Recenzja książki "Wieża". Kolejnej polskiej powieści w Uniwersum Metro 2033
Seria Uniwersum Metro 2033 rozrosła się do niebotycznych rozmiarów i co parę miesięcy dostajemy nową książkę traktującą o postapokaliptycznych realiach. Ba, najwyraźniej wyjątkowo dobrze przyjęła się na rodzimym rynku, bo najświeższa pozycja to trzecia już powieść z cyklu autorstwa polskiego pisarza. Tym bardziej miło, że "Wieża" trzyma wysoki poziom poprzednich tytułów znad Wisły.
"Dzielnica obiecana" Pawła Majki działa się w bunkrach pod Krakowem i mi bardzo się podobała. Na kartach "Wieży" wrócimy natomiast do okaleczonego przez atomową wojnę Wrocławia. Dostajemy zatem powieści osadzone w miastach, gdzie kolejki podziemnej nie ma, ale wcale nie robi to książkom źle. Wręcz jest na plus - bo odróżniają się one mocniej od utartego w Uniwersum, i momentami nużącego schematu. I jeszcze ważna rzecz - Robert J. Szmidt kontynuuje losy bohaterów "Otchlani", więc jeśli nie przeczytaliście jego pierwszej książki spod szyldu Metra 2033, to koniecznie nadróbcie zaległości.
Powracają znani bohaterowie: Nauczyciel - zgorzkniały i tęskniący za pogrzebanym pod gruzami starym światem, choć działający coraz mocniej na podstawie instynktów znanych mu sprzed wojny oraz frywolna i pyskata Iskra, którą poznamy jednak z nieco innej strony niż poprzednio. Rozwój postaci poszedł więc do przodu i nie podczas ponownego spotkania z nimi nie ma mowy o nudzie czy przewidywalności. Niewiele zmieniły się za to ich przepełnione wzajemnymi uszczypliwościami konwersacje, znów sprawiające, że uśmiechałem się pod nosem. W ogóle dialogi, czy to te luźniejsze właśnie w tym stylu, czy bardziej "poważne", napisano z polotem i sporo w nich mięsa. W odpowiednich sytuacjach czuć wiszące w powietrzu napięcie między rozmówcami, co wydatnie przekłada się na przyjemność płynącą z lektury. Szmidt udowadnia, że doskonale czuje poastakaliptyczne realia, o czym może świadczyć pewna zabawa konwencją. Bardzo fajnie wypadają nawiązania do rzeczywistości, będącej przecież dla wielu bohaterów znaną jedynie z opowiadań przeszłością, gdy np. Iskra wspomina o byciu bardziej posranym niż w "bajkach dziadka Tarantino", czy też porównania nawiązujące do realiów miejsca akcji typu, bohaterowi coś "dyndało jak flaki z rozpłatanego szarika". Barwne, pomysłowe. Czyta się to po prostu dobrze.
Kolejny atut to wiarygodność świata. Nie mam wątpliwości, że tak właśnie mogłaby wyglądać organizacja i układ sił w świecie po apokalipsie. Tym bardziej, że pod Wrocławiem faktycznie sporo jest schronów i tuneli. Autor kreśli obraz społeczeństwa zorganizowanego na miarę nowej codzienności, wewnętrznie skonfliktowanego i toczącego domowe wojenki, ale nie zapominającego o takich rzeczach jak hazard, rozrywka i pijaństwo. A tego przecież w naszym kraju zabraknąć nie mogło. Może nie ma tu aż tak wnikliwej analizy obrazu moralnego społeczeństwa, zmuszonego do życia pod ziemia, jaką dostawaliśmy w niektórych książkach z serii. Mimo to klimat i język jest w "Wieży" wystarczająco brudny i bezkompromisowy, byśmy sami wyciągnęli pewne wnioski. I poczuli dosłowny niesmak do pewnych praktyk nowej rzeczywistości.
Książka startuje w zasadzie w tym samym miejscu, gdzie skończyła się "Otchłań". Nauczyciel pracuje teraz dla nowej organizacji i dostaje nowe zadanie, ale ze względu na fakt, iż część z was zapewne nie zna poprzedniczki, a być może zechce ją poznać, nie będę wdawał się w szczegóły. Powiem tylko, że z czasem okazuje się iż każdy ma swoje sekrety, a historia wskakuje na nieoczekiwane tory. I choć ciut bardziej podobała mi się fabuła "Otchłani", to "Wieża" pozostaje zgrabnie napisaną (weźmy choćby dynamiczny początek), dobrze skonstruowaną powieścią, która i tak plasuje się w czołówce wydanych u nas pozycji z Uniwersum Metro 2033.
Przeczytaj również
Komentarze (14)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych