Recenzja: Bulletstorm (PS3)

Gry
2060V
Recenzja: Bulletstorm (PS3)
Rozbo | 28.02.2011, 10:26
PS3

Robisz wślizg, poprawiasz z buta i ładujesz frajerowi ołów prosto w klatę. Jak dobrze pójdzie, facet w przelocie nabije się jeszcze na wystające ze ściany pręty, a Ty zgarniesz dodatkowe punkty za taką kombinację. Krew się leje, wszyscy są szczęśliwi (no, może poza ubitym facetem), a Ty kombinujesz w jaki sposób wykończyć kolejnych dwóch zakapiorów. Tak, wiem, to okrutne i niehumanitarne. Czy uwierzysz, że prawie się z tego powodu rozpłakałem…? Nie? I bardzo dobrze! Bo to jest Bulletstorm, mięczaku!Robisz wślizg, poprawiasz z buta i ładujesz frajerowi ołów prosto w klatę. Jak dobrze pójdzie, facet w przelocie nabije się jeszcze na wystające ze ściany pręty, a Ty zgarniesz dodatkowe punkty za taką kombinację. Krew się leje, wszyscy są szczęśliwi (no, może poza ubitym facetem), a Ty kombinujesz w jaki sposób wykończyć kolejnych dwóch zakapiorów. Tak, wiem, to okrutne i niehumanitarne. Czy uwierzysz, że prawie się z tego powodu rozpłakałem…? Nie? I bardzo dobrze! Bo to jest Bulletstorm, mięczaku!

Zapamiętaj to sobie dobrze. W świecie wykreowanym przez People Can Fly zabija się ze stylem. I to nie byle jakim. Chciałbym, żebyś na chwilę zapomniał o wszystkich dokonaniach takich ekip jak Infinity Ward, czy Dice. Chłopcy Adriana Chmielarza, którzy stworzyli Bulletstorma, i tak mają to wszystko gdzieś, czego nie omieszkali okazać już podczas kampanii promocyjnej swojej gry. Świetna mini-gra, pod znamiennym tytułem Duty Calls, która w zabawny sposób nabija się z serii Call of Duty i jest jednocześnie reklamą polskiej produkcji, to doskonały wstęp do tego, czym Bulletstorm nie będzie. Co więcej, przygotuje Cię jeszcze do jednej, bardzo ważnej rzeczy – aby dzieła PCF nie brać na serio. I to pod żadnym pozorem!

Dalsza część tekstu pod wideo

Najpierw strzelaj, potem pytaj...


No bo czy historia byłego najemnika, a obecnie wyjętego spod prawa pirata i pijaczyny jednocześnie może być poważna? Będzie tu wielka zdrada, jeszcze większa zemsta, pewna zakazana planeta (dawny kurort turystyczny), oraz kilka litrów gorzały. Acha, no i cholernie dużo strzelania. Nasz bohater – Grayson Hunt, wraz z dość oryginalną ekipą, będzie się starał dorwać swego byłego zleceniodawcę, generała Serrano. Jak i dlaczego? O tym przekonasz się już sam. Nie dlatego, że historia jest na tyle ciekawa, że nie chciałbym nic spoilować. Po prostu nie ma sensu zbytnio się w nią zagłębiać, bowiem w Bulletstorm Twój palec szybciej wędrował będzie w stronę spustu, niż impulsy elektryczne w stronę mózgu. Fabuła tworzona była przez scenarzystę Marvela, Ricka Remendera, który wiedział przecież, że nie pisze kolejnej „Śmierci w Wenecji”. Jasne, intryga mocno się w pewnym momencie zapętli, zaś kilka wątków z pewnością wartych będzie nieco większej uwagi (jak np. dość niefortunny los przyjaciela gł. bohatera – Ishiego). Nie będziesz miał jednak wątpliwości, że narracja ma Cię prowadzić od jednej widowiskowej zadymy do drugiej. I wiesz co? To się naprawdę sprawdza.


Podobnie jak system superstrzałów (czy też skillshotów), który leży u podstaw zabawy w Bulletstorm. Nie masz co liczyć na spokojne skradanko, albo nudną wymianę ognia z przeciwnikami, niczym we współczesnych shooterach FPS. Najważniejsze jest zabijanie ze stylem, w czym pomaga specjalny system punktowania naszych dokonań. Zwykły headshot to wręcz obraza dla takiej gry. W dziele PCF musisz łączyć umiejętności bohatera, możliwości własnego arsenału, oraz charakter otoczenia w jedno, efektowne i wybuchowe combo! Jedną z podstawowych umiejętności Hunta jest możliwość zasadzenia solidnego kopniaka przeciwnikowi (lub jakiemuś przedmiotowi). Owocuje to odrzuceniem oponenta i wprawieniem go w swoistą stazę – na wzór tego, co można było zobaczyć w Dead Space. Tak spowolnione i bezwładnie lecące cielsko otwiera możliwość na różnorodne wykończenie przeciwnika. Podobnie jak energetyczna Smycz znajdująca się na rękawicy naszego bohatera, dzięki której możemy przyciągać przeciwników, wrzucać ich na elementy otoczenia, a nawet wyzwalać jej potężną moc aby podrzucić w górę kilku zabijaków na raz. Do tego doliczmy jeszcze efektowny (i efektywny) wślizg, którym można robić swoiste podjazdy oraz podbicia wobec wrogów i mamy już cały repertuar możliwości Greysona. Co ważne, sterowanie złapiemy w mig i szybko opanujemy wszystkie manewry. Tyle w temacie umiejętności Hunta. Ot, nic wydumanego, ani skomplikowanego. Mało do kombinowania?

Ale do tego dochodzi jeszcze broń. Arsenał w Bulletstorm (w liczbie 7 sztuk) tylko pozornie wydaje się dość standardowy. W istocie to zbieranina najbardziej fajowych spluw, jakie pojawiły się w grach wideo w ciągu kilku ostatnich lat. Każda ma alternatywny, mocarny strzał, tzw. Dopalacz (do którego oddzielnie dokupujemy amunicję) i każda pozwala na dużą dozę kombinowania. Zwykły karabin Rozjemca może wywalić też pocisk, którego siła stopi ciało przeciwnika, strzelba Łamignat ma aż cztery lufy, zaś granatnik Korbacz strzela dwoma granatami złączonymi łańcuchem, dzięki którym z przeciwnikami można robić prawdziwe cuda. A gdy dorwiesz się do snajperki, bądź przygotowany na to, że każdy strzał okraszony będzie efektownym bullet-camem (kamera zza kuli), w trakcie którego można sterować pociskiem, a po włączeniu Dopalacza, również detonować go w powietrzu. Czy jeszcze mało jest Ci kombinowania?


To dolicz do tego wykorzystanie otoczenia do wykańczania przeciwników. Każda bez wyjątku lokacja wprost naszpikowana jest różnorodnymi elementami, które pomagają w bardziej stylowym zabijaniu i nabijaniu mnożnika punktów. Kaktusy z chęcią przyjmą „na klatę” kopnięte cielsko Twojego wroga, zaś wilekie rosiczki łykną wszystko co rzucisz w ich stronę. Wybuchowe beczki (które można przyciągać i nimi rzucać) to standard, ale stoisko hot-dogami już nie do końca. Zwłaszcza że możesz nim taranować swoich oponentów. O takich atrakcjach jak przewody elektryczne, trujące pasożyty (przyczepiające się do głów), piece przemysłowe, ściany naszpikowane drutami, windy, którymi można zgnieść większą grupkę nawet już nie wspomnę. Jest tego multum i warto rozglądać się wokoło, by wszystkie te „atrakcje” należycie wykorzystać.

OK., teraz połącz sobie te trzy elementy w rewelacyjny system punktacji i masz już superstrzały – prawdziwy miód, który zachęca do kombinowania, łączenia i szukania nowych sposobów zabijania. Punktacja jest, jak zresztą sama gra, totalnie wykręcona. Płonący przeciwnik, którego zabijesz zanim się spali, nagrodzony będzie „Kiepem”, zrzucony z przepaści frajer to „Polecony”, zaś pozbawiony górnej części ciała nieszczęśliwiec przyniesie Ci superstrzał o nazwie „Topless”. Wszystkie superstrzały podzielone są na kategorie, przypisane do każdego rodzaju broni, naszych umiejętności, elementów otoczenia i różnych kombinacji wszystkich tych elementów. Poza tym za punkty zebrane z ich wykonywania można dokupić amunicję i ulepszyć własny arsenał w rozsianych po świecie, specjalnych zasobnikach. Gwarantuję Ci, że odkrywanie nowych superstrzałów sprawi Ci kupę radochy i jest w zasadzie kwintesencją Bulletstorma. Ale też nie jedyną jego zaletą.


Niezły bajzel!


W tak wykręconej grze, jaką jest Bulletstorm, nie mogło zabraknąć nie mniej wykręconych akcji. Wprawdzie superstrzały są tutaj rdzeniem rozgrywki i nie znajdziesz zbyt wielu momentów urozmaicających tę formułę. Ale te, które będą, wyrwą Ci szczękę z zawiasów i zmuszą do szukania jej na podłodze. Ucieczka pociągiem, w trakcie której goni Cię gigantyczne koło (które jest futurystyczną kruszarką skały), to tylko preludium. A co powiesz na możliwość sterowania wielkim, mechanicznym dinozaurem wzorowanym na Godzilli, który szatkować będzie zastępy przeciwników laserem ze swoich oczu? Rewelacyjna sprawa, która z przymrużeniem oka traktuje znane z wielu FPS sekwencje wyznaczania celów dla różnych pojazdów bojowych (jak np. misja z wozem bojowym Stryker znana z Modern Warfare 2). Innym razem spychać będziesz wielgachnego mutanta w stronę wirnika rozbitego śmigłowca, uciekać z rozpadającej się tamy, lub wędrować po ścianie budynku w butach magnetycznych (fantastyczny widok na miasto!). A to tylko niektóre przykłady. Wszystko to sprawia, że w Bulletstorm gra się z wywieszonym jęzorem w oczekiwaniu na to, co jeszcze wymyśli developer.


Efekt ten gra zawdzięcza też rewelacyjnej oprawie napędzanej przez Unreal Engine 3. Fakt, tekstury nie wyglądają zawsze zachęcająco, zaś wiele obiektów, to raptem zlepek kilku brył. Jednak za cenę tych uproszczeń otrzymasz niespotykane wręcz widoki i pełne rozmachu scenerie. Planeta Stygia, którą przyjdzie Ci przemierzać to zdewastowany i zapomniany kurort turystyczny, w którym wspaniałe, monumentalne widoki kanionów, błękitnych, lśniących jezior i roślinności przeplatają się z pozostałościami cywilizacji, luksusowych posiadłości, lunaparków i wielkich metropolii. Piękne scenerie wspierane są równie efektownym, dynamicznym oświetleniem i w całym tym przepychu gubią się tylko modele postaci, których wykonanie jest zaledwie poprawne. Co z tego, skoro Bulletstorm będzie ustawicznie atakował Cię wspaniałymi panoramami, które skutecznie odwrócą Twoją uwagę od strzelania, choć na kilka krótkich sekund…

Cały ten techniczny wygrzew nie miałby wprawdzie absolutnie znaczenia, gdyby nie unikalny design tego urzekającego świata. Stygia została zaprojektowana w niezwykle sugestywny sposób i z prawdziwym wyczuciem. Futurystyczna architektura budynków, w połączeniu z projektem flory i fauny stanowi w Bulletstorm fantastyczne otoczenie, tak znajome i tak obce zarazem. Do tego dochodzi niesamowite przywiązanie do szczegółów. Na tle skąpanego w słońcu nieba przeplatanego zdewastowanymi drapaczami chmur będą wędrowały całe klucze ptaków, w mieście przy wejściu do klubu nocnego znajdziemy napis „otwarte 32 godziny na dobę”, zaś pokoje hotelowe przewróconego na bok budynku (znacie tę lokacje z dema) zamiast okien wbudowane mają ekrany holograficzne, wyświetlające np. krajobraz zimowy. Ten świat po prostu chce się zwiedzać. Mam wrażenie jakby designem zajmowali się ludzie, którzy podeszli do tego z sercem i prawdziwą pasją. Coś takiego nieczęsto zdarza się w FPS-ach nastawionych na czystą akcję.


Na koniec wspomnę Ci jeszcze o całkiem niezłej muzyce i bardzo dobrym voice-actingu, obfitującym w rubaszne, mięsiste teksty, przy których czasami wręcz uszy więdną. Ponoć Bulletstorm ma ze swoim humorem i bezkompromisowym językiem zahaczać o granicę dobrego smaku. Bzdura. Języka, podobnie jak całego Bulletstorma nie można brać na serio. To część pewnej konwencji i tyle. Co więcej, polska lokalizacja (tylko kinowa) jest jeszcze bardziej dosadna i o wiele lepiej oddaje klimat gry. Dawno nie byłem tak bardzo zadowolony z efektów tłumaczenia, jak właśnie w dziele PCF. No cóż, w końcu to polska produkcja więc nawet w nazwach superstrzałów znajdziemy kilka charakterystycznych dla rodzimego języka perełek.

Kopniak w tyłek


No dobra, Bulletsorm to ostra jazda, wspaniały, rozluźniający rollercoaster efektownych strzelanin, głupich tekstów i zapierających dech w piersiach scenerii. Bez jakichkolwiek hamulców. No prawie… Co zatrzymało grę PCF przed osiągnięciem wyższej oceny? Ano znajdzie się kilka rzeczy. Gdybyśmy odarli ten tytuł z systemu superstrzałów, i kilku innych, wspomnianych już efekciarskich sekwencji, to okaże się, że to dość standardowy shooter. Zadania dodatkowe, takie jak znalezienie i wypicie wszystkich butelek z gorzałą (heh!), strzelanie do świetlików, czy robotów informacyjnych to mierna alternatywa dla głównego mięska. Podobnie jak zupełnie bezsensowne, nudne i sztampowe Quick Time Eventy, które pojawiają się zbyt często, niż są tego warte. Wprawdzie naciśnięcie wyświetlonego przycisku w odpowiednim momencie zaowocuje małym bonusem punktowym, ale mam wrażenie, że QTE zostały wrzucone tutaj totalnie na siłę. Zupełnie jakby developer starał się udowodnić, że w Bulletstorm robi się cos więcej poza kombinowaniem coraz to bardziej wykręconych superstrzałów…


Poza tym gra jest do bólu liniowa – wejdziemy tylko tam, gdzie zostało nam to narzucone (brak możliwości skoku tylko to uwydatnia). W efekcie pomimo tego, że PCF rzuca Ci przed oczy wspaniałe widoki ogromnych przestrzeni, to i tak poczujesz się jakbyś szedł zamkniętym korytarzem, w którym przez szybę można podziwiać to, co jest dookoła. Denerwuje też niemal natychmiastowe znikanie ciał przeciwników. Kampania pęka w 7 – 8 godzin, co jest wynikiem wystarczającym dla takiej gry, jednak dodatkowe tryby, takie jak Echa czy multiplayerowa Anarchia nie przyciągną na długo. Ten pierwszy pozwala eksperymentować z superstrzałami na wybranych z kampanii, krótkich etapach. Jeśli lubisz żyłować wyniki i porównywać je ze znajomymi, to może znajdziesz w tym trybie trochę radochy. Gorzej jest z drugim trybem, kooperacyjnym mutliplayerem, w którym wraz z 3 kumplami będziesz odpierał kolejne fale przeciwników i próbował wykonywać specjalne, drużynowe superstrzały. Zauważ, że słowo „kumpel” i to dobry, jest tu kluczowe. Zabawa z przypadkowymi ludźmi z netu mija się z celem, bowiem Anarchia wymaga dobrego zgrania i koordynacji. Bez tego jest tylko irytującym wchodzeniem sobie wzajemnie w paradę.


Ty tu urządzisz!


No tak, Bulletsorm doskonały nie jest. No i co z tego? Ty i tak masz to gdzieś. Właśnie bawisz się Korbaczem i wykręcasz nowe, zwariowane kombinacje przy użyciu przeciwnika z owiniętymi wokół szyi, tykającymi granatami. Widzisz tą grupkę frajerów stojącą w rogu. A gdyby tak posłać mocnym kopem naszego koleżkę z granatami w ich kierunku…? Tak, będziesz miał ubaw, i to po pachy. Przecież wiesz już, że to Ty tu rządzisz. Bo to jest Bulletstorm – intensywne, luzackie i ociekające miodem. Tak, wiem, jest też okrutne i niehumanitarne. Czy uwierzysz, że prawie się z tego powodu rozpłakałem…? [pixel]

platforma: PlayStation 3
nośnik: Blu-ray
HDD: brak instalacji
developer: People Can Fly
wydawca: Electronic Arts
gatunek: Strzelanka/FPS
premiera: 25.02.2011
Lokalizacja: jest (napisy)
PEGI: 18+
gracze: offline 1, online 1-4

Zalety: System superstrzałów, oprawa a/v, design świata, uzbrojenie, luzacka konwencja, momenty w których "zawadzasz" szczęką o podłogę...

Wady: Nudne QTE i zadania dodatkowe, liniowość, multiplayer sprawdza się tylko ze zgraną ekipą...

WERDYKT: 8+

Źródło: własne

Komentarze (24)

SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych

cropper