Recenzja komiksu Mroczny Rycerz kontratakuje - Frank Miller miał słabszy dzień

Recenzja komiksu Mroczny Rycerz kontratakuje - Frank Miller miał słabszy dzień

Roger Żochowski | 16.07.2016, 08:00

Frank Miller stworzył tyle kultowych komiksów, że nikt miejsca w historii mu już nie zabierze. Niestety zdarzały mu się również potknięcia, które ciężko wytłumaczyć. Jedną z takich wpadek jest długo wyczekiwana kontynuacja  „Powrotu Mrocznego Rycerza”, najsłabszy sequel stworzony przez Millera. 

Na kontynuację świetnego „Powrotu Mrocznego Rycerza” stworzonego przez Franka Millera w 1986 roku fani musieli czekać blisko 15 lat. Był to więc nie lada kąsek i gdy w 2001 roku na rynek trafił pierwszy, blisko 80-stronicowy tom, oczekiwania fanów były ogromne. Nie mniejsze było niestety również rozczarowanie. Komiks pojawił się w Polsce w trzech oddzielnych tomach już jakiś czas temu, jednak dopiero teraz doczekaliśmy się wydania zbiorczego. W nowym przekładzie, bo stary był robiony przez wydawcę na szybko i wkradła się masa błędów i źle zinternetowanych kwestii. Niestety nawet lepszy przekład nie zmieni faktu, że to bardzo przeciętny komiks. I to praktycznie w każdym aspekcie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Pierwowzór z 1986 roku zaskakiwał nie tylko niezwykle poważnym podejściem do przedstawienia losów Batmana, ale pokazał alternatywną wersję przyszłości łącząc uniwersa DC Comics. Niemalże wszyscy superbohaterowie porządnie się zestrzeli. Część przeszła na emeryturę, część umarła, a część zaczęła wieść zupełnie normalne życie korzystając z jego uroków. W tym czasie zło jednak nie spało. Zarówno jeśli chodzi o zamaskowanych przestępców jak i rządy państw. Herosi znów musieli wyjść z cienia. Mroczny Rycerz Kontratakuje rozgrywa się trzy lata po tych wydarzeniach. Śmierć Batmana/Bruce'a Wayne'a została sfingowana, a pozostali obrońcy ziemi wrócili na swoje planety i do prozy codziennego życia. W tym czasie rząd USA zaczął manipulować i wykorzystywać ludzi na ogromną skalę. Wszystko stało się tak naprawdę iluzją, a słowo "wolność" - deficytowe. I jak już pewnie zdążyliście zauważyć, to w pewnym sensie kopia wydarzeń z pierwowzoru, co pozostawia jednak spory niedosyt.

Wydanie zbiorcze zaczyna się od wstępu stylizowanego na artykuł w gazecie napisany przez dziennikarkę Vicky Vale. Opisuje ona wystąpienie Jamesa Gordona na sfingowanym pogrzebie Bruce'a Wayne'a. Klimatyczny początek może się podobać, ale dalej jest już tylko gorzej. Podobnie jak w „Powrocie Mrocznego Rycerza” kolejne strony komiksu ubarwione są relacjami telewizyjnymi i dyskusjami w programach publicystycznych. Dowiadujemy się z nich jak postronni ludzie postrzegają to co dzieje się w Gotham czy Metropilis, widzimy roznegliżowane prezenterki, które mają podnieść oglądalność czy szurniętych publicystów dyskutujących o roli nowego prezydenta i wracających do łask super bohaterach. O ile w pierwowzorze się to sprawdzało, tak tutaj wprowadziło chaos.

Może dlatego, że Miller napakował historię masą gościnnych występów. Poza Batmanem i Supermanem przewijają się takie postacie jak Catgirl, The Creeper, Wonder Woman, Green Arrow, Green Lantern, Flash, Plastic Man, Lara (córka Supermana) i wiele innych. Co więcej, aby wyłapać wszelkie smaczki (choćby z Saturn Girl) i nawiązania, trzeba dobrze znać uniwersum tychże postaci i wydarzenia, jakie rozgrywały się w ich mitologii. W tym całym natłoku skaczącej z miejsca na miejsce akcji zatracono gdzieś spójność opowieści, a sam Batman znalazł się na drugim planie. Zamiast świeżej i oryginalnej historii mamy powielanie utartych schematów o nadchodzącej rewolucji superbohaterów. 

Co gorsza Frank Miller postanowił zupełnie zmienić kreskę i stylistykę, czym wbił tylko gwóźdź do trumny. Fajnie, że autor nie chciał iść na łatwiznę i próbował zrobić coś oryginalnego, ale patrząc na kolejne kardy odniosłem wrażenie, że to jeden z jego najgorzej zilustrowanych albumów. Kreska jest momentami paskudna i mnie osobiście odrzucała od komiksu. Karykaturalne i zdeformowane sylwetki bohaterów są strasznie niechlujnie narysowane, jakby robione po godzinach. Mimo iż kolejne tomy są dość grube, to masa jest w nich kadrów na jedną bądź dwie strony. Robionych po linii najmniejszego oporu. Kreska jest w wielu miejscach nieczytelna, trzeba się domyślać, co autor chciał nam pokazać na danym kadrze. Czasami wygląda to jak jakiś szkic, wczesna wersja komiksu czekająca na dopieszczenie. Nie lepiej jest z kolorystyką autorstwa Lynn Varley, która często gwałci nasze poczucie gustu. I jest robiona częściowo komputerowo, co również nie do końca wyszło. 

Wiele elektów ze świata przyszłości jak miniaturyzacja czy hakowanie różnych zabezpieczeń rodem z Matriksa może być dla czytelnika niezrozumiała właśnie przez specyficzną kreskę. Gdzieś w tle rozgrywa się dramat miasta zamieszkiwanego przez rasę Supermana, Batman wysługuje się gangiem byłych przestępców poprzebieranym za nietoperze, pojawiają się wątki "nowego" Jokera czy Lexa Luthora. Ciężko się w tym momentami połapać, gdy wszystko jest tak nieczytelne. Na plus z pewnością muszę zaliczyć próby zagłębienia się w psychikę starzejących się bohaterów. Zmęczony życiem i walką łysiejący Batman, który jest bezkompromisowy i arogancki, zyskuje na wiarygodności. Podobnie jak próbujący się odnaleźć w nowych realiach Superman stający się wraz z każdą kolejną kartą coraz większym egoistą. Podobać się może też cyberpunkowy klimat opowieści, ale tu zalety się praktycznie kończą.  

Zakończenie komiksu jest dość otwarte, ale odniosłem wrażenie, że tylko dlatego, iż Miller wrzucił do jednego kotła zbyt wiele wątków i nie potrafił ich sensownie pozamykać. Tym samym finał historii ociera się momentami o banał, choć trzeba przyznać, że trzeci tom potrafi kilka razy miło zaskoczyć (świetne jest rozwiązanie zagadki nowego Jokera) i prezentuje się zdecydowanie najlepiej. Znam osoby, którym komiks się spodobał i chwalą go za unikalny styl i ciekawą wizje przyszłości uniwersum. Mnie Frank Miller nie porwał i jeśli mogę komuś polecić ten komiks to tylko największym fanom Gacka lubiącym specyficzne historie i kreskę.

Scenariusz: Frank Miller
Rysunki: Frank Miller, Lynn Varley
Liczba stron: 256
Format: 170x260 mm
Papier: kredowy
Okładka: twarda
Cena okładkowa: 89,99 zł

Atuty

  • Ukazanie starzejących się herosów
  • Na swój sposób oryginalny
  • Postać nowego Jokera

Wady

  • Chaotyczny scenariusz
  • Karykaturalnie wyglądające postacie
  • Sprawia wrażenie niechlujnie narysowanego
  • Napakowanie komiksu gościnnymi występami
  • Batman na drugim planie

Zupełnie nie trafił do mnie zagmatwany i mało czytelny scenariusz. Podobnie jest z kreską, która momentami po prostu odrzuca. Komiks głównie dla kolekcjonerów i największych fanów Gacka.

5,5
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper