Gołąb wśród indyków #1: Depresyjne glitche w percepcji rzeczywistości
Witajcie w naszym nowym kąciku przeznaczonym dla niezależnych gier, które niekoniecznie da się ocenić według współczesnych standardów. W pierwszym odcinku przyjrzymy się pewnemu małemu projektowi, który próbuje nam pomóc w zrozumieniu jednego z tych najgorszych stanów naszej świadomości.
Tytułem wstępu - jestem fanem sceny niezależnej i bardzo chciałbym promować tego typu projekty. Zwłaszcza, jeżeli niosą one w sobie coś więcej, niż tylko zabawę, choć tej również nie może tutaj zabraknąć. "Gołąb wśród indyków" to nasz nowy cykl, który będzie podejmował właśnie tego rodzaju tematykę.
Za wykonanie ilustracji do cyklu chciałbym podziękować naszemu użytkownikowi o ksywce fan ppe ☺, który jest również autorem mojego i Wojtka avatarka. Zajrzyjcie w wolnej chwili na jego rysunkowy profil na facebooku, bo warto "zalajkować" taki talent!
Pierwszy odcinek miał być w swoich założeniach kompletnie inny, ale zupełnie przypadkowo natrafiłem na pewien mały tytuł o nazwie What Now? Wypróbować go możecie za darmo z poziomu przeglądarki internetowej. Jest on bardzo bliski mojemu sercu, po pierwsze ze względu na pewne osobiste doświadczenia, a po drugie z powodu swojej aktualności, bo tak się składa, że jestem świadkiem podobnych spraw mających miejsce w życiu kogoś dla mnie ważnego.
Tak zimno, tak pusto...
Stan depresyjny nie jest rzeczą łatwą. To okres wewnętrznej walki, wzlotów i upadków, bicia się z własnymi myślami i natłokiem wspomnień. To stan, kiedy ze względu na uwarunkowania i wydarzenia, które nas dotknęły, sami stajemy się własnymi wrogami. W naszym wnętrzu zagnieżdża się bestia i to do nas, ze wsparciem innych należy jej oswojenie. Problem w tym, że zanim uda nam się ją udobruchać, to uczymy się ją chwilowo usypiać, by odczuć choć odrobinę spokoju. By choć przez krótki czas mieć tę wewnętrzną ulgę i nie dusić się, gdy nasz osobisty potwór rozdrapuje nam rany i zaciska swe szpony na naszym gardle. W wielu przypadkach osoba cierpiąca na zaburzenia potrzebuje nawet leczenia farmakologicznego.
What Now? to mikrogra, czyli bardzo krótka, interaktywna forma. W bardzo luźnym i rozrywkowym stylu mogliście się z nią spotkać chociażby w produkcjach z serii WarioWare, gdzie macie zaledwie kilka sekund na wykonanie prostego zadania. W przeciwieństwie jednak do wspomnianego zbioru firmy Nintendo, tutaj mamy do czynienia z krótką symulacją wykorzystującą do doskonałego zobrazowania problemu wszelkie możliwości, jakie daje nam growe medium. To swojego rodzaju symulacja przeładowania sensorycznego, nerwowego załamania czy też ataku paniki. Nazw dla tego stanu jest wiele, ale przebieg psychologiczny jest jeden. Niezależnie od osoby, tego co go wywołało, czy też obiektywnej skali żałoby.
Dlaczego to znów się dzieje?
Ta "gra", to bardzo intensywne, kilkunastosekundowe doświadczenie. Wcielamy się w zamkniętą we własnych czterech ścianach bohaterkę. Nie znamy jej przeszłości, nie wiemy czego doświadczyła, nie wiemy nic. Poznajemy za to do pewnego stopnia jej stan, gdy przyglądamy się porozstawianym po pokoju przedmiotom. Każdy z nich niesie ze sobą pewien ładunek emocjonalny i garstkę wspomnień. Pozornie spokojna eksploracja tego wymalowanego pikselami mieszkania w ciągu chwili nabiera ogromnego tempa. Parę zaglądnięć do studni duszy, które zostają sprowokowane nasączonymi bólem elementami wystroju, powoduje przebudzenie drzemiącego potwora.
Przyjemny pixel-art w ułamku sekundy skażony zostaje graficznymi glitchami. Dźwięki i melodie przybierają nieprzyjemny, wysoki ton, a my jako odbiorca wcielony w skórę protagonistki zaczynamy panikować szukając wyjścia z sytuacji. Na ekranie pojawiają się powtarzające się destrukcyjne frazy, zacierając wszelkie zdobyte przez nas dotąd informacje. Moment później nie ma już odwrotu. Pytania bez odpowiedzi zalewają ekran pomniejszając i tak niekomfortowo mały obszar widoczności będący swojego rodzaju ograniczoną strefą komfortu, która zaczyna się drastycznie kurczyć. Każda sekunda trwa w nieskończoność, by nagle odciąć wszystkie możliwe elementy audiowizualne i pozostawić gracza z prostym pytaniem na środku ciemnego ekranu.
Trudno jest to wszystko ubrać w słowa, ale mając własne doświadczenia podobnego stanu, jak i będąc świadkiem tego, gdy druga osoba dosłownie rozpada się na moich oczach muszę przyznać, że autorce tego projektu - Arielle Grimes udalo się wyjątkowo dobrze przełożyć "atak paniki" na język tego medium. Przeładowanie sensoryczne faktycznie, w moim odczuciu, można niejako zinterpretować jako zaczyn do "glitchowania się" całej otaczającej rzeczywistości. Świat zaczyna gnić i psuć się na naszych oczach, tracimy oddech, nie słyszymy najbliższych, a jedynie głosy przypominające nam o cierpieniu i "nawet krzyk nie jest w stanie tego powstrzymać". To nie trwa długo. Gdy jednak wszystko opadnie i odzyskujemy w miarę świadome myślenie, przepełnieni zmęczeniem i odrętwiali wpatrujemy się w pustą przestrzeń z jednym tylko pytaniem w głowie:
Co teraz?
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych