W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 (2021) – recenzja filmu (Netflix). Potworny las

W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 (2021) – recenzja filmu (Netflix). Potworny las

Jędrzej Dudkiewicz | 27.10.2021, 00:01

W zeszłym roku Netflix zaprezentował nam slasher w wydaniu polskim. Chodzi oczywiście o W lesie dziś nie zaśnie nikt, który – mam wrażenie – dość mocno podzielił publiczność, wśród której znaleźli się zarówno zagorzali krytycy, jak i zwolennicy. Mi bliżej było do tych drugich, dlatego też z chęcią usiadłem do seansu kontynuacji. Oto recenzja filmu W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 (2021).

Akcja rozpoczyna się w zasadzie w tym samym momencie, w którym zakończyła się pierwsza część. W areszcie znajdują się zarówno krwiożercze bliźniaki, jak i Zosia, która – z punktu widzenia policji – bredzi coś o potworach i kamieniu z księżyca. Nikt jej oczywiście nie wierzy, wszyscy zresztą czekają na przyjazd specjalnej grupy mundurowych z Warszawy. Mimo to szef posterunku zabierze Zosię w miejsce, gdzie doszło do kilku morderstw.

Dalsza część tekstu pod wideo

W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 (2021) – recenzja filmu (Netflix). Potworny las

W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 (2021) – recenzja filmu (Netflix). Odważniej

Jak już wspomniałem we wstępie, uważam, że W lesie dziś nie zaśnie nikt było naprawdę fajnym filmem. Nie wywołało we mnie może jakiegoś wielkiego szału, ale jednak był to bardzo sprawnie i kompetentnie zrobiony slasher, rozumiejący reguły gatunku, potrafiący przy okazji znaleźć miejsce na dodatkowy komentarz, a także znakomite epizody. Zastanawiałem się w sumie, czy to samo dostanę w kontynuacji.

Okazało się, że i tak, i nie. Ale po kolei. O filmie W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 bardzo trudno będzie pisać bez spoilerów, bo nie pozwoli to dobrze omówić i wyjaśnić tego, co mi się tak podobało. Spróbuję jednak zachęcić Was do kliknięcia „play”. Znów mamy do czynienia oczywiście ze slasherem – gdy trzeba, film potrafi trzymać w napięciu. Zwłaszcza na początku, który rozgrywany jest bardzo powoli, z niby spokojną, ale jednocześnie niepokojącą muzyką. Człowiek czuje, że zaraz się coś wydarzy, ale też twórcom nigdzie się specjalnie nie spieszy i potrafią to celebrować.

Później jednak W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 idzie w bardzo nieoczywiste i zaskakujące rejony. Przyznam, że kilka razy byłem naprawdę mocno zaskoczony tym, w którym kierunku poszła fabuła i co dzieje się z niektórymi postaciami. Mam wrażenie, że Bartosz M. Kowalski uznał, że nie chce już tylko naśladować klasyków gatunku, bo przyszedł czas, by puścić wodze fantazji. I wyszło to – moim zdaniem – ciekawie, bo też zwykle nie wiedziałem, co się za chwilę wydarzy (chociaż, że pojawi się kilka rzeczy było jednak dość jasne).

Po raz kolejny jest tu też coś więcej, jakaś dodatkowa refleksja. W pierwszej części można było doszukać się komentarza związanego z kilkoma ważnymi społecznie kwestiami, jak brak tolerancji, czy zepsucie kleru. Nie wspominając o tym, że metafora bliźniaków, którzy zostali zamienieni w potwory przez kamień z księżyca była dość oczywista. Tym razem mamy do czynienia po pierwsze, z różnymi próbami odwrócenia perspektywy, a jedna scena wyraźnie też pokazuje, że nawet w sytuacji zagrożenia jesteśmy bardziej skłonni skakać sobie nawzajem do gardeł, niż się zjednoczyć i współpracować, by przeżyć.

Tu dochodzimy oczywiście do kwestii tego, że W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 można zarzucić to samo, co zdecydowanej większości horrorów, a slasherów przede wszystkim, czyli, że postacie często zachowują się idiotycznie. Nikt nie słucha Adasia, który w sumie jako jedyny zachowuje się całkiem racjonalnie i daje sensowne rady, co należy zrobić, by przetrwać noc. Spotykają go za to szykany i w sumie mam z tym problem, bo bardzo często jest on nazywany „cipką”. Myślę, że byłoby naprawdę fajnie, gdybyśmy w końcu przestali kojarzyć to (i inne, podobne) słowo z brakiem siły, odwagi lub słabością. Innym mankamentem filmu może być to, że w drugiej połowie raz, że wyraźnie zaczyna brakować napięcia, a dwa, że jest ona też niestety przeciągnięta i wytraca początkowy impet i energię.

Wciąż jednak W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 ogląda się bardzo dobrze, a to także za sprawą aktorów. W tej części pojawiają się Mateusz Więcławek jako Adaś i Zofia Wichłacz jako Wanessa. Pierwszy jest świetny jako niepewny siebie, zahukany i w sumie bardzo samotny chłopak, który ma jednak całkiem dobre serce. Wichłacz z kolei dobrze radzi sobie jako przebojowa, momentami może nawet nieco za bardzo żywiołowa osoba. Znakomity jest też Andrzej Grabowski, który jest Olafem Lubaszenko drugiej części – to znaczy zalicza wspaniały epizod.

Podsumowując więc, jest naprawdę dobrze. A nawet lepiej, bo W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 podobało mi się bardziej niż pierwsza część. Głównie dlatego, że nie mamy już do czynienia z mimikrą slashera, tylko czymś nowym, własnym. A wszystko wskazuje na to, że może to być dopiero początek, bo zakończenie zadaje się sugerować, iż twórcy mają nieco większe plany. Chętnie dam im kredyt zaufania.

Atuty

  • Fabuła idzie w bardzo ciekawe i nieoczywiste rejony;
  • Na początku jest sporo napięcia…;
  • Dobre aktorstwo;
  • Bywa strasznie, bywa zabawnie, ogląda się to naprawdę dobrze

Wady

  • Druga połowa nieco przeciągnięta, wytraca impet i energię;
  • …Ale potem jest go odrobinę za mało;
  • Trochę różnorakich absurdów

W lesie dziś nie zaśnie nikt 2 (2021) to udana kontynuacja, oferująca coś nowego i często niespodziewanego.

7,5
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper