Deathloop intryguje, zaskakuje i rozśmiesza. Graliśmy w nową grę Arkane i Bethesdy zmierzającą na PS5
Pierwsze pięć godzin w Deathloop to nieustanne zaskoczenie potęgujące coraz większe zainteresowanie światem i historią stworzoną przez Arkane Lyon. Deathloop będzie jedną z najważniejszych premier na PS5 najbliższych tygodni, a ja wiem, że obok tej gry nie można przejść obojętnie... Choć jednocześnie śmiało stwierdzam, że nie jesteście jeszcze gotowi na intrygę przygotowaną przez deweloperów.
Na blisko miesiąc przed premierą Bethesda Polska wysłała do naszej redakcji Deathloop, dzięki czemu miałem możliwość spędzić z produkcją blisko pięć godzin i poznać jej założenia. Jakie są moje pierwsze wrażenia? Już na wstępie muszę zaznaczyć, że Arkane Lyon tworzy grę przeładowaną zagadkami, tajemnicami i intrygami, o których nie mogę tutaj wspomnieć, bo po prostu zepsułbym Wam zabawę. Podczas pierwszego spotkania z tytułem na każdym kroku byłem zaskakiwany nieoczekiwanymi zdarzeniami, bo choć dotychczas mogliście tego nie wiedzieć – Deathloop to w pełni fabularna gra, a historia jest jej podstawą.
Deathloop potrafi zaskoczyć
Akcja Deathloop rozgrywa się na wyspie Blackreef, a głównym bohaterem jest Colt, który na początku budzi się na plaży i nie pamięta dosłownie nic. Kim jest, gdzie się znajduje i co ma zrobić? Już pierwsze pięć minut przygody rozwiewa sporo wątpliwości, ale scenarzyści Arkane Lyon na tyle umiejętnie budują napięcie, że stale oferują nowe informacje dotyczące świata i wydarzeń.
Colt od początku przygody może korzystać z tajemniczych podpowiedzi – na murach, podłodze lub nawet w powietrzu pojawiają się napisy, które z jednej strony pomagają dostać się do wyznaczonych miejsc („Może skorzystasz z drugiej strony?”), ale równie często pomagają zrozumieć wątki fabularne. W pewien sposób pomocna okazuje się również... Julianna Blake, która jest główną antagonistką.
Na starcie Colt nawiązuje kontakt z kobietą, która nie owija w bawełnę i jednoznacznie informuje, że jej głównym celem jest pozbycie się bohatera. Julianna nierzadko korzysta z megafonów rozrzuconych po całym Blackreef, by podkręcić zainteresowanie mieszkańców i zachęcić ich do polowania na jej przeciwnika, a jednocześnie kontaktuje się z graczem za pomocą zdobytej krótkofalówki. Tutaj zostałem po raz pierwszy pozytywnie zaskoczony, ponieważ ekipa Arkane wykorzystuje możliwości kontrolera DualSense, a głos adwersarki wydobywa się z pada – nie jest to rewolucja, jednak bardzo pasuje do przyjętej koncepcji i dyskusji z Julianną za pomocą sprzętu Colta.
Ale co chodzi w Deathloop?
Dosłownie każdy ruch protagonisty Deathloop jest dowodem na to, że deweloperzy chcieli sięgnąć po pełen potencjał nowej platformy. Choć gra może nie wygląda wybitnie i w tym wypadku nie możemy mówić o nowej jakości, to funkcje kontrolera zostały wykorzystane pierwszorzędnie. Podczas biegu czujemy lekkie dudnienie po obu stronach pada, a gdy chwycimy do ręki bronie, szybko okazuje się, że zabawki w różny sposób korzystają z adaptacyjnych triggerów. Znakomicie wypada także blokowanie się broni – gdy spluwa się zatnie, musimy kilkukrotnie kliknąć przycisk, by kontynuować atak.
A z kim tak naprawdę walczymy i jaki jest główny wątek? Colt ma pełną świadomość, że chce opuścić Blackreef, tymczasem od początku historii bombardują nas sytuacje związane z fabułą. Mężczyzna jest uwięziony w pętli czasu, więc każdy jego dzień rozpoczyna się na wspomnianej wcześniej plaży. Chaos przeplatany krwią, śmiercią i odciętymi głowami trzeba jakoś przerwać – okazuje się, że protagonista musi znaleźć i zabić ośmiu Wizjonerów, czyli wyjątkowych mieszkańców, którzy nie tylko posiadają ochronę, ale jeszcze korzystają z potężnych umiejętności... Eliminując wyznaczone cele, Colt zyskuje moce przeciwników.
Nie jest jednak tak, że na Blackreef znajdują się wyłącznie wizjonerzy i Julianna. Na każdym kroku spotykamy „zwykłych” oponentów, którzy mają jeden cel – pozbyć się osoby, która planuje przerwać pętlę czasu. Na nasze nieszczęście, tym gościem jesteśmy my, więc w zasadzie na każdym kroku walczymy z grupami przeciwników. Gameplay znacząco przypomina Dishonored, jednak jest rozbudowany – tutaj bez problemu chwytamy w ręce dwie giwery, wpadamy w środek grupy przeciwników i dzielimy się kulami niczym opłatkiem przy rodzinnym stole. Krwawa młócka aż miło! Co więcej, Colt niczym ninja może chować się w cieniu, by za pomocą potężnego noża myśliwskiego eliminować wrogów bez podnoszenia alarmu.
Z biegiem czasu zabawa się rozwija, ponieważ mężczyzna zbiera następne bronie, wykorzystuje ulepszenia do sprzętu, a przede wszystkim uzyskuje dostęp do umiejętności Wizjonerów – to właśnie dzięki nim możemy przykładowo znikać, łączyć jaźnie przeciwników (wtedy zabicie jednego powoduje wyeliminowanie całego zespołu), teleportować się na krótkim dystansie lub rzucać mieszkańcami niczym workiem z ziemniakami. Zdolności przypominają moce, którymi dysponuje chociażby Corvo Attano – rozgrywka staje się jeszcze bardziej dynamiczna, a nierzadko zmienia się w widowiskowy spektakl śmierci.
Deathloop to powtarzająca się walka i szukanie tropów
Deathloop zostało jednak zbudowane na dość nietypowym jak na gatunek oraz formę opowieści schemacie rozgrywki. Arkane Lyon stawia na zbieranie drobnych poszlak, dzięki którym otrzymujemy dostęp do nowych miejsc, więc podobnie jak w metroidvaniach często mamy okazję odwiedzać wcześniej zwiedzone lokacje. W ten sposób mamy wgląd w nowe wątki dotyczące fabuły, co okazuje niezwykle ważne w pozbyciu się Wizjonerów. By wypełnić misję, Colt musi poznać ich codzienność i zwyczaje. Deweloperzy przygotowali specjalny HUB-bazę, gdzie mamy możliwość zebrać informacje, wybrać kolejny cel i jednocześnie zająć się uporządkowaniem arsenału.
Arkane niezwykle interesująco podkreśla porę dnia, która ma dla bohatera duże znaczenie – dzięki oznaczeniom wrogów, które można wykorzystać, by poznać ich broń, szybko dojdziemy do wniosku, że nocą przeciwników jest nie tylko więcej, ale są oni agresywniejsi, korzystają także z ostrzejszego sprzętu. Sytuacja ta sprawia, że pomimo aktualnego powrotu do odwiedzonych wcześniej lokacji, nie odczuwałem znużenia.
Akcja w Deathloopie rozgrywa się podczas 24-godzinnych, powtarzających się sesji, ale Colt dość szybko zaczyna rozumieć, w jaki sposób może obudzić się na plaży z wcześniej zdobytym arsenałem, co jest oczywiście bardzo ważne w kontekście progresu. Pomimo rozpoczynania zabawy „od początku”, mężczyzna powraca do świata z nowymi informacjami lub kolejnymi zabawkami.
Deathloop stawia na historię z... Dodatkiem?
Wiele powiedziano na temat Deathloop po zapowiedzi, ponieważ gra była promowana jako pozycja nastawiona na rywalizację PVP. Gracze co prawda mają okazję mierzyć się z Julianną, jednak w standardowej rozgrywce mierzymy się z SI – gdy kobieta pojawia się w okolicy, blokuje nam ucieczkę z mapy, więc musimy na początku wyeliminować radiostację. Jej pozbycie się przynosi dodatkowe profity, jednak nic nie stoi na przeszkodzie, by po prostu uciec z mapy. Gdzie w tej sytuacji rywalizacja z drugim graczem? Po uruchomieniu produkcji Arkane pojawiają się dwa tryby – przerwij pętlę czasu (jako Colt) lub uratuj pętlę czasu (jako Julianna). Przynajmniej aktualnie nie mam dostępu do tej drugiej opcji, ale już teraz wiem, że w zasadzie za wiele się nie zmieni – po prostu nadal będziemy wypełniać misje, ale zamiast SI czasami do walki staniemy z drugim zawodnikiem. System przypomina inwazję przykładowo z Dark Souls i na pewno będzie ciekawym dodatkiem.. Obecnie czekam na możliwość sprawdzenia tej funkcji.
Muszę jeszcze wspomnieć o bardzo istotnym szczególe – Bethesda Polska zadbała o pełną lokalizację, dzięki czemu dialogi między Coltem a Julianną są prawdziwą perełką. Aktorzy postarali się i ich ropzmowy są bardzo swobodne – bohater często rzuca różnymi przekleństwami, krzyczy na przeciwniczkę, a gdy uzewnętrznia swój wewnętrzny dialog, nie raz, nie dwa uśmiechniemy się pod nosem. Lokalizacja jest zdecydowanie duży atutem pozycji, ponieważ autorzy nawet zadbali o wrzucenie kilku mocnych sucharów... Po polsku mówią także wszyscy mieszkańcy, więc przechadzając się obok przeciwników możemy usłyszeć różne historie dotyczące postaci lub świata. Co jednak najważniejsze – nie miałem wrażenia, by dialogi były pisane na siłę. Czuć tutaj lekkość, której często brakuje w wielu polskich dubbingach.
Jak już wspomniałem w przypadku grafiki nie możemy liczyć na nową jakość, jednak całość utrzymana została w specyficznym klimacie, już od pierwszych chwil przywodzącym na myśl atmosferę szpiegowskich filmów o Jamesie Bondzie. Stylistyka wnętrz została utrzymana w designie lat 60. XX wieku i jest całkiem przyjemna dla oka.
Deathloop pokazuje next-genowość PS5
Deathloop będzie najważniejszą produkcją dla posiadaczy PS5 najbliższych tygodni... I nie tylko z tego powodu, że to jedna z nielicznych nowych gier AAA, która zadebiutuje do końca roku i w pełni wykorzysta możliwości tej platformy. Arkane Lyon stworzyło kawał zaskakującej pozycji, którą odkrywa się z dużym zainteresowaniem. Gameplay powinien zachwycić fanów Dishonored, jednak tym razem całość wydaje się znacznie bardziej spójna – Francuzi łączą świat, bohatera, przeciwników i moce, by zapewnić bardzo dobrze zrealizowaną pozycję.
Jeszcze jest zbyt wcześnie, by pisać o ostatecznych wnioskach, jednak jeśli posiadacie PS5, w przyszłym miesiącu powinniście zagrać w Deathloop. Ta gra wykorzystuje potencjał nowej platformy Sony w najlepszy sposób.
Przeczytaj również
Komentarze (71)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych