Reklama
Kącik filmowy #25

Kącik filmowy #25

Łukasz Kucharski | 01.01.2013, 23:50

Tak oto zakończył się 2012 rok i nadszedł kolejny. Czas więc na posumowanie – rok 2012 był...myślę, że tyle wystarczy. Miejmy nadzieję, że trzynastka w nazwie nie sprawi, że czekają nas same porażki filmowe. W dzisiejszym Kąciku, zapraszam Was na małe zmartwychwstanie z Frankenweenie, napad w Anatomii strachu i mordobicie w Tekken.
 

Wiadomości ze świata filmu

Dalsza część tekstu pod wideo


 

 

 

Wolverine mówi
 

 



 


Coraz mniej czasu pozostało do kolejnej odsłony przygód Wolverine'a – wakacje 2013. Tym razem, za reżyserię odpowiadać będzie James Mangold (Cop Land, Wybuchowa para) i głęboko wierzę, że zatrze niesmak po Genezie. Na razie karmieni jesteśmy tylko niezłymi plakatami i zdjęciami z planu. W ramach promocji filmu Nędznicy, Hugh Jackman udzielił ostatnio wywiadu w programie Jeffa Probsta, w którym padają też drobne informacje na temat tej produkcji i kontynuacji X-Men: Pierwsza klasa.

 

 



***



MAMA del Toro
 

 



 


Andy i Barbara Muschietti stworzyli krótkometrażowy film pt. MAMA. Guillermo del Toro będąc pod wpływem ich dzieła postanowił nakręcić pełnometrażową wersję. Zanim, w tym roku, do kin trafi efekt jego pracy, możecie zobaczyć pierwowzór ze wstępem del Toro. A jeszcze niżej znajdziecie pierwszą zapowiedź filmu.

 

 

 



***



H+

 

 



 


Bryan Singer wyreżyserował kilka naprawdę niezłych filmów. W ramach poszerzania swoich umiejętności zajął się również produkcją. Jeśli lubicie jego twórczość, powinniście zainteresować się internetowym serialem H+, którego producentem jest właśnie Singer. Fabuła skupia się w głównej mierze na transhumanizmie, a każdy odcinek trwa raptem kilka minut. Prezentuję Wam ten pierwszy, a w kolejce czeka już ponad czterdzieści kolejnych.

 

 



***



Spawn w Mortal Kombat

 

 



 



Od pierwszej odsłony kinowego Mortal Kombat – o drugiej nie wspominajmy – minęło już osiemnaście lat. Jak dobrze wiecie, w planach jest trzecia część, która ma być bardzo dobra, a przynajmniej tak twierdzą twórcy. W przypadku niepowodzenia, winą obarczać będziemy reżysera -  Kevina Tancharoena, który dał nam również internetowy serial Mortal Kombat: Legacy. Na razie jednak pojawiła się informacja, że Michael Jay White (Spawn, Tyson) wcielający się w Legacy w Jax'a został zaangażowany do pełnometrażowego filmu. Oby tak się stało, bo jego siedem czarnych pasów w sztukach walki będzie niezwykle przydatne na ekranie.



***



Piraci nie próżnują

 

 



 



Miniony rok obfitował w wiele wyczekiwanych filmowych hitów. Nic więc dziwnego, że systemy wymiany plików przeżywały oblężenie. Serwis TorrentFreak opublikował wyniki z sieci BitTorrent. Oto zestawienie najczęściej pobieranych produkcji.



10. Saga “Zmierzch”: Przed świtem – część 1 - 6,74 mln


9. Epoka lodowcowa 4: Wędrówka kontynentów - 6,96 mln


8. Dyktator - 7,33 mln


7. Dziewczyna z tatuażem - 7,42 mln


6. 21 Jump Street - 7,59 mln


5. Sherlock Holmes: Gra cieni - 7,85 mln


4. The Avengers - 8,11 mln


3. Mroczny Rycerz powstaje - 8,23 mln


2. Mission Impossible – Ghost Protocol - 8,5 mln


1. Projekt X - 8,72 mln



***

 

 

 

 

W rękach fanów

 

 

 

 

Nightwing: Origins of Justice

 

 



 


Jeden z pomocników Batmana - Dick Grayson - po ukończeniu osiemnastu lat zajął się własną „karierą”. W ten sposób narodził się Nightwing, kolejny mroczny mściciel, który swoją działalność antyprzestępczą prowadził w Blüdhaven. W Origins of Justice zobaczycie w tej roli (fikcyjnego) Johna Blake'a.
 

 



***
 


Link's Triumph
 

 

 


 



W 1989 roku w telewizji pojawił się krótki animowany serial na podstawie The Legend of Zelda. Pierwsza i jedyna seria trwała zaledwie trzynaście odcinków. The Shamoozal Animation Studio zatęsknili za rysowanym Linkiem i stworzyli krótki filmik, który jest wierny wirtualnym przygodom dzielnego bohatera.
 

 



***
 


Nighwing vs Gambit

 

 



 


Tym razem Dick Grayson musi zmierzyć się z  Rémym  LeBeau, w pojedynku przygotowanym przez Super Power Beat Down. Kto okaże się zwycięskim superbohaterem? Przekonajcie się sami.
 

 

 


 


***



A Leap of Faith

 

 



 


Assassin's Creed - jak na grę - przystało zawiera w sobie sporo sytuacji...nie do końca zgodnych z rzeczywistością. Jedną z nich są Leap of Faith, a może jednak skok w stóg siana jest możliwy?

 

 



***



Mario Warfare

 

 




 

Nasz dzielny hydraulik z wąsem znajduje się w świecie, w którym wojna jest jedynym stałym punktem dnia. Nie pozostaje mu więc nic innego niż stanąć do walki na śmierć i życie. Mario Warfare to pozycja zawierająca wiele nawiązań do bohaterów kultury – ruszajcie na łowy.
 

 

 


 


***



Ballad of the Mages
 

 

 


Co otrzymamy z połączenia Final Fantasy i pacynek? Ballad of the Mages. Krótki filmik był montowany przez Brenta Blacka przez... dwa lata, ale warto było.

 

 


 



***



2012 Movie Trailer Mashup
 

 

 



 


SleepySkunk pragnie przybliżyć Wam większość filmów jakie miały premierę w 2012 roku. Jeśli więc nie mieliście czasu na kino, w mig nadrobicie zaległości ze 182 pozycji, a przynajmniej pod względem zapowiedzi.
 

 

 



***

 

 

 

 

 

Kino Świat prezentuje...

 

 

 

 

Aktorzy z filmów Kino Świat nominowani do Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego

 

 

 


Niedawno poznaliśmy nazwiska aktorów nominowanych do Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego za rok 2012. Z dumą informujemy, że w gronie artystów mających szansę na prestiżowe wyróżnienie znalazły się wyłącznie - gwiazdy filmów, które w bieżącym roku do polskich kin wprowadziła firma Kino Świat. Szansę na zdobycie statuetki projektu Pawła Althamera mają:


- Piotr Głowacki za rolę w filmie „80 milionów”,


- Agnieszka Grochowska za role w filmach „Bez wstydu” i „W ciemności”,


- Julia Kijowska za rolę w filmie „W ciemności”,


- Marcin Kowalczyk za rolę w filmie „Jesteś Bogiem”,


- Joanna Kulig za rolę w filmie „Sponsoring”.


Pięćdziesiątego laureata Nagrody im. Zbyszka Cybulskiego, przyznawanej przez rokrocznie powoływane Jury, poznamy podczas uroczystej gali, która odbędzie się 21 stycznia 2013 roku w kinie Iluzjon - Muzeum Sztuki Filmowej w Warszawie.



***



Koniec świata w polskim teaserze [REC] 4: APOKALIPSA
 

 



Kalendarz Majów to bzdura, przekonują twórcy serii „[REC]”. Według Hiszpanów na koniec świata poczekamy do 2013 roku, kiedy na ekran kin wejdzie „[REC] 4: Apokalipsa” - finałowa część najpopularniejszego cyklu europejskich filmów grozy.


„[REC] 4: Apokalipsa” to powrót do korzeni gatunku i zwieńczenie cyklu, który w 2007 roku zapoczątkował światową modę na hiszpańskie horrory. Angela Vidal, młoda dziennikarka, której kamera towarzyszyła barcelońskim strażakom w pierwszej części filmu, cudem przeżyła koszmar, jaki rozegrał się w kamienicy pełnej krwiożerczych istot. Ocalona przez wojsko zostaje przetransportowana do tajnego ośrodka badawczego mieszczącego się na pokładzie starego tankowca. W miejscu oddalonym o mile od stałego lądu, ma zostać poddana obserwacji i kwarantannie. Jej wybawcy nie widzą jednak, że kobieta jest nosicielką śmiertelnej zarazy.
 


***
 


Zagrałam 33-letnią babcię! - Magdalena Boczarska o swojej roli w filmie BEJBI BLUES
 

 



4 stycznia 2013 na ekrany kin wejdzie „Bejbi blues”, nowy film Kasi Rosłaniec – autorki „Galerianek”. „Jestem w Kasi absolutnie zakochana. Przepowiadam jej wielką karierę.” – mówi gwiazda filmu, Magdalena Boczarska.



Boczarska może być spokojna o reżyserski sukces Kasi Rosłaniec. Jakość filmu zweryfikowały już surowe komisje selekcyjne dwóch wiodących festiwali świata. Na początku bieżącego tygodnia „Bejbi blues” zakwalifikował się do oficjalnej selekcji 63. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie. Polski obraz zostanie pokazany w ramach konkursowej sekcji Generation, gdzie prezentowane są najciekawsze i najlepsze filmy z całego świata, skoncentrowane na tematyce młodzieżowej. To już drugi z najważniejszych festiwali, gdzie dostrzeżono walory nowego filmu autorki „Galerianek”. Światowa premiera „Bejbi blues” miała miejsce podczas jednej z najważniejszych i najbardziej prestiżowych imprez poświęconych kinematografii - Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Toronto 2012.



***



"Kasia Rosłaniec dobrze wie, dokąd zmierza" - Danuta Stenka o pracy na planie BEJBI BLUES

 

 


 


Informujemy, że wystartowała oficjalna strona internetowa „Bejbi blues”, nowego filmu Kasi Rosłaniec - autorki „Galerianek”, którego scenariusz zainspirowany został prawdziwą historią. Pod adresem www.bejbiblues.pl  znajdziecie Państwo m.in. bogate zaplecze materiałów audio-wideo, wywiady z twórcami oraz informacje dla nauczycieli, zainteresowanych pokazami zorganizowanymi. W oczekiwaniu na premierę filmu (4 stycznia 2013) zapraszamy do obejrzenia wideo-wywiadu z Danutą Stenką, zawierającego premierowe fragmenty „Bejbi Blues”.
 

 

***

 

 

 

 

***

 

 

 

Powiew starości...

 

 

 

Tekken (2010)

 

 

 



 

 



 


Reżyseria: Dwight H. Little

Scenariusz: Alan B. McElroy

Produkcja: Japonia, USA

Czas trwania: 92 minuty


Obsada:

Jon Foo - Jin Kazama
Kelly Overton - Christie Monteiro
Cary-Hiroyuki Tagawa - Heihachi Mishima
Ian Anthony Dale - Kazuya Mishima

 


Świat przegrał przez ludzką zachłanność – Jun



Swego czasu filmy o turniejach sztuk walki – legalnych lub nie – zasypywały rynek VHS. Z czasem moda przeminęła i teraz sporadycznie pojawia się produkcja traktująca o tym temacie. Najczęściej na tapetę brana jest jakaś bijatyka, choć lepiej powiedzieć, że wykorzystywane są imiona postaci, stroje i tytuł. Do grona tych pozycji dołączył Tekken, dziecko Namco, które zasłużyło na...lepsze traktowanie. Z adaptacjami gier główny problem polega na tym, że zatrudniani są nie pasjonaci danej marki/serii, a osoby wyznaczone przez producentów. W przypadku Tekkena spodziewałem się przynajmniej poziomu pierwszej odsłony Mortal Kombat. A dostałem popłuczyny.


Tym sposobem, lądujemy w niedalekiej przyszłości (rok 2039), gdzie światem rządzą korporacje. Jedną z nich jest Tekken, organizacja - będąca pod dowództwem Heihachiego Mishimy - co roku organizuje turniej sztuk walki. Młody Jin Kazama, mieszkający w biednej dzielnicy Anvil, postanowi przystąpić do zawodów, po tym jak jego matka zostanie zabita przez żołnierzy Mishimy.


Sprawcą tej filmowej porażki jest Dwight H. Little, który powinien pozostać przy reżyserowaniu seriali, bo jego umiejętności znacznie lepiej odpowiadają strukturze krótkich form. Bo o innych jego dokonaniach jak Halloween IV czy Uwolnić Orkę 2 należy nie wspominać. Ten kto wyraził zgodę na tę japońsko-amerykańską koprodukcję powinien...powinien...nie wiem, ale coś powinien i nie powinno to być miłe.


Jon Foo to ekranowy Jin Kazama, co od razu dyskwalifikuje go w moich oczach. Jin winien być charyzmatyczny, ale i lekko zamknięty w sobie. Pasowałby mi bardziej Takeshi Kaneshiro, a nie nijaki w tym przypadku Foo. Reszta obsady też została wybrana, chyba na zasadzie ślepego trafu, bo nijak pasują mi do obrazu jaki zaprogramowały mi w głowie gry z tej serii. Spodziewałem się również, że świetny w Mortal Kombat Tagawa (Heihachi) zaprezentuje swoje najmocniejsze strony, a tak tylko snuje się po ekranie, robi kwaśną minę i nie zadaje nawet jednego porządnego ciosu. Z całego filmu najbardziej zapadają w pamięć niezamierzone elementy komiczne, czyli fryzura Heihachiego oraz spodnie Christie – ktoś pomylił umiejscowienie dekoltu. Koniec końców, do gustu przypadł mi jedynie Yoshimitsu i Luke Goss jako Steve Fox – choć wolałbym, aby brał udział w turnieju, ale nie można mieć wszystkiego, zwłaszcza w przypadku tej produkcji.


Równie dobrze mógł to być kolejny film o turnieju sztuk walki, tylko pod innym tytułem - wystarczy zabrać część kostiumów i zmienić nazwiska . A w przypadku takiej marki jak Tekken należy stworzyć przekonujący scenariusz i porządnie zaplanować sceny pojedynków. Tutaj ani jedno ani drugie nie zostało należycie przygotowane. Tego typu dzieła opierają się na pojedynkach, one są głównym daniem, które ma przykuwać widza do ekranu. Jak więc wytłumaczyć to co dzieje się na ekranie? Filmy sprzed 20-30 lat prezentują lepszy poziom niż ten ukazany w Tekkenie. Poza kiepską choreografią wszystko zabija montaż jak z muzycznego teledysku. O braku charakterystycznych ciosów czy pomieszaniu stylów jakimi walczą zawodnicy nie chcę, ale muszę, wspomnieć.


Jeśli macie taką możliwość, a współcześnie to raczej standard, wyłączcie dźwięk w swoim telewizorze. Tekken zyskuje nieznacznie w oczach widza, gdy do uszu nie docierają te koszmarne dialogi, które kasuje każda pogawędka z którejkolwiek gry z serii. Zakończenie pozostawia otwarte okno na kontynuację, ale lepiej aby w projekt władowano mnóstwo pracy i pieniędzy, bo inaczej powstanie kolejny audiowizualny maszkaron. Nawet osoby nie znające uniwersum turnieju Żelaznej Pięści nie będą zadowolone z seansu. Do obejrzenia jedynie jeśli chcecie się ukarać, a tak lepiej omijać film Little’a szerokim łukiem. Produkt końcowy najlepiej podsumowuje jeden z bohaterów – W tym nie ma krzty honoru.

 

 

Ocena końcowa:

 

 

***

 

 

 

Powiew starości...

 

 

 

Anatomia strachu / Trespass (2011)

 

 

 


 

 

 


 

 


Reżyseria: Joel Schumacher

Scenariusz: Karl Gajdusek

Produkcja: USA

Czas trwania: 91 minut


Obsada:

Nicolas Cage - Kyle Miller
Nicole Kidman - Sarah Miller
Ben Mendelsohn - Elias
Liana Liberato - Avery Miller
 


Teraz to mój dom i ja tu rządzę – włamywacz



Joel Schumacher dał nam kilka niezłych filmów, ale i gumowe sutki Batmana. Cóż, nie każdy może robić wyłącznie wybitne filmy…po zastanowieniu - nikt nie tworzy tylko takich produkcji. Po latach średnich filmów liczyłem, że skoro w obsadzie znaleźli się Nicolas Cage i Nicole Kidman obejrzę przyzwoity kawałek sensacji…jakże się myliłem.


Bogate małżeństwo Millerów na pierwszy rzut oka ma wszystko. Po bliższych oględzinach okazuje się, że pieniądze szczęścia nie dają i każde z nich czuje się samotne. Jej brakuje czasu spędzanego z mężem, a on stara się zapewnić rodzinie byt przez niemal 24 godziny na dobę. Z kolei córka czuje się niezrozumiana, tłamszona oraz traktowana jak dziecko. Zapomniałem dodać, że postać grana przez Cage’a zajmuje się diamentami i to właśnie one sprawią, że grupka włamywaczy weźmie na cel rodzinkę z problemami. Okaże się jednak, że pozory potrafią mylić i piętnastominutowy skok zmieni się w wieczór pełen wrażeń, krzyków i rozczarowań nie tylko dla bohaterów filmu.


Gdyby to była sztuka teatralna zrozumiałbym miotanie się bohaterów po ekranie. Anatomia strachu to jednak półtorej godzinny film, który przytłacza nieskładnością prowadzenia akcji i zachowaniami bohaterów. Jasne, nie wiem jak zachowałbym się w takiej sytuacji, ale to jest kino i wymagam choć minimum czytelności motywacji postaci w podejmowaniu konkretnych działań. Najbardziej szkoda mi Nicolasa Cage’a, który zmuszony jest do grania w takich produkcjach. Oby ktoś wreszcie zaproponował mu rolę, która w pełni ukaże jego aktorski kunszt. Poza tym, kolejny raz młodzi bohaterowie są tragiczni – chyba że tak postrzegają ich dorośli ludzie pracujący nad tym dziełem. Bohaterem takiej produkcji powinien być również dom. Fakt jest duży, aby cała ekipa filmowa mogła się zmieścić, ale brak mu kompletnie charakteru.


Schumacher namówił nawet do wzięcia udziału w tej produkcji naszego rodaka Andrzeja Bartkowiaka, który miał jedenastoletnią przerwę od kręcenia zdjęć. Zdolny operator przeszedł sam siebie i stworzył poprawne zdjęcia, które za nic nie zapadają w pamięć – po prostu są i tyle. O jakości tego dzieła stanowi również fakt, że raptem po 18 dniach zdecydowano się wydać je na DVD.


W tego typu filmach bardzo ważne jest napięcie, które w tym przypadku nawet Was nie połaskocze. Widz patrzy na bohaterów i nic tylko czeka aż nadejdą napisy końcowe. Nie ma tu ani jednej postaci, której można kibicować i trzymać kciuki aby przeżyła – naprawdę straszne i zastanawiam się jak zdołano uzyskać ten efekt.


Miało być głęboko z wieloma zwrotami akcji, a jest irytująco. Po co mi kilka zwrotów akcji o 180 stopni, skoro zadowolę się jednym, ale wbijającym w fotel. A tak po kilku takich niespodziankach, zaczniecie się zastanawiać, jakie bzdury twórcy jeszcze wymyślili. W tym gatunku powstały dziesiątki lepszych filmów.

 

 

Ocena końcowa:

 

 

***

 

 

 

W kinach...

 

 

 

Frankenweenie (2012)

 

 

 


 

 




Reżyseria: Tim Burton

Scenariusz: Leonard Ripps

Produkcja: USA

Czas trwania: 87 minut


Obsada:

Charlie Tahan - Victor Frankenstien
Martin Short - Pan Frankenstein
Martin Landau - Pan Rzykruski
Winona Ryder - Elsa Van Helsing
 


Nie jest wstydem polec, jeśli dołożyło się wszelkich starań – Pan Rzykruski
 


Podobno pies jest najlepszym przyjacielem człowieka. W końcu nic dziwnego, bo człowiek człowiekowi wilkiem. Czworonożne istoty nie zwracają uwagi na to jakimi jesteśmy ludźmi, ile mamy pieniędzy lub w co wierzymy. Czy można się więc dziwić, że dla wielu ludzi są członkami rodziny? Weźmy za przykład takiego Victora, który w szkole nie jest popularny, więc jego jedynym kamratem jest mały piesek Sparky. Problem w tym, że pewnego dnia kundelek ginie. Zrozpaczony chłopak decyduje się na radykalne posunięcie, czyli wskrzeszenie zwierzaka. A skoro nosi nazwisko Frankenstein, reszty możecie domyślić się sami/e.


Obraz uzupełnia informacja, że reżyserem filmu jest Tim Burton, a całość wykonano metodą animacji poklatkowej. Burton w ten sposób stworzył już Gnijącą pannę młodą, ale tym razem nie zaprosił do współpracy Johnny'ego Deppa oraz Heleny Bonham Carter. Idea Frankenweenie powstała w głowie reżysera aż dwadzieścia osiem lat temu, kiedy to przybrała formę krótkometrażowego filmu pod tym samym tytułem. Jak więc wynalazek sprzed niemal trzech dekad sprawdza się we współczesnych realiach?


O dziwo zaskakująco dobrze, zwłaszcza jak na czarno-białą produkcję uzupełnioną przez efekt 3D. Jednak tak jak w przypadku poprzednich dzieł twórcy, może poza Charliem i Fabryką Czekolady, jest to film skierowany do dużych dzieci, a nie tych małych. Jasne, uczniowie szkół podstawowych zrozumieją ogólny zarys, ale w pełni z seansu skorzystają osoby z większym kinowym stażem. Głównie dlatego, że to jeden wielki hołd dla dla kina gatunku, czyli wszelkich odsłon „przygód” Frankensteina, ale to nie wszystko. Przyszykujcie się na potężną dawkę nawiązań do innych ekranowych potworów, a także poprzednich produkcji Burtona, jak na przykład Batman czy Edward Nożycoręki. Również montaż naśladuje ten z epoki największej świetności monstrów na srebrnym ekranie. Niestety nie jest to na tyle dobry film, aby pędzić na złamanie karku do kina. Za to można go spokojnie obejrzeć w jakiś paskudny wieczór w domowym zaciszu.


Frankenweenie to skromna pozycja dla entuzjastów twórczości Burtona (do których się zaliczam). Opowiadający głównie o wielkiej przyjaźni do grobowej deski, a nawet krok dalej. Zazwyczaj śmierć nie jest tematem, o którym rozmawia się w towarzystwie. Najczęściej boimy się nawet o niej myśleć, jakby miało to sprawić, że w magiczny sposób przestanie istnieć. Tego typu filmy, poza rozrywką, w pewien sposób oswajają nas z Kostuchą. Na dodatek dzieło wypełnione jest nostalgią oraz urokiem, który może sprawić, że w oku zakręci się Wam łezka.



Ocena końcowa:

 

 

***
 


W tym tygodniu to wszystko. Za tydzień zapraszam na niezwykłą podróż z Bilbo Bagginsem. Do przeczytania!

Łukasz Kucharski Strona autora
cropper