Recenzja komiksu Batman Mroczny Rycerz: Glina, tom 4 - przeciętne zakończenie serii
Wielbiciele Batmana po restarcie uniwersum i debiucie The New52 dostali kilka serii z Gackiem w roli głównej. Kolejne tomy Mrocznego Rycerza miały lepsze i grosze momenty. Czwarta i zarazem ostatnia "księga" idealnie wpisuje się w ten krajobraz.
Gregg Hurwitz odpowiedzialny za scenariusz niestety nie wspiął się na wyżyny oryginalności. Czwarty Tom mrocznego Rycerza zatytułowany "Glina", składa się z trzech opowieści, z których przynajmniej jedna nie powinna w ogóle powstać. Może dlatego, że twórca wiedział, że seria nie będzie dalej kontynuowana i po prostu chciał mieć to za sobą?
Komiks otwiera główny kąsek tomu opowiadający o starciu Batmana z Clayfacem. Na nowo opowiedziano początki glinianego przeciwnika wplatając w nie wątki Pingwina i Jokera. Opowieść o aktorze niskobudżetowych filmów, który chciał zostać zauważony i sięgnął po radykalne rozwiązania, momentami śledzi się z zaciekawieniem, choć całość jest mało oryginalna. Kolejne zwroty akcji można bez problemu przewidzieć i przez całą historię po prostu przemykamy bez większych emocji. Mogą podobać się podszyte humorem sceny z Alfredem czy Gordonem oraz mroczna kreska Alexa Maleeva ukazująca brudne zakamarki Gotham, ale scenariusz jest zbyt zachowawczy, by zapadł nam na dłużej w pamięć. Samo śledztwo i szukanie powiązań Clayface'a ze złoczyńcami zamieszkującymi Gotham zostało zrealizowane po linii najmniejszego oporo. Jest poprawnie i nic ponadto.
Większe wrażenie zrobiła na mnie niema historia opowiadająca na o handlu ludźmi w Gotham. Pisząc niema, mam na myśli brak jakichkolwiek dymków czy dialogów między postaciami. Kilka razy musiałem skupić się na kardach, aby lepiej zrozumieć przesłanie autora, ale w żadnym wypadku nie jest to wada. Szkoda tylko, że jest to najkrótsza opowieść całego tomu i składa się z zaledwie dwóch zeszytów. Momentami ma się wrażenie, że fabuła pędzi trochę za szybko wplątując w to wszystko jeszcze wątki Pingwina. Spokojnie dałoby radę rozpisać całość na więcej stron. Niemniej jednak historia opowiadana tylko i wyłącznie ilustracjami daje do myślenia i ma w sobie pozytywne przesłanie. Alberto Ponticelli odpowiedzialny za rysunki nieźle ujął cierpienie i dramat bohaterów, choć momentami jest trochę zbyt karykaturalnie.
Skoro pierwsza opowieść była średnia, druga dobra, to trzecia powinna utrzymać formę zwyżkową i zamknąć z przytupem cały tom, prawda? Widziała świnia niebo. Nie pałam zbytnią miłością do Man-Bata z New52, który pojawia się dość często i wypada raczej średnio. Tym razem jest jeszcze gorzej. Batman musi się zmierzyć z jego potężniejszą wersją. Scenariusz od samego początku jest jednak strasznie miałki. Motywacja wroga Mrocznego Rycerza została przedstawiona w karygodny sposób i choć historia nie należy do zbyt długich w pewnym momencie po prostu czekałem kiedy to wszystko się skończy. Kreska Ethana Van Scivera jest wprawdzie przyzwoita (piękne dwustronicowe ilustracje), ale nawet to nie pomaga w fatalnym odbiorze ostatniego rozdziału "Gliny". Ten moim zdaniem nie powinien w ogóle powstać. A przynajmniej nie w takiej formie jaką nam "sprzedano".
Czwarty tom Mrocznego Rycerza miał jeszcze ten niefart, że przeczytałem go po lekturze drugiej genialnej części Gotham central (recenzja wkrótce na PPE). Różnice w jakości scenariusza, poprowadzenia postaci, dialogów czy kreacji świata są tak olbrzymie, że nie chce już pastwić się nad "Gliną". Choć ilustracje wszystkich trzech opowiadań trzymają poziom, to scenariusz pozostawia spory niedosyt.
Liczba stron: 176
Format: 170x260 mm
Oprawa: twarda
Papier: kredowy
Cena: 75 zł
Atuty
- Niema opowieść o handlu ludźmi
- Niektóre wątki historii Clayface'a
- Niezła "brudna" kreska
Wady
- Mało oryginalny scenariusz
- Przewidywalna intryga
- Strasznie słaba historia Man-bata
Przeciętna historia Clayface'a, zaskakująco ciekawy, ale krótki komiks o handlu ludźmi i tragicznie słaby powrót Man-Bata. Całość ratuje niezła kreska.
Przeczytaj również
Komentarze (6)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych