Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera (2021) – recenzja filmu (HBO). Sprawiedliwość dla wszystkich
Pamiętacie, kiedy ostatnio widzieliście wielką ekranizację komiksu? Brakowało Wam superbohaterów ratujących świat? Przyznam szczerze, że ja się mimo wszystko trochę stęskniłem. I to nawet biorąc pod uwagę, że nie jestem jakimś specjalnym fanem pewnego reżysera. Oto recenzja filmu Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera (2021).
Dzięki wizjom, które Bruce Wayne miał w filmie Batman v Superman: Świt sprawiedliwości, wie, że nasza planeta niedługo stanie w obliczu wielkiego zagrożenia. By obronić świat, postanawia zebrać drużynę złożoną z osób, które – w przeciwieństwie do niego – obdarzeni zostali nadludzkimi zdolnościami. Nie dość, że nie będzie to łatwe, to jeszcze niebezpieczeństwo jest bliżej niż mogło się wydawać.
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera (2021) – recenzja filmu (HBO). Przetrwać pierwszą połowę
Każdy chyba kojarzy tę historię. Zack Snyder zaczął kręcić Ligę Sprawiedliwości, ale w trakcie zdjęć spotkała go straszna tragedia (śmierć córki). Studio zdecydowało, że będzie kontynuować prace i jako zastępstwo ściągnęło Jossa Whedona, twórcę obu części Avengersów. Wniósł on do produkcji swoje – krańcowo różne – podejście, styl i wizję, a efektem był niedokończony, poszatkowany potworek. Dość szybko podniosły się głosy, żeby dać Snyderowi możliwość zrobienia dokrętek, ponownego montażu, by świat miał możliwość zapoznać się z jego wersją filmu. Coś, co początkowo zapowiadało się, jak żart i działanie skazane na niepowodzenie, ostatecznie poskutkowało udaną kampanią. Włodarze Warner Bros. uznali, że warto zaryzykować. I co by nie mówić, sam fakt, że Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera powstała jest naprawdę dużym sukcesem i dobrą informacją. Film oczywiście może być różnie odbierany, ale to, że Snyderowi pozwolono zrealizować go zgodnie ze swoją wizją jest czymś pozytywnym.
No dobrze, to jak wyszło? Najkrócej rzecz ujmując – różnie. Jedna rzecz jest jednak pewna – Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera jest produkcją znacznie lepszą niż kinowa wersja, bardziej spójną, sensowną i dopracowaną. Film, który trwa aż cztery godziny, dzieli się na dwie części. No i niestety pierwsze dwie godziny po prostu trzeba przetrwać. Tak, to niezbyt dobra rekomendacja, ani zachęta, przyznaję. Ale co ja poradzę, że to, co dzieje się przez te sto dwadzieścia minut bez problemu dałoby się zmieścić w czterdzieści? A co tu w ogóle dostajemy? Wstępne przybliżenie bohaterów, bowiem musimy pamiętać, że Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera funkcjonuje na takiej zasadzie, jakbyśmy nie oglądali Wonder Woman czy Aquamana z ich solowych przygód. Jest to jakoś zrozumiałe, chociaż pytanie, czy jednak nie można by sobie tego odpuścić w przypadku tych dwóch postaci jest zasadne. No i mamy tu jeszcze kompletowanie drużyny, którą – jak wiadomo – trzeba zebrać przed wyruszeniem w drogę. Bywa to niezwykle nudne i jest zwyczajnie przeciągnięte.
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera (2021) – recenzja filmu (HBO). Potem już z górki
Kiedy już jednak wszyscy zbiją piątkę i uznają, że współpraca jest dobrym pomysłem, Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera staje się o wiele lepszym filmem. Tak, jak już pisałem – wszystko ma tu o wiele więcej sensu. Jest generalnie spójne i logiczne, nie ma takich kwiatków, jak to, że Steppenwolf po prostu przybywa w pewne miejsce i jak gdyby nigdy nic zabiera ostatnią kostkę. Skoro już przy nim jesteśmy, to zyskał on w nowej wersji. Chodzi mu o coś więcej, jest choć odrobinę ciekawy. Do Thanosa oczywiście startu nie ma, ale warto docenić choć tyle. Generalnie dłuższy metraż dobrze zrobił różnym bohaterom. Batman wreszcie robi coś konkretnego, bierze większy udział w wydarzeniach, a nie jest tylko statystą. Flash i Cyborg dostali okazję, by zaznaczyć swoją obecność, w przypadku tego drugiego można nawet mówić o jakimś character arc. No i postacie mają o wiele większą sposobność do interakcji i zawiązania znajomości. I wychodzi to całkiem nieźle.
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera wygląda też o wiele lepiej. Zniknęły wszystkie niedoróbki efektów specjalnych, a te w kinowej wersji były momentami wręcz straszne. Jest tu też o wiele więcej mroku, powagi i patosu, jedyne lżejsze momenty są zasługą Flasha. Zresztą, jak ktoś zna i lubi Snydera, to dobrze wie, czego może się spodziewać. Mnie jego styl generalnie trochę śmieszy, ale też w sumie muszę przyznać, że nie przesadza jakoś strasznie z podniosłą atmosferą (chociaż obowiązkowe nawiązanie do Jezusa się pojawia). Jeśli czegoś jest tu za dużo, to zdecydowanie ulubionego zabiegu Snydera, czyli slow motion. Wspominałem już, że produkcja ta jest za długa? Nie wszystkie sceny akcji są też tak samo dobre. Większość stoi na wysokim poziomie, ale jest kilka fragmentów mocno sztucznych. Na plus za to można policzyć muzykę. Generalnie więc Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera – muszę przyznać – jest lepsza niż można było się spodziewać. Na pewno jest o wiele porządniejszą produkcją niż wersja kinowa. Ba, momentami można z obcowania z nią czerpać naprawdę sporo rozrywki. Innymi słowy decyzja, by pozwolić Snyderowi na zrobienie tego zgodnie ze swoją wizją była słuszna. To co, następna wersja reżyserska Legionu samobójców Davida Ayera?
PS Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera będzie dostępna w serwisie HBO GO od 18 marca.
Atuty
- Znacznie lepsza druga połowa filmu;
- O wiele lepsze efekty specjalne i muzyka;
- Postacie dostają więcej czasu i mają okazję do interakcji;
- Jest to bardziej spójne, sensowne i dopracowane
Wady
- Słabsza pierwsza połowa filmu;
- Zdecydowanie za długi;
- Ile można tego slow motion?;
- Niektóre sceny akcji dość sztuczne
Liga Sprawiedliwości Zacka Snydera (2021) to na pewno znacznie lepszy film niż kinowa wersja tej historii.
Przeczytaj również
Komentarze (54)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych