The Kominsky Method (2018), sezon 3 – recenzja serialu (Netflix). Słodko-gorzkie zakończenie
Jakiś czas temu pisałem, że w serwisie Netflix są znakomite seriale, które jednak nie rozpalają jakoś mocno wyobraźni widzów, nie mówi się o nich aż tak dużo, wydaje mi się, że przechodzą – mimo wszystko – nieco niezauważone (ale może to tylko moje wrażenie). Wtedy chodziło mi o Specjalistę od niczego, ale wydaje mi się, że to również przypadek Tke Kominsky Method, którego trzeci i ostatni sezon jest już dostępny. Są spoilery.
Trzeci sezon zaczyna się w trakcie pogrzebu jednego z dwóch dotychczasowych głównych bohaterów, czyli Normana Newlandera. Sandy Kominsky musi sobie poradzić z odejściem najlepszego przyjaciela, dalej prowadzić zajęcia aktorskie, zająć się kwestią spadku Normana. A jakby tego było mało, do Los Angeles przyjeżdża jego pierwsza była żona, Roz.
The Kominsky Method (2018), sezon 3 – recenzja serialu (Netflix). Upływający czas
The Kominsky Method w trzecim sezonie musi się więc zmierzyć z nieobecnością Alana Arkina, który – razem z Michaelem Douglasem – bez wątpienia był niesamowicie silnym atutem tego serialu. Arkin, z tego co wiem, zrezygnował z roli jeszcze przed tym, jak Netflix dał zielone światło nowym odcinkom.
Pozwoliło to twórcom porządnie przygotować się do tego, w którym kierunku poprowadzić historię. Udało im się to generalnie znakomicie. O ile pierwsze dwa sezony były w dużym stopniu komedią o urokach (tych dobrych i tych złych) starości, o tyle ostatni ma w sobie o wiele więcej smutku. Głównym tematem jest oczywiście strata i to, w jaki sposób należy sobie z nią radzić. Tym bardziej, że śmierć bliskiej osoby pozostawia na głowie innych mnóstwo różnorakich obowiązków, a pamiętajmy, że Norman miał dość, hmm, ekscentryczną rodzinę, co sprawia, że Sandy trochę nie ma czasu na żałobę, bo ciągle musi gasić jakieś pożary. The Kominsky Method przypomina zresztą, że jakkolwiek cierpienie po odejściu bardzo ważnej osoby jest normalne, nie można dać się mu pochłonąć i trzeba pamiętać zarówno o innych ludziach, którzy wciąż są z nami, jak i o pracy, dziennej rutynie, etc. Nie jest też tak, że te sześć odcinków są tylko smutne, mają w sobie również pozytywny przekaz – chociażby taki, że zawsze są szanse na spełnienie marzeń, jak również na to, by przynajmniej trochę nadrobić stracony czas i naprawić część błędów przeszłości.
Wszystko to opowiedziane jest z dużym wdziękiem i porządną dawką ciepła. Jednocześnie sporo tu absurdalnego poczucia humoru, okazji do wzruszeń i przemyśleń. Twórcy The Kominsky Method perfekcyjnie łączą ze sobą różne emocje, czasem przeskakując od jednej do drugiej w obrębie jednej sceny, pokazując, że nawet w najgorszych chwilach można znaleźć odrobinę optymizmu. Jedyne, do czego bym się tutaj przyczepił, to mam wrażenie, że całość ma trochę za bardzo pospieszne zakończenie, jakby nie było czasu, by różne, często ważne wątki odpowiednio rozwinąć, przez co niektóre rzeczy wydają się trochę ucięte.
The Kominsky Method (2018), sezon 3 – recenzja serialu (Netflix). Wciąż świetne aktorstwo
Wraz z odejściem Alana Arkina można było mieć obawy o aktorską dynamikę w serialu. I chociaż mimo wszystko brakuje Normana i tęskni się za nim, to jest to łagodzone dzięki obecności Kathleen Turner, która gra Roz, byłą żonę Sandy’ego i mamę Mindy. Ona również ma doskonałą chemię z Douglasem, z którym zresztą nie raz występowała wspólnie przed kamerą. Dzięki temu ich wymiany zdań, pełne przekomarzania się, docinków, ale też – przynajmniej od czasu do czasu – czułości są po prostu fantastyczne. Zarówno Turner, jak i Douglas perfekcyjnie odgrywają swoje role, pokazując całe spektrum uczuć, które przeżywają ich postacie. Warto też wspomnieć, że w trzecim sezonie The Kominsky Method pojawiają się gościnie (na krótszą lub dłuższą chwilę) trzy fajne osoby, ale nie będę zdradzać, o kogo chodzi.
Trzeci sezon The Kominsky Method jest krótszy od poprzednich o dwa odcinki (może stąd wspomniane wrażenie pospiesznego ucinania niektórych wątków). I chociaż wydaje mi się, że jest on odrobinę gorszy od nich, to nie zmienia to faktu, że to wciąż kawał znakomitej, słodko-gorzkiej produkcji, która ma w sobie coś i smutnego i pozytywnego i bardzo zabawnego. Oby każdy serial miał tak dobre zakończenie.
Atuty
- Po raz kolejny – świetna fabuła;
- Mnóstwo różnorakich emocji i okazji do przemyśleń;
- Absurdalny humor;
- Wybitne aktorstwo
Wady
- Mimo wszystko brakuje trochę Alana Arkina;
- Mam wrażenie, że zakończenie jest odrobinę zbyt pospieszne
Trzeci sezon The Kominsky Method to godne zakończenie wspaniałego serialu. Będę tęsknić.
Przeczytaj również
Komentarze (5)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych