Kącik filmowy #31
Filmowe strony rozpoczęły ofensywę w postaci przeprowadzania ankiet kto zwycięży podczas Oskarowej Gali. Dziś mam dla Was recenzję jednego z kandydatów do Filmu Roku, czyli Django Quentina Tarantino. Zapraszam!
Wiadomości ze świata filmu
Batman w Need for Speed
Ekranizacja wyścigowego tasiemca EA nabiera prędkości. W obsadzie znaleźli się już Aaron Paul, Imogen Poots, Dominic Cooper, Ramon Rodriguez, Rami Malek, Harrison Gilbertson oraz Scott 'Kid Cudi' Mescudi, a teraz dołączył do nich sam Michael Keaton. Jak widać, po przyjęciu roli w nowym Robocopie, aktor nie próżnuje. Keaton ma wcielić się w organizatora nielegalnego wyścigu z Nowego Jorku do Los Angeles, w którym udział weźmie główny bohater (Aaron Paul). Jak na razie, datę premiery wyznaczono na luty 2014 roku.
***
Gwiezdne Wojny w ofensywie
Po hucznej zapowiedzi w postaci kolejnego epizodu dziecka George'a Lucasa – tym razem w reżyserii J.J. Abramsa – zaczynają pojawiać się informacje na temat kolejnych filmów, ale o pojedynczych bohaterach. Według filmowej wieści gminnej największą szansę na solowy występ ma Yoda (Frank Oz potwierdził, że chce użyczyć swego głosu), a w kolejce tuż za nim znajdują się Han Solo (Jensen Ackles z Supernatural byłby świetny) oraz Boba Fett (tu właściwie również głos ma główne znaczenie, więc Temuera Morrison może powrócić). Jak widać Disney postanowił kolejną markę budować z mniejszych cząstek jak w przypadku Avengers. Ciekawe czy wraz z filmami powstawać będą (dobre) gry?
***
Half-Life i Portal na ekranie?
J.J. Abrams nie próżnuje, po przejęciu dziecka George'a Lucasa, razem z Gabem Nevellem – szefem Valve – zaczęli plotkować, iż fajnie byłoby zrobić razem film na podstawie jakiejś gry (w domyśle Half-Life lub Portal). Wszystko miało miejsce podczas rozmowy panów o narracji w trakcie DICE 2013. Osobiście nie miałbym nic przeciwko, gdyby ich słowa stały się filmami. Wątpię jednak żeby Abrams w najbliższych latach miał czas na reżyserię czegokolwiek poza gwiezdnymi wyprawami i wojnami, więc prawdopodobnie skończy się na funkcji producenta.
***
Dragon Ball wraca do kin
Stop, spokojnie - na szczęście nie w wersji aktorskiej, a animowanej. Już w tym roku, a dokładniej w marcu - do japońskich kin IMAX trafi film Dragon Ball Z: Battle of Gods. Akcję osadzono pomiędzy seriami „Z” oraz „GT”. Od premiery ostatniego dzieła Akiry Toriyamy minęło już siedemnaście lat, więc chyba najwyższa pora wypolerować smocze kule. Oto i zapowiedź:
***
W rękach fanów
Black Ops 2 Zombies Revolution
W przerwie od zabijania zombie w Call of Duty: Black Ops 2 możecie rzucić okiem – jednym i drugim – na fanowski film osadzony w tym uniwersum. I tak dziw bierze, że wielkie studia jeszcze nie wzięły się za ekranizację CoD czy Battlefielda.
***
Harvey
Niektórzy z nas mają dwie twarze, ale Harvey Dent ma je non stop i nie boi się ich użyć. Tak to już bywa z psychopatami. Wiadomo, że zrobią coś paskudnego, ale nie wiadomo jak. Oto finalista Dragoncon 2012.
***
Hindsight
Wretched World Productions ma dla Was skromny film osadzony w uniwersum niezwykle popularnego The Walking Dead. Szykujcie tkanki dla zombie.
***
What is the Munnyworld?
To już tyle lat od kiedy Neo ocalił świat i jeszcze nikt nie wpadł na pomysł, by nakręcić kontynuację - albo co gorsza nowy początek - i wycisnąć dodatkowe pieniądze z naszych portfeli. Kto wie jednak co nas czeka w Munnyworld.
***
Kino Świat prezentuje...
Pakosińska bierze na celownik Boberka... w teaserze animacji MAMBO, LULA I PIRACI
Pierwszego marca na ekranach kin zagości animacja „Mambo, Lula i piraci” - nowy film twórcy przebojowych „Disco Robaczków”, z którymi w 2010 roku pląsało w Polsce ponad 600 tysięcy widzów. W pełnej gorących hitów z Karaibów, rozśpiewanej i roztańczonej komedii dla całej rodziny, głosów użyczyli m.in. pierwsza dama polskiego kabaretu - Katarzyna Pakosińska i człowiek o stu głosach - Jarosław Boberek. Próbkę ich możliwości demonstruje wystrzałowy (i to dosłownie!) teaser filmu.
Lulu (Katarzyna Pakosińska) od dziecka śni o karierze estradowej. Szansą na spełnienie marzeń jest kasyno, które otwiera na plaży tajemniczy Carlo i z miejsca proponuje jej angaż. Kiedy Lulu przygotowuje taneczno-wokalny show dla nowego szefa, jej przyjaciel Mambo rozpoczyna śledztwo, podejrzewając, że Carlo nie jest tym, za kogo się podaje. Kiedy dzielny strażnik plaży pozna prawdę o grubej rybie (a raczej małpie) show-biznesu, będzie musiał uciekać przed jej… gorylami. Ale wkrótce powróci na rodzinną wyspę, w towarzystwie zaprzyjaźnionej szajki wesołych piratów, aby udowodnić wszystkim złoczyńcom, że nie ma mocnego na człekokształtnego!
Szympańską zabawę w kinach zapewnią mistrzowie dubbingu - Katarzyna Pakosińska („Renifer Niko ratuje brata”) jako rozśpiewana Lula oraz Jarosław Boberek (niezapomniany król Julian z "Madagaskaru") w roli Prezydenta Małpiozo. Piosenki napisał Marek Robaczewski, autor pamiętnych adaptacji przebojów lat 70. z „Disco Robaczków" (między innymi "Ja siłę mam" w wykonaniu Agnieszki Chylińskiej).
MAMBO, LULA I PIRACI w kinach od 1 marca
***
Jakub Gierszał i stracona niewinność. Wideo-wywiad z gwiazdą NIEULOTNE
„To film o utracie niewinności, wchodzeniu w dorosłość i przeszkodach, które trzeba, jak to mówią młodzi ludzie, wziąć na klatę.” – mówi o filmie „Nieulotne” Jakub Gierszał. Efekt kolejnego spotkania aktora z reżyserem Jackiem Borcuchem, twórcą „Wszystko, co kocham”, będzie można oglądać w kinach od 8 lutego.
„Nieulotne” to pulsująca emocjami historia miłości Michała (Jakub Gierszał) i Kariny (Magdalena Berus), pary polskich studentów, którzy poznają się i zakochują, pracując razem w słonecznej Hiszpanii. Beztroski wakacyjny romans zostaje przerwany przez dramatyczne wydarzenie, które na zawsze odmieni życie bohaterów.
Główne role w filmie - podobnie jak we „Wszystko co kocham”- zagrali aktorzy młodego pokolenia. Znany już Borcuchowi Jakub Gierszał (debiut we „Wszystko co kocham”), gwiazda głośnej „Sali samobójców”, laureat prestiżowego wyróżnienia Shooting Star 2012 oraz Magdalena Berus, która do obsady filmu „Nieulotne” trafiła po zagraniu pierwszoplanowej roli w „Bejbi blues” - nowym obrazie Kasi Rosłaniec, autorki przeboju „Galerianki”.
Młodych odtwórców głównych ról wspierają: Andrzej Chyra – ulubiony aktor Jacka Borcucha („Kallafiorr”, „TuliPany”, „Wszystko, co kocham”) oraz gwiazdy hiszpańskiego kina: Ángela Molina, laureatka festiwalu w San Sebastian, znana z występów w dziełach Luisa Buñuela („Mroczny przedmiot pożądania”) i Pedra Almodovara („Drżące ciało” i „Przerwane objęcia”) i Juan José Ballesta - ulubieniec Hiszpanek, zdobywca aktorskich laurów w San Sebastian za kreację w głośnych „7 dziewicach” oraz Goi za ekranowy debiut w „Kulce”.
Autorem zjawiskowej urody zdjęć do filmu „Nieulotne” jest Michał Englert („33 sceny z życia”, „Sponsoring”). Muzykę skomponował Daniel Bloom („TuliPany”, „Wszystko co kocham”). W filmie będzie też można usłyszeć utwory gwiazd nurtu dream pop - Cocteau Twins i Beach House.
„Czy kilka sekund - realnych i policzalnych, może mieć wpływ na nasze życie…? Jak może je zmienić…? Moment, w którym zaczynamy zastanawiać się nad odpowiedzią, to moment, w którym zaczyna się pasjonująca podróż. Podróż w nieznane, podróż w odległe regiony wyobraźni, gdzie przewodnikiem jest intuicja i instynkt. „Nieulotne” to współczesna próba przyjrzenia się kondycji ludzkiej w skali mikro. Oczami młodych ludzi obserwujemy powolny rozkład ich pozornie uporządkowanego świata. Widz zostaje postawiony w sytuacji emocjonalnie zależnej od losu bohaterów, nie nachalnie, po prostu, w oparciu o współodczuwanie, chęć zrozumienia. Razem z nimi, a właściwie dzięki nim, mamy okazję sami stanąć naprzeciw własnej natury i zadać kolejne pytanie bez odpowiedzi.” Jacek Borcuch
***
"Reżyseria jest niczym dobry seks" zaręcza Benicio Del Toro.
„Dwadzieścia lat pracy przed kamerą może zmęczyć każdego.” - mówi Del Toro. „Dlatego dobrze jest przewietrzyć umysł i spróbować czegoś nowego. Oczywiście nie będę Was czarował. Przejście od aktorstwa do reżyserii bywa przytłaczające. To uczucie, które można porównać do chwili, gdy porywa cię morska fala. Rzuca tobą niemiłosiernie i w końcu nie wiesz, gdzie jest góra, a gdzie dół. Ale z drugiej strony była to jedna z najlepszych chwil w moim życiu. Teraz wiem, że reżyseria jest niczym jedzenie wielgachnego steku albo… dobry seks.”
Film producentów nagrodzonego Oscarem dzieła Stevena Soderbergha „Traffic”, rozgrywający się w ciągu tygodnia w stolicy Kuby. Pełen energii, nowoczesny i eklektyczny portret miasta, widzianego oczami mieszkańców i zachwyconych przyjezdnych, których losy przewijają się w kilku barwnych epizodach. Każdy dzień stanowi segment reżyserowany przez innego twórcę. Wśród nich są Julio Medem („Krowy”, „Lucia i seks”), Laurent Cantet (nagrodzona Złotą Palmą „Klasa”), debiutujący za kamerą Benicio del Toro, Gaspar Noé („Nieodwracalne”, „Wkraczając w pustkę”), Pablo Trapero („Lwica”) i Elia Suleiman („Czas, który pozostał”, „Boska interwencja”). Scenariusz „7 Dni w Havanie” jest dziełem kubańskiego powieściopisarza Leonardo Padury Fuentesa.
***
To film o zwycięstwie" - Janusz Zaorski o swoim najnowszym obrazie SYBERIADA POLSKA
22 lutego na ekrany kin wejdzie „Syberiada polska” - jedna z największych produkcji ostatnich lat, która z epickim rozmachem opowiada przejmującą historię Polaków deportowanych w latach 40. na Syberię. „To film o zwycięstwie” - mówi reżyser, Janusz Zaorski - zdobywca Srebrnego Niedźwiedzia MFF w Berlinie za „Matkę Królów” i Grand Prix MFF w Locarno za „Jezioro Bodeńskie”.
„Syberiada polska” nie jest filmem kombatanckim, bo osobiście jestem przeciwko takim obrazom, opowiadanym hieratycznie, barokowo, ze spiżowymi bohaterami. To opowieść o normalnych ludziach w nienormalnej sytuacji, mówiąca o tym, jak żyć i przeżyć, jak pozostać godnym i powrócić do ojczyzny. To film o zwycięstwie.” - mówi Zaorski.
„Syberiada polska” przedstawia dramatyczne losy Jana Doliny (Adam Woronowicz), jego żony (Urszula Grabowska) i dzieci, którzy - po wkroczeniu Armii Czerwonej na ziemie polskie - zostają wywiezieni na Syberię, gdzie muszą stawić czoło NKWD, nieludzkim warunkom sowieckiego łagru i bezlitosnej naturze. Ich jedyną bronią są miłość, odwaga i nadzieja…
W obsadzie spotkali się znakomici aktorzy kilku generacji. Między innymi: Adam Woronowicz („Popiełuszko. Wolność jest w nas”), Jan Peszek („Pożegnanie jesieni”), Sonia Bohosiewicz („Obława”), Urszula Grabowska („Joanna”) oraz Natalia Rybicka („Chrzest”). Wspierają ich aktorzy ukraińscy - między innymi znany z produkcji Petera Weira „Niepokonani” Igor Gniezdilow, a także Andrii Zhurba i Valeria Guliaewa.
Autorem imponujących dekoracji jest wybitny scenograf Janusz Sosnowski („Przesłuchanie”), który w skali 1:1 zrekonstruował syberyjski obóz Kalucze. Muzykę skomponował Krzesimir Dębski („Ogniem i mieczem”).
***
Chyra oklaskiwany dłużej od Matta Damona! Owacyjne przyjęcie "W IMIĘ..." na festiwalu Berlinale
Owacja, której Andrzejowi Chyrze mógł pozazdrościć sam Matt Damon i komplementy na łamach zachodniej prasy, to echa światowej premiery filmu „W imię…” w reżyserii Małgośki Szumowskiej, która odbyła się 8 lutego podczas 63. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego w Berlinie. Najnowszy obraz autorki wielokrotnie nagradzanych „33 scen z życia” i głośnego „Sponsoringu” jest jednym z 19 filmów, które w Konkursie Głównym festiwalu walczą o prestiżowego Złotego Niedźwiedzia.
„Szumowska wraca do gry”, „W imię…” to wyjątkowy spektakl.” - pisał po premierze polskiej produkcji magazyn The Hollywood Reporter, chwaląc świetnie dobraną obsadę i konstrukcję filmu, który w Konkursie Głównym Berlinale został zaprezentowany obok najnowszych dzieł Gusa van Santa, Stevena Soderbergha, Wong Kar Waia, Bruno Dumonta i Ulricha Seidla.
Powody do radości może mieć odtwórca głównej roli - Andrzej Chyra. Za „emocjonalność i charyzmę” w sportretowaniu duchownego uwikłanego w intymny dramat, chwalił aktora magazyn Screen, a festiwalowa publiczność zgotowała Chyrze oklaski dwukrotnie dłuższe od tych, którymi w piątkowy wieczór uraczyła Matt Damona, promującego w Berlinie „Promised Land” van Santa.
Berlińska premiera „W imię…” była szeroko komentowana również w polskich mediach. Tadeusz Sobolewski z Gazety Wyborczej nazwał film „polskim „Brokeback Mountain”, Krzysztof Kwiatkowski z Wprost przytaczał słowa selekcjonera festiwalu - Nikolaja Nikitina, cieszącego się, że po Andrzeju Wajdzie może zaprezentować publiczności nową przedstawicielkę pokolenia polskich filmowców. Wreszcie Barbara Hollender z Rzeczpospolitej podkreślała, że podczas pierwszego dnia festiwalu żaden film nie zrobił takiego wrażenia jak „W imię…” Szumowskiej.
Na czerwonym dywanie Berlinale Palast obok reżyserki - Małgośki Szumowskiej pojawili się m.in.: współautor scenariusza i twórca zdjęć - Michał Englert oraz aktorzy - Andrzej Chyra, Mateusz Kościukiewicz, Maja Ostaszewska i Łukasz Simlat. O tym, czy polska produkcja wróci z Berlina z nagrodą, przekonamy się 17 lutego.
Dystrybutorem filmu „W imię…” jest Kino Świat. W programie Berlinale znalazł się też drugi tytuł z oferty dystrybucyjnej Kino Świat - przebojowy „Bejbi blues” (ponad 400 000 widzów w kinach), który reprezentuje Polskę w ramach sekcji Panorama oraz konkursowej sekcji Generation, gdzie pokazywane są najciekawsze i najlepsze filmy z całego świata, skoncentrowane na tematyce młodzieżowej.
***
***
W kinach...
Django / Django Unchained (2012)
Reżyseria: Quentin Tarantino
Scenariusz: Quentin Tarantino
Produkcja: USA
Czas trwania: 165 minuty
Obsada:
Jamie Foxx - Django
Christoph Waltz - Dr. King Schultz
Leonardo DiCaprio - Calvin Candie
Kerry Washington - Broomhilda von Schaft
Zabija Pan ludzi i dostaje za to zapłatę? - Django
Jako ludzie uwielbiamy sprawować władzę nawet nad przedstawicielami własnego gatunku. Wyznanie, rasa, kolor włosów to dobry powód, aby zakuć kogoś w kajdany i uczynić swoim niewolnikiem. Ciemnoskórzy homo sapiens doznali wielu krzywd od białego człowieka, który ponoć miał być bardziej rozwinięty. Ten trudny temat na warsztat wziął Quentin Tarantino i uzupełnił o wszystkie elementy za które kochają go widzowie.
Niejaki Dr. King Schultz wykupuje niewolnika Django, który ma mu pomóc w rozprawieniu się z pewną band wrednych typów. Przy okazji panowie nawiązują przyjaźń i współpracę, bo Schultz nie jest przeciętnym dentystą. Z kolei Django pragnie uratować swą małżonkę od niechybnej zguby. A wszystko to z legendą o Brunhildzie i Sygurdem w tle.
W ostatnich latach Q.T. w większym stopniu komentuje wydarzenia z minionego wieku. Po holokauście przyszedł czas na niewolnictwo. Wciąż jednak zachowuje swój charakterystyczny styl, który przyniósł mu uznanie na całym świecie. Najnowszy film stanowi kolejny hołd dla kina gatunku – tym razem westernu - zmiksowany z parodią, komedią i akcją, ale wzbogacony właśnie o lekką nutę moralizatorstwa. Wśród czołowych nawiązań należy wymienić główną inspirację, czyli spaghetti western Sergio Corbucciego z Franco Nero w roli głównej pt. Django, z 1966 roku - dla samego Nero również znalazła się mała rólka. Poza tym, w oczy powinny rzucić się Wam ukłony w stronę Siedmiu samurajów Kurosawy, Mechanicznej pomarańczy czy Battle Royale.
Obok dopracowanych dialogów, którymi można by obdarzyć kilka stricte hollywodzkich przebojów, na pierwszy plan wysuwają się role dwóch głównych bohaterów oraz tego czarnego. Christoph Waltz szturmem zdobywa Fabrykę Snów. Austriacki aktor nawet z tak kiepskiego filmu jak Green Hornet potrafi wycisnąć wszystkie soki, a przynajmniej w kwestii odtwarzanej przez siebie postaci. Partnerujący mu Jamie Foxx kolejny raz po Ray'u czy Soliście udowadnia, że ma talent i nie myśli tylko o karierze muzycznej. Pozostaje jednak trochę w tyle za Waltzem i genialnym, Leonardo DiCaprio, dla którego rola złoczyńcy była czymś zupełnie nowym. Kunszt aktorski uzupełnia muzyka, która tradycyjnie łączy przeróżne motywy – z charakterystycznym rysem Ennio Morricone na czele. To nie wszystko, ponieważ w drugoplanowych rolach znalazło się mnóstwo znanych person. Na ich czele stoi Samuel L. Jackson, dla którego to już szósty film z Quentinem. Partnerują im Don „Nash Bridges” Johnson, James „Raiden” Remar, Jonah Hill, Michael Parks oraz Zoe Bell. Nawet sam reżyser znalazł dla siebie miejsce w tej zwariowanej przygodzie.
Czymże byłby jednak Tarantino, gdyby nie przemoc epatująca z jego dzieł. Patrząc z boku poziom brutalności został zachowany, ale lekko stonowany. Jasne, głowy eksplodują od postrzałów i krew leci w każda stronę aż miło, jednak reżyser skupił się na innych elementach.
Niektóre filmy mają świetne elementy, które wyjęte poza strukturę są już kiepskie. Tutaj każda składowa jest wyszlifowana niczym diament i w połączeniu tworzy niesamowity spektakl. Django to jeden z najlepszych filmów Tarantino i miejmy nadzieję, że jeszcze przez długi czas ten reżyser o twarzy seryjnego mordercy będzie raczył nas swoimi hołdami. Osobiście liczę, że kolejne dzieło umieści w konwencji science-fiction.
Ocena końcowa:
***
W tym tygodniu to wszystko. Do przeczytania!
Przeczytaj również
Komentarze (13)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych