Destiny - co wiemy po testach?
Trzy klasy postaci, mały urywek świata, jeden tryb PVP i całe hordy zabitych przeciwników. Testy Destiny trwały kilka dni i pozwoliły nam rozegrać wiele zaciętych pojedynków, sprawdziliśmy kilka zakamarków i zapoznaliśmy się z nowym uniwersum... Ale co my tak naprawdę wiemy o tym tytule? Czy na dzieło Bungie warto czekać?
Wielki świat przepełniony głęboką historią
Pierwsze chwile na tym terenie udowodniły mi, że Bungie ponownie dokonało niemożliwego. Już w przypadku uniwersum Halo byliśmy świadkami wyśmienitego świata, który po prostu czarował. Z tego powodu wielu zainteresowanych zastanawiało się, czy amerykańskie studio doścignie swój wybitny pierwowzór? Na dzień dzisiejszy mogę powiedzieć, że jest bardzo, ale to bardzo dobrze. Trudno ocenić książkę czytając zaledwie kilka pierwszych kartek, jednak pewnie nikt nie nazwie mnie hura optymistą, gdy stwierdzę, że świat Destiny czaruje. I robi to w swój wyjątkowo „halowski” sposób, bo dostaliśmy tutaj podwaliny pod ogromne i nasycone epickością uniwersum.
Trzeba przy tym pamiętać, że twórcy wybierając drogę poważnej produkcji wyruszyli w podróż, z której chyba jeszcze nikt nie wrócił w jednym kawałku. Wykreować przedstawiciela gatunku MMO-FPS w surowej atmosferze? Tutaj każdy element musi zostać dogłębnie przemyślany, bo nie możemy trafić na absurdalne misje pokroju „zabij 120 robaków i zbierz z nich nóżki” – takie coś totalnie nie pasuje do klimatu zaproponowanego przez Bungie. Mimo wszystko ja jestem dobrej myśli, ponieważ Amerykanie kilkoma decyzjami udowodnili, że wiedzą czego chcą.
Zarys fabuły zapowiada się smacznie, chociaż na soczyste szczegóły musimy zaczekać. Jeśli jednak każda kolejna misja i każda kolejna planeta pozwolą mi poczuć się tak jak w trakcie testów – nie wyciągniecie mnie z tego świata na długie miesiące. Zniknę, przepadnę, będę w lepszym miejscu...
Idę na misję, później zrobię imprezę na Marsie, a końcu zabawię się w PVP
Magia Destiny to nie tylko kilka plant rozsianych w galaktyce. Diabeł tkwi w szczegółach, a te powinny zadowolić niemal wszystkich graczy. Lubicie pobiegać samotnie i przechodzić kampanię? Nie ma problemu! Lubicie z kumplami wykonywać zadania? Nie ma problemu! Lubicie wejść na duży teren, lizać każdą ścianę w poszukiwaniu misji i specjalnych wydarzeń? Nie ma problemu! Lubicie wskoczyć na mapę i ustrzelić 69 headshotów? Nie ma problemu!
W tej różnorodności najpiękniejsze jest to, że twórcy w żadnym miejscu nie posługują się półśrodkami – trudno już teraz oceniać liczbę questów, długość wyzwań, wielkość bossów, ale testy pozwoliły mi uwierzyć, że Bungie celuje w najwyższą jakość w każdym najmniejszym elemencie. Pierwsze zadania były ciekawe, motywujące i wciągające... Dodajmy do tego sieciowe zmagania, które aż śmierdzą Halo i otrzymujemy produkt niemal idealny.
Łowca, Tytan, Czarnoksiężnik i ja
Ten wielki świat i ciekawe zadania są doprawione postaciami, które pozwalają nam wypróbować odrobinę innego stylu rozgrywki. Nie możemy tutaj liczyć na wielką różnorodność – bo to przecież w głównej mierze FPS – ale po wypróbowaniu wszystkich możliwości jestem pewien, że ta rozmaitość wystarczy na kilka dobrych miesięcy. Pewnie później otrzymamy stosowne DLC z nowymi bohaterami, ale na początku nikt nie powinien narzekać.
Odrobinę zaskakującą decyzją jest maksymalny poziom doświadczenia – 20 to dość mało, ale twórcy nie chcą nas katować miesięcznym zdobywaniem epxa, a zaoferują coś innego. Szybko zdobędziemy „maksa” i później rozpocznie się zabawa w zbieranie broni, bieganie za ogromnymi bossami i katowanie rywali w sieciowych starciach. Nie można ukryć, że przez tę decyzję Bungie odrobinę ryzykuje, ale powiedzmy sobie szczerze – kto tego nie robi, ten nie wygrywa!
Twórcy Halo dzięki kilku decyzjom mogą zyskać miliony sympatyków, którzy w kolejnych latach bardzo chętnie będą sięgać po kolejne pudełka z „Przeznaczeniem” na okładce.
Wizualno-dźwiękowy obłęd
Nie bez przyczyny na sam koniec zostawiłem sobie sprawę grafiki oraz dźwięku. W trakcie testów zobaczyłem niezwykły świat, który pod wieloma względami mnie zachwycił, a reakcje znajomych tylko potwierdziły moje pozytywne wrażenia. Tutaj otrzymujemy produkcję next-genową, na którą czekaliśmy i na którą miło się patrzy.
Chociaż trafiłem do zaledwie kilku miejsc, nieraz zdarzało mi się znieruchomieć, bo chciałem nacieszyć oczy. Dodajmy do tego wyśmienity, wbijający w fotel dźwięk, który przy dobrych słuchawkach i odpowiednim półmroku w pokoju potrafi zdziałać cuda. To po prostu intrygujące uniwersum, które zostało ubrane w piękne szaty i przylizane odpowiednimi nutami.
Oni nas jeszcze zaskoczą, bo to niezwykle przemyślany projekt
Już te zdecydowanie za krótkie testy pokazały, że przedstawiciele Bungie mają w rękawach wiele asów. Ukryta misja? Tajemniczy boss? Specjalne przedmioty? Nowe tryby? Dwugodzinny event z nową planetą? Jestem niemal pewny, że Amerykanie przygotują dla nas wiele obłędnych przyjemności.
Pewnie wszyscy z Was przyznają mi rację, że testy – aplha i beta – były zdecydowanie za krótkie. Chcieliśmy strzelać, biegać, zabijać... Ale włodarze amerykańskiego studia udostępnili nam wyłącznie mały fragment wielkiego dzieła. Wszystko to w odpowiedni sposób zbudowało hype, który teraz będzie systematycznie podbudowywany nowymi materiałami z gry. Do premiery pozostało jeszcze 44 bardzo długich dni, w trakcie których na pewno nie zapomnimy o tym tytule.
Co ciekawe autorzy w wielu miejscach idą pod wiatr, starają się mieszać w gatunkach, ale nie potrafię pozbyć się wrażenia, że tutaj każdy najmniejszy detal został wcześniej przemyślany, przedyskutowany, sprawdzony, dopracowany, a dopiero na końcu wdrożony do tego tytułu.
Twórcy legendarnego Halo udowodnili, że nie są mistrzami jednego uniwersum, oni są po prostu mistrzami.
Warto czekać?
Tomasz "HIV" Kozieł - redaktor PSX Extreme:
Warto czekać na pełną wersję gry. Destiny czerpie garściami najlepsze cechy Halo, specyficzny klimat wyziera z każdej tekstury. Kapitalne połączenie zabawy w pojedynkę z multiplayerowym amokiem. Super się strzela, łoi bossów, lootuje, mapy zostały świetnie wydesignowane i kryją masę miejsc do eksploracji. Multiplayer wciąga jak bagno, a to tylko ograniczona beta. Będzie się działo, 9 września wyruszam w kosmiczną podróż.
Nikodem "JaMaJ" Sobas - redaktor PPE.pl:
Warto - to mało powiedziane. TRZEBA - tak lepiej. Dość powiedzieć, że BETA posiada zaledwie (obecnie) dwie mapy w trybie PVP. Mapy poznane od góry do dołu, ogarnięte wzdłuż i wszerz. I pomimo stosu gier czekających na odpalenie, ciśniemy z HiVem w Destiny ile wlezie, pomimo iż wszystko co było do odkrycia - odkryliśmy. Dawno nie miałem takich zapędów do zdobywania coraz to lepszego ekwipunku czy kupowania nowych bannerów wiedząc, że za chwilę, po zakończeniu bety, wszystko to stracę. Panowie z Bungie najzwyczajniej mnie zaczarowali. Niesamowita gra powalająca rozmachem. Oczywiście - były już inne shootery na kanwie MMO, ale zarówno MAG, Warhawk czy Dust 514 nie posiadały tak PIĘKNIE rozwiniętego modelu strzelania i mechanizmów gameplay'owych, które to są podstawą w tego typu grze (np. granaty oparte na systemie cool downu w odróżnieniu od zbierania ich z ziemi i zmniejszającego ich potencjał użytkowy "chomikowaniu"; różne typy amunicji zależne od rodzaju broni). Strach pomyśleć co się będzie działo w pełnej wersji gry, jeżeli założymy, że beta to np. 5% całej zawartości pełnego produktu. Rozwój ekwipunku, strike'i, tryb party zintegrowany z rosterem, randomowe eventy i przepiękne wizualia nie pozwalają o grze mówić źle. Nie mówiąc już o czerpaniu przyjemności z odkrywania innych planet i zasad nimi rządzących (zmienna grawitacja? Czemu nie!). Doskwierają trochę za długie loadingi i brak możliwości przeniesienia się na przykład z PVP prosto do Tower - trzeba najpierw 'zahaczyć' o orbitę. Ale jeżeli pełna wersja będzie trzymała poziom bety (nie wyobrażam sobie żeby było inaczej), zostanie usprawnione parę rzeczy i okaże się, że Bungie trzymali jeszcze sporo niespodzianek za pazuchą - nie zdziwię się jeżeli DESTINY będzie nie tylko kandydowało do tytułu gry roku, ale także do miana najlepszego shootera ever.
Destiny to nowe Halo. Dystans, który czułem wobec nowej produkcji Bungie prysł w momencie, w którym odpaliłem betę. Gra bezbłędnie łączy w sobie nowoczesną technologię z oldschoolowymi schematami. Lepszego połączenia klasycznego FPS-a, MMO i settingu rodem z Mass Effect nie było i nie będzie.
A Wy co sądzicie? Warto czekać na ten tytuł?
Interesuje Cię ten tytuł? Sprawdź nasz poradnik do Destiny.
Przeczytaj również
Komentarze (66)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych