Paris Games Week: Graliśmy w Gravity Rush 2
Choć pierwsze Gravity Rush (PS Vita) może pochwalić się przyzwoitą, ponad 80-procentową średnią na Metacritic, to pozostaje produkcją znaną węższemu gronu odbiorców. "Dwójka", zmierzająca na PS4, też raczej nie stanie w szranki z tuzami segmentu AAA. Choć swoim urokiem ma szansę oczarować nie tylko fanów oryginału.
To co rzuca się w oczy przy pierwszym kontakcie z grą to przepiękna grafika. Całość pociągnięto delikatnym cel shadingiem przez to jeszcze bardziej przypomina kreskówkę. A właściwie komiks, bo właśnie połączenie stylu znanego z francusko-belgijskich historii obrazkowych (z francuskiego: Bande-dessinee, do których zalicza się m.in. Thorgal i Tintin) ze szczyptą anime zaowocowało taką oprawą. Gravity Rush 2 jest śliczne, bardzo kolorowe i żywe. Na handheldzie, w "jedynce", miasto sprawiało wrażenie pustego. To z sequela tętni życiem i wydają się bardziej zróżnicowane pod względem architektury, bo nie brakuje tu choćby egzotyki w postaci palm.
Na początku pobiegałem więc po ulicach i pobawiłem się opcjami, na których włączenie do gry mogli wpaść jedynie Japończycy. Możemy "wrzucać" na ulicę różne przedmioty np. w postaci arbuzów (scena rozgrywała się na targowisku), a potem pozować do... swoistego selfie. Kamera w trybie fotografii zatrzymuje się w jednym miejscu, a my możemy spokojnie ustawić się w kadrze, pomachać łapą do "fotografa" i cyknąć zdjęcie, które następnie podeślemy znajomym. Z opcji dodatkowych powraca też możliwość dekorowania domu, choć chyba trudno nazwać tak miejscówkę w miejskich kanałach, okupowanego przez Kat czyli główną bohaterkę. Tak więc do swojego gniazdka możemy przytargać stoły czy inne krzesła, znalezione na powierzchni, co by sympatyczniej nam się mieszkało. Słodko.
Swobodne podejście do kwestii grawitacji, na które mogła sobie pozwolić z racji swoich umiejętności bohaterka, najbardziej wyróżniało Gravity Rush. Kat potrafi bowiem latać, choć w bardziej chaotyczny sposób niż np. Superman, bo w czasie podniebnej podróży panna kręci się wokół własnej osi i wywija fikołki, wyglądając raczej jak niesiona mocnym podmuchem wiatru. Wystarczy spojrzeć w górę i wdusić prawy spust, by blondyna oderwała się od ziemi i podążyła w danym kierunku. Sterowanie delikatnie usprawniono, przez co "szybowanie" wydaje się płynniejsze, jest też możliwość przyspieszania (mocniej wciśnięty klawisz). Kat potrafi też biegać po ścianach budynków czy suficie, co nadal sprawia sporo frajdy, oraz naturalnie walczyć.
Autorzy nie mówili nic na temat fabuły, wiadomo jednak, że oprócz Kat wrócą też inni bohaterowie "jedynki", choćby Raven z którą wcześniej walczyliśmy, a która teraz będzie naszą kompanką. Jest też towarzyszący nam czarny kociak czyli Dusty, będący źródłem mocy głównej bohaterki. Źli mąciciele również są znani - to istoty zwane Nevi. Podstawowym atakiem, tak jak w oryginale, jest grawitacyjny kopniak. Namierzamy delikwenta, a dziewczyna leci w jego kierunku i wali gdzie trzeba obcasem. W "dwójce" pojawią się dwa nowe grawitacyjne style - Luna i Jupiter. Pierwszy (aktywowany poprzez przesunięcie paluchem w górę po touchpadzie) sprawia, że bohaterka staje się lżejsza. Możliwe są wówczas wysokie soki bez konieczności zabaw grawitacją, Kat zasuwa szybciej, ale jej ataki stają się słabsze. Drugi (przesunięcie w dół) czyni postać cięższą. Wówczas nasza dziewoja jest wyraźnie wolniejsza, ale dysponuje za to mocnym atakiem z powietrza, podczas którego spadamy z impetem na ziemię przy okazji raniąc wrogów będących w pobliżu miejsca lądowania. Mieszanie trzech styli sprawia, że walki wydają się świeże i jednocześnie zachowują unikatowy charakter z pierwowzoru. I są bardziej efektowne, bo otoczenie jest teraz zniszczalne, więc podczas grawitacyjnych susów możemy „podnieść” ze sobą np. parę skrzynek i roztrzaskać je na łbach potworków. A bić się zapewne będziemy często - tak przynajmniej było w "jedynce".
Jeśli chodzi natomiast o całość rozgrywki, to Gravity Rush 2 zapewne postawi na podobną ścieżkę i zaoferuje otwarty świat wypełniony zadaniami pobocznymi (np. pokonywanie podniebnych tras na czas) i misjami fabularnymi, pozwalającymi poznać liniową historię. A przynajmniej nie wygląda, żeby autorzy chcieli zrobić w tej kwestii jakąkolwiek rewolucję. I wcale nie ma w tym nic złego. Mi podobała się pierwsza część i wiem już, że w dwójkę też będę chciał zagrać.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych