Ojcostwo (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Trudy samotnego tacierzyństwa

Ojcostwo (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Trudy samotnego tacierzyństwa

Iza Łęcka | 19.06.2021, 13:00

Utrata ukochanej osoby to dla wielu koniec świata, natomiast dla innych dopiero początek nowej drogi w życiu. Z tym trudnym wyzwaniem zmierzył się Matt Logelin, bohater nowego filmu dostępnego na Netflixie. Jakie są moje wrażenia po zobaczeniu „Ojcostwa”? Zapraszam do recenzji.

Netflix nie zwalnia tempa i dołącza do katalogu coraz więcej produkcji, które powstają na podstawie entuzjastycznie przyjętych książek czy komiksów – oprócz oryginalnych obrazów naturalną koleją rzeczy wydaje się wzbogacanie serwisu o seriale lub filmy od zewnętrznych wytwórni. Jedną z czerwcowych propozycji jest „Ojcostwo” z Kevinem Hartem w roli głównej, które skupia się na wzruszającej historii miłości, poświęcenia i próby poradzenia sobie z żałobą. Stworzony na podstawie bestsellerowej powieści scenariusz od twórców takich hitów jak „Był sobie chłopiec” czy „Miasto aniołów” wydaje się obietnicą solidnego, ujmującego oraz subtelnego seansu. I tak jest w istocie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Ojcostwo (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Pamięć wiecznie żywa

Ojcostwo (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Trudy samotnego tacierzyństwa

Matta Logelina poznajemy w jednym z najtrudniejszych momentów. Zamiast cieszyć się wspólnie z żoną rozpoczęciem nowego etapu w życiu i wychowaniem córki, bohater musi zmierzyć się ze śmiercią ukochanej i samotnym ojcostwem. Dobę po porodzie Liz doznaje zatoru płucnego, a jej nieoczekiwane odejście burzy dotychczasowe skrzętnie budowane życie Matta. Co prawda, w jego otoczeniu nie brakuje bliskich chętnych do pomocy, jednak w ich oczach lekkoduch i bezmyślny mężczyzna wydaje się spisany na straty, a wszyscy patrzą mu na ręce, nie wierząc, że sprosta wyzwaniu opieki nad bobasem. Maddy staje się dla niego całym światem oraz sposobem na poradzenie sobie z żałobą, ratunkiem przed pochłonięciem przez żal oraz smutek.

Może zabrzmi to niezwykle banalnie, ale recenzowane „Ojcostwo” to historia wzruszająca i ciepła, w której nie brakuje kilku zabawnych momentów. Już jej początek jest niczym uderzenie obuchem po głowie i może wywołać sporo emocji – przyznam szczerze, że podczas oglądania oko szkliło się nie raz, nie dwa, by po chwili ponownie zrobiło mi się cieplej na sercu. Tak naprawdę najnowszy film dostępny na Netflixie wypełniony jest do granic możliwości dobrymi uczuciami: troską, pamięcią o bliskich czy miłością, a nie brakuje także wyrzutów sumienia, strachu i niepewności, jakie towarzyszą Mattowi jeszcze długo po śmierci ukochanej. Pamięć o niej jest nie tylko żywa w Maddie, ale staje się podstawą do wielu decyzji głównego bohatera.

Kevina Harta kojarzymy przede wszystkim jako śmieszka występującego w obrazach lekkich i przystępnych. Z rolą Matta w recenzowanym „Ojcostwie” poradził sobie całkiem sprawnie. Co prawda zdarzają się momenty, gdy wydaje się nieco sztywny czy wycofany, jednak jego kreacja przede wszystkim odzwierciedla wizerunek ciepłego, przyzwoitego faceta, który nie wierzył, że poradzi sobie z wychowaniem córki i pomimo lat mierzy się z ogromną tęsknotą za Liz. Zdarza się, że bywa naprawdę przekonujący i prawdziwy. Sporym wsparciem dla aktora jest reszta znakomicie dobranej obsady – Alfre Woodard, Frankie Faison czy mała Melody Hurd to bardzo dobrze przemyślane wybory castingowe i pasują do swoich ról pierwszorzędnie.

Ojcostwo (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Wzruszające momenty

Ojcostwo (2021) – recenzja filmu [Netflix]. Trudy samotnego tacierzyństwa

Pomimo mojego ogólnie dobrego odbioru filmu debiutującego na Netflixie, „Ojcostwo” posiada kilka drobnych (naprawdę małych!) wpadek. Scenariusz bazujący na powieści Matta Logelina „Two Kisses for Maddy: A Memoir of Loss and Love” pochylił się również nad dalszymi losami młodego wdowca i jego córki. Oryginał historii skupiał się przede wszystkim na początkach tej niezwykle wymagającej drogi, pełnej żalu, trudnych emocji i wsparcia, jakim nieświadomie była mała dziewczynka. Tym tropem podążyli Paul Weitz („Był sobie chłopiec”, „W doborowym towarzystwie”) oraz Dana Stevens („Miasto aniołów”, „Bezpieczna przystań”), którzy położyli silny nacisk na następne lata wspólnego życia ojca i córki. W parze z nieco poszatkowanym scenariuszem podążył niespójny montaż – często odnosiłam wrażenie, że twórcy przedstawiają jakąś scenę, nie domykają jej, po czym przenosimy się do innych wydarzeń i lecimy dalej. Przypuszczam, że głównym zamiarem była chęć przedstawienia jak najpełniejszych doświadczeń Matta – trudności w otwarciu się na następną relację, problemach w pracy, w kontaktach z dalszą rodziną czy w szkole Maddy. Śmiało jednak mogę stwierdzić, że te niuanse, które zapewne podczas seansu wychwycicie, nie wpływają aż tak mocno na całkowity odbiór recenzowanego obrazu. Fabuła „Ojcostwa” jest przewidywalna, złośliwi stwierdzą, że banalna, lecz siła produkcji tego typu tkwi w prostocie i wywoływaniu pozytywnych emocji – a to zostało zrealizowane ze sporym sukcesem. Już od pierwszych chwil klimat filmu nieco przypominał mi „Marley i ja”, co wzmocniło moje doznania.


Ojcostwo (2021) – podsumowanie

„Ojcostwo” to przyzwoity i wypełniony ciepłymi emocjami film, który oglądało się całkiem przyjemnie. Kevin Hart wspólnie z doborową ekipą poradzili sobie z zadaniem, bardzo dobrze realizując założenia scenariusza – jeżeli posiadacie wyrobioną opinię na temat tego aktora, jego najnowsza kreacja może nieco zmienić tę ocenę. Nie zostaniecie zaskoczeni rozwiązaniami fabularnymi, zakończenie jest jak najbardziej przewidywalne, jednak to nie powinno Was powstrzymać przed spędzeniem miło czasu. Śmiało sądzę, że to nie tylko historia dla rodziców, lecz wielu widzów, którzy liczą na poruszający seans przed telewizorem. Netflix zyskał bardzo przystępną i uroczą opowieść z głębszym przesłaniem.

Atuty

  • To wzruszająca i ciepła historia
  • Nie brakuje zabawnych momentów
  • Kevin Hart spisał się zaskakująco dobrze,...
  • … a wspólnie z nim na wyróżnienie zasługuje reszta obsady
  • Wywołuje silne emocje

Wady

  • Czasami dialogi są nieco sztywne
  • Fabuła jest bardzo przewidywalna
  • Montaż niekiedy nie domaga, co wpływa na tempo filmu

„Ojcostwo” to wzruszająca, całkiem solidna opowieść o trudzie poradzenia sobie z żałobą i wychowaniem dziecka. Przygotujcie zapas chusteczek i rozpoczynajcie seans.

7,0
Iza Łęcka Strona autora
Od 2019 roku działa w redakcji, wspomagając dział newsów oraz sekcję recenzji filmowych. Za dnia fanka klimatycznych thrillerów i planszówek zabierających wiele godzin, w nocy zaś entuzjastka gier z mocną, wciągającą fabułą i japońskich horrorów.
cropper