Recenzja Maggie - Schwarzenegger "walczy" z zombiakami

Recenzja Maggie - Schwarzenegger "walczy" z zombiakami

Roger Żochowski | 06.07.2015, 09:27

Film o zombie z Arnoldem Schwarzeneggerem? Gdybym miał strzelać w ciemno obstawiłbym, że będzie to kolejna młócka, w której słynny paker rozwala setki nieumarłych krzycząc donośne "Hasta la vista, baby". Niezwykle miło jest mi donieść, że Maggie to kino zupełnie innego kalibru.

Pomińmy sztampowy wstęp, w którym wspominam o filmowej biografii Schwarzeneggera. W przypadku Maggie możecie o nie po prostu zapomnieć. Termintor gra tym razem ojca zarażonej nastolatki wierzącego w to, że uda mu się powtrzymać „chorobę” i uratować córkę. W wielu momentach widać, że film nie miał zbyt dużego budżetu, ale całość jest na tyle kameralna, że może się podobać. Stonowana, niemalże melancholijna stylistyka połączona z elementami symbolicznymi nadaje całości artystycznego posmaku. Dzięki takim zabiegom jest to jeden z najbardziej realnych filmów o zombiakach unikający (prawie) kiczu, tandety i nachalnego gore.

Dalsza część tekstu pod wideo

Szkoda, że scenariusz praktycznie w ogóle nas nie zaskakuje. Próżno szukać tu nagłych zwrotów akcji czy - standardowo w filmach o zombie - rozwikłania zagadki tajemniczej zarazy. Skąd się wzięła? Jak wygląda życie ludzi odizolowanych od społeczeństwa poddawanych tzw. „kwarantannie”? Jak duże jest zagrożenie dla całego świata? Informacje o epidemii pojawiają się głównie w kilku lakonicznych komunikatach radiowych. Przewidywalność to największa wada Maggie. Z drugiej strony podejście do tematu jest naprawdę świeże. Oto bowiem niektórzy zarażeni żyją przez jakiś czas wśród zdrowych obywateli. Oczywiście opiekunowie chorych jednostek mają nakaz stawiania się na kontrolne badania i gdy te wykazują, że chora osoba zaczyna być zagrożeniem dla społeczeństwa, konieczna jest wspomniana "kwarantanna" i odizolowanie pacjenta od zdrowych osobników. W najgorszych przypadkach - siłą. Oczywiście rodziny często ukrywają przed światem stan swoich bliskich, aby do samego końca móc im towarzyszyć w drodze do piekła, co kończy się dla nich tragicznie i powoduje rozprzestrzenianie się epidemii.  

W filmie nie widzimy jednak, by świat zachwiał się w swoich posadach. Klimat jest mocno depresyjny, ale wiele instytucji jak policja, sklepy czy szpitale nadal normalnie funkcjonuje. Nie obserwujemy apokalipsy, setek zombiaków atakujących metropolie, dramatycznych ucieczek czy walki o przetrwanie. Fabuła skupia się przede wszystkim na relacjach ojca z córką, oraz kolejnych fazach przemiany w zombie. Ktoś napisał, że jest to najbardziej "człowieczy" film o nieumarłych i coś w tym jest. Schwarzenegger gra zmęczonego życiem ojca, który za wszelką cenę stara się uchronić córkę przed zamianą z zombiaka, a przynajmniej być z nią tak długo, jak będzie to możliwe. Oglądając film przynajmniej kilka razy skojarzyłem niektóre sceny z The Last of Us. Choćby wtedy, gdy Arnold śmiga ze swoją córką pickupem wkładając do radia kasetę magnetofonową z ulubionym kawałkiem.  

Zasiadając do seansu przygotujecie się więc na to, że samych zombie jest tu jak na lekarstwo. Schwarzenegger kilka razy musi się z nimi konfrontować, ale sceny walki nie dość, że są bardzo słabe, to jeszcze nie mają w filmie praktycznie żadnego znaczenia. A jeśli już - to symboliczne, bez pokazywania flaków i tryskającej juchy. Grozę zastąpiły urywki z życia codziennego oraz dramat młodej dziewczyny, której nie zostało już dużo życia. Autorzy filmu dają subtelnie do zrozumienia, że równie dobrze mogłaby być to jakaś ciężka choroba. Obserwujemy trudy życia  ojca, córki i rodziny, która musi pogodzić się z tym, że bliska im osoba umiera. Kolejne symptomy obrazują coraz większe załamanie psychiczne bohaterki, która powoli traci nad sobą kontrolę. Muszę jednak przyznać, że film bardzo powoli się rozkręca i niektórych to ślamazarne tempo może mocno znużyć. Po dość mocnym początku pierwsza połowa filmu jest bardzo senna (za senna), druga wrzuca pierwszy bieg, ale to wciąż melancholijne kino dość trudne w odbiorze. Tym bardziej cieszy warsztat aktorski Abigail Breslin, grającej tytułową Maggie, która bardzo dobrze poradziła sobie z powierzonym jej zadaniem. Wzruszają też obrazki załamanego Arnolda, który zagrał naprawdę znakomicie jak na swoje możliwości i pokazał, że może poradzić sobie nie tylko w filmach akcji, ale również produkcjach poruszających głębsze tematy jak choćby eutanazja czy ludzka egzystencja.

Film jest na swój sposób minimalistyczny, nie oczekujcie więc fajerwerków. Kolejne kardy mają jednak w sobie coś wyjątkowego. Malownicze plenery, klimatyczne zachody słońca, ponure ujęcia rodzinnego domu na prowincji. W filmie zabrakło mi przysłowiowej „kropki nad i”, reżyserskiego geniuszu, który nadałby całej historii jeszcze większego znaczenia. Wcisnął się głębiej w rodzinny dramat ukazując jego wielowymiarowość. Niektóre wątki aż proszą się o rozbudowanie. Gdy na ekranie pojawiły się napisy końcowe poczułem lekki niedosyt, ale i satysfakcję, że taki film powstał. Kinomaniacy otrzymali produkcję o zombie, które pełnią tu tylko i wyłącznie rolę tła dla rodzinnego dramatu. Produkcje, która do tematyki nieumarłych podeszła zupełnie inaczej niż The Walking Dead, World War Z czy Resident Evil. I za to należą się brawa.  

 

+ Świeże podejście do tematu zombie
+ Artystyczna otoczka
+ Niezła gra aktorska
+ Symbolika i przemycenie głębszych treści

- Przewidywalny scenariusz
- Film bardzo wolno się rozkręca
- Niektóre wątki nie zostały odpowiednio poprowadzone
- Sceny walk

Ocena: 6.5 /10 

 

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper