Rozmach, emocje, dynamika, orgazm wizualny, a przede wszystkim genialny pomysł. W Evolve zakochałem się od "pierwszego zagrania" na tegorocznym E3, o czym pisałem w PSX Extreme 203. Warszawski pokaz gry tylko umocnił moją miłość - spokojnie i bez targowego tłoku mogłem zagrać wszystkimi 4 klasami Hunterów oraz samym stworem, w tym przypadku Krakenem.
Jak powinniście już wiedzieć do tej pory, Evolve to gra nastawiona na multiplayera - 4 graczy w roli Hunterów (oraz Daisy - swoisty "pies" tropiący) poluje na bestię, kontrolowaną przez innego gracza. Współpraca Hunterów i pilnowanie zadań swojej klasy to podstawa sukcesu (i to będzie główny powód frustracji, gdy online będziemy grać z przypadkowymi ludźmi).
Wielkie mapy, pełne nieprzyjaznej flory i fauny (którą karmi się potwór, aby ewoluować) są genialnie zaprojektowane, wielopoziomowe, pełne przesmyków skalnych, urwisk, terenów otwartych, ale i ciasnych zaułków. Metodyczne tropienie i osaczanie stwora rewelacyjnie buduje napięcie, które przeradza się w erupcję adrenaliny, gdy w końcu dochodzi do starcia. Bestia miota się pod laserową kopułą zarzuconą przez Trappera, próbując walczyć lub uciec.
Jeśli Trapper kuma bazę, to postara się też zatrzymać uciekiniera harpunami z linami, które kotwiczy w ziemi. Assault naparza wszelkimi giwerami (m.in. minigun, miotacz płomieni efektywny z bliska), wspomagany przez Support, jego rakiety i rozstawiane działka, które jeszcze bardziej mają ograniczyć bestii pole do ucieczki. Medyk powinien trzymać się z tyłu całej zadymy, lecząc rannych i podnosząc umierających - ma co robić, uwierzcie mi.
Jeśli zawali sprawę, respawn postaci zajmuje 2 minuty, a takie osłabienie drużyny, to ostatnie czego chcemy. Adekwatnie do wykorzystania, podnosimy statsy naszych gadżetów i giwer (także zmagając się z pomniejszymi mieszkańcami map - a można tu np. zostać połkniętym przez roślinę czy zaatakowanym przez zwierzęta, które dwoma atakami kładą na glebę). Nieodzowny jest jetpack, który pozwala na skoki, krótki boost lub parosekundowy lot (np. na półki skalne).
Dalsza część tekstu pod wideo
Królem tej dżungli jest oczywiście stwór. Na starcie w statsach mamy 3 punkty do wykorzystania na 4 możliwe ataki specjalne, które można 3-stopniowo ulepszać (czyli możemy np. od razu mieć 3 różne ataki na 1. stopniu rozwoju albo jeden, ale podbić do 3. levelu). Mamy 30 sekund handicapu - Hunterzy dopiero szykują się do lądowania, gdy my już polujemy. A polować i jeść musimy, bo zapełnienie specjalnego paska pozwala na tytułową ewolucję. Przez 10 sekund w kokonie jesteśmy bezbronni, ale dostajemy po ewolucji kolejne 3 punkty do wykorzystania na dopakowanie się. Hunterów możemy trzaskać mackami, odrzucać falą uderzeniową, posyłać kierunkowy wir, który rozrzuci załogę, wypuszczać miny energetyczne, które samodzielnie dążą do najbliższego celu albo uderzyć zmasowanym atakiem energetycznym niczym laserem z orbity.
Co ważne, Kraken potrafi fruwać, lewituje też przez dłuższą chwilę, co pozwala na ataki z powietrza. Widok grupki mikrych żołnierzy, rozrzucanych i targanych naszymi ciosami, daje mega satysfakcję. Rewelacyjnie oddano skalę postaci po obu stronach. Jako Hunter czujemy respekt przed kolosem, ale i motywację, aby go powalić. Jako potwór łatwo popaść w samozadowolenie, widząc ekipę miniaturowych żołnierzyków pod nogami. Ale jeśli nie będziemy dość czujni i skuteczni, owa ekipa może nam zdrowo dopieprzyć. Podczas pokazu uczestniczyłem w meczach, które wygrywały obie strony, zachowano idealny balans mocy.
Jak się kończy starcie, jeżeli żadnej ze stron nie uda się uśmiercić wroga? Runda ograniczona jest czasowo. Na 3 minuty przed jej końcem, na terenie pobliskiej bazy staje się dostępny reaktor. Jeżeli bestia zdąży go zniszczyć, to wygra. Ale wcale nie musi - może spróbować wybić Hunterów (leżących rannych można dobijać, zanim zareaguje Medyk - wtedy dana klasa znika z walki na wspomniane 2 minuty. Jeśli w tym czasie wybijemy tak wszystkich - Game over). Wstępne ukrywanie się, karmienie, ewoluowanie, aby w pełni sił stanąć do walki - oto plan podstawowy i największa frajda z gry. Reaktor jest planem rezerwowym, gdy jako stwór dostajemy w dupę, a Hunterzy świetnie się wspierają i współpracują (odnoszone przez bestię w trakcie rundy obrażenia są permanentne - możemy tylko odbudować pancerz, jedząc). Z drugiej strony - gdy pojawia się odliczanie 3 minut, zniszczenie reaktora to ostatnia szansa na wygraną dla bestii. Ale wtedy dokładnie tam będą na niego czekać Łowcy...
Wbrew pozorom, Evolve to nie odmóżdżająca młócka i walenie ze wszystkiego "co fabryka dała". Strategia, planowanie, kooperacja, komunikacja i trzymanie się planu (oraz zadań klasy) to podstawa. Ale plan to jedno, a walka to drugie - dynamiczna, nieprzewidywalna. W jednej chwili madafaka prujący z miniguna może zmienić się w zdychającego na plecach cieniasa, który ostrzeliwuje się z pistoleciku. Seria udanych ataków kreatury w mgnieniu oka potrafi zamienić ekipę zimnokrwistych, zorganizowanych killerów w biegające w panice jednostki, działające bez ładu i składu, jak dzieci we mgle, których jedynym odruchem jest wciskanie cyngla. Mordowanie ich z perspektywy brutalnego kolosa to sama przyjemność. Jedna z wielu, jakich dostarcza Evolve.
Gra pojawi się na starcie z trzema zestawami Hunterów oraz trzema bestiami (jak zdradziła mi seksowna blond Erica z 2K, którą widzicie na zdjęciach, czwarta bestia szykuje się jako bonus do pre-orderów, ale nie będzie dostępna od premiery). Różnice? Poza wizualnymi oczywiście w sprzęcie i umiejętnościach. Np. medyk może mieć leczenie obszarowe, kompani muszą być blisko niego, aby dostać się w zasięg "uzdrawiającej chmury". Jej ponowne użycie wymaga odczekania kilku sekund (cooldown), co w ferworze walki może być dla kumpli kwestią życia lub śmierci. Z kolei druga wersja medyka ma swoisty "medic gun" - niby snajperkę, którą możemy leczyć na odległość (np. obserwując walkę z jakieś bezpiecznej półki skalnej) i nie ma cooldowna. Pojedynczo albo obszarowo - wybór należy do nas. Oczywiście każda klasa Hunterów będzie się czymś różnić pomiędzy zestawami, ale na razie 2K nie zdradza detali.
Tak samo, jak tajemnicą pozostaje trzeci potwór. Pierwszego poznaliśmy Goliatha - w przeciwieństwie do Krakena nie potrafi fruwać, za to sprawniej porusza się po ziemi, wspina po skałach i zionie ogniem niczym smok. Tymczasem Kraken porusza się "pieszo" bardziej nieporadnie, ataki ma oparte na elektryczności i pięknie, majestatycznie prezentuje się w powietrzu.
Czym zaskoczy trzecia bestia? Tego na razie nie wiadomo. Ja natomiast wiem już teraz, że wraz z Destiny od Bungie, Evolve dostarczy mi setek godzin soczystego, pełnego emocji i adrenaliny multiplayera. Co lepsze, w przypadku Evolve świeżego i unikalnego, opartego na genialnym pomyśle. Nie ma w tym roku nowego Battlefielda? Nie szkodzi.
A może nawet - na szczęście, bo w moim prywatnym rankingu przegrałby z taką konkurencją.
Bonusowa opinia:
Na imprezę przybyłem przede wszystkim dla Borderlands, jednak nie omieszkałem zagrać przy okazji w Evolve. W pierwszej sesji wraz z trzema dziennikarzami walczyliśmy „dzielnie” przeciwko Butcherowi, który siał spustoszenie Potworem. Wrażenia na gorąco? Nuda. Tytuł stawia przede wszystkim na współpracę, a jeśli jej nie ma - traci niemalże wszystkie swoje walory. Tak się składa, że nasza ekipa jakoś niespecjalnie miała ochotę na kooperację. Osoby wcielające się kolejno w Trappera, Medyka, Supportera i Assaulta, zajęte były szukaniem potwora na własną rękę, ewentualnie bezcelowym rozwalaniem panoszących się przeszkadzajek. Z ust znudzonego Butchera, którego nikt nie potrafił znaleźć, zaczęły w końcu padać ironiczne komentarze pokroju - "ej chłopaki, czy my faktycznie gramy na tej samej mapie?".
Efekt był taki, że Rzeźnika znaleźliśmy dopiero pod koniec sesji, a ten był już na takim stadium tytułowej Ewolucji, że bardzo szybko zrobił z nas tatar. Co by jednak nie pisać – gra zyskuje w oczach wraz z każdą kolejną sesją. Kluczowe jest tutaj poznanie możliwości postaci i cioranie z ludźmi, którzy znają swoje role. Medyk powinien trzymać się dla przykładu z tyłu (nie jest zbyt wytrzymały), aby uzdrawiać towarzyszy i zarzucać na nich kamuflaż. Trapper z kolei świetnie sprawdza się w śledzeniu potwora i może skorzystać z energetycznej bariery, która zatrzyma ofiarę w obrębie danego terenu. Tak więc powtarzam jeszcze raz - bez chęci współpracy i kooperacji nie ma sensu podchodzić do tej produkcji. Na niekorzyść Evolve - sieciowe granie nie jest moim konikiem. Mimo całkiem udanego gameplayu i ciekawego motywu polowania, Ewolucja po prostu mnie nie kupiła. Ale pamiętajcie, że napisał to gracz, który singla zawsze stawia przed multi (pomijając Pro Evo). Z drugiej strony - obserwując jak entuzjastycznie wypowiadali się o grze wielbiciele Left 4 Dead, śmiem twierdzić, że produkcja Turtle Rock Studios odniesie sukces.
PS. Odpowiadamy na apel i zamieszczamy zdjęcie "seksownej Erici" :)