Graliśmy w Call of Duty: WWII! Gra może zostać najlepszą odsłoną serii od lat
Koszmar II Wojny Światowej nigdy tak naprawdę nie dotarł do Stanów Zjednoczonych. A przynajmniej tak było do teraz. Kiedy bowiem niebo nad Los Angeles raz po raz przecinają eskadry autentycznych myśliwców i bombowców z czasów Wojny, to wiedz, że coś się dzieje. Tak, ktoś tutaj mocno stawia na promocję ale nie bez powodu – Call of Duty: WWII ma szansę zostać najlepszą odsłoną serii od lat!
W trakcie targów E3 mieliśmy szansę osobiście sprawdzić krótki wycinek kampanii dla samotnego gracza oraz trzy różne tryby zabawy wieloosobowej. Ta pierwsza wypada standardowo epicko, choć zmiana settingu wymusiła pewne zmiany. „Dzwoniący” Garand to wszak inna para kaloszy niż nowoczesny karabin maszynowy. Sledgehammer stawia więc na większą autentyczność. Bohater nie jest w stanie sam zregenerować swojego zdrowia i w tym zakresie musi polegać na towarzyszach. Tych samych, którzy w wyjątkowo krwawy sposób rozlatują się na kawałki! Gore to kolejny wyróżnik tej odsłony. Strzały z działek większego kalibru wręcz defragmentują żołnierzy, widok oderwanej ręki, nogi czy głowy to więc tutaj nic nowego.
Gruntownych zmian doczekał się również multiplayer. Lobby zamieniło się w obóz treningowy w którym np. można poćwiczyć celność, natomiast do klasycznego zestawu trybów zabawy doszedł np. delikatnie „fabularyzowany” (na zasadzie wyznaczonego dla całej grupy celu misji) War Mode, w którym jedna strona prze przed siebie wykonując kolejne cele, a druga próbuje ją powstrzymać. Do spółki z dostępem do 4 różnych klas postaci oferujących odmienne rodzaje uzbrojenia, przypomina to bez dwóch zdań kultowe w niektórych kręgach Wolfenstein: Enemy Territory z PC-ta, w które sam swego czasu zagrywałem się w osiedlowej kafejce internetowej.
Jest na co czekać, a po bardziej dogłębną analizę ogranego kodu oraz wywiad, zapraszamy do najbliższego numeru PSX Extreme!
