Mafia III coraz bardziej przypomina GTA - sprawdziliśmy gamescomowe demo

Mafia III coraz bardziej przypomina GTA - sprawdziliśmy gamescomowe demo

Roger Żochowski | 25.08.2016, 10:54

Po kolejnym demie Mafii III jestem skłonny napisać, że tytuł coraz bardziej zaczyna przypominać GTA. Wciąż potrafi zachwycić wprawdzie klimatem Nowego Orleanu, ale fani dwóch pierwszych części mogą się poczuć lekko zdezorientowani.

W misji zaprezentowanej na targach Lincoln musiał przedrzeć się do hotelu i zamordować jednego z wysoko postawionych członków Mafii. Wpierw jednak pokazano nam jakich zbrodni dopuścił się ów jegomość. Muszę przyznać, że mimika twarzy naprawdę robi wrażenie. Scenki przerywnikowe budują unikalny klimat i odnoszę wrażenie, że fabuła, obok świetnie wykreowanych postaci, będzie jednym z wyróżniających się elementów gry. Miałem okazję zapoznać się tylko z niewielkim fragmentem scenariusza, a ten cholernie mnie zaciekawił. Tym bardziej, że sami będziemy go podobno kreowali, a wszystkie nasze działanie niosły będą ze sobą nieodwracalne konsekwencje. Choć miałem pewne wątpliwości co do osadzenia w głównej roli ciemnoskórego bohatera w żaden sposób nie przypominającego członka sycylijskiej mafii, to widoczny na ulicach rasizm, reakcje przechodniów czy patroli policji autentycznie pozwalają wczuć się w kierowaną postać. 

Dalsza część tekstu pod wideo

W demie gracz miał okazję wykonać misje na kilka sposobów. Pierwszy wariant zakładał kradzież auta mafiosa (trzeba było się zakraść do lokacji nieopodal, wybić szybę w aucie i wyeliminować świadków) oraz przedarcie się nim niezauważenie na parking hotelowy, z którego eliminując po cichu przeciwników można było dostać się na najwyższe piętro. Tutaj przebywała nasza ofiara, z którą toczyliśmy pojedynek chowając się za osłonami i pakując w nią ołów kiedy tylko wystawiła swój łysy czerep. Drugi sposób "na Rambo" pozwalał wjechać do hotelu jak do siebie, strzelając do wszystkiego co się rusza, ciskając po korytarzach granatami i robiąc konkretną zadymę posyłając kolejnych "żołnierzy" mafii do piachu. Jakiej drogi byśmy nie wybrali, przed misją Lincoln miał opcję zadzwonienia z budki telefonicznej po mini-vana, z którego mógł zakupić odpowiednie do stylu gry bronie, przedmioty czy choćby kamizelkę kuloodporną. 

Niestety póki co z inteligencją przeciwników nie jest najlepiej. W demie nie reagowali na śmierć swojego partnera, który konał kilka metrów od nich, nie wspominając o zbyt łatwo wchodzących headshotach. Z kolei efektowne wymiany ognia, podczas których trup ścielę się gęsto, jakoś nie pasują mi do klimatu Mafii. Rozumiem, że gramy weteranem wojennym rządnym zemsty, ale mimo wszystko brakuje mi w tym większej finezji, gdy dla przykładu przeciwnik strzela do nas z wyrzutni rakiet. Paradoksalnie zachwycają brutalne finishery. Lincoln potrafi powalić przeciwnika na kolana, wsadzić mu pistolet do gęby i rozsmarować jego mózg na okolicznej ścianie. Są też przeróżne ataki nożem wliczając w to podrzynanie gardła. To również nie pasuje mi do końca do klimatu serii, ale skłamałbym pisząc, że tego typu akcje nie przynoszą satysfakcji. Animacje są stylowe, brutalnie i nadają rozgrywce charakteru. 

Na pierwszy rzut oka widać, że autorzy przygotowali ogromny świat wypełniony atrakcjami, z czym w drugiej Mafii był trochę problem. Lincoln pływa motorówka, rozbija się po wielu unikalnych dzielnicach New Bordeaux opanowanych przez różne grupy mafijne, podejmuje się pobocznych misji, ulepsza podprowadzone fury i zwiedza klimatyczne miejscówki rozsiane po mieście. To wszystko do złudzenia przypomina momentami serię GTA, co ma oczywiście swoje plusy i minusy. Fikcyjna metropolia położona w Nowym Orleanie ma z pewnością swój charakter i dobrze oddaje ducha tamtych czasów, ale oprawa graficzna nie powala na kolana. Auta czy animacje ruchów bohatera wyglądają kozacko, ale już otoczenie pozostawia trochę do życzenia. Oczywiście gra w ruchu prezentuje się dobrze, nie ma mowy o brzydkich teksturach czy rażących spadkach animacji, ale do najładniejszych gier tej generacji trochę brakuje. 

Mafia III to tytuł, który odchodzi nieco od założeń poprzednich odsłon, ale jeśli scenariusz zaskoczy powinniśmy dostać pozycję godną uwagi. Idealną na długie jesienne wieczory. 

Źródło: własne
Roger Żochowski Strona autora
Przygodę z grami zaczynał w osiedlowym salonie, bijąc rekordy w Moon Patrol, ale miłością do konsol zaraziły go Rambo, Ruskie jajka, Pegasus, MegaDrive i PlayStation. O grach pisze od 2003 roku, o filmach i serialach od 2010. Redaktor naczelny PPE.pl i PSX Extreme. Prywatnie tata dwójki szkrabów, miłośnik górskich wspinaczek, powieści Murakamiego, filmów Denisa Villeneuve'a, piłki nożnej, azjatyckiej kinematografii, jRPG, wyścigów i horrorów. Final Fantasy VII to jego gra życia, a Blade Runner - film wszechczasów. 
cropper