Pomysł na biznes idealny

Absolutnym przypadkiem do sieci wyciekły archiwalne maile firmy ACS: Law, która zajmuje się prawnym ukracaniem pirackiego procederu oraz walką o pieniężne zadośćuczynienia dla firm, które na ludzkiej nieuczciwości tracą. Co najciekawsze, w zestawieniach firmy pojawiają się również polskie koncerny. Jakie kwoty wrocławski Techland lub krakowskie Reality Pump odzyskiwały i na jakich zasadach przeprowadzano cały proceder? Odpowiedź wydaje się być prostsza, niż niezaznajomieni z prawem mogliby przypuszczać...Absolutnym przypadkiem do sieci wyciekły archiwalne maile firmy ACS: Law, która zajmuje się prawnym ukracaniem pirackiego procederu oraz walką o pieniężne zadośćuczynienia dla firm, które na ludzkiej nieuczciwości tracą. Co najciekawsze, w zestawieniach firmy pojawiają się również polskie koncerny. Jakie kwoty wrocławski Techland lub krakowskie Reality Pump odzyskiwały i na jakich zasadach przeprowadzano cały proceder? Odpowiedź wydaje się być prostsza, niż niezaznajomieni z prawem mogliby przypuszczać...
Otóż prawnicy firmy ACS: Law wyszukiwali w sieci osoby zajmujące się nielegalnym kopiowaniem lub ściąganiem programów i obliczaniem orientacyjnej należności, jaką powinni oni spłacić autorom projektu. Jak? Tego nie wie nikt, ale pewnie mają swoje sposoby. Później pisali specjalny e-mail w którym, powołując się na prawnicze kodeksy i kolejne paragrafy, straszyli piratów druzgocącymi w skutkach konsekwencjami. Oczywiście o całej sprawie można było "zapomnieć" po uiszczeniu odpowiedniej opłaty, która najczęściej oscylowała w granicach 1500-3500 PLN, przeliczając oczywiście z funtów brytyjskich. Jak wynika z raportów firmy, około 30% piratów decydowało się płacić odszkodowanie, które później dzielone było między pośredników, firmę "windykacyjną" oraz samych twórców cieszących się z jakiegokolwiek dochodu.
ACS: Law nie zajmuje się sztucznym straszeniem. W ich pismach zawarta jest sama prawda, bowiem piractwo jest w cywilizowanych krajach procederem karalnym nie tylko grzywną, ale również cięższymi wymiarami kar. Jeżeli więc niektórzy z Was są dumnymi studentami prawa (jeśli na Uniwersytecie Śląskim, to chodzimy na tę samą uczelnie moi Drodzy) i przy okazji dobrze orientują się w temacie komputerowego piractwa, to warto przemyśleć taki rodzaj samorozwoju. Tym bardziej że, jak wynika z poniższego obrazka, stawki negocjowane przez firmy są bardzo zmienne i przykładowo polski Techland oddawał ACS: Law aż 42% całej odzyskanej kwoty.
Jeśli brzydzicie się piractwem i czujecie wewnętrzną potrzebę jego zwalczania, mamy dla Was pomysł na biznes idealny. A że przy okazji można całkiem nieźle zarobić, to już w ogóle bajka. Ciekawe czy istnieje już w Polsce tego typu instytucja.