tamtych czasach już nikt nie jarał się takimi piłkami, tym bardziej, że był już trójwymiarowy Goal Storm (też od Konami) oraz wersja ISS-a na N64, która była naprawdę mega-super (bardziej rozbudowana niż na SNES-ie).
#10. Super Mario World 2: Yoshi's Island (Nintendo, 1995)
Połączenie wszystkich najlepszych pomysłów jakie tkwiły w głowie Miyamoto. I choć nie do końca lubiłem tego Mariana, bo jakoś nie do końca podobało mi się, że sterujemy Yoshim a nie hydraulikiem (i to takim "dorosłym"), a do tego silnik gry pobudzał u mnie moją chorobę "gaming sickness", to jednak chylę czoła przed kunsztem Miyamoto. Tym samym z listy wyleciał Final Fantasy III i NBA Jam, w którego się zagrywałem na MultiTapie (a dokładnie to NBA Jam TE).
W 2006 roku Yoshi's Island DS wyszło na DS-a. Polecam.
Zdziwieni, że na liście nie ma Super Metroida? Jakoś nigdy nie przekonałem się do tej gry, pomimo kilku podejść. Niby wszystko było na dobrej drodze: klimat, tematyka, charakter rozgrywki, ale podobnie jak Contra - nie wciągneło mnie. Tak bywa. Wolę nowsze wersje 3D na GaCku.
Na koniec ankieta dotycząca waszej ulubionej gry na platformie SNES - można zaznaczyć 3 gry!
Głosujemy do 20 grudnia. Wyniki przed świętami.