Dying Light 2 Stay Human - graliśmy w wersję na PC i PS4. Techland nie powtórzy błędów Cyberpunka?
Techland w końcu wyszedł naprzeciw oczekiwaniom i zaprosił dziennikarzy z całego świata, by mogli osobiście sprawdzić z Dying Light 2 Stay Human i spędzić w świecie opanowanym przez zombie i rywalizujące ze sobą frakcje ponad 4 godziny. Czy będzie to kolejny hit rodem z polski? Czy twórcy nie popełnią błędów Cyberpunka? I jak wypada już teraz wersja na PS4?
15 lat minęło od wydarzeń z pierwszej części Dying Light. Świat zmienił się nie do poznania, a nowym bohaterem jest niejaki Aiden Caldwell. Pełni on rolę Pielgrzyma, który podróżuje między miastami i jako człowiek z zewnątrz trafia właśnie do Villedor w poszukiwaniu swojej zaginionej siostry. Tak się składa, że wpada w sam środek konfliktu między dwoma frakcjami - Survivors i Peacekeepers - próbując rozwikłać zagadkę śmierci jednego z członków tych drugich, co jest katalizatorem zbliżającej się wojny.
Kto jest kim
To co z miejsca rzuca się w oczy to bardzo dobrze wykreowane postacie napotkanych NPC-ów. W każdej frakcji w Dying Light 2 Stay Human spotkamy charakternych bohaterów, i choć wątek rodzeństwa opuszczonego przez matkę, czyli kluczowych osób we frakcji Survivors, nasuwa skojarzenia z jedynką Dying Light, to jednak podobieństwa szybko zanikają. Sophie i Barney - bo o nich mowa - są jak ogień i woda. On porywczy, nadużywający alkoholu i nie stroniący od bijatyk, ona bardziej ufna, wyciągająca do naszego bohatera dłoń i starająca się walczyć na swój sposób i dbać o społeczność. Z kolei Lawan, w którą wciela się Rosario Dawson, aktorka znana m.in. z The Mandalorian i Sin City, bardzo mocno skojarzyła mi się z Panam z Cyberpunka. Jak wspomniałem postaci jest z początku cała masa. Poznajemy co chwila nowe osoby z różnych stron barykady, w krótkim okresie czasu. I mimo iż dialogi napisano dobrze, czasami ciężko spamiętać kto jest kim i jakie ma cele.
Trochę szkoda, że przez te cztery godziny główny wątek fabularny i poszukiwanie siostry praktycznie nie ruszyło do przodu, co było lekkim zawodem, bo mimo iż postacie są niezwykle barwne, to jednak cała fabuła skupia się na rywalizacji między frakcjami, a nie osobistych perypetiach Aidena. Efekt jest taki, że o głównym bohaterze wiemy niewiele, więc ciężko się z nim utożsamić i mu kibicować. W przeciwieństwie do napotykanych charakterów, o których też z racji spoilerów nie mogę więcej napisać. Ale uwierzcie mi - część z nich wykreowano naprawdę znakomicie.
Parkour palce lizać
Tytuł w dalszym ciągu bardzo mocno stawia na parkour. Tym razem mapa jest jeszcze większa, a możliwości jej przemierzania - ogromne. Penetrowanie budynków w poszukiwaniu skarbów i lootu podnosi adrenalinę, a elementy otoczenia są tak poustawiane, że można podczas szybkich sprintów złapać fajne flow przedzierając się przed dachy, huśtając na linach, łapiąc się latarni, dźwigów, zawieszonych skrzyń, przeciskając przez szczeliny czy zjeżdżając na tyrolkach. Gdzieniegdzie trzeba odpowiednio wyliczyć skoki, biegać po ścianach, bilbordach, korzystać z ustawionych na ziemi worków, by zamortyzować upadki i choć kilka razy postać nie chwyciła się tego co chciałem, to jestem naprawdę zadowolony z tego elementu rozgrywki. W późniejszej fazie Dying Light 2 Stay Human i drugim, jeszcze większym obszarze najeżonym zrujnowanymi wieżowcami, dostępny jest nawet specjalny spadochron, dzięki któremu możemy poszybować do nieodstępnych z pozoru miejsc korzystając od czasu do czasu z ustawionych na ziemi wiatraków, które unoszą nas wyżej w powietrze pozwalając na dłuższy lot. Choć sterowanie wymaga tu jeszcze drobnych szlifów i powinno być bardziej responsywne.
Fajnie, że w mieście do wielu miejsc można wejść i atmosfera jest tam często gęsta, bo zombiaki kryją się w zaułkach. Fakt, na otwartych terenach dość ławo można je wymijać i poziom trudności nie wydaje się wysoki. To już moje osobiste zboczenie, ale przywitałbym w z otwartymi ramionami jakieś elementy gatunku soulslike, gdy po śmierci musielibyśmy odzyskać część utraconego sprzętu wracając w miejsce zgonu - patent znakomicie sprawdzał się dla przykładu w The Walking Dead na VR, gdzie noce również były hardkorowe. Ale i tutaj po zmroku spada nam odporność, a nieumarli wyłażą na ulice, co jest dla nas szansą do spenetrowania przybytków w celu znalezienia lepszego lootu. Zdarza się, że musimy przetrwać kolejne fale ataków nieumarłych, są też strefy skażone, w których możemy przebywać tylko przez ograniczony czas, albo w ostateczności ratować się odpowiednimi medykamentami. Zwiedzanie zrujnowanych budynków przy świetle księżyca, gdy zegar pika, a w środku roi się od zgniłków nieźle nakręca na zabawę. A moment, gdy wschodzi słońce, a my walczymy o przetrwanie przeczesując miasto - bezcenny!
Inna sprawa, że cały setting gry bardziej pasuje mi do fantasy-postapo niż horroru, co potęguje jeszcze specyficzna muzyka rodem z gier RPG. Miałem momentami wrażenie, jakby ogrywał Wiedźmina w FPP, zwłaszcza gdy przejmowałem obozy i ważne obiekty w mieście z rąk bandytów, czemu towarzyszyły scenki zaludniania ich przez NPC-ów. W dzień raczej ciężko się czegoś przestraszyć, jest za to solidna wyżynka. Broni jest cała masa - kije bejsbolowe, kolczatki, maczety, włócznie, klucze francuskie, łomy. Crafting w Dying Light 2 Stay Human stoi na bardzo zaawansowanym poziomie, przeszukujemy ciała, skrzynie, zamknięte lokacje, zbieramy kasę, broń oraz całą masę "śmieci", z którymi czasami zupełnie nie wiedziałem co zrobić zostawiając po prostu w obozowej skrzyni. Niemniej jednak odpowiednie modyfikacje broni mogą dodać np. efekt rażenia prądem czy podpalania. A można też wykorzystywać elementy otoczenia, jak gniazda pszczół, butle z gazem czy sięgnąć po znane z jedynki petardy odwracające uwagę, o strzelaniu z łuku i kuszy nie wspominając.
Dla każdego według zasług
Najgorzej w Dying Light 2 Stay Human wypadają walki z bossami w zamkniętych pomieszczeniach. Są dość irytujące, bo ciężko tu o jakąś strategię i szukanie słabych stron rywala, a otoczenie jest na tyle ograniczone, że nie pozwala na żadne kombinacje. Może to też wina mocno obłożonego pada - praktycznie każdy przycisk za coś odpowiada, dodatkowo pod krzyżakami mamy kolejne submenusy, odpowiadające za wybór broni gadżetów i uzdrowień. Można się pogubić w trakcie bardziej stresujących momentów. Każda z dwóch głównych frakcji ma swoją bazę, gdzie można odpocząć, zrobić zakupy, pohandlować i podjąć się jednego z wielu questów pobocznych. To na pewno będzie gra na długie godziny, a sam system walki stawiający na ataki bronią białą, uniki, bloki, kontry i kopniaki odpychające wrogów, z czasem robi się coraz ciekawszy, bo możemy rozwijać nasze umiejętności na kilku drzewkach. Niezależnie od tego poprawiając też permanentnie nasze zdrowie czy staminę. Ta ostania jest ważna choćby podczas walk i wspinaczek, bo najciekawsze zdobycze są często ukryte wysoko na dachach, zabezpieczone dodatkowo zamkiem (zabawy wytrychem na styl Fallouta) i żeby łapać się krawędzi i przeskakiwać z jednej na drugą, trzeba uważać by pasek staminy nie zmalał do zera.
Misje w Dying Light 2 Stay Human są dość ciekawe. Raz przyjdzie nam dostać się do oczyszczalni wody, gdzie trzeba odnaleźć i dezaktywować ładunki wybuchowe zastawione przez bandytów, by w finale negocjować z sabotażystami warunki poddania. Lub podjąć z nimi walkę. Zauważyłem, że w demie ważne wybory moralne, gdzie zazwyczaj mamy ograniczony czas na wybór opcji dialogowej, wpływają na rozwój scenariusza i życie bądź śmierć niektórych postaci. Główne questy mogłem zakończyć na różne sposoby, a przejęty wiatrak, stację elektroenergetyczną czy wieżę ciśnień można ofiarować jednej z dwóch frakcji. To nie tylko wpływa na nasze stosunki z nimi, ale po części zmienia też świat. Może nie jakoś diametralnie, ale w zależności komu zaufamy możemy liczyć na specjalne działka rozstawione tu i tam i uwijające czyszczenie ulic z zombie, specjalne poduszki rozstawione na dachach pozwalające na dalsze skoki, samochody pułapki, których detonacja pozwala pozbyć się szwendaczy, o większej liczbie lin ułatwiających eksplorację nie wspominając.
Innym razem chcąc uruchomić pewną stację, musiałem kombinować z ograniczonymi długością kablami i obrać taką trasę, by zdołać podłączyć je do prądu. Są też momenty epickie, gdzie wszystko wybucha i pali się, a my musimy wspinać się po ruchomych konstrukcjach dźwigów i wiatraków obierając odpowiednią drogę na sam szczyt. W grze nie zabrakło też trybu detektywa, który odpalamy chcąc choćby namierzyć ślady osobnika, którego poszukujemy. Opcjonalne dialogi (biały kolor), pozwalają z kolei zgłębić wiedzę o danym wątku komuś, kto chciałby czerpać ze scenariusza pełnymi garściami. Bywa, że trzeba się też skradać, wówczas można zachodzić wrogów od tyłu wykonując soczyste finishery wbijając nóź w gardziel. Chociaż nie będę mydlił oczu - skradanie nie jest na ten moment najlepszym elementem gry (miałem problemy z określeniem kiedy wróg mnie widzi, a kiedy nie), choć gdy trafiamy do starego budynku pełnego uśpionych zombiaków, a każdy krok stawiany będzie z duszą na ramieniu, to klimat mocno się zagęści.
Zombiacza piaskownica
Oprawa graficzna Dying Light 2 Stay Human jest niezła zwłaszcza wtedy, gdy na pierwszy plan wjeżdżają efekty świetlne, ogień czy zachody słońca. Miasto wygląda dobrze, jest sporo charakterystycznych budynków i elementów jak ogromny kościół, stacja metra czy migoczący na niebie sterowiec, choć niektóre assety trochę za często się powtarzają. Animacja praktycznie nie zwalniała, nawet przy większej zadymie, a świat jest rozległy, wielopoziomowy i poza zombiakami można spotkać na swojej drodze grupy bandytów, członków różnych sekt palących zwłoki czy żuli grzebiących po śmietnikach. Pomijając konfrontacje z klasycznymi wrogami po mieście błąkają się choćby krzykacze nawołujący innych nieumarłych, biegacze, których dogonienie i ukatrupienie (niczym w grach RPG, w których ganialiśmy za trollem z garnkiem złota), daje wymierne korzyści. Nie zabrakło też jeszcze bardziej brzydkich mini-bossów, na których jedynym sposobem jest często atak poprzedzony unikiem, bo ich szlagi są nieblokowalne. Generalnie dużo się w mieście dzieje i jest co robić, a oprawa trzyma poziom, nawet jeśli nie nazwałbym jej next-genową.
Miałem też okazję zagrać w wersję na PS4, i choć grafika jest nieco uboższa, zdarzały się lekkie spadki animacji, to jednak wygląda na to, że będzie to pełnowartościowa gra, która uniknie błędów Cyberpunka. Miasto wygląda na starszych konsolach naprawdę dobrze, a kończyny zombiakom obcina się bardzo przyjemnie. Nie trafiłem też na żadne, psujące odbiór gry błędy.
Dying Light 2 Stay Human, jak na mój gust, mogłoby być bardziej mroczne i trochę mocniej skupić się na rozwijaniu wątku Aidena, który po tych 4 godzinach jest dla mnie postacią "anonimową". Przydałoby się dodać jakąś angażującą minigierkę - w karty, kości, tudzież ruletkę - w którą można by było grać w obozach, wszak w takim upadłym świecie na pewno szukano by jakiejś formy rozrywki. To napisawszy jestem jednocześnie pewien, że fani postapokaliptycznych klimatów spędzą w tym świecie dziesiątki godzin. To rozwinięcie formuły pierwszej części, z nieco innym klimatem, ale rozbudowane na tyle, by móc aspirować do miana sequela.
OCENA WSTĘPNA: 8/10
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Dying Light 2 Stay Human.
Przeczytaj również
Komentarze (51)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych