GTA Trilogy Remake może być strzałem w dziesiątkę dla Rockstara
Jeśli potwierdziłyby się plotki odnośnie do odświeżenia trzech kultowych już gier z serii GTA od Rockstara, mielibyśmy prawdopodobnie do czynienia z jedną z najgłośniejszych zapowiedzi ostatnich lat.
Plotki odnośnie do wydania odświeżonego GTA Trilogy powracają od kilku miesięcy niczym bumerang - ostatnio ponownie zrobiło się o nich głośno. Co ciekawe, za sam projekt nie miałby odpowiadać bezpośrednio Rockstar - ekipa podobno tylko nadzoruje prace i pomaga przy kilku elementach. Cóż, najważniejszą informacją było jednak to, iż nie mają być to remastery, a pełnoprawne remake’i.
Wszystko to oczywiście bardzo rozbudziło oczekiwania fanów i sprawiło, że w mediach branżowych szybko zaczęto spekulować. Pojawiły się głosy pochwały, zwątpienia oraz wyrzutów. Te trzecie dotykały oczywiście kwestii związanych z tym, że Rockstar, zamiast skupić się na Grand Theft Auto VI, woli babrać się z odsłonami, które miały już swój czas, a teraz powinny ustąpić innym.
Jestem w stanie zrozumieć perspektywę tych osób, ale wydaje mi się, że jeszcze łatwiej jest mi postawić się na miejscu twórców. Jest jeden bardzo ważny czynnik, który sprawia, że zwyczajnie warto jest wydać teraz coś takiego i zachęcić starszych wyjadaczy branży oraz nowych fanów, by poznali ten gangsterski świat. Można bez problemu wyróżnić aspekt, który stawia taką drogę, jako tę najlepszą w danym momencie.
Mowa oczywiście o ryzyku - jestem przekonany, że samo Take-Two dawno wykonało rachunek zysków i strat, które może generować podjęcie decyzji o odświeżeniu trylogii. Jeśli więc rzeczywiście się tak stanie (bo przypominam, że cały czas brodzimy w kałuży spekulacji i plotek), wyjdzie im to na dobre. Pozwólcie, że pozwolę sobie niejako wytłumaczyć, skąd moje przeświadczenie.
Mniejsze ryzyko
Na temat odświeżeń gier można rzecz jasna mówić i pisać bardzo wiele. Dla jednych są to elementy niezbędne, by oferować markom pewną nieśmiertelność, dla innych stanowią synonim dojenia kasy od fanów zapatrzonych w konkretne marki. Cóż, patrząc na wszystkie projekty, można powiedzieć, że znajdą się takie, które będą poparciem w argumentach zarówno jednej, jak i drugiej strony.
Wszystkie je łączy jednak bowiem konkretny element, o którym zdążyłem już wspomnieć - kwestia ryzyka. Może to zabrzmieć kontrowersyjnie, ale dużo mniejszym ładunkiem potencjalnej wtopy obarczone jest stworzenie remastera/remake’a lubianego tytułu, niż próba rzucenia graczom nowej odsłony. Nic więc dziwnego, że wielu twórcom bliżej do oferowania odświeżonych projektów, niż kolejnych części. Przykładami z ostatnich miesięcy są choćby Dead Space (Remake zamiast 4. części) i Crysis (odświeżenie przed kolejną odsłoną).
Pozwala to niejako wybadać rynek i temu to często służy. Jasne, taki zabieg może się nie udać - zazwyczaj jednak krytykuje się wtedy aspekty techniczne albo to, że sam projekt nie różni się zbytnio od oryginału (i to w negatywnym znaczeniu, a nie, jak miało to miejsce przy Tony Hawk’s Pro Skater 1+2). Grę samą w sobie trudno jest natomiast zbesztać, bo wiele osób, które po nią sięgają, podświadomie wielbi konkretną markę.
GTA Remake
Rockstar zdaje sobie z tego sprawę - co do tego nie mam absolutnie żadnych wątpliwości. Wystarczy spojrzeć na to z odpowiednią dozą logiki. Wszystkie części - GTA III, GTA San Andreas oraz GTA Vice City - to projekty bardzo udane. Rzućmy okiem na Metacritic, a w kolejności podanej chwilę temu, wygląda to następująco - 93, 93 i 94. Chyba nie trzeba wiele dodawać, prawda? Sytuacja dość klarowna.
Oczywistym jest więc, że wydanie remake’ów tych trzech - nomen omen archaicznych - odsłon, wiąże się z mniejszym ryzykiem, niż próba dostarczenia graczom Grand Theft Auto VI. Tu po prostu wiemy, czego się spodziewać, pod względem jakości fabularnej czy mechanik. Jeśli chodzi natomiast o pełnoprawną kontynuację, przez minione lata pojawiło się w głowach fanów tak wiele scenariuszy, że trudno będzie im sprostać.
Mamy więc prosty przepis na sukces, który wystarczy odpowiednio opakować i dobrze zrealizować. A środki ku temu załoga ma. Już przecież przy nowej odsłonie Red Dead Redemption pokazali, na ile stać ich pod względem technologicznym. Wyobrażacie sobie raz jeszcze wrócić na Grove Street, ale tym razem w oprawie rodem z przełomu minionej oraz obecnej generacji? Spełnienie marzeń!
Reasumując…
To po prostu krok, który zdaje się obecnie najbardziej odpowiedni. Pozwoli nabić sobie naprawdę dobrze słupki sprzedażowe, uspokoić fanów wyczekujących kolejnego Grand Theft Auto, a przy tym raz jeszcze przypomnieć każdemu zapominalskiemu, za co pokochał Rockstara. To łatwa droga do dużego sukcesu, który pozwoli przede wszystkim na nieco łagodniejsze przyjęcie potencjalnych błędów w GTA VI.
Jestem więc przekonany, że jeśli tylko studio rzeczywiście zamierza pracować nad odświeżeniem trylogii, będziemy mogli mówić o prawdziwym strzale w dziesiątkę. Wcześniej nie rozmyślałem o tym zbyt wiele, ale teraz, gdy przy okazji doniesień z Take-Two pojawiły się plotki na ten temat, jestem przekonany, że to krok warty podjęcia. Oczywiście, odświeżenie Red Dead Redemption sprzed dwóch generacji to również ciekawa droga (i na to też przyjdzie czas), ale lepiej zacząć od większego klasyku.
I przyznaję wprost, że nie mogę się doczekać, aby rzeczywiście dostać coś takiego w swoje ręce. San Andreas przeszedłem kilkukrotnie, Vice City raz, ale porządnie, a GTA III cały czas czeka na dokończenie. Teraz pojawiłaby się idealna okazja, by to zrobić. Chciałbym raz jeszcze wejść w ten gangsterski świat i poczuć nieco magii, którą seria oferowała mi lata temu, gdy siedziałem przed PlayStation 2 i szarym telewizorem „z dupą”.
Przeczytaj również
Komentarze (71)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych