Z łezką w oku... odcinek nr 2

W zeszły weekend opisem Rhythm Tengoku zadebiutowała seria "Z łezką w oku...". Drugi odcinek pozostaje w temacie przenośnych platform Nintendo, ale cofa się w czasie o kilka lat. Zapraszam na wyspę, na której swoją historię napisał poprzednik Lost in Blue na DS-a.
W zeszły weekend opisem Rhythm Tengoku zadebiutowała seria "Z łezką w oku...". Drugi odcinek pozostaje w temacie przenośnych platform Nintendo, ale cofa się w czasie o kilka lat. Zapraszam na wyspę, na której swoją historię napisał poprzednik Lost in Blue na DS-a.




Survival Kids (Stranded Kids - EU)
Platforma: Game Boy Color
Wydawca: Konami
Producent: Konami
Data premiery: 1999
Survival Kids to tytuł, który wyrwał kilkanaście czy nawet kilkadziesiąt godzin z mojego życia. Mało która gra na Game Boya Colora dokonała tego wyczynu. Czy żałuję czasu spędzonego z tym tytułym? Absolutnie nie! Kieszonkowa perełka od Konami warta jest naprawdę wiele.
Podobnie jak wspomniane Lost in Blue, Survival Kids stawia na przetrwanie. Podczas rejsu z okazji 10. urodzin Ken lub Mary (wybieramy płeć postaci, a dodatkowo możemy zmienić jej imię) otrzymuje od ojca nóż. Jak się po chwili okazuje, gdyby nie ów podarek, historia potoczyłaby się zupełnie inaczej. Statek natrafia na sztorm, a dziecko ląduje na wyspie. Od tej chwili musi liczyć na siebie.
Postać widzimy z góry, podobnie jak w wielu tytułach na Game Boya Colora (za przykład niech posłuży Link's Awakening). Musimy jeść, pić i kolekcjonować różne przedmioty po to, by powrócić do cywilizacji. Sprawa nie jest prosta, bo wypełnianie codziennych obowiązków jest czasochłonne, a czas na ucieczkę ograniczony - po 100 dniach gra kończy się. Jest to jedno z zakończeń i tu muszę wspomnieć o jednej z najważniejszych cech gry, czyli dużej ilości sposobów jej ukończenia. Najłatwiejszym z nich jest... po prostu śmierć. Nie jest to jednak wyzwanie, dlatego każdy szanujący się gracz na nim nie pozostanie. A jeśli wsiąkniecie w Survival Kids, to na pewno będziecie chcieli poznać wszystkie zakończenia.
W trakcie eksploracji terenu znajdujemy owoce oraz zwierzęta, które pozwalają nam po prostu przeżyć. Jako że jesteśmy na wyspie, dostępne tu pożywienie pozbawione jest konserwantów, a my w zamieszczaniu wywołanym sztormem zapomnieliśmy o zabraniu ze statku lodówki. W związku z tym po pewnym czasie jedzenie psuje się, a zjedzenie takiego pożywienia może doprowadzić do problemów zdrowotnych. Rozwolnienie w buszu? Lepiej się obejść bez niego.
Wspomniałem już o nożu. Jest to pierwszy przedmiot, które wpada w nasze ręce, jednak nie ostatni. Kolejnym mocnym punktem gry jest możliwość łączenia znalezionych na wyspie rzeczy. Nic nie stoi na przeszkodzie, żebyśmy sami zadbali o zrobienie łuku czy wędki. Możliwości mamy bardzo dużo.
Wyspa, na której rozgrywa się gra, zawiera szereg tajemnic. Nie można jej co prawda porównać z tym, co mogliśmy oglądać w serialu "Zagubieni", ale jak na kieszonkową produkcję z końcówki lat 90. jest interesująco. Nie chcę Wam zdradzać szczegółów, żeby nie psuć zabawy z obcowania z tym tytułem.
Jeśli lubicie robinsonowe klimaty i szukacie ciekawego tytułu na letnie, deszczowe dni, to śmiało inwestujcie w Survival Kids. Choć tytuł ten skradł mi serce, oczywiście nie musi tak być z każdym z Was. Dla poparcia mojej graniczącej z zachwytem opinii o tym produkcie poniżej zamieszczam fragment z początku gry. A jeśli nie chcecie wydawać pieniędzy lub nie przekonałem Was do zakupu, to na YouTube możecie obejrzeć filmy z przejścia całego Survival Kids. Warto się z nim zapoznać, choć nie zastąpi on zabawy związanej z odkrywaniem wszystkiego na własną rękę.
PS Rok po premierze pierwszej części światło dzienne ujrzała druga, ale niestety Sruvival Kids 2 zostało wydane tylko w Japonii. Słyszałem o tym, że powstało fanowskie tłumaczenie, ale nigdy nie udało mi się do niego dotrzeć.
Survival Kids - First Day Gameplay