Już graliśmy! Star Fox Zero czyli trochę latania i trochę strzelania
Nintendo przywiozło na imprezę do Katowic najnowszą odsłonę Star Foxa, czyli produkcję, która odstrasza grafiką, ale oferuje bardzo przyjemny gameplay. Krótki fragment rozgrywki pokazał, że Japończycy przygotowują ciekawy projekt, który na pewno znajdzie swoje grono odbiorców.
W połowie ubiegłego roku Shigeru Miyamoto potwierdził, że Star Fox w końcu trafi na Nintendo Wii U. Od dawna czekaliśmy na tę informację, więc z przyjemnością sprawdziłem w Katowicach Star Fox Zero.
Przedstawiciele japońskiej korporacji przywieźli do Polski mały wycinek pozycji, który wcześniej prezentowano na targach w Los Angeles. Niestety, z dwóch plansz mogliśmy sprawdzić tylko jedną, ale nawet tak skromny fragment rozgrywki pozwala mi stwierdzić jedno – ta gra wygląda bardzo źle, choć oferuje przyjemny gameplay.
Nikt nie będzie potrzebował lupy, aby stwierdzić, że Zero pod względem graficznym przypomina produkcję z poprzedniej generacji... Co w sumie nie jest przypadkiem, ponieważ niedawno Miyamoto wspomniał, że pozycja była początkowo przygotowywana na Nintendo Wii. Koszmarna oprawa i wszędobylskie ząbki pozostały, ale na szczęście autorom udało się wrzucić do tytułu kilka przyjemnych usprawnień.
Poziom rozpoczyna się od szybkiego samouczka - przeleciałem przez kilka obręczy, zapoznałem się ze sterowaniem, ale już po kilku sekundach trafiłem na pierwszych przeciwników. Akcja nie pozwala na długie rozmyślanie, bo bohaterowie dość prędko przemierzają lokację chcąc dotrzeć do celu. W tej sytuacji trzeba lawirować pojazdem, omijać rakiety i starać się zestrzelić jak największą ilość przeciwników. Zabawa jest w sumie banalna i po poznaniu podstaw przedarłem się bez większego uszczerbku na pancerzu statku.
Największą innowacją możliwą dzięki GamePadowi jest oczywiście wykorzystanie ekranu kontrolera Wii U. Na telewizorze widzimy cały statek, możemy dokładnie zapoznać się z otoczeniem, łatwiej uciec od pocisków, zaś na kontrolerze obserwujemy sytuację z perspektywy kokpitu, ale otrzymujemy możliwość łatwiejszego celowania. Samo namierzanie rywali odbywa się za pomocą wbudowanego żyroskopu - w sumie korzystanie z dwóch ekranów jest niezbędne i sprawdza się w każdym najmniejszym aspekcie. Na imprezie trudno wczuć się w rolę pilota, ale wierzę, że w domowym zaciszu i z odpowiednim nagłośnieniem, zabawa przejdzie na wyższy poziom. To naprawdę ciekawy patent, który pokazuje jak w idealny sposób wykorzystać dobrodziejstwo urządzenia Nintendo.
Szkoda również, że prezentowany poziom nie pozwolił w pełni wykorzystać transformacji pojazdu – za pomocą jednego klawisza zamieniamy samolot w chodzącego robota, ale w zaprezentowanej lokacji trudno było znaleźć zastosowanie dla tej zabawki.
Wracając do samej rozgrywki – plansza została podzielona na trzy etapy. W pierwszym lecimy do celu, namierzamy przeciwników i staramy się omijać pociski. Następnie, po dotarciu do lokacji, staramy się ochraniać budynek, eliminujemy 10 samolotów i zajmujemy się robo-skorpionami. Przeciwnicy chcą się wedrzeć na budynek i go zniszczyć, a naszym zadaniem jest strzelać w odpowiedni punkt (od góry). Po przejściu trzech fal, przechodzimy do ostatniego etapu, którym jest boss. Tutaj zmienia się odrobinę perspektywa – na telewizorze kamera jest ustawiona z boku, tak abyśmy mogli objąć wzrokiem całą lokację, więc najlepiej skupić się na ekranie GamePada. Rozgrywka jest oczywiście bardzo prosta – wystarczy zniszczyć 4 działka i wielki statek zostaje zniszczony.
Zwycięstwo i na kolejną podróż? Chciałbym, ale zabawa zostaje zakończona po zaledwie kilku minutach. Pokaz rozbudził mój apetyt, więc szybko spróbowałem jeszcze raz i drugie przejście zajęło mi mniej niż 5 minut... Mimo wszystko muszę przyznać, że strzelanie i kontrolowanie samolotu jest bardzo przyjemne.
Na dzień dzisiejszy Star Fox Zero pokazuje jak można umiejętnie wykorzystać GamePada, ale trudno zapomnieć o brzydkiej grafice. Ponadto mam wrażenie, że Japończycy nie chcieli mnie specjalnie wymęczyć i gdyby kontroler Wii U był mniejszy, to mógłbym ogarnąć misję jedną łapą. Deweloperzy muszą podkręcić poziom trudności i przygotować sporo ciekawych misji, jeśli chcą podbić serca fanów. Oprawa pewnie nie zostanie upiększona, więc tylko dzięki wciągającej kampanii i nietypowym zadaniom, twórcy mogą walczyć o dobre oceny. Czy to wystarczy? Obawiam się, że nie.
Przeczytaj również
Komentarze (23)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych