Reklama
Comix Zone - Spider-Man Spektakularny

Comix Zone - Spider-Man Spektakularny

redakcja | 15.09.2013, 11:44

Jeśli musiałbym kiedyś wybrać, spośród wszystkich posiadaczy nadnaturalnych zdolności jak i entuzjastów noszenia obcisłych kostiumów w jednym, swoim numerem jeden uczyniłbym starego i dobrego Spider-Mana.

Dalsza część tekstu pod wideo
I chociaż mój początek znajomości z pociesznym pajęczakiem wywodzi się z niezwykle popularnego w naszym kraju serialu animowanego autorstwa Marvel Films Animation, ze Spidey’em na komiksowych stronach również udało mi się zaliczyć przelotny związek. Oto jego początki.
 
Hardkorowi fani Parkera, pamiętający zeszyty z jego udziałem wydane w czasach, w których mnie nie było jeszcze nawet na świecie, wybuchną pewnie teraz prawdziwie szczerym i gromkim śmiechem. No bo jak to tak – podniecać się komiksem wydanym w 2004 roku, na podstawie miłości wyhodowanej na nośnej, lecz wciąż skierowanej do bajtli kreskówce? Toż to nie wypada, to się przecież nie kwalifikuje. A jednak – wypatrzony na jednej z wystaw i dodany do jakiegoś mało istotnego już dzisiaj czasopisma The Spectacular Spider-Man rozpalił moją wyobraźnię i sprawił, że wkrótce sam zacząłem rozglądać się za kolejnymi zeszytami z przygodami ugryzionego przez pająka frajera, który stał się superbohaterem.
 
Jeśli ktoś zdecydowaną większość swojego życia spędził w górach Afganistanu, a przez to postaci „web-slingera” z NY w ogóle nie kojarzy, historia przedstawiona w komiksie Paula Jenkinsa i Daimona Scotta na pewno nie jest najbardziej trafnym wyborem na start. 68 stron formatu B5, podanych nam tutaj na papierze kredowym, będzie dla takiej osoby najzwyklejszą męczarnią – no bo to zeszyt wcale nie otwiera się przy pomocy sylwetki Petera Parkera, tylko jakiegoś szurniętego typa bez ręki, który na kozetce u swojego psychologa bredzi o demonach zamkniętych w jego duszy. Później nie będzie łatwiej, bo kolejne strony rzucą nam w twarz bliżej niezidentyfikowaną bandą znajomych naszego protagonisty, typ bez ręki okaże się mutującym w jaszczurkę ziomkiem Petera, a zarówno on jak i opisywany tu już od dłuższej chwili Connors wiedzieć będą o osobliwym, nadnaturalnym alter ego swojego przyjaciela. Tak – udostępniona w 2005 roku przez ś.p. Dobry Komiks historia (w wydaniu „Extra”, warto dodać) na pewno nie stanowi zacnego przykładu wprowadzenia w uniwersum Spideya.

 
Dość powiedzieć, że nawet osoba te wszystkie Lizardy i Doktory Ośmiornice kojarząca, w konfrontacji z na swój sposób samodzielną opowieścią przedstawioną w opisywanym tutaj komiksie, może poczuć się niczym przysłowiowe dziecko we mgle. Trudno jest w tym przypadku ukryć fakt, iż całość niesie ze sobą mocny posmak wyrwania z grubszego kontekstu – najważniejsze jednak, że historię desperackich zmagań naukowca, który chciał tylko odzyskać ramię, a stał się przerośniętym gadem, czyta się naprawdę przyjemnie. Jest walka o swojego syna jak i własne człowieczeństwo, w tle przewija się motyw nieszablonowej przyjaźni, a całość spięta zostaje dość nietypowym, tragicznym spojrzeniem na postać samego Jaszczura. Subtelność opowieści standardowo oszpeci garstka ogranych klisz i nieco komiksowego przerysowania, ale cóż – taka już specyfika większości reprezentantów tej formy przekazu. 


 
Najciekawszym, ale i zarazem najbardziej spornym elementem Spektakularnego jest jego osobliwa kreska, skutecznie dzieląca grono swoich odbiorców na hejterów jak i tych zaprezentowany styl kochających. Punktem programu jest w tym przypadku sam Spider-Man – odziany w swój flagowy kostium, w większości kadrów skutecznie zaskoczy czytelnika za sprawą wielkiej, iście mangowej głowy, jak i równie niezbyt minimalistycznych oczu, przedstawionych na jego zamaskowanej facjacie. Gdybym chciał być w tym miejscu chociaż troszkę uszczypliwy, powiedziałbym, że Spider-Man spod kreski Scotta jest całkiem „słitaśny” – a taki zwrot trudno byłoby pewnie odebrać jako komplement. Swoista „mangowość” Spektakularnego objawia się jednak w zupełnie innej serii – również wydanej w naszym kraju przez DK i występującej pod tym samym tytułem, jednak wysmażonej już za sprawą ręki zupełnie innego rysownika. 
 
The Spectacular Spider-Man pod wezwaniem Dobrego Komiksu ukazał się w naszym kraju w jeszcze jednej postaci, i do stu diabłów – podana nam w ten sposób mini seria to jeden z lepszych zeszytów o Pająku, jakie czytałem w życiu. Krótkie historie o starciu z Doc Ockiem i Venomem, w którym Paul Jenkins prezentuje się w klasie o niebo wyższej, niż w przypadku historii Lizarda, podlane zostały tutaj smakowitym sosem w postaci absolutnie przegenialnej kreski Humberto Ramosa, zostawiającego styl Daimona Scotta daleko, daleko w tyle. Zdaję sobie sprawę, iż margines tolerancji tego sposobu rysowania jest w tym przypadku jeszcze mniejszy (w szczególności, gdy rozchodzi się nam o tak ikoniczną postać), jednak mnie ta nietypowa kanciastość kształtów, a przede wszystkim – gra świateł i nasycenie kolorów – kupiły po całości. Niezwykle rajcującym pomysłem zdaje się być również wprawienie w ruch „oczu” maski Człowieka – Pająka, dzięki czemu zasłonięty kawałkiem materiału Parker nie staje się już pozbawioną ekspresji kukłą. Obok naprawdę złowrogiego Spider-Mana spod ręki Gabriela Dell'Otto, Spectacular według Ramosa to chyba najlepsze wyobrażenie wall crawlera, z jakim dane było mi się spotkać.

 
Historia zaprezentowana w tym jednorazowym skoku Spektakularnego na rynek polski dumnie dotrzymuje kroku samej oprawie, w moim osobistym mniemaniu wyróżniając się za sprawą dwóch, charakterystycznych elementów. W obydwóch przypadkach zaskakuje pieczołowitość kreacji głównego antagonisty, gdzie autor każdorazowo poświęca odpowiednio dużą ilość czasu na rozrysowanie psychologii kreślonej postaci, jej przeszłości jak i motywów. Silnie uwidacznia się to przede wszystkim w przypadku części z szalonym Otto, gdzie epizod z lat jego młodości (z ojcem-tyranem w roli głównej), odgrywa niesamowicie istotną rolę w dalszym procesie kształtowania się psychiki poruszającego się głównie za sprawą mechanicznych ramion naukowca. Mini-seria z symbiotem zaskakuje za to gęstą niczym smoła atmosferą – Venom jest tutaj autentycznie przerażający, co dodatkowo potęgowane jest przez osobę Eddiego Brocka – najzwyklejszej ofiary żyjącego „kostiumu”. Zresztą, kiedy Parkerowi w konfrontacji z przerośniętą, czarną górą mięśni kończą się wesołe docinki i chwytliwe one-linery, człowiek jakoś tak intuicyjnie wie, że „coś się dzieje”. A dzieje się tutaj dużo i często, głównie za sprawą drugiego, bardzo istotnego dla mnie faktu – Peter jest od swoich nemezis dużo, dużo słabszy. Spider-Man musi się tutaj momentami naprawdę sporo nakombinować, by arcyłotr jadł wreszcie gruz. 
 
Biorąc pod uwagę kompletne, superbohaterskie uniwersum,  garstka opisanych przeze mnie zeszytów ze Spektakularnym Spider-Manem w roli głównej nie stanowi pewnie żadnego, godnego uwagi fenomenu. Ba – przeciętny koneser historii obrazkowych nie uznałby tych paru numerów za temat godny przystawki, połykając je w całości i natychmiastowo zapominając o całym zajściu. Sam jednak dumnie traktuję opisane powyżej pozycje jako moją osobistą bramę do komiksowego uniwersum Marvela, od której to „wszystko się przecież zaczęło”, a sentymentalny ładunek niesiony przez te kilka komiksików za symboliczne „pińć złotych” wybija się dla mnie ponad wszelką możliwą skalę.
 
I na zakończenie, podbijając sentymentalną nutę i zwiększając moją ilość westchnień, opening wspomnianego we wstępie filmu animowanego – kto oglądał?
 
 
Robert Matuszak
 
Źródło: własne
redakcja Strona autora
Wszechstronny autor – a to przygotuje materiał sponsorowany, a to komunikat redakcyjny. Znajdziecie go w każdym zakątku portalu jak to na szefa wszystkich szefów przystało. Nie tylko pisze, ale coś naprawi i wysłucha - piszcie na [email protected].
cropper