Recenzja: Super Street Fighter IV (PS3)

Gry
1239V
Recenzja: Super Street Fighter IV (PS3)
Rozbo | 24.05.2010, 09:41

Czas odkurzyć pada i wygimnastykować kciuki! Rozruszać gałki oczne, przypomnieć sobie parę combosów i na wszelki wypadek zadzwonić do babci, żeby nie wpadała przez najbliższy tydzień. Albo nawet dwa, bo Super Street Fighter IV, do którego się właśnie szykujecie da wam dwa razy więcej radochy niż zwykła „czwórka”. No dobra, prawie dwa...Czas odkurzyć pada i wygimnastykować kciuki! Rozruszać gałki oczne, przypomnieć sobie parę combosów i na wszelki wypadek zadzwonić do babci, żeby nie wpadała przez najbliższy tydzień. Albo nawet dwa, bo Super Street Fighter IV, do którego się właśnie szykujecie da wam dwa razy więcej radochy niż zwykła „czwórka”. No dobra, prawie dwa...


Dalsza część tekstu pod wideo

Jest taki pradawny zwyczaj, który kiedyś narodził się w branży, że Capcom robi swoje bijatyki po kilka razy z rzędu. Najpierw wersja podstawowa, zaś potem tysiąc ulepszeń i pierdółek, które nie pozwolą odpocząć ani naszym palcom, ani tym bardziej portfelom. Zupełnie jak nowe modele iPodów. Kolejna generacja dostaje mały lifting i dosłownie kilka nowych funkcji, a i tak zapaleni audiofile łykną nowy sprzęt bez mrugnięcia okiem. Teraz niech każdy z Was pomyśli, czy jest na tyle zapalonym fanem bijatyk, by zrobić to samo dla nowej wersji SF IV? Od odpowiedzi na to pytanie zależeć będzie wasza ocena nowego dziecka Capcom.




Słowo Super dodane do nazwy Street Fighter IV musi zobowiązywać. Zeszłoroczna czwarta część Ulicznego Wojownika i tak była bogata w zawartość. Teraz jest tego jeszcze więcej, a co najważniejsze – jeszcze lepiej. Zapewne większość z Was śledziła zapowiedzi i wie mniej więcej czego się po SSF IV spodziewać. Zaczynamy od listy postaci, bo to właśnie ona zaliczyła największy update. Dostajemy z powrotem dwa klasyki z Super Street Fightera II, czyli Dee Jay’a oraz T.Hawka, trzech zawodników z Alphy – Cody’ego, Guy’a i Adona, a także Dudley’a, Ibuki oraz Makoto z „trójeczki”. Dodajmy do tego dwójkę debiutantów, Juri oraz Hakana i mamy już 10 fighterów dodanych do oryginalnego składu znanego z czwartej części. Mało? No to dorzućmy 4 zupełnie nowe, świetne areny, plus jedną modyfikację starej. Mało? A co powiecie na drugie Ultra Combo do wyboru dla każdego zawodnika? Jeszcze mało? No dobra, to dorzućmy bonusowe plansze w postaci klasycznego obijania fury i rozwalania beczek. Wspomnijmy o rozbudowanym do granic możliwości Network Battle i związanym z nim Replay Channel (do których jeszcze powrócimy). Jeśli dla Was to wciąż mało to ja wymiękam...


Dużo plus jeszcze więcej

No dobra, a jak to wszystko się sprawdza w praktyce? Przede wszystkim widać, że system walki został przez twórców jeszcze bardziej dopieszczony. Wprawdzie oryginalni zawodnicy nie dostali nowych ciosów (co w sumie może nieco rozczarowywać), jednak ich obecny arsenał zagrań został gdzieniegdzie zmodyfikowany i zbalansowany – np. średni i mocny Shoryuken Ryu zadaje teraz dwa uderzenia, a nie jedno. Najważniejsza jest jednak możliwość wybrania jednego z dwóch Ultra Combo, co w znaczący sposób wpływa na strategię gry daną postacią. Nowe ultrasy nie ustępują widowiskowością tym starym, a w niektórych przypadkach są nawet lepsze.


Jeżeli chodzi o dodatkowych wojowników, to tu dużo zależy tu od gustu. Osobiście uważam, że Capcom wcisnął kilku totalnie chybionych fighterów, podobnie jak to było w przypadku SF IV. Wciąż nie mogę zrozumieć, czemu przywrócono do łask Cody’ego. Facet, który jeszcze w Final Fight jakoś wyglądał, w Street Fighterach występuje w głupawym pasiaku i z kajdanami, które o dziwo nie krępują mu zbytnio ruchów. Wydaje mi się kompletnie nie na miejscu. Dobrze chociaż że jego technika walki jest w miarę ciekawa. Z drugiej strony cieszy oko kilkoro innych zawodników, jak np. Dudley, czy Makoto, którym przejście do trzeciego wymiaru wyszło niemal bezboleśnie. Żadnych wątpliwości nie mam za to w stosunku do dwójki debiutantów.




Juri, demoniczna mistrzyni Tae Kwon Do ze świecącym okiem jest szybka i ma świetne techniki powietrzne. Nie jest może najsilniejsza, ale jej repertuar ciosów pozwala na błyskawiczne dziobanie przeciwnika atakami z każdej odległości oraz poziomu. Z kolei Hakan to chyba najbardziej zlewkowa postać, jaką można znaleźć w grze. Turecki zapaśnik, który oblewa się oliwą po to aby ślizgać się po planszy i w zwariowany sposób ciskać przeciwnikiem... to mogli wymysleć tylko Japończycy. Ale niech was nie zwiedzie jego absurdalna technika walki. Gościu może być niebezpieczny, a dzięki oliwie (której użycie wpływa na specyfikę niektórych jego ciosów) zaskakująco mobilny. Debiutanci naprawdę świetnie wpasowali się w klimat gry i prezentują się o wiele ciekawiej niż nowicjusze, którzy swego czasu zasilili skład SF IV.


Do łask powróciły nieobecne w „czwórce” bonusowe plansze w postaci legendarnego obijania fury oraz rozwalania beczek. Szkoda, że jest to jedynie reminiscencja z SF II i developer nie pokusił się o jakiś nowy pomysł w tej kwestii. Inwencji nie można natomiast odmówić twórcom jeśli chodzi o nowe areny. Np. na planszy w Afryce zaćmienie słońca w efektowny sposób zmienia całą paletę barw, a przy tym klimat otoczenia, z kolei plac budowy w Metro City obfituje w multum szczególików i smaczków, które można wyłapywać tygodniami.




Na koniec wypada wspomnieć jeszcze o trybie sieciowym, który jak zwykle sprawdza się wyśmienicie. Obecnie nie jest trudno znaleźć graczy, z którymi powalczymy bez większych lagów. Nowością są walki drużynowe (od 4 do 8 zawodników), oraz dopasiony Replay Channel, w którym możemy oglądać kanały tematyczne, tworzyć własny kanał i oceniać powtórki walk z danej kategorii. Powracają oczywiście wszystkie te bajery związane z rangami oraz odkrywaniem specjalnych ikon i tytułów. Obecnie jest to moim zdaniem najbardziej dopieszczony tryb sieciowy spośród wszystkich bijatyk i z całą odpowiedzialnością ośmielam się stwierdzić, że całkiem dobrze zastępuje kumpli siedzących przed tą samą konsolą.


Czyli brać?

Zanim jednak popędzicie do sklepu po swoją kopię gry (jeśli jeszcze oczywiście tego nie zrobiliście), musicie pamiętać o tym, że jest to jedynie ulepszona wersja „czwórki”. Wypasiona, niesamowicie miodna, ale to wciąż „tylko” SF IV. Oprawa graficzna nie zmieniła się ani na jotę, choć posiadacze save’a z SF IV otrzymali dwa specjalne kolory dla zawodników, które tak naprawdę w bardzo fajny sposób upodabniają nasze postaci do atramentowej i szkicowanej stylistyki znanej z animowanych introdukcji. Właśnie, intro w SSFT IV jest moim zdaniem gorsze od poprzednika pod względem efektowności walk i muzyki, ale to jest już kwestia gustu.




Zabrakło też survivala i time attack, a żeby odblokować nowe kolory i taunty wystarczy rozegrać kilkanaście walk danym zawodnikiem. Szkoda, bo w „czwórce” trzeba było się nieźle napocić aby tego dokonać. Podobnie jest z odkrywaniem nowych postaci, a w zasadzie braku tego elementu, bo w SSFIV wszyscy zawodnicy są dostępni już na starcie. W ten sposób brakuje trochę dodatkowej motywacji do przechodzenia trybu Arcade (marne wstawki anime znane z SF IV na pewno do tego nie zachęcają). Poza tym po raz kolejny Capcom bezczelnie rzuca się na naszą kasę oferując odpłatnie dodatkowe kostiumy. Dobrze przynajmniej, że jeżeli zakupiliście już jakieś stroje w SF IV, to tu będziecie mieli je także dostępne.


Czyli co, brać czy nie? Dla mnie, maniaka Street Fightera, odpowiedź jest oczywista. Wątpliwości nie powinni mieć też gracze, którzy nie grali w SF IV. Super Street Fighter IV to obecnie najlepsza i najbardziej rozbudowana bijatyka na rynku. Jeśli jednak masz już „czwórkę” i nie ślinisz się na widok cudaków biegających w kolorowych piżamach i walących do siebie kulami ognia, to pamiętaj, że ten zacny dodatek kosztuje, jakby nie było ok. 150 zł.[autor]




platforma:

PlayStation 3
nośnik: Blu-ray Disc
HDD: 3,1 GB
developer: Capcom
wydawca: Capcom
gatunek: bijatyka
premiera: 30.04.2010
Lokalizacja: brak
PEGI: 12+
gracze: offline 1-2, online 2-8

zalety: sporo nowości, system walki, mocny tryb sieciowy, oprawa wciąż olśniewa

wady: brak trybów Survival i Time Attack, płatne kostiumy

WERDYKT: 9-




Źródło: własne

Komentarze (1)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper