Reklama
TOP 100 najlepszych gier w historii naszej branży. Ranking Krzyśka

TOP 100 najlepszych gier w historii naszej branży. Ranking Krzyśka

kalwa | 07.03.2021, 16:00

Jakiś czas temu na łamach PPE pojawiło się zestawienie ulubionych gier redakcji. Niedługo po tym, swoim osobistym rankingiem podzielił się Roger - redaktor naczelny portalu. Teraz robię to ja, Krzysiek - nie-naczelny redaktor. Oto moje osobiste TOP 100 gier.

Nasza redakcyjna TOPka 15 gier wszech czasów spotkała się z mocną krytyką. Sam szczerze mówiąc byłem mocno zawiedziony wynikiem tejże, bo przecież zabrakło wielu kultowych tytułów. A obecność The Last of Us na pierwszym miejscu? Trudno to przełknąć. Doskonale to wiem. Zdaję sobie też sprawę, że i moje TOP nie wzbudzi większego poklasku, zwłaszcza wśród starszych użytkowników, którzy z graniem mogli być od początków jego istnienia i mogli sobie pozwolić na obcowanie z każdym sprzętem. Ja z uwagi na swój wiek nie miałem na to szans - choć ktoś może mi powiedzieć, że przecież i najstarsze tytuły można dzisiaj poznać. Akurat jestem osobą, która zapoznaje się z klasykami, które mnie ominęły i robię to w miarę swoich możliwości.

Dalsza część tekstu pod wideo

Poniższe zestawienie to moje ulubione gry, te najważniejsze, ale nie zabraknie również tych mniej ważnych. Początkowo miałem przygotować listę 30 ulubionych gier, ale to zdecydowanie za mało. Jak wspominał Roger w swoim tekście, on sam mógłby stworzyć listę zawierającą nawet 300 tytułów. Sam jestem mocno otwarty na gatunki i w zasadzie żadnego nie odrzucam. Nie ukryję jednak faktu, że w moim życiu przeważało granie na konsolach Sony. Nintendo zawsze gdzieś się przewijało, ale zdecydowanie bliżej mi było do PlayStation. Z Xboxem moja przygoda zakończyła się w sumie na ich pierwszej konsoli. Przy tym warto zaznaczyć, że byłem wtedy skazany na to, co wybrali rodzice. Nie było to Nintendo 64, a pierwsze PlayStation. Przed nim była Amiga 1200 i to jest mój pierwszy kontakt z grami.

Zobacz także:

Dlatego z góry zaznaczam, że będą królować gry z konsol PlayStation. Z nimi zapoznałem się najlepiej i z nimi mam najwięcej wspomnień. Zabraknie wielu gier, nad czym sam ubolewam i mam nadzieję, że nie będzie zbyt wielu komentarzy krytykujących ten stan rzeczy. Nawet jakbym chciał to po prostu zabraknie mi czasu na granie na wszystkich platformach "po równo". Tym bardziej, że wiele czynników decyduje o tym, na czym gra się najczęściej. Począwszy od samego pada (Dualshock FTW), a na grach kończąc. Przy okazji zaznaczam też, że to że jakaś gra jest niżej od innej nie oznacza, że jest w moim odczuciu gorsza - niby oczywiste, ale z doświadczenia wiem, że nie dla każdego.

Dość biadolenia, przechodzę do zestawienia.

100. Drakengard (PS2)

Zestawienie otworzę tym tytułem. Poznałem go sporo lat po premierze i szczerze mówiąc jedynie pod wpływem Nier. Nie będę ukrywał, że wcześniej o tym tytule nie słyszałem. To raczej nie powinno nikogo dziwić. Nie jest to gra zachwycająca czymkolwiek - a jeśli już to raczej fabułą. Rozgrywka jest toporna, mocno powtarzalna, gra nie wygląda najlepiej, więc przeszła bez większego echa. Potrafi jednak przyciągnąć na długie godziny, bo ochota na poznanie dalszych wydarzeń jest większa niż nieprzyjemność wynikająca z grania.

99. Contra (NES)

Nie jest to jedna z najważniejszych gier mojego życia, ale dzieciństwa już tak. Nie zliczę ile godzin spędziłem na wspólnej grze zarówno ze swoim rodzeństwem jak i kuzynami, albo najlepszymi kolegami. Będzie tego setki. Lubiłem jednak grać również sam, choć nie było to tak fajne jak w kooperacji (pewnie było po prostu łatwiej i o to przede wszystkim chodzi). Bardzo wciągająca produkcja, z fajnie przemyślaną rozgrywką i dobrze wyważonym poziomem trudności. No i ta gra to mój rocznik, za co leci kolejny plusik.

98. Disney's Aladdin (Amiga 1200)

Kolejna gra mojego dzieciństwa. Produkcja, która sprawiła, że platformówki to jeden z najważniejszych dla mnie gatunków. Uwielbienie do niej wynika oczywiście też z faktu, że jako dziecko wychowany byłem na animacjach Disneya, a Aladyn był jedną z ulubionych. Nie zmienia to jednak faktu, że wspomniana gra była świetnie wykonana i do dzisiaj prezentuje się ładnie, a przy tym fajnie się w to gra. No i to te czasy kiedy gra oparta na filmowej licencji nie oznaczała od razu tego, że będzie średniakiem. Nie zliczę ile razy ją ukończyłem, ale kilkadziesiąt na pewno.

97. Rock Band (PS3)

Dzisiaj wprawdzie znacznie bardziej lubię Rock Band 4, ale nie zmienia to faktu, że "jedynka", którą poznałem dzięki przyjacielowi (który posiadał ją na Xboxa 360) jest najważniejszą dla mnie grą tego typu. Znam również wiele tytułów z serii Guitar Hero, ale rozgrywka i interfejs produkcji Harmonix odpowiada mi o wiele bardziej. Dobór utworów to już kwestia dyskusyjna i niestety pod tym względem najnowsza odsłona szczególnie zawodzi, ale ta pierwsza ma wręcz same świetne kawałki. Wielka szkoda, że dzisiaj podobne gry nie są już tak popularne, tym samym raczej na Rock Band 5 nie ma co liczyć. * Ucieka z płaczem *

96. Superfrog (Amiga 1200)

Super Żaba! Obok Aladyna moja ulubiona gra na Amigę. Zagrywałem się w nią godzinami i również sporo razy ukończyłem. Również miała znaczący wpływ na to jaki mam dzisiaj gust i podejście do gier. Również zawód, który odczuwam, bo nawet nie tego typu produkcje, ale cały gatunek platformówek w zasadzie przestał mieć większe znaczenie. Stosunkowo niedawno pojawiła się nowa wersja, wydana między innymi na PlayStation 3. Bawiłem się świetnie, ale jednak czegoś brakowało w stosunku do oryginału. Miło jednak, że ktoś pamiętał o tym klasyku.

95. Splinter Cell (PC)

Ależ to była dobra gra! Po tym jak latami zagrywałem się w Metal Gear Solid i odkryłem produkcję spod skrzydeł ówczesnego Ubisoft, byłem po prostu zachwycony. Gra nie jest może odkryciem stulecia, ale na pewno pod jakimś względem przetarła szlaki dla późniejszych skradanek. Zresztą, wiele jest tutaj rzeczy, na które nigdzie indziej później nie trafiłem. Niech będzie to choćby możliwość zrobienia szpagatu pod sufitem, zaglądanie pod drzwi specjalną kamerką, przesłuchiwanie przeciwników i wiele innych atrakcji. Mocno inspirowana serią Kojimy, ale na wskroś inna, z własną tożsamością i innym podejściem do rozgrywki.

94. Neverwinter Nights (PC)

Dla mnie to jedna z tych gier, które są po prostu nieśmiertelne. Grałem w nią w okolicach premiery i wtedy ogrom możliwości mnie po prostu zmiażdżył. Czy dzisiaj czegoś jej brakuje? Ja bym nie powiedział, bawię się tak dobrze jak przed laty, a ponadto ciągle odkrywam coś nowego. Może nie zachwycić grafiką, ale dla mnie to niewielka przeszkoda. Tym bardziej, że poza samą rozgrywką (która wciągnęła mnie na setki godzin) jest jeszcze świetny klimat i wciągająca fabuła.

93. GoldenEye (N64)

Nigdy nie byłem wielkim fanem Jamesa Bonda. Lubiłem, na takiej zasadzie, że jak leciało w telewizji, to siadłem i obejrzałem. O wiele bardziej wolałem gry, które dzięki gadżetom specjalnego agenta nieco odróżniały się od innych znanych mi FPSów. Nie grałem we wszystkie growe adaptacje 007, ale ze wszystkich, które poznałem, ta jest moją ulubioną. Sterowanie nie było co prawda idealne, ale znów - tempo gry było do niego dostosowane, więc nigdy nie odczułem większej frustracji podczas grania.

92. Terracon (PS One)

Zapomniany tytuł, który uwielbiam odkąd zagrałem w demo lata temu. Łezką się w oku kręci! Ta gra nie tylko świetnie wyglądała. Miała ciekawą, rozbudowaną rozgrywkę (korzystanie z różnego koloru amunicji do konstruowania obiektów), wystarczająco ciekawą fabułę i genialną ścieżkę dźwiękową. Do dzisiaj lubię sobie co jakiś czas posłuchać tych kawałków. Do samej gry również, bo do dzisiaj nie spotkałem się z niczym podobnym.

91. colin | mcrae | rally | 2.0 (PS One)

Ta gra ma w sobie coś, co sprawia, że chcę napisać, że to najlepsza gra rajdowa wszech czasów. Oczywiście to nieprawda, bo dzisiaj jest coś takiego jak Dirt 2, ale... Począwszy od intro, a na samej rozgrywce kończąc - prawdziwe mistrzostwo. Przerobiłem ją na setki sposobów, do tego stopnia, że karierę ukończyłem każdym dostępnym pojazdem - choć najczęściej grałem Fordem Focusem. Jednocześnie zaznaczam, że grałem też w wersję PC, która prezentuje się po prostu lepiej, ale to jednak w wersji na PlayStation spędziłem najwięcej czasu.

90. Dirge of Cerberus: Final Fantasy VII (PS2)

Vincent. Nigdy nie byłem wielki fanem Final Fantasy VII (zdecydowanie wolę inne odsłony), ale fanem Vincenta już tak. Zdecydowanie moja ulubiona postać z "siódemwersum". Może to główny powód, dla którego tak bardzo polubiłem tę grę (powszechnie uważaną za przeciętną), ale na pewno nie jedyny. Bardzo spodobała mi się rozgrywka, która do dzisiaj jest czymś niepowtarzalnym. W moim odczuciu lepiej wypada niż to co Square Enix zaprezentowało przy okazji dodatku do Final Fantasy XV z Prompto w roli głównej. Wstyd. A do tego dochodzi fajna fabuła, świetny soundtrack i mroczny klimat.

89. Driver 2 (PS One)

Mój pierwszy kontakt z grą polegał na sprawdzeniu trybu Take-A-Ride. Spędziłem w nim kilka dobrych godzin, grając do momentu, w którym mój pojazd ulegał zniszczeniu. Dopiero po jakimś czasie odkryłem, że z samochodu można wysiadać i poczęstować się jakimś innym. Grę, którą po tych kilku godzinach zaczynałem uwielbiać, polubiłem jeszcze bardziej. Taka anegdotka. Do dzisiaj jest to raczej moja ulubiona gra z serii (nic dziwnego), ale też jedna z ulubionych gier w ogóle. To dlatego, że niewiele z nich ma ten nietuzinkowy klimat jaki tutaj aż wylewa się z ekranu - począwszy już od Intro i pierwszej scenki fabularnej. Do tego dodajmy charakterystyczny pisk opon, Chicago, muzykę w tle i mamy Driver 2.

88. Hogs of War (PS One)

Wiem, że jest coś takiego jak Worms i to kolejna produkcja, w której spędziłem setki godzin na poczciwej Amidze. Infogrames wzięło podstawowe założenia z produkcji Team17, trochę je przerobiło, przeniosło całość w trójwymiar i robaki zamieniło na świniaki - tak oto powstało Hogs of War. Niewybredny humor, wciągająca rozgrywka, ładna grafika i po prostu czysta zabawa na setki godzin. Musiało się znaleźć w moim TOP. Nie mogło być inaczej.

87. Fable (Xbox)

Moja przygoda z konsolami Microsoftu jest krótka i w zasadzie kończy się na kontakcie z pierwszą. Ten ogromny sprzęt miał kilka ciekawych tytułów, które zatrzymały mnie ta dłużej. Jednym z nich jest Fable. Niestety to jedyna odsłona tej serii, którą poznałem i do dzisiaj w sumie nad tym ubolewam. Urzekł mnie przedstawiony świat, spodobał mi się system walki i możliwość stanięcia po stronie dobra lub zła.

86. Medal of Honor: Underground (PS One)

Gra z czasów kiedy produkcje EA trafiały w mój gust. To gra, która sprawiła, że lata później ucieszyłem się na wieść o tym, że powstaje Cal of Duty: WWII. To gra, która przyczyniła się do tego, że przez wiele kolejnych lat szukałem tego co dała mi ona - wciągającą rozgrywkę, świetny klimat, stojącą na wysokim poziomie ścieżkę dźwiękową i wiele godzin niezapomnianej zabawy - również poza kampanią fabularną. No i nie zapominajmy o psach. Owczarkach niemieckich z karabinami.

85. Hollow Knight (PS4)

Hollow Knight to jedna z gier z poprzedniej generacji, które urzekły mnie najmocniej. Świetny model walki, wysoki poziom trudności, piękny soundtrack, ładna stylistyka, a przy tym niezwykle wciągająca. Nie wciągnęła od razu, ale jak już chwyciło, nie chciało puścić na wiele godzin.

84. Crash Bash (PS One)

Crash Bandicoot nigdy nie było moją ulubioną serią - bo choć mocno lubiłem gry Naughty Dog, to bardziej ceniłem sobie przygody Spyro. Oj dobra, wszystkie te gry uwielbiam. No ale Crash Bash dało mi wiele godzin szalonej zabawy. Nie zapomnę tego momentu kiedy wspólnie z bratem, po wielu godzinach grania, o 5 nad ranem w wakacje, udało nam się w końcu w coopie zdobyć 200%. Wydarliśmy się na całe gardła z radości, aż pies się zląkł. Ilość trybów, rodzajów zabawy (gra w kulki moją ulubioną) - ach, ta niegdysiejsza pomysłowość twórców. Tym samym ja się pytam: gdzie jest remake?!

83. Max Payne (PC)

Mistrzostwo w swojej kategorii. Gra z 2001 roku, która ustanowiła standardy na wiele lat w przód. Dla niektórych deweloperów do dzisiaj nieosiągalne. Nie mówię tu nawet o Bullet Time, ale o fizyce pocisków, poczuciu broni, tego jak przeciwnicy reagują na postrzały. Dodajmy do tego prawdziwie brudny i momentami wręcz popaprany klimat i mamy hit. Ta gra sprawiła, że nie mogę się przekonać do Uncharted, bo model strzelania w grze Naughty Dog jest wręcz parszywie biedny w porównaniu do tej produkcji. No i nie zapominajmy o fabule, która też niesie wiele wartościowej treści, choć nie robi z siebie mega poważnej produkcji.

82. Toy Story 2 (PS One)

Kolejna platformówka, ale tym razem w pełnym trójwymiarze. Toy Story to też jedna z moich ulubionych animacji, ale nawet pomijając to, ta gra jest po prostu świetna. Począwszy od grafiki (odległość rysowania!), a na samej rozgrywce kończąc. Kamera może dzisiaj zdenerwować (bo nie używano drugiego drążka analogowego), ale pod kątem rozgrywki wypada naprawdę świetnie. Ukończyłem niegdyś kilka razy.

81. Huntdown (PS4)

Wracamy do pierwotnych instynktów. Huntdown przypomina o tym co jest najważniejsze w grach. Samo granie. Wybieramy sobie postać, oglądamy króciutką scenkę i idziemy likwidować przeciwników. Możemy też zaprosić znajomego do wspólnej zabawy i razem posłuchać świetnego soundtracku oraz pośmiać się ze świetnych nawiązań do najlepszych lat popkultury.

80. Halo 2 (Xbox)

Halo 2 to niestety ostatnia część serii jaką ukończyłem. Nie jestem wielkim fanem podobnych klimatów, ale Halo było na wskroś po prostu dobrym FPSem. "Dwójka" jednak bardziej przypadła mi do gustu, choć nie we wszystkim była lepsza od pierwowzoru. Fajnie było móc zagrać po drugiej stronie barykady, co jest samo w sobie dość kontrowersyjne, ale ja podobne zabiegi doceniam. Dodajmy do tego wiele nowych broni i świetny tryb wieloosobowy (przejmowanie pojazdów innych graczy!), co daje grę której trudno nie docenić.

79. Crash Bandicoot 3: Warped (PS One)

Gra wydana w czasach, kiedy Naughty Dog robiło coś, co jeszcze mnie interesowało. Z pewnością przełomowa gra, której nie sposób było nie znać jeśli choć trochę interesowało się grami. Jedna z moich ulubionych platformówek do dzisiaj i również jedna z tych gier, które są po prostu nieśmiertelne. Nowej wersji nie udało się niestety oddać fenomenu tej produkcji, ale tak dużo znów nie brakowało. No i to przecież coś więcej niż zwykła platformówka, bo i na motorze się w niej przejedziemy, albo nawet strzelimy z bazooki.

78. Half-Life (PC)

Gra, która miała problem ze znalezieniem wydawcy, bo wydawała się projektem zbyt ambitnym w swoim czasie. Dobrze się jednak stało, że go znaleźli. Kolejna gra w tym zestawieniu, którą określę nieśmiertelną. Można grać w nią zawsze, nieważne jak wiele lat po premierze. Bardzo fajnie się tu strzela, ale nie brakuje też eksploracji, łamigłówek, czy fabuły. Ta opowiedziana jest nie przez scenki, a poprzez rozgrywkę, co też z biegiem czasu doceniam bardziej, bo to dobry przykład poprawnego wykorzystania medium jakim są gry.

77. Syphon Filter 2 (PS One)

Ogromne wrażenie zrobiła na mnie ta produkcja. Niby był to poprawnie wykonany sequel, który miał po prostu "więcej tego samego", ale poprawiono sporo mankamentów pierwowzoru i sporo podkręcono. Więcej akcji, bardziej zakręcona fabuła i więcej zapadających w pamięć postaci. No i tu również można było spalić przeciwnika paralizatorem. Do tego możliwość swobodnego celowania, ale również automatycznego, krzyki spadających z wysokości przeciwników, widoczne obrażenia na ciałach przeciwników - no rozmach był ogromny.

76. Suikoden V (PS2)

Niepowtarzalna seria, która niestety umarła. Po "dwójce" dla mnie najlepsza odsłona i jeden z najlepszych jRPGów tamtego czasu. Wciągająca fabuła z wieloma zwrotami akcji, mnogość interesujących postaci i ciekawa rozgrywka - to tylko mały ułamek tego co ta gra ma do zaoferowania. Stylistyka to już kwestia dyskusyjna - moim zdaniem ma fajny urok, podobnie jak ścieżka dźwiękowa.

 

75. Borderlands (PS3)

Nie ma drugiej takiej gry jak Borderlands. Połączenie FPS z RPG wyszło tutaj świetnie. Masa łupów do zebrania, zadań do wykonania i lokacji do zwiedzenia. A to wszystko można robić w kooperacji ze znajomymi lub tymi mniej znanymi nam ludźmi. Dodajmy do tego jeszcze świetne, absurdalne poczucie humoru oraz wyjątkową stylistykę i mamy hit.

74. Tenchu 2 (PS One)

Ale to była gra! Kolejny klasyk, przy którym spędziłem dziesiątki, jeśli nie setkę godzin. Bardzo doceniam też pierwszą część oraz następną wydaną na PlayStation 2 (mówię o Wrath of Heaven), ale to "dwójka" spodobała mi się najbardziej. Sterowanie mogło być lepsze, podobnie jak praca kamery, ale walka i skradanie sprawiają sporo frajdy. No i nie zapominajmy o możliwości tworzenia własnych misji, co skutecznie wydłużyło czas który poświęciłem tej grze.

73. The Legend of Zelda: A Link to the Past (SNES)

Z uwagi na to co pisałem na wstępie, umieszczony tu tytuł poznałem dobrych kilka lat po premierze, już po późniejszych odsłonach, w ramach nadrabiania zaległości. Nie zmienia to jednak faktu, że bawiłem się przednio i do dzisiaj jest to jedna z moich ulubionych odsłon tej kultowej serii i też jedna z najfajniejszych gier w ogóle. Kolejna gra, która świetnie sprawdza się po latach, bo nie ma tu zbyt wielu elementów, które mogą się zestarzeć.

72. Syberia (PC)

Zdecydowanie, razem z drugą częścią to moja ulubiona gra przygodowa. Bardzo dobrze przemyślana fabuła, nietuzinkowa stylistyka i piękna muzyka. Dodajmy do tego satysfakcjonujące zagadki i polski dubbing, który jako jeden z niewielu brzmi bardzo fajnie. Tej produkcji nie sposób pomylić z żadną inną. Ponadto, pojawiła się w czasach kiedy gatunek point 'n' click nieco sobie dogorywał.

71. Control (PS4)

Control to dla mnie dość duże zaskoczenie. Pozytywne oczywiście. To nie tak, że po Remedy nie spodziewałem się niczego dobrego. Ich dorobek bardzo szanuję. Nie spodziewałem się po prostu tak świetnej i zakręconej gry, zwłaszcza po tym nieco powolnym i dziwacznym początku. To jak główna bohaterka się wypowiada, to jak szybko akcja zaczyna się rozwijać - to wszystko zaczęło mieć sens później i tym bardziej doceniłem ten zabieg. Dzięki temu surrealistyczny charakter produkcji jest jeszcze bardziej odczuwalny. Rozgrywka to sam miód - lewitowanie i rzucanie kawałkami ścian w przeciwników to coś jedynego w swoim rodzaju. I ta destrukcja otoczenia! Nie wspomnę o wielu świetnych wątkach, które przewijają się nie tylko w głównej treści, ale również tej dodatkowej. Im bardziej wnikałem w ten świat, tym bardziej mi się podobał.

70. LawBreakers (PS4)

LawBreakers jest dla mnie przypomnieniem o tym, dlaczego nie lubię obecnych czasów jeśli chodzi o branżę gier wideo. Tak ciekawy, nietuzinkowy projekt został po prostu zabity. Spodobał mi się od pierwszej styczności, kiedy wziąłem udział w zamkniętych testach beta. Owszem, gra nie jest niczym nowatorskim. Oczywiście, miała stosunkowo wysoki próg wejścia. Miała też problemy z balansem (jaka sieciowa gra ich nie miała?). Cechowała ją jednak bardzo pomysłowa i wciągająca rozgrywka, kilka fajnych trybów i stylistykę, która mocno trafiała w mój gust. No i w jakiej grze mogłem postrzelać się z innymi graczami obszarach pozbawionych grawitacji? I to jeszcze w tak dynamicznym i szybkim stylu. Ubolewam, że nie mogłem dłużej nacieszyć się tą produkcją.

69. Amnesia (PC)

Najlepszy symulator chodzenia i najstraszniejsza gra tego typu. To produkcja, przy której można wręcz oszaleć - zwłaszcza podczas nocnych sesji na słuchawkach. Wielu próbowało, ale nikomu nie udało się doścignąć tego fenomenu jakim jest Amnesia: The Dark Descent.

68. Wolfenstein: The New Order (PS4)

Wolfenstein w wykonaniu Machine Games to bardzo dobry przykład na to jak powinno się tworzyć powroty kultowych serii. Niewiele gier może się pochwalić tak świetnym modelem strzelania, zwłaszcza jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że możemy tutaj pruć z dwóch broni jednocześnie. Do tego mamy świetny klimat (choć zabrakło wizyt w zamczysku) i bardzo dobrze napisaną fabułę. Nie zapominajmy też o świetnej ścieżce dźwiękowej.

67. Warcraft III (PC)

Kilkanaście strategii w swoim życiu ukończyłem. Wiem, niewiele, ale nie jestem ich wielkim entuzjastą. Spośród takich gier/serii jak Command & Conquer, czy Praetorians wybieram dzieło Blizzarda. Gra, która z życia wyjęła mi setki godzin stając się moją ulubioną produkcją tego typu. Szkoda tylko, że w późniejszych latach nie pojawiło się nic, co zaspokoiłoby mój głód.

66. Killer is Dead (PS3)

Suda 51. Obok Yoko Taro chyba najbardziej zakręcony twórca jakiego kojarzę. Jego gry też są nieźle popaprane, ale w pozytywnym sensie. Nie inaczej jest z Killer is Dead, które urzekło mnie pod wieloma względami. Począwszy od nietuzinkowej stylistyki, a na pomysłowej rozgrywce kończąc. No i ten świetny soundtrack od samego Akiry Yamaoki! Utwór z poziomu nawiązującego do Alicji w Krainie Czarów to mój ulubieniec. Gdybym miał więcej miejsca, na pewno wspomniałbym o Killer 7.

65. Banjo-Kazooie (N64)

Studio Rare dostarczyło platformówkę, która pod wieloma względami podobna była do Super Mario 64. Jednocześnie jednak różniła się na tyle mocno, że nie można było mówić o jakiejś powtarzalności. Zwiedzanie kolejnych światów to czysta frajda, a zebranie wszystkiego co twórcy poukrywali w swojej produkcji to zabawa na kilkadziesiąt godzin. Część tych twórców po latach opracowała Yooka-Laylee, które nie było co prawda tak urocze jak oryginał, ale mimo wszystko mocno mi się spodobało.

64. Medal of Honor: Allied Assault (PC)

Medal of Honor: Allied Assault nie mogło tutaj zabraknąć. Od najmłodszych lat byłem fanem podobnych produkcji, nie tylko w grach, ale również w filmach. Ta gra to taki Szeregowiec Ryan gier komputerowych. Świetnie zrealizowana scena na plaży Omaha, podniosła ścieżka dźwiękowa i bardzo przyjemny model strzelania. No i to chyba pierwsza gra, w której tak mocno wsiąkłem do wieloosobowego trybu sieciowego. Wielka szkoda, że seria w zasadzie już nie istnieje.

63. Final Fantasy VII: Crisis Core (PSP)

Kolejna gra z uniwersum "siódemki", mimo iż fanem Final Fantasy VII nigdy nie byłem. Lubię postać Zacka, dlatego z ciekawością zasiadałem do tej przenośnej gry. Bardzo spodobał mi się klimat (ale to już zaleta oryginału) i system walki, który przywodził pozytywne skojarzenia z serią Kingdom Hearts. W fabule nie wszystko siadło, ale nie było źle.

62. Wiedźmin (PC)

Jedyna gra opierająca się na uniwersum stworzonym przez Pana Sapkowskiego, która ma dla mnie większe znaczenie. Świetnie został oddany klimat jego książek, fabuła też mocno się na nich opiera. Sama postać Geralta też została tutaj najlepiej przedstawiona. System walki uważam za udany i w żadnym stopniu nie rozumiem zarzutów kierowanych w jego stronę. Co jakiś czas wracam do tej produkcji, aby zachwycać się filmem otwierającym, ponurym klimatem i jak najszybciej przebrnąć przez te przeklęte bagna.

61. Doom 2016 (PS4)

Jeśli Wolfenstein: The New Order jest świetnym przykładem na to jak powinno się odnawiać kultowe marki, to Doom z 2016 roku jest wręcz doskonałym tego przykładem. Jedna z moich ulubionych strzelanin świetnie ujęła to czym jest klasyczny Doom i opowiedziała o tym we współczesnym języku. To jedna z gier, która sprawiła, że Bethesda stała się jednym z moich ulubionych wydawców. Świetna kampania dla jednego gracza to jedno, ale jest też tryb wieloosobowy, w którym przesiaduję do dzisiaj. Ścieżka dźwiękowa Micka Gordona, to też coś co nigdy mi się nie znudzi. Absolutne mistrzostwo.

60. Onimusha (PS2)

"Resident Evil z samurajami". Z takimi określeniami niejednokrotnie spotkałem się w odniesieniu do tej gry. I choć nie byłem nigdy wielkim entuzjastą filmów Kurosawy (nie moje klimaty, ale bardzo szanuję i doceniam dorobek), Capcom zgrabnie oddało jemu hołd. Przy samej grze spędziłem setki godzin i niebawem do niej powrócę za sprawą wersji na PlayStation 4. Szkoda, że raczej nie można spodziewać się nowej odsłony, no ale seria nigdy nie cieszyła się komercyjnym sukcesem.

59. Drakengard 3 (PS3)

Co za piękna pokraka, to Drakengard 3. Ciągle gubi klatki animacji, gra się w to średnio przyjemnie i też nie wygląda najlepiej, ale... Podobnie jak pierwowzór nie pozwala odejść od konsoli. Mnie gra wciągnęła na tyle, że przebrnąłem nawet przez ostatnie zakończenie. Grę rytmiczną zawartą na końcu przećwiczyłem setki razy tracąc po drodze zdrowy rozsądek i bliskich znajomych, ale w końcu się udało. Nie żałuję i gdyby pojawił się remaster na PlayStation 4 (który pewnie nie byłby ani trochę lepszy pod względem technicznym) spróbowałbym jeszcze raz.

58. Parasite Eve (PS One)

Złote czasy Squresoft. Parasite Eve wygląda niemal jak eksperyment. No bo gdzie niby można spotkać się z połączeniem horroru i jRPG? Świetny klimat, ciekawa i mroczna fabuła i wciągająca rozgrywka. Mi liniowość nie przeszkadzała ani trochę, a muzyka to jedna z najlepszych rzeczy jakie stworzyła Yoko Shimomura - kompozytorka znana głównie z serii Kingdom Hearts.

57. Max Payne 2 (PC)

Max Payne 2 nie mogło tutaj zabraknąć. Stawiam wyżej od pierwowzoru, bo bardziej odpowiada mi stonowany charakter tej produkcji. Max stał się poważniejszą postacią, a reszta elementów jak popaprany klimat z "jedynki" wciąż miał tu swoje miejsce. To co jednak dla mnie najważniejsze to usprawnienie fizyki i samego modelu strzelania. Kolejna produkcja, która ukształtowała mój gust. Wszystkie kolejne strzelanki TPP porównuję właśnie do tego dzieła - zwłaszcza jeśli chodzi o całokształt strzelania.

56. Obcy: Izolacja (PS4)

Zdecydowanie najlepszy horror na miniętej generacji konsol. Od wielu lat czekałem na coś podobnego. Nie chodziło już nawet o bycie fanem Aliena - filmy bardzo lubię i doceniam, ale fanem bym się nie nazwał. Kiedyś powiedziałbym, że to Alien Resurrection jest najlepszą grą o ksenomorfie. Po premierze Izolacji są dwie takie gry. Świetne skorzystanie z dorobku kultowego uniwersum to nie wszystko co ta gra ma do zaoferowania. Mało gier w ostatnich latach sprawiło, że czułem się wiecznie zagrożony. Sztuczna inteligencja istoty powinna być inspiracją dla innych twórców.

55. Spec Ops: The Line (PS3)

Spec Ops: The Line traci w moich oczach z uwagi na przeciętny model strzelania. Nie można też o tej grze powiedzieć, że świetnie wygląda. Grafika jest na przyzwoitym poziomie. Rozgrywka też, choć powtarzalność może zmęczyć. Powyższe rzeczy mogą przeszkadzać, ale im bliżej epilogu tym mniej się te niedoróbki pamięta. Kolejny przykład na to, jak można wykorzystać medium jakim są gry wideo. Tak się powinno w grach opowiadać wstrząsające historie. Wybory, mnogość szczegółów, pisanie opowieści przede wszystkim rozgrywką. Dodajmy do tego muzykę i kreację protagonisty, którego charakter i zachowanie zmienia się wraz z kolejnymi wydarzeniami.

54. The Legend of Zelda: The Wind Waker (GameCube)

Znakomita, zachwycają gra. Cel-shadingowa stylistyka, uroczy klimat, podróżowanie statkiem i wiele ciekawych wydarzeń w fabule sprawiło, że to jedna z moich ulubionych gier. Tym bardziej cieszyłem się z zakupionej w tamtych latach "kostki".

53. Vampyr (PS4)

Gier o wampirach jest jak na lekarstwo. Wielu z Was pewnie umieściłoby na jej miejsce Soul Reaver, czy Blood Omena - produkcje, które dobrze znam. Ale to właśnie dzieło Dontnod było tym na co wiele lat czekałem, choć nie do końca o tym wiedziałem. Wręcz klasyczna kreacja wampira jest moją ulubioną. Rozgrywce można kilka rzeczy zarzucić, ale w obliczu świetnego klimatu, pięknej muzyki i świetnie napisanej fabuły przestaje cokolwiek doskwierać. Może jedynie brak większego budżetu.

52. God of War 2 (PS2)

Spośród wszystkich odsłon ta jest moją ulubioną. Trudno jednoznacznie powiedzieć dlaczego. Tym bardziej, że pierwsza trylogia to w zasadzie ciągle to samo. Żadna inna odsłona nie zrobiła na mnie takiego wrażenia jak ta. Tyczy się to wszystkiego - od grafiki począwszy, a na mega wciągającej rozgrywce kończąc. Ukończyłem kilkadziesiąt razy - najpierw na PlayStation, a później na następnej generacji kiedy pojawił się remaster. Uwielbiam też God of War 3, ale ostatecznie wybieram "dwójkę". Wielka szkoda, że w nowej odsłonie po dawnym Kratosie nie ma już śladu. Brakuje tak wściekłych postaci w grach.

51. Need for Speed: Underground (PC)

Jako fan samochodówek tej serii pominąć nie mogę. Need for Speed Underground nie jest pierwszą odsłoną w jaką zagrałem. Najpierw (jeśli mnie pamięć nie myli) było Need for Speed III: Hot Pursuit, później "czwórka", następnie Porsche (wydanie na PC) i kolejne odsłony aż do Most Wanted na PS2. To jednak Underground jakoś urzekło mnie najbardziej. Świetny soundtrack, nocny klimat, tuning, szalone tempo - to wszystko sprawiło, że właśnie tę odsłonę wspominam najlepiej.

 

50. Call of Duty: Modern Warfare (PS3)

Serię Call of Duty polubiłem odkąd na rynku pojawiła się pierwsza odsłona. Pamiętam, że w tamtym czasie postawiłem ją ponad ukochane Medal of Honor, stwierdzają że sojusznicy w końcu mają znaczenie, a postać gracza nie jest już taka samowystarczalna. I skoro takie Allied Assault określałem "Szeregowcem Ryanem", Call of Duty było "Kompanią Braci" gier wideo (i to wszystko mimo mojej znajomości Brothers in Arms). Nie chcę umniejszać klasycznym odsłonom, ale to właśnie Modern Warfare mnie zachwyciło. Tak prawdziwie. Dlatego się tutaj znajduje. Zresztą, serię lubię niemal w całości.

49. Castlevania: Symphony of the Night (PS One)

Dopiero co pisałem, że gier o wampirach jest jak na lekarstwo. To wciąż prawda, no ale mimo wszystko coś tam się znalazło. Castlevania: Symphony of the Night to niestety mój pierwszy kontakt z serią. Doceniam przede wszystkim za świetnie przemyślaną rozgrywkę i ogromny świat do zwiedzania. I mimo, iż w tamtym czasie gry 2D odchodziły do lamusa, twórcy mieli na tyle odwagi, by właśnie w ten sposób przygotować swoją produkcję.

48. Devil May Cry (PS2)

Devil May Cry. Pamiętam, kiedy jeszcze przed zakupem PlayStation 2 widywałem zwiastuny tej gry na kultowej stacji Hyper. Gra prezentowała się po prostu świetnie i musiałem ją mieć. Na wiele lat w głowie utkwił mi fragment, w którym Dante wyciągał z siebie nowo zdobyty miecz. Podobnie jak scena kiedy strzela w lecący w jego stronę motocykl zawieszając go tym samym w powietrzu. Coś pięknego. Seria pełna jest podobnych absurdów, za co ją po prostu uwielbiam. Mimo, iż później pojawiły się "lepsze" odsłony (jak "trójka"), które miały jeszcze więcej lepiej wyglądających absurdów, to właśnie "jedynka" pozostaje moją ulubioną. Stawiam, że to przede wszystkim przez klimat - zwłaszcza z początku gry. O rozgrywce wspominać nie muszę - to jedna z tych gier, które zainspirowały późniejsze dzieła.

47. Nightmare Creatures II (PS One)

Ta popaprana gra o zabandażowanym gościu z siekierą rozkochała mnie w muzyce Roba Zombiego. Jeden z moich ulubionych horrorów, choć nigdy szczególnie mnie nie wystraszył. Doceniam przede wszystkim za design przeciwników, świetny klimat, soundtrack i właśnie postać głównego bohatera. Niby mocno inna od "jedynki", ale według mnie zmiany wyszły na dobre.

46. Resident Evil 2 (PS One)

Do dzisiaj się zastanawiam, czy to właśnie "dwójka" jest moją ulubioną częścią kultowej serii Capcomu. Na pewno w swoim czasie zrobiła na mnie największe wrażenie z całej trójki. Pierwsze było klasyczne Resident Evil, które urzekło mnie klimatem wielkiej posiadłości, ale znów "dwójka" zachwyciła pod kątem wykonania - co jest zrozumiałe, bo pojawiła się później. Stawiam jednak na przygody Leona i Claire, bo to odsłona, którą ukończyłem ostatecznie najwięcej razy. Jest tu też wiele ikonicznych momentów, które nigdy nie opuszczą moich wspomnień. Niedościgniony przedstawiciel gatunku.

45. Vanquish (PS3)

Ludzie, ale to szybkie! Niestety, przez całe swoje życie nie trafiłem na nic podobnego. Kolejne dzieło Shinjegio Mikami, które tylko potwierdza, że gość jest po prostu geniuszem. Bardzo wymagająca produkcja, która błyszczy pod kątem serwowanej akcji. To innowacyjny tytuł, który swoimi rozwiązaniami wpłynął na kształt późniejszych produkcji z gatunku. Nie ma może najlepszej fabuły pod słońcem (Platinum Games nigdy pod tym względem nie błyszczało), a kampania jest stosunkowo krótka, ale nie zmienia to faktu, że gra jest po prostu genialna.

44. Dino Crisis (PS One)

"Resident Evil z dinozaurami". Tutaj to określenie jest jeszcze bardziej dosadne niż w przypadku serii Onimusha. Stwierdzam tak dlatego, że Regina będąca protagonistką tej gry, porusza się tak powoli jak jej koledzy z "residentów". Dinozaury są jednocześnie znacznie szybsze i bardziej zwinne. Dlatego musiało minąć sporo czasu zanim nauczyłem się w to dobrze grać. Kiedy jednak to nastąpiło nie mogłem się oderwać. Skutkowało to tym, że ostatecznie Dino Crisis miałem w małym palcu. Dzisiaj już nie potrafiłbym ukończyć jej w tak krótkim czasie jak wtedy i tym samym odblokować wszystkich dodatków. No, chyba że długo bym ćwiczył. Swego czasu mój ulubiony horror Capcomu. Jakoś bardziej mnie straszył - a może chodziło o to, że byłem młodocianym fanem dinozaurów.

43. Demon's Souls (PS3)

Dużo marudziłem po przesiadce na PlayStation 3. A bo gry jakieś zautomatyzowane, nie wiedzą czy chcą być filmami, czy grami. Większość jakaś taka prosta, niczego od gracza nie wymaga. W jakimś kulminacyjnym momencie, kiedy już wyrzucałem konsolę przez okno, trafiłem na dzieło studia From Software. Ta gra była światełkiem w tunelu. I tu nawet nie chodzi o stosunkowo wysoki poziom trudności. Na tym etapie byłem już znudzony tym, że tak naprawdę rzadko kiedy faktycznie w te gry gram. Przyszło Demon's Souls i mnie zgnoiło jak ostatniego laika. Kazało mi się nauczyć lokacji, zachowań przeciwników. Jak za starych dobrych lat. Genialny tytuł, którego twórcy nie bali się pójść pod prąd. Szkoda, że to wciąż jednak jakiś odłam.

42. Shadow of the Colossus/Remake (PS2/PS4)

Piękna gra, która jest tak samo dobra dzisiaj jak i kiedyś. Sterowanie nigdy nie było najwygodniejsze, a wspinaczki na kolosów potrafiły nieco rozzłościć, ale to nic w porównaniu do ładunku emocjonalnego, jaki niesie ta gra. I tu znów powiem o idealnym wykorzystaniu medium jakim są gry. Są tu niby scenki, ale cała opowieść pisana jest rozgrywką. Dlatego jako gracze stajemy się tego częścią. Zwiedzany świat staje się bardziej rzeczywisty, a przytłaczająca samotność wręcz namacalna. Podobnie jak nieuniknione konsekwencje naszych poczynań. Dzieło sztuki, inaczej tej gry nazwać nie można.

41. Super Mario 64 (N64)

Super Mario 64 nie trzeba nikomu przedstawiać. Nie była to moja pierwsza styczność z kultowym hydraulikiem, bo spotkałem się z nim wcześniej w Super Mario Bros. na konsoli NES. Nie była to seria, której byłem ogromnym fanem. Nie wiem z czego to wynikało. Szanuję nieskończenie za ogromny wkład w branżę, ale z uwagi na estetykę wybiorę co innego. Kolejna odsłona wydana na Nintendo 64 zrobiła na mnie wielkie wrażenie. To była wtedy najładniejsza gra jaką widziały moje oczy. Przy tym niezwykle rozbudowana i wciągająca. Tym samym stała się jedną z najważniejszych gier w jakie grałem.

40. Metal Gear Solid 4 (PS3)

W sumie wiele złego można powiedzieć o Metal Gear Solid 4. Bo sterowanie nie jest idealne, bo niektóre konkluzje nie są satysfakcjonujące (jak na przykład wątek Vampa), bo płaczą. Ale niech mnie licho weźmie. Ta gra jest po prostu cudowna. Emocje jakie we mnie wzbudziła to nic co mogę opisać. Pierwsza moja gra na PlayStation 3, pierwsza platyna jaką zdobyłem. Pierwsza gra, która wywołała łzy samym wejściem na Shadow Moses.

39. Final Fantasy Tactics: War of the Lions (PSP)

Seria Final Fantasy jest przeogromna, nawet jeśli policzyć tylko główne odsłony - w przygotowaniu jest przecież szesnasta odsłona. Wiem, że zabrzmię dla wielu jak heretyk, ale Final Fantasy Tactics nigdy nie było moją ulubioną odsłoną. Jedną z ulubionych tak, ale zdecydowanie wolę odsłony z innym systemem walki. Nie zmienia to jednak faktu, że Tactics jest po prostu genialne. Na szaraku nigdy nie ukończyłem tej produkcji (choć grałem), dopiero na PlayStation Portable nadrobiłem tę zaległość w pełni. Najlepsza gra taktyczna w jaką grałem, ale znów nie było ich zbyt wiele.

38. Gran Turismo 2 (PS One)

Gran Turismo 2 to wraz z wcześniej wspomnianym Colin McRae Rally 2.0 (do tego należy dodać V-Rally 2 i Test Drive 6) to gry, które sprawiły, że do dzisiaj jestem wielkim fanem gier wyścigowych. Genialny model jazdy (jak na swoje czasy), ogromna ilość świetnie odwzorowanych aut i mnogość wyzwań, którym sprostanie wymagało wiele godzin uczenia się najmniejszych niuansów wirtualnej jazdy samochodem.

37. Tony Hawk's Pro Skater 3 (PS2)

To z kolei gra, która (po poprzednich odsłonach jak "jedynka" i "dwójka") sprawiły, że w moim życiu był okres kiedy jeździłem na deskorolce. Po jakimś czasie co prawda mi przeszło, ale nie zmienia to faktu, że podstaw się nauczyłem i pewnie po kilkudziesięciu próbach kickflipa bym zrobił - choć raczej wciąż niezdarnie. Tony Hawk's Pro Skater 3 z całej serii darzę największą sympatią. Dla mnie to gra idealna w swojej kategorii. Składa się na to wszystko co ma do zaoferowania. Od rozgrywki poczynając, a na ścieżce dźwiękowej kończąc.

36. Valkyrie Profile 2: Silmeria (PS2)

Kolejna nietuzinkowa produkcja, z czasów świetności jRPG. Nietuzinkowa, bo nawiązywała do mitologii nordyckiej, a ponadto oferowała wyjątkowy system walki, który był świetnym rozwinięciem tego, co mogliśmy zobaczyć w pierwszej części. Fabuła też była bardzo fajnie napisana, choć zyskiwała jeśli znało się poprzednika. Nie zapomnę też soundtracku w wykonaniu Sakuraby. No i ten film otwierający! Zresztą, cała gra wyglądała po prostu pięknie, również podczas rozgrywki.

35. Grand Theft Auto V (PS4)

Grand Theft Auto to jedna z najważniejszych dla mnie serii. "Piątka" podobnie jak poprzedniki wiele rzeczy wzniosła na nowy poziom, za którym goni do dzisiaj cała reszta branży. Mimo, iż jest niżej niż inne odsłony, nie powiem że w jakimkolwiek stopniu jest nieudana. Nie wszystko do końca zagrało, choć gra wciąż zachwyca, o czym upewniłem przechodząc ją niedawno po raz kolejny. Możliwości w rozgrywce są przytłaczające, ale znów nieco zawodzi klimat, fizyka pojazdów (i nie tylko), czy niektóre postacie. Nadrabia znów Trevorem, świetnie napisaną fabułą i modelem strzelania najlepszym jak dotąd w serii - przynajmniej na konsolach.

34. Chrono Trigger (PS One)

We wspomnianą tutaj produkcję zagrałem wtedy kiedy na dobre rozkochany byłem w gatunku jRPG. Genialna produkcja, która oferowała wiele różnych zakończeń (co według moich doświadczeń do dziś jest rzadkością, również w gatunku), ciekawy system walki, wyjątkową fabułę i całą plejadę ciekawych postaci. Tylko mnie wtedy upewniła, że jRPG to jedna z najlepszych rzeczy jakie spotkało branżę gier.

33. Rayman 2: The Great Escape (PS One)

Dla mnie absolutny klasyk i stawiam go "wyżej" od takiego Super Mario 64 tylko dlatego, że bardziej odpowiada mi stylistycznie. Przez wiele lat nazywałem produkcję Ubisoft "MGS wśród platformówek" co było najwyższą formą komplementu. Przepiękna gra, którą ukończyłem kilkadziesiąt razy (z czym problemu nie było, bo później potrafiłem ją przejść nawet w 2 godziny).

32. Doom Eternal (PS4)

Doom z 2016 roku było moją ulubioną strzelanką dostępną na ówczesnej generacji. Zmieniło się to wraz z pojawieniem się kontynuacji, która jest przykładem sequela idealnego. Sekwencje platformowe, na które wielu narzeka ja uznaję za świetne urozmaicenie rozgrywki. Dodatkowo produkcja jest znacznie bardziej wymagająca od swojego poprzednika, co czyni spełnianie "power-fantasy" bardziej satysfakcjonującym. A metalowe chóry w ścieżce dźwiękowej? O panie...

31. Red Dead Redemption II (PS4)

W ostatnich latach gra z najlepiej poprowadzoną narracją. Scenarzyści pracujący w Rockstar Games stworzyli dzieło, które pod wieloma względami przewyższa wiele innych gier. Dawno w żadnej produkcji nie odniosłem wrażenia, że postacie które oglądam podczas scenek to prawdziwi ludzie. Fabuła to jedno, ale Red Dead Redemption 2 stoi przecież również rozgrywką. Genialnie wykreowany świat (samo to jak funkcjonuje fauna robi wrażenie), niesamowite przywiązanie do szczegółów i świetny model strzelania. Można przyczepić się do liniowej struktury misji (choć ja tego nie zrobię), nieco niskiego poziomu trudności, czy stosunkowo niewielkiej zawartości w trybie wieloosobowym, ale nie zmienia to faktu, że to absolutny top zeszłej generacji.

30. Final Fantasy XII (PS2)

Moje ulubione Final Fantasy z ery PlayStation 2. I mówię to jako osoba, która ogrywała wszystkie odsłony po kolei - sentyment więc nie ma tu nic do rzeczy. Najlepsze postacie, najlepszy system walki i przepiękne Ivalice, które do dziś uważam za najlepsze uniwersum stworzone na rzecz tej serii. No i w końcu mamy tutaj ten baśniowy, fantastyczny klimat. Fabułę też śledziłem z zapartym tchem, choć jednocześnie nie powiem że była czymś odkrywczym.

29. Nier (PS3)

Kolejna piękna paskuda na tej liście. Nier to gra, która podniosła mnie na duchu. Kiedy przestałem wierzyć w to, że znajdę na PlayStation 3 coś, co mnie zadowoli, pojawiła się ta maszkarka. Grało się w to tak sobie, ale nie było tragedii. Wyglądało też mało imponująco. Ale to co dzieje się w temacie klimatu, fabuły, ścieżki dźwiękowej i postaci, to prawdziwe mistrzostwo. Zresztą, rozgrywka też jest pomysłowa - że system walki nie był najlepszy na rynku nie umniejsza mu jakoś szczególnie. No i znów - mało gier tak świetnie wykorzystało medium jakim są gry wideo. Żadna z nich dotychczas nie wymagała ode mnie żadnych poświęceń, w dosłownym tego słowa znaczeniu. Szanuję za to dozgonnie.

28. Silent Hill (PS One)

Pamiętam kiedy mój dobry znajomy będący ogromnym fanem Resident Evil, przyszedł pewnego dnia do mnie i zaczął opowiadać o grze tak pokręconej (z użyciem dosadniejszych słów) jakiej nigdy w życiu nie widział. "Myślałeś, że Resident Evil jest straszne? Ta? To zobacz sobie Silent Hill! Zwątpisz". No i cóż, miał rację. Silent Hill to gra, która na zawsze ustawiła poprzeczkę tak wysoko, że w temacie straszenia nic jej nie przebiło. Odkąd poznałem tę produkcję i wręcz oszalałem w trakcie, po prostu nic nie jest w stanie wywrzeć na mnie większego wrażenia. Team Silent, czyli grupa wyrzutków z ówczesnego Konami stworzyło coś niezastąpionego.

27. Suikoden II (PS One)

Kolejna gra, która ustawiła mnie na wiele kolejnych lat. Trudno było o coś równie dobrego. Owszem, można powiedzieć, że graficznie nie był to najwyższy poziom. Ale rekrutowanie kolejnych postaci, mocno angażująca fabuła i fajnie przemyślany system walki - to wszystko sprawia, że po prostu tęsknie za tymi latami.

26. Okami (PS2)

Okami. Kultowa gra, która sprzedała się tak słabo, że studio za nie odpowiedzialne zostało po prostu zamknięte. Trudno spotkać się z negatywną opinią na jej temat, a jednocześnie tytuł niesprawiedliwe zsunięty do niszy. Pewnie postacie za bardzo "bełkotały". Dla mnie jedna z najlepszych gier wydanych w tamtym okresie i w ogóle. Ogromny świat do zwiedzania, ogromna ilość ciekawych mechanik, świetna stylistyka i przepiękna fabuła, która po prostu chwyta za serce. Trudno się nie zachwycać. Jedno z dzieł sztuki.

 

25. Skyrim (PS4)

Bez większych ogródek mówiąc, jedno z moich ulubionych RPG. Zanim zagrałem w Skyrim miałem trochę przerwy od zachodnich RPG-ów. Ukończyłem Morrowinda, Oblivion mi się nie udało do końca (po drodze straciłem zapis), ale ogólnie mówiąc zrobiłem sobie przerwę. Tym samym ominęło mnie Fallout 3 i New Vegas (nie bijcie, nadrobię!), w Gothica grałem lata temu i takie Skyrim mocno przypomniało mi jak lubię tę szkołę tworzenia gier. Niedługo po rozpoczęciu zabawy, kiedy otrzymałem pełną swobodę, stanąłem na jakiejś wysokiej górze i z zachwytem spojrzałem w dal. W następnej chwili zabrałem się za zwiedzanie. Tak po prostu. Bez większego celu pobiegłem przed siebie niczym piwniczak wypuszczony na wolność po wielu latach oglądania ceglanych ścian. Coś pięknego.

24. Spyro: Year of the Dragon (PS One)

Spyro 3 było pierwszą grą z serii z jaką się spotkałem. Możecie powiedzieć, że sentyment odgrywa tutaj kluczową rolę - i dlatego stawiam ją wyżej od poprzednich części. To jednak nie do końca tak, bo w żadnej innej nie było tylu fajnych mechanik (jeżdżenie na deskorolce!), tylu postaci do wyboru (Sheila!) i tylu... jaj. Zrobiona z największym rozmachem i najbardziej rozbudowana, dawała mi najwięcej frajdy. Uwielbiam wszystkie odsłony, ale do tej wracam najczęściej.

23. Metal Gear Solid 2 (PS3)

Ach, pamiętam czasy kiedy już będąc ogromnym fanem Metal Gear Solid przeglądałem przed premierą "dwójki" artykuły na temat zbliżającego się hitu. Płakałem na widok Snake'a chowającego ciała strażników do szaf, czy strzelającego z widokiem z oczu. Kiedy przyszedł w końcu moment grania w grę, zaniemówiłem. To co zrobiło Konami przeszło moje najśmielsze oczekiwania. To było jak spełnienie marzeń. Do momentu, aż nagle Snake zniknął, a jego miejsce zajął Raiden. Jakiś młokos, który przecież o niczym nie ma pojęcia! Kochałem i nienawidziłem tę grę jednocześnie. Przez długi czas olewałem drugą część produkcji, grając tylko w epizod na Tankerze. Postać blondyna doceniłem z czasem, kiedy dotarło do mnie to jak genialnym było to zabiegiem. Podobnie jak wiele innych, tych późniejszych. "Raiden, wyłącz konsolę!".

22. Grand Theft Auto: Vice City (PC)

Trudno mi wybrać ulubioną odsłonę serii Grand Theft Auto. Pierwszą w którą zagrałem było to pierwsze, ale nigdy szczególnie mnie nie porwała. Nie na tyle, by stawiać ją chociażby nad serią Driver. Po latach jednak pojawiło się Grand Theft Auto III. Wtedy było to spełnienie moich marzeń. Od zawsze chciałem zagrać w grę tego typu. Wejść na dach budynku i siać spustoszenie snajperką. Wziąć rakietnicę i rozwalić kilka samochodów. GTA 3 na wszystko to pozwalało. Grę przeszedłem kilka razy, będąc po prostu zachwyconym tym co zrobiło Rockstar Games. Później jednak pojawiło się Vice City, które znacznie bardziej mnie urzekło swoim klimatem. Ważne są tutaj też nowe możliwości i bohater, który był już kimś więcej niż niemym chłopcem na posyłki. No i przecież reszta postaci też znacznie ciekawsza. No i nie zapominajmy o muzyce. Minęło wiele godzin zanim ostatecznie wrzuciłem do odpowiedniego folderu swoją muzykę - jak cudownie, że można było to zrobić.

21. Grand Theft Auto IV (PS3)

To, że GTA 4 jest nad Vice City nie oznacza, że uważam ją za lepszą. Jest lepsza pod wieloma względami z uwagi jedynie na możliwości jakie oferuje, bo sprzęt na to pozwalał. Stawiam ją na pewno wyżej od GTA3, bo to wciąż Liberty City (które ze wszystkich miast trafia do mnie najbardziej), ale lepsze niż kiedykolwiek. W żadnym GTA nie jeździ się tak fajnie jak w "czwórce", ale fizyka również pod innymi względami stoi kilka lig wyżej niż to co oferują pozostałe odsłony. Nie brakuje tutaj też świetnych postaci i co za tym idzie pewnych wyborów. Fabułę śledzi się jeszcze lepiej niż miało to miejsce dotychczas. No i tylko w tej części mogliśmy usłyszeć największe hity, którymi Roman urzekał nas od samego początku przygody.

20. Tomb Raider (PS One)

Na poważnie do serii przysiadłem stosunkowo późno i jest mi z tego powodu trochę głupio. Mówiąc "na poważnie" mam na myśli to, że zrobiłem wszystko co w mojej mocy, aby ukończyć wszystkie odsłony jakie ta seria ma do zaoferowania - przynajmniej te główne. Zawsze kontakt z serią miałem, ale uwagę odciągały (szczerze mówiąc) bardziej przystępne produkcje. Siadłem więc po latach i się zmusiłem. Tym samym tylko się utwierdziłem w przekonaniu, że to jedne z najlepszych gier jakie istnieją. Ostatecznie stwierdzam, że "jedynka" jest najlepsza. Nie tylko dlatego, że jest przełomowa. Po prostu najbardziej podobają mi się zwiedzane tutaj lokacje, wieczne uczucie niepewności i zagrożenia, ogrom śmiertelnych niespodzianek i klimat. Jakże ubolewam, że dzisiaj seria to już nawet nie cień (jak sugeruje nazwa ostatniej odsłony) tego co było kiedyś.

19. Rayman (PS One)

Najlepsza gra platformowa w jaką grałem. Też była swoistym spełnieniem marzeń, bo miała wszystko to co najlepsza gra w gatunku mieć powinna. Uroczą stylistykę, świetną muzykę (którą można było odsłuchać z płyty z grą), wiele lokacji do zwiedzenia (z czego każda kolejna bardziej wymagająca od poprzedniej) i ciekawe umiejętności, którymi nasz bohater był stopniowo obdarzany. Ukończyłem jakieś 100 razy, czasami grając z użyciem karty pamięci, a innym razem spisując kody ukończonych poziomów na kartkę. Tyle wspomnień!

18. The Last Guardian (PS4)

Najlepsza gra Fumito Uedy. Połączenie ICO, Shadow of the Colossus i oczywiście czegoś nowego. Żadna inna gra nie sprawiła, że tak mocno przywiązałem się do wirtualnego towarzysza. Może to dlatego, że jestem miłośnikiem zwierząt, a Trico ma cechy kilku z nich - szczególnie tych udomowionych jak psy i koty. Twórcy poprzez obdarzenie tego cudaka tak wyjątkową inteligencją, sprawili że wydaje się być żywym stworzeniem. Wiem, że kilka sekwencji jest z góry zaplanowanych, ale sytuacji w których Trico reaguje na swój sposób jest setki. Niesamowite jest to, co twórcom udało się tutaj osiągnąć. Szkoda, że jednocześnie nieco polegli w kwestii sterowania, obsługi kamery i płynności rozgrywki. Nie zmienia to jednak faktu, że to jedna z najważniejszych gier. Myślę, że nie tylko dla mnie.

17. Dragon Quest: Journey of the Cursed King (PS2)

Nie będę zapewne oryginalny jeśli napiszę, że Dragon Quest VIII to moje pierwsze spotkanie z serią. To pierwszy raz kiedy seria trafiła do Europy. Nie do końca wiedziałem czego się spodziewać, ale zaopatrzyłem się w tę produkcję zachęcony pozytywnymi wywodami na jej temat w PSX Extreme. Jedna z najlepszych decyzji jakie podjąłem. Dość powiedzieć, że historia przedstawia losy króla zamienionego w trolla i jego córki zamienionej w konia. Mamy więc świetny humor, w nieco brytyjskim stylu. System walki mocno klasyczny, ale podany w nowoczesnej formie. Do tego dochodzi ogrom możliwości: mogliśmy bawić się w alchemię, zagrać w kasynie, pływać statkiem, ujeżdżać tygrysa, czy brać udział w turniejach z walczącymi potworami. Oczywiście to wszystko jako dodatki do eksploracji ogromnego świata i lochów. Przy tym gra prześlicznie wyglądała i brzmiała.

16. Max Payne 3 (PS3)

Znów Max Payne. Tym razem "trójka", która razem z poprzednikami wykreowała moje wymagania w temacie strzelanek TPP. Nie sądziłem, że model strzelania może być lepszy niż w pierwszym Max Payne - pojawiła się "dwójka". Po niej pojawiła się kolejna część, która przeszła moje najśmielsze oczekiwania. Rockstar podniosło poprzeczkę tak wysoko, że do dzisiaj Max Payne 3 jest pod tym względem niedoścignione. Nie pojawiło się nic, co ma choćby tak samo dobry model strzelania. A do tego warto dodać nowy poziom jeśli chodzi o obrażenia po pociskach. Zresztą, ta gra błyszczy pod wieloma względami. Studio znane z gier z otwartym światem stworzyło grę liniową i wyłożyło wszystko co było do tej pory na łopatki. Przy tym niezwykle brutalna, szczera i bezkompromisowa. Cieszę się i smucę jednocześnie, że to ostatnia odsłona tej serii. Choć remaster mógłby się pojawić, bo PS3 średnio radziło sobie z tym potworem.

15. Mafia: The City of Lost Heaven (PC)

Mówiłem wyżej o swoim uwielbieniu do serii Grand Theft Auto. I teraz nagle wyskakuję z jakąś Mafią. Odkąd pojawiła się na rynku stawiam ją ciut (naprawdę, tylko odrobinkę) od serii Rockstara z jednego powodu: klimatu Ameryki lat 30. Zawsze wolałem też to poważniejsze podejście do tematu, aniżeli to prześmiewcze jakie cechowało GTA. Bardzo ceniłem też to przywiązanie do szczegółów. To, że trzeba było tankować; to że przekroczenie prędkości, czy przejechanie na czerwonym świetle w obecności policji skutkowało mandatem - i dopiero jak zaczynaliśmy uciekać, policjanci chcieli nas zaaresztować. Nie mogę nie wspomnieć o doskonale napisanej fabule, wręcz fotorealistycznej (na tamte czasy) grafice i ścieżce dźwiękowej. Do dzisiaj wracam co jakiś czas. Nie sprawdziłem nowej wersji, bo po tym co zobaczyłem w zwiastunach (zmienione postacie), nie jestem przekonany. I tak sobie czekam na lepsze czasy.

14. Resident Evil Remake (GameCube)

Najlepszy remake jaki kiedykolwiek powstał, najlepsza odsłona serii - dokładnie w tym właśnie wydaniu. Nic nie zastąpi budowania napięcia fajnymi ujęciami kamer. Nic nie zastąpi zwiedzania ogromnej posiadłości. Do tego dodajmy nowe wątki (Lisa Trevor - ktokolwiek wymyślił jej wątek powinien dostać nagrodę, jakąś statuetkę Nemesisa, czy coś) i nowe mechaniki, które znacząco wpływają na rozgrywkę, ale nie zmieniają jej podstawowych założeń. Tak powstają najlepsze remaki. Kolejny przykład na to, że Shinji Mikami po prostu doskonale zna się na tym, co robi.

13. The Legend of Zelda: Ocarina of Time (N64)

Moja ulubiona odsłona serii i ulubiona gra wydana na Nintendo 64. Po tym jak zobaczyłem ją pewnego razu u kumpla, z miejsca chciałem mieć ją na własność, co udało mi się osiągnąć dopiero po kilku latach. Zagrało tutaj wszystko, bo przecież na najwyższym poziomie stoi rozgrywka, projekty poziomów, czy muzyka.

12. Bioshock (PS3)

Ponadczasowe arcydzieło, choć jedno z młodszych w tym zestawieniu. Duchowy spadkobierca System Shock, który też wysoko znajduje się w moim osobistym rankingu. Jedna z tych gier, o której można dyskutować godzinami, zwłaszcza jeśli chodzi o przedstawione treści. Stoi jednak nie tylko tym, bo rozgrywka i klimat to również najwyższy poziom. Ciekawe umiejętności bohatera takie jak telekineza, czy możliwość podpalania z jednoczesnym wykorzystywaniem otoczenia - cudo.

11. Medievil (PS One)

W moim przypadku najpierw było Medievil, a dopiero później Tim Burton. To właśnie ta produkcja rozbudziła we mnie uwielbienie do groteskowych i jednocześnie stosunkowo lekkich motywów. Sterowanie od zawsze sprawiało nieco problemów (zwłaszcza w poziomach gdzie sporo było skakania i ryzyka spadnięcia), ale to nic w obliczu zalet. Remake na PlayStation 4 przyjąłem z otwartymi ramionami, ale twórcom udało się niestety kilka rzeczy zepsuć.

10. Tombi! 2 (PS One)

Połączenie platformówki z RPG. Niby nietypowe, ale wyszło świetnie. Zachwycała od pierwszej styczności. Fabuła stosunkowo prosta (uratowanie dziewczyny protagonisty przed złymi świniami), ale fajnie napisana z masą zwrotów i zadań pobocznych. No i w jakiej grze można było się przebrać za świnię, aby wprowadzać je w błąd? Szalony klimat, ogrom ciekawych umiejętności, wiele ciekawych postaci i dostaliśmy grę, która wciągała na wiele godzin. Mimo iż mocno doceniona, nie sprzedała się najlepiej.

9. Life is Strange (PS4)

Nie jestem wielkim entuzjastą interaktywnych filmów, ale jeśli o to chodzi Life is Strange nie ma sobie równych. Fabuła tak dobrze napisana, że przy tym takie Heavy Rain wypada wręcz blado. Mnie dodatkowo urzekł klimat, kreacja dwóch głównych bohaterek (choć pozostałe postacie też świetnie napisane) i ciekawa rozgrywka, która czyni tę produkcję najlepszą w swojej kategorii. Dodajmy do tego muzykę i ogromny ładunek emocjonalny jaki niesie ze sobą ta gra.

8. Final Fantasy VI (PS One)

Pierwsze Final Fantasy w jakie zagrałem. Pamiętam, że na początku nie byłem najlepiej nastawiony do turowego systemu walki i losowo pojawiających się starć, ale z czasem go doceniłem. Urzekł mnie depresyjny klimat podupadającego świata, dramatyczna fabuła, kreacja Kefki (głównego antagonisty), muzyka i bardzo dobrze napisana, wielowątkowa fabuła. Do dzisiaj marzę o remake'u godnym tego, którego doczekała się "siódemka".

7. Alice: Madness Returns (PS3)

Najciekawsze interpretacja powieści Lewisa Carrola z jaką się spotkałem. Ponadto przepisana na język interaktywnego medium. Szanuję nieskończenie. Nie jest to pierwsza odsłona, ale zdecydowania najlepsza. Szkoda, że gdzieniegdzie widać braki w budżecie, ale nie zmienia to faktu, że jest to jedna z najlepszych gier w jakie grałem. Liczę, że pan McGee zdąży jeszcze dostarczyć kolejną część.

6. Final Fantasy IX (PS1)

Niezmiennie od wielu lat, moje ulubione Final Fantasy. Nie jest pierwszą odsłoną, w którą zagrałem, więc sentyment nie ma tu nic do rzeczy. Bardzo urzekł mnie wykreowany świat, bohaterowie, system walki i stylistyka, w końcu odpowiednio baśniowa. Grafika w pełni wykorzystująca możliwości pierwszego PlayStation i do tego genialna muzyka pana Uematsu.

5. Diablo II (PC)

Przełomowa gra również dla mnie. Sprawiła, że do dzisiaj szukam czegoś w podobnym stylu i na podobnym poziomie, oczywiście bezskutecznie. Kolejna nieśmiertelna produkcja, do której można wrócić w każdej chwili - lub w każdej chwili się z nią zapoznać, bo jeśli coś się zestarzało to tylko grafika.

4. Kingdom Hearts II (PS2)

Zdecydowanie jedna z moich ulubionych serii. Nie dość, że mam tu uwielbianą japońszczyznę, to jeszcze Disneya, na którym byłem przecież wychowany. Ponadto niezwykle grywalna, do tego stopnia, że każdą z części przeszedłem blisko 10 razy, a nie jest to przecież krótkotrwały proces. Do dzisiaj ulubiona jest "dwójka", ale do tego tytułu niebezpiecznie zbliżyła się najnowsza, trzecia główna odsłona. Gdyby pojawił się remaster na PlayStation 5 z nowym zestawem pucharków dla całej kolekcji, znów wziąłbym się za ich zdobywanie.

3. Bloodborne (PS4)

Bloodborne to gra. Zaznaczam to, bo w odróżnieniu od wielu innych produkcji wydanych na przestrzeni lat, ta wciąż jest tylko nią. Nie żadnym interaktywnym filmem, wirtualną opowieścią, czy teatralnym widowiskiem. W to trzeba grać, w pełni uczestniczyć w tym co się dzieje. Gdyby nie trochę nudne i powtarzalne lochy kielicha oraz bardzo okazyjne spadki animacji i problemy z detekcją kolizji - wystawiłbym maksymalną notę. O stylistyce nie będę się nawet wypowiadać, bo nie potrafię pojąć dlaczego jest to jedyna produkcja w takim klimacie. Ląduje na trzecim miejscu tylko dlatego, że nie potrafię spośród mojego TOP 3 zdecydować, która jest najlepsza - idziemy więc od najnowszych, żeby nie umniejszać staruszkom za sam ich wiek.

2. Silent Hill 2 (PS2)

Najlepszy horror wszech czasów, niedoścignione arcydzieło, kopalnia nieskończonych inspiracji, do której nikt się nie zapuszcza. Mimo iż mniej dosadna i brutalna w straszeniu od "jedynki" wciąż potrafi doprowadzić do szaleństwa. Tyle razy w to grałem, a wciąż nie mogę się uodpornić i chyba nigdy nie powtórzę błędu sprzed lat - grania w nocy na słuchawkach, kiedy nie byłem pewny czy się nie wydarłem i nie obudziłem wszystkich w domu. Gdyby tego było mało, mamy po prostu genialną fabułę, którą wraz ze wszystkimi podsuniętymi symbolami i szczegółami można nieskończenie interpretować, Każda napotkana postać wzbudzała niepokój, a przecież wcielamy się w Jamesa Sunderlanda. Największego psychola, jakiego widziały gry wideo.

1. Metal Gear Solid (PS One)

No i jest. Pierwsze miejsce, ale jak zaznaczyłem wcześniej - może się na nim znaleźć zarówno Silent Hill 2 czy Bloodborne. Ta jednak była pierwsza. Jako pierwsza spośród wszystkich poznanych przeze mnie gier sprawiła, że jestem takim, a nie innym graczem. Kolejne produkcje, w które się zagrywałem tylko utwierdzały mnie w przekonaniu, że trudno będzie to pobić. Wiem, że to przewidywalny wybór, ale nic na to nie poradzę. Do dzisiaj mało która gra pod płaszczykiem zwykłej historii o ratowaniu przechwyciła tyle ciekawych wątków i to w dodatku tak dobrze napisanych. No i znów - nie da się lepiej opowiedzieć opowieści w grach jak nie poprzez wykorzystanie możliwości tego medium. Zachowano tutaj idealny balans pomiędzy filmowością i grywalnością. Z kolei czytanie karty pamięci i komentowanie naszych wyborów w dobieraniu gier to tylko jeden z przykładów na geniusz tej gry.

Źródło: własne
cropper