Nierealne (2021) – recenzja pierwszych czterech odcinków serialu (HBO). Wiktoriańscy X-Meni
Serwis HBO miał mocną jesień, kiedy to zaprezentował kilka nowości, o których pisało się całkiem sporo. Po przerwie nadszedł czas na dużą garść kolejnych produkcji. Nie tylko dokumentalnych, ale i fabularnych. Oto przedpremierowa recenzja pierwszych czterech odcinków serialu Nierealne, za który odpowiada(ł) między innymi Joss Whedon.
Rzecz dzieje się pod koniec XIX wieku w Londynie. Pewnego dnia tajemnicze zdarzenie sprawia, że niektóre – trudno powiedzieć, czy wybrane losowo czy nie – osoby zyskują nadludzkie, a przynajmniej nietypowe zdolności. Kilka lat później Amalia i Penance prowadzą coś na kształt schroniska dla specjalnie uzdolnionych ludzi.
Nierealne (2021) – recenzja pierwszych czterech odcinków serialu (HBO). Nudy na pudy
Brzmi trochę znajomo, prawda? No cóż, nie da się ukryć, że Nierealne nie są specjalnie oryginalną produkcją. Nie dość, że wygląda to trochę, jak X-Men przeniesione do epoki wiktoriańskiej, to dodatkowo Joss Whedon po raz kolejny skupia się na swojej fascynacji, czyli kobietach, które potrafią spuścić łomot. Nie ma w tym oczywiście nic złego, ale jednocześnie nie widać tu nic nowego, czego twórca ten nie pokazywałby w swoich wcześniejszych dziełach.
Jako że przedpremierowo dostałem do obejrzenia cztery odcinki, trudno jest mi powiedzieć coś więcej o całej produkcji. Tym bardziej, że nie dość, że pierwszy sezon serialu Nierealne został podzielony na dwie, sześcioodcinkowe części (data premiery drugiej chyba nawet nie jest jeszcze znana), to jest i dodatkowy problem. Otóż wspomniany Whedon, wskutek licznych afer (w tym i tej związanej z Ligą Sprawiedliwości), zrezygnował z pracy. Sam wyreżyserował trzy odcinki, ale funkcję showrunnerki przejęła Philippa Goslett i kto wie, w którym kierunku to wszystko pójdzie.
Póki co, jako się rzekło, jest to opowieść o wykluczeniu. Społeczeństwo nie jest specjalnie dobrze nastawione względem osób o specjalnych zdolnościach, tym bardziej, że oprócz grupy, której przewodzi Amalia jest jeszcze gang obdarzonych (to moje tłumaczenie, trudno powiedzieć, jaki ostatecznie będzie polski odpowiednik słowa Touched), który morduje ludzi. Wątków jest tu oczywiście jeszcze więcej, wygląda w ogóle na to, że stawką będzie przyszłość świata. Nie zmienia to jednak tego, że nie do końca wiem, czemu miałbym się tym przejmować. Odcinki są moim zdaniem za długie, w fabułę wkrada się dużo nudy.
Okej, może te pierwsze epizody są przeznaczone na to, by zbudować fundamenty świata, zarysować linie podziałów, poustawiać postacie na szachownicy. Zrobione jest to jednak w taki sposób, że w trakcie oglądania nie czułem żadnych emocji i to mimo że momentami muzyka (generalnie całkiem ładna) usilnie starał się je we mnie wywołać. Niezbyt jednak obchodziło mnie, co się stanie z bohaterami, bo są oni mało interesujący. Pochwalić na pewno można scenografię, kostiumy, efekty specjalne, ale z drugiej strony – jak się tak zastanowić – fakt, że dzieje się to wszystko pod koniec XIX wieku nie ma jakiegoś specjalnego znaczenia. Póki co zatem Nierealne nie są serialem, na którego kolejne odcinki będę czekać z wypiekami na twarzy. Owszem, jest szansa, że historia się rozkręci, ruszy z kopyta i dostarczy nieco więcej rozrywki. Miejmy nadzieję, chociaż na razie nic tego nie zapowiada.
PS Premiera pierwszego odcinka została zaplanowana na 12 kwietnia.
Przeczytaj również
Komentarze (1)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych