Wyjdźmy na ulice! Rok 2016 to świetlany czas mordobić
Wydaje się, że 2016 zaleje dobrem wszystkich fanatyków bijatyk. Czy ten rok okaże się przełomowy? Możliwe! To dobry czas na rozkręcanie społeczności w naszym kraju.
Zaczął się rok 2016. Na zewnątrz bije złem, ale zamiast trząść się z zimna, miota mną na myśl, że już za miesiąc z hakiem zasiądę do nowej odsłony Ulicznego Wojownika. Bijatyki powróciły do łask i chociaż parę lat temu obawiałem się nieco, że zalew nowych i starych produkcji ponownie przesyci rynek, zabijając gatunek na kolejne lata, to życie potoczyło się inaczej. Bardzo mnie to cieszy. Praktycznie wychowałem się na bijatykach, grając nawet w tak groteskowe produkcje, jak Fightin’ Spirit i Elfmania. Ktoś je zna? Nie będę czarował, że jestem prosem, bo na to, najnormalniej w świecie, nie starcza mi czasu. Z zamiłowaniem jednak obserwuję gdzieś z boku kolejne turnieje, oglądam analizy i wieczorami odpalam sobie jakąś mordoklepkę na parę walk.
Nadciąga lepsze
Półtora roku temu, zupełnie przypadkowo, trafiłem w Tokio na Mike’a Rossa, z którym wymieniliśmy parę uwag na temat społeczności skupionej wokół bijatyk. Zostawił mnie ze słowami, że mordobicia czeka świetlana przyszłość, na którą nikt nie jest gotowy, ale nie może nic więcej na ten temat zdradzić. I w ten sposób oczekuję już dłuższy czas tego, co ma nadejść, nawet nie wiedząc, co to ma być. Wiem, że na horyzoncie czeka na graczy parę hitów, takich jak kolejny Street Fighter, Tekken 7 czy też kolejne BlazBlue. Wiem też, że cała społeczność skutecznie rośnie w siłę. Przynajmniej na świecie, bo w Polsce jest z tym mały problem.
Generalnie Fighting Game Community jako takie nie istnieje w Polsce na większą skalę. Nie ma też głośnych turniejów, wydarzeń i spotkań, w których można by uczestniczyć. Wyjątkiem są zeszłoroczne mistrzostwa w Mortal Kombat X zorganizowane przez Cenegę, za które należą się wydawcy ogromne brawa. Ja wiem, że, być może, bijatyki nadal są w naszym kraju dosyć niszowym sportem, ale od zmartwychwstania tego gatunku minęło już kilka ładnych lat, więc przydałoby się coś zrobić w tym kierunku. Z ogromną nadzieją spoglądam w stronę oficjalnej ligi PlayStation, gdyż jedną z gier, która ma otrzymać własne rozgrywki w jej obrębie, jest właśnie Street Fighter V. Początek nowej ery? Może.
Jakbyście nadal się zastanawiali - Fightin' Spirit było ekskluzywną dla Amigi zżynką ze Street Fightera II
Nisza Fighter V
Jestem również świadomy, że proponowanie ludziom grania w bijatyki nie jest prostą sprawą. Gdy ktoś nie miał wcześniej styczności z gatunkiem, zaczyna stukać w losowe przyciski, co w mocno technicznych produkcjach nie sprawdza się wcale. Tacy gracze nie mają szans nawet ze średniozaawansowanymi zawodnikami. Generalnie najprościej nauczyć się mordobicia w dniu jego premiery, gdy wszyscy chętni dopiero poznają konkretny system. Wykorzenienie z ogólnej świadomości niedzielnego gracza pojęcia, że „wszystkie te gry są takie same”, to temat na inne rozważania. Nie raz spotkałem się ze zdziwieniem rozmówcy wynikającym z mojego nakręcenia na kolejną mordobitkę, bo przecież znowu to samo.
No właśnie. Brakuje nam czysto casualowego tytułu, który pomagałby wprowadzić do zabawy zupełnie zielonych graczy. Tak, by nie musieli od razu mierzyć się z masą nieznanych sobie pojęć, a już tym bardziej liczyć klatek czy też uczyć się combosów, linków etc. Rozbudowany tutorial nie jest tu rozwiązaniem. Owszem, samouczki, jakie znajdujemy w ostatnich latach w bijatykach, są naprawdę pomocne w obrębie konkretnego systemu, ale kompletnie nie zaniżają progu wejścia dla nowicjuszy. Krokiem w dobrym kierunku wydaje się tu Rising Thunder przygotowywane przez Setha Killiana – jednego z prosów i byłego pracownika Capcomu. Gra odarta została z mechaniki wykonywania ćwierć kółek, by jednocześnie przybliżać graczom inne aspekty rozgrywki. Pomysł fajny, choć osobiście wydaje mi się, że lepiej byłoby pójść w odwrotnym kierunku - uczyć graczy ćwiartek, a odsunąć na bok resztę. Zobaczymy jednak, jak ta produkcja się przyjmie. Możecie ją przetestować na pecetach, rejestrując się na oficjalnej stronie.
Czy Rising Thunder wprowadzi bijatyki do domów casuali? Nie jestem pewien. Może jednak wzmocnić świadomość istnienia takiego gatunku i jego wartości
Każda bójka ma swoją historię
Bijatyki na pewno urosną w siłę w 2016 roku. Nie tylko ze względu na rosnącą liczbę tytułów. Coraz więcej deweloperów zaczyna dbać nie tylko o eSportowy potencjał tego gatunku, ale również o jego atrakcyjność dla graczy lubiących w samotności posiedzieć przed telewizorem. Od czasu Mortal Kombat minionej generacji i BlazBlue coraz więcej gier zaczyna być zaopatrzonych w rozbudowane scenariusze mające na celu przytrzymać przy tytule graczy singlowych. Zarówno Street Fighter, jak i nadchodząca XV odsłona serii King of Fighters również nie pozostaną w tyle.
Z jednej strony Capcom burzy mury, wprowadzając rozgrywkę cross-platformową, bowiem posiadacze wersji PC i PS4 będą mogli mierzyć się ze sobą w sieci, a z drugiej, mury te rosną coraz wyżej. Bijatyki nie istnieją na Xboksie One. I jest to trend niepokojący. Mamy oczywiście do bólu hardcore’owe Killer Instinct, ale zwykli śmiertelnicy nie mają czego w nim szukać, a już na pewno nie rozrywki. Pozostaje Tekken, który jest tytułem dobrze ugruntowanym w świadomości graczy i z pewnością przyniesie zwolennikom Microsoftu wiele radości. Reszta tytułów zdecydowanie orbituje w stronę maszynki Sony. Obawiam się nieco, że mordobicia staną się gatunkiem ekskluzywnym dla jednej konsoli. Byłaby to branżowa katastrofa. Nie sądzę, żeby ludzi, którzy kupują konsolę dla Killer Instinct, było więcej niż ja.
Dobrym świadectwem tego, że Capcom zaczął troszczyć się o fabułę "piątki" jest fakt, że powstaje właśnie film będący prequelem dla gry. Do pracy nad nim zatrudniono autorów uznanego Street Fighter: Assassin's Fist
Bijatyki zostały zauważone nawet przez Nintendo. Oczywiście, jak wszystko, dokonuje się tu absolutnie na przekór. Wielkie N nie byłoby sobą, gdyby podążało zgodnie z trendami. W ten sposób zagramy w tym roku na Wii U w Pokken Tournament, które powstaje we współpracy z Bandai Namco. Super Smash Bros. już się zestarzał, ale ta seria to tzw. „evergreen” i wydanie nowej odsłony na obie konsolę Nintendo zapewniło stały dopływ kasy, który potęgowany jest tylko przez kolejne DLC.
Skoro już jesteśmy w temacie DLC, to żywię głęboko w sercu nadzieję, że Capcom faktycznie się zmienił i inni deweloperzy zaczną brać z nich przykład. Od dłuższego czasu brakowało mi odblokowywania postaci i kostiumów w zamian za moje postępy w grze. Uliczny Wojownik powraca do korzeni - całą dodatkową zawartość zakupimy za wygrane Fight Money. Albo wyciągniemy zielone z portfela, bo będzie także istnieć tradycyjny sposób pozyskiwania dodatków. Taki dla bogatych i leniwych.
Nadciąga dobry czas dla fanów bijatyk. Propagujcie ile się da, by gatunek wyszedł w naszym kraju z pewnej niszy. Bo niestety, nie czarujmy się, taka jest prawda, co zresztą potwierdziłem jakiś czas temu w różnych rozmowach. A skoro nadchodzi okres obfity, to czemu również my, jako polscy gracze, nie mielibyśmy w nim uczestniczyć? Obyśmy doczekali się kiedyś mistrzostw Polski z prawdziwego zdarzenia.
Przeczytaj również
Komentarze (37)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych