Rainbow Six Extraction nie wybacza błędów. Graliśmy w grę Ubisoftu i tytuł wymęczy największych fanów gatunku
Wydarzenia na świecie zmusiły francuską korporację do zmiany nazwy Rainbow Six Quarantine. Gra zaliczyła także kilka opóźnień, by w ostateczności zaprezentować zaskakująco wymagające doświadczenie. Czy warto zainteresować się Rainbow Six Extraction? Poznajcie nasze pierwsze wrażenia z produkcji.
Jeszcze przed końcem ubiegłego roku Ubisoft zaprosił naszą redakcję na sesję z Rainbow Six Extraction. Do mojej drużyny dobrano dwóch dziennikarzy z Polski i miałem okazję sprawdzić samą esencję kooperacyjnej strzelanki. Gra może okazać się bardzo dobrą opcją dla graczy, którzy liczą na wymagające wyzwania, bo twórcy już na początku zabawy zaskoczyli moją drużynę wysokim poziomem trudności.
Rainbow Six Extraction zapewnia znane wrażenia
Jeśli jesteście fanami Rainbow Six Siege, to Rainbow Six Extraction zapewni Wam znane doświadczenie. Deweloperzy wykorzystują podstawy strzelanki z 2015 roku, a nawet w zasadzie rozbudowują jeden z sezonowych trybów. Outbreak został udostępniony w 2018 roku i bardzo pozytywne opinie dotyczące rozgrywki najwidoczniej skłoniły twórców, by znacząco rozwinąć koncepcję. Nie byłem tym specjalnie zaskoczony, bo Epidemia jest jedną z najlepszych dodatkowych propozycji, jaka od premiery trafiła do Siege. Zespół jednak znacząco rozbudował projekt, z którego narodziła się pełnoprawna gra.
W Rainbow Six Extraction wcielamy się w znanych z Rainbow Six Siege operatorów – od początku mamy do dyspozycji dziewięciu specjalistów, a następnie możemy odblokować kolejnych dziewięciu. W jednej misji może uczestniczyć maksymalnie trzech graczy, ale podczas rywalizacji tym razem nie strzelamy się z innymi ludźmi, a mierzymy do potworów. Twórcy postanowili przygotować zmagania w oparciu o serię zadań – gdy oddział wyrusza na misję, to otrzymuje trzy cele, ale po wykonaniu każdego możemy wrócić do bazy. Jeśli jednak zostaniemy i spróbujemy zmierzyć się z następnymi wyzwaniami, to możemy zebrać więcej punktów doświadczenia.
Zawodnicy mogą w każdym momencie zrezygnować z podejmowania kolejnej walki – wystarczy tylko wycofać się do odpowiedniej strefy, wezwać śmigłowiec i można wrócić do bazy. Jest to istotne, ponieważ produkcja Ubisoftu nie wybacza głupich błędów i raczej nie będzie to pozycja dla niedzielnych graczy. Tutaj od początku trzeba nie tylko odpowiednio podejść do celów, ale również bardzo dobrze znać wybraną postać. Każdy ze specjalistów posiada unikalne zdolności, które mogą przydać się na polu walki – nie jestem pewien, czy każdy operator będzie w ostateczności przydatny, ale głębsze testy będę mógł wykonać dopiero w okolicy premiery.
To co jednak bardzo przypadło mi do gustu to zróżnicowane wyzwania – już teraz w produkcji znalazło się 13 celów misji. Czasami musimy wyeliminować wyznaczony cel, innym razem uwięzić go w specjalnej strefie, pobrać wymaz z ciała przeciwnika, uratować ludzi, włączać komputery, wykonać skanowanie stref czy zniszczyć siedlisko obcych. Konfiguracje są różne, a wyruszając na zadanie nie możemy zdecydować, z którymi wyzwaniami tak naprawdę chcemy się zmierzyć – jest to ciekawy system, ponieważ konfiguracje zadań (zawsze otrzymujemy trzy) sprawiają, że akcja jest żywa i choć wpadamy do rzekomo znanej lokacji, to jednak możemy zostać zaskoczeni innym umiejscowieniem potworów lub samych punktów-celów.
Śmierć w Rainbow Six Extraction jest bardzo bolesna
Rozpoczynając zadanie w Rainbow Six Extraction musimy bardzo dokładnie przemyśleć swoje działania, ponieważ nasi żołnierze mogą wrócić z akcji ranni – w tej sytuacji od początku następnej misji będą posiadać mniej HP lub nawet nie będą zdolni do rywalizacji. Wystarczy dać im odpocząć, by zregenerowali siły, ale znacznie gorzej sytuacja wypada w momencie, gdy zginiemy – w tej sytuacji nasi partnerzy mogą nas jeszcze uratować, ale gdy nie zdołają lub cała formacja padnie, to tracimy jednego z operatorów. Następnie podczas kolejnej wyprawy możemy otrzymać cel ratunkowy, by móc przywrócić do rozgrywki specjalistę.
Z utratą żołnierzy na polu walki wiąże się jeszcze jeden element – progresja. W Rainbow Six Extraction nie możemy cały czas grać jednym operatorem, ponieważ ten może być zraniony, więc niezbędne jest rotowanie postaciami. To wymuszą naukę rozgrywki różnymi wojakami, co z jednej strony jest przyjemny, ale z drugiej szybko okazuje się, że nie każdy bohater przydaje się w każdej sytuacji. Przykładowo Lion potrafi dostrzec nadciągających wrogów, Doc leczy towarzyszy, a Ela... wrzuci na lokację miny. Sytuacja jest tutaj podobna do tej z Rainbow Six Siege – opanowanie niektórych operatorów jest znacznie trudniejsze, a dodatkowo część postaci jest po prostu ciekawsza i bardziej przydatna.
Każdy z operatorów posiada swój pasek doświadczenia, dzięki któremu możemy odblokowywać nowe bronie oraz dodatki do sprzętu, a dodatkowo w grze pojawiła się ogólna progresja. Zdobywany XP pozwala odblokowywać kolejnych żołnierzy, nowe mapy, gadżety, a nawet... Tryb end-game. Ten ostatni element to prawdziwa uczta dla fanów wymagającej rozgrywki, jednak nie będę ukrywał – podczas grudniowych testów mój zespół nawet nie mógł marzyć o spróbowaniu swoich sił w tym wariancie rozgrywki. Wszystko za sprawą bardzo wysokiego poziomu trudności oraz ze względu na ciekawy system. Gromadząc punkty doświadczenia odblokowujemy kolejne poziomy, ale gdy nasi operatorzy umierają, to część naszego paska (ten zdobyty dzięki żołnierzowi) zostaje zablokowany – w ten sposób możemy utracić część zgromadzonych elementów. To właśnie z tego powodu do Rainbow Six Extraction lepiej nie podchodzić z mniej doświadczonymi graczami, ponieważ przez ich głupie działania nie tylko stracimy swoich najlepszych żołnierzy, ale nawet możemy zablokować sobie dostęp do przykładowo nowej mapy.
Rainbow Six Extraction jest przeładowane emocjami
To właśnie z powodu obawy o utratę postaci lub nawet części zawartości, Rainbow Six Extraction zapewnia zaskakująco dużo emocji – tutaj naprawdę pojawia się obawa przed porażką. Jest to również związane z naprawdę wymagającym poziomem trudności, bo choć na początku mierzymy się ze zwykłymi Gruntami, którzy posiadają wyłącznie ataki z bliska, to jednak arsenał potworów jest bardzo rozbudowany. Wśród wrogów można wyróżnić typowego kamikaze, celnie strzelającą bestię, oślepiającego potwora czy też potężnego Smashera. Obcych jest aż 13, ale mogę podejrzewać, że zestaw będzie rozbudowywany. Ubisoft w tym wypadku nie wybacza najmniejszych błędów i gracze podczas rozgrywki muszą bardzo uważnie wykonywać kolejne ruchy – często lepiej wrócić po jednym wykonanym celu, ale nie jest to łatwe, ponieważ pokusa zdobycia więcej XP jest spora.
System strzelania jest znany, co jest dla mnie dobrą wiadomością, bo spędziłem sporo czasu w Rainbow Six Siege. Tutaj jednak dużo zmieniają umiejętności operatorów oraz wybrany sprzęt – gracze mogą wziąć na misję przykładowo różne granaty i to również wpływa na przyjętą strategię. Dobrze sprawdzają się zróżnicowane wyzwania, ale mam wrażenie, że deweloperzy powinni popracować nad kolejnymi lokacjami. Mam też wrażenie, że twórcy mogliby pokusić się o większe zarysowanie wydarzeń i może nawet dorzucić dodatkowe wstawki fabularne, bo choć koncepcja walki z pasożytem brzmi ciekawie, to jednak przydałoby się obudowanie akcji odpowiednią opowieścią.
To może się udać, ale...
Po zakończonej sesji miałem ciągle w głowie jedno pytanie – co musi się wydarzyć, by ten tytuł został dostrzeżony przez szerszą publikę? Twórcy oferują sporo ciekawych celów, podkręcają adrenalinę mechaniką utraty postaci i wysokim poziomem trudności, ale podczas rozgrywki czegoś mi tutaj brakowało. Jak wiadomo Ubisoft zdecydował się na mniejszą cenę, dorzucił do pudełek Buddy Passa, ale nawet w tej sytuacji nie byłem pewien, czy gra może otrzymać swoją szansę.
Na szczęście Francuzi znaleźli odpowiedź – Xbox Game Pass. Jestem pewien, że usługa Microsoftu jest znakomitą opcją dla pozycji Ubisoftu, ponieważ w produkcję zagra wielu graczy, którzy mogliby się nie zdecydować na kupienie strzelanki. Tytuł ze względu na poziom trudności może także szybko odrzucić od rozgrywki, więc na serwerach powinni pozostać wyłącznie fani gatunku zainteresowani prawdziwie wymagającą przeprawą.
Mam wrażenie, że tytuł Ubisoftu może okazać się pierwszą małą niespodzianką 2022 roku, ale bez wątpienia przed deweloperami trudne zadanie rozbudowania gry. W zeszłym roku na rynku pojawiło się kilka ciekawych propozycji, które choć oferowały dobrą zawartość na start, to w ostateczności zabrakło odpowiedniego rozszerzenia i tytuły przepadły. Jak będzie z Rainbow Six Extraction? Produkcję na pewno chętnie sprawdzę, by przekonać się czy po 10, 15 i 25 godzinach rozgrywki shooter oferuje oczekiwane wrażenia. Na dobry początek zostałem pozytywnie zaskoczony – szczególnie poziomem trudności.
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Rainbow Six Extraction.
Przeczytaj również
Komentarze (62)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych