GTA Vice City mogło pojawić się na PSXa. Kulisy produkcji kultowej gry Rockstar
Bogate dzielnice Miami, kolorowe marynarki, okulary przeciwsłoneczne marki Ray-Ban, skąpo ubrane kobiety, pastelowe kolory, piasek, słońce i luksusowe fury - taki właśnie krajobraz można było podziwiać w „Miami Vice”, kultowym serialu telewizyjnym z lat 80-tych. Grand Theft Auto: Vice City nie bez przyczyny określa się mianem jego wirtualnego odpowiednika.
Opowieść o gangsterach w hawajskich koszulach to jedna z najbardziej cenionych produkcji na PlayStation 2. Niewiele jednak brakowało, byśmy po Vice City mogli przespacerować się jedną generację konsol wcześniej. „Kiedy robiliśmy dodatek o podtytule Londyn do pierwszego GTA (na PC i PlayStation), padł pomysł, by akcję gry osadzić w Miami w latach 80. Z kilku powodów nie zrealizowaliśmy wówczas tych planów” - opowiada Sam House, prezes Rockstar Games. Nie jest tajemnicą, że zarówno on, jak i jego brat Dan, współzałożyciele Rockstar, pochodzą właśnie z Londynu, więc osadzenie tam akcji jednej z odsłon gry nie powinno nikogo dziwić. Idea rozświetlonego promieniami słońca Miami nie wylądowała jednak w śmietniku - czekała na lepsze czasy. Ktoś może jednak zapytać: dlaczego akurat Miami i dlaczego lata 80-te? „Dla mnie był to 'najfajniejszy' okres ery przestępstw, ponieważ momentami nie czułeś nawet, że są to przestępstwa. Jasne, miałeś kubańskich zabójców, którzy z gnatami w ręku robili rzeź na ulicach, ale wszystko to rozgrywało się w oparach kokainy, imprez i Ferrari Testarossa” - dodaje House.
Śladami „Człowieka z Blizną”
Zarówno Sam jak i Dan od młodzieńczych lat pielęgnowali miłość do kinematografii w gangsterskim wydaniu. Jednym z ich lubionych filmów był „Scarface” z Alem Pacino. Fani obrazu Briana De Palmy mogli znaleźć w Vice City masę odniesień do kinowego hitu. Główny bohater gry miał nie tylko podobne imię (w filmie śledziliśmy losy Tony'ego, w grze Tommy'ego), ale i bliźniaczo podobną rezydencję. Jedna z najbardziej pamiętnych scen z filmu pokazywała morderstwo przy użyciu piły łańcuchowej w hotelowej łazience. Zwiedzając Vice City, można było trafić na zakrwawioną łazienkę, w której czekała na nas... dokładnie - piła łańcuchowa. „Człowiek z Blizną” to zresztą nie jedyna produkcja Briana De Palmy, z której czerpali garściami twórcy Vice City. W filmie „Życie Carlita” główny bohater - podobnie jak growy Tommy - również wychodził z więzienia i również wracał do przestępczej działalności. Nie sposób też nie wspomnieć o postaci Kena Rosenberga, tchórzliwego i wpadającego w coraz większą paranoję prawnika, który jest przyjacielem protagonisty Vice City. To niemalże kalka Davida Kleinfelda, też prawnika i też przyjaciela bohatera „Życie Carlita”. Obie postacie są do siebie podobne nie tylko z wyglądu, ale i z charakteru.
A w garażu Testarossa
Ken Rosenberg z GTA: Vice City oraz jego filmowy odpowiednik - David Kleinfeld.
Twórcy gry przyznają jednak, że w przypadku Vice City największe inspiracje czerpali ze wspomnianego we wstępie „Miami Vice”. „Scarface stworzono trochę wcześniej, w roku '83 i to widać, ale już Miami Vice było emitowane w latach 1984–1989. Pięć sezonów, 110 odcinków. Widziałem je wszystkie wiele razy. Zanim można je było dostać na DVD kupiłem całą kolekcję na eBayu - najbardziej crapowata jakość na kasetach VHS jaką kiedykolwiek widziałem, ale miałem je wszystkie” - żartuje Sam. Idąc dalej tym tropem dochodzimy do postaci Michaela Manna, producenta kultowego serialu, który na współzałożycielach Rockstar wywarł ogromne wrażenie. "To wizjoner. Sposób, w jaki zmontował muzykę w serialu był niezwykły. Umiejętnie bawił się też kolorem i światłem. Miami to piękne miejsce, a odpowiednio wykorzystane oświetlenie nocne uczyniło je jeszcze bardziej błyszczącym i seksownym. Mann jest również specjalistą w zakresie wykorzystania broni. „Spotkaliśmy wszystkich ekspertów od uzbrojenia, którzy pracowali nad Miami Vice. Dotarliśmy do szczegółów w hardkorowy sposób” - kontynuuje House. Wisienką na czubku tortu było ukazanie w Vice City relacji pary głównych bohaterów, Tommy'ego i jego czarnoskórego partnera Lance'a Vance'a. „Udało nam się świetnie oddać stosunki panujące pomiędzy Lancem a Tommym. Chcieliśmy przemycić klimat, jaki w Miami Vice stworzyli Crockett i Tubbs, para głównych bohaterów i jestem z tego elementu dumny” - zachwala Sam.
Czasy kaset VHS budzą wśród niejednego starszego gracza spory sentyment
Niestety - pewnych rzeczy nie udało się przeskoczyć. Mimo iż fani z otwartymi ramionami przyjęliby zapewne licencjonowane samochody wprost z ulic słonecznego Miami, Rockstar postanowiło zostać przy koncepcji znanej z poprzednich odsłon. „Idea była taka, by pojazdy dostępne w grze nawiązywały stylistyką do samochodów z połowy lat 80-tych, nie będąc jednak ich wiernymi, licencjonowanymi odpowiednikami. Do dziś wspominam Porsche. Facet, który zajmował się modelowaniem samochodów do Vice City stworzył absolutnie doskonałe Porsche, które wyglądało jak, wypisz wymaluj, Carrera z roku 1985. Tommy miał nawet specjalną animację, jak wchodzi do środka i otwiera dach. Patrzyłeś na to i myślałeś sobie: „Nie ma szans by to przeszło”. Kiedy nasz artysta musiał wszystko zmienić, prawdopodobnie był to jeden z najsmutniejszych momentów naszego projektu” - wspomina z żalem Sam.
Comet, jedna z fur w Vice City, nie bez powodu przypomina do złudzenia Porsche
Gdy prace nad Vice City ruszyły na dobre, okazało się, że największym ciężarem wywołującym dodatkowa presję była... trzecia cześć Grand Theft Auto. „Za grę zabraliśmy się natychmiast po tym, jak skończyliśmy GTA III. Z miesiąca na miesiąc trójka stawała się coraz bardziej znana i wygrywała wiele prestiżowych nagród. Presja była ogromna, a oczekiwania graczy jeszcze większe. To był bardzo szybki i agresywny proces developingu. Cały czas chodziliśmy poddenerwowani. Wówczas byliśmy jeszcze małą firmą, a naszym partnerom z Take-Two naprawdę zależało na grze, która w pewnym sensie musiała ukazać się, gdy tylko zaistniałaby taka potrzeba” - tłumaczy Sam.
Co w trawie piszczy
Ścieżka dźwiękowa to w przypadku każdej kolejnej odsłony GTA temat rzeka. Bo przyznajcie szczerze - czy grając w Vice City nie zdarzało się Wam bujać po mieście furą tylko dlatego, że w radiu leciał właśnie fajny kawałek? "GTA III miało mniej znaną muzykę. Część utworów została stworzona specjalnie z myślą o grze, część zaś wyprodukowana przez prawdziwych artystów. To była naprawdę fajna mieszanka, jednak w przypadku Vice City sięgnęliśmy po wysokogatunkowy, satyryczny soundtrack. Odeszliśmy od własnej muzyki na rzecz licencjonowanych kawałków. Mieliśmy Moving Shadow (brytyjska wytwórnia muzyki drum and bass), muzykę klasyczną, soundtrack z „Człowieka z blizną”, Hall & Oates (jeden z najbardziej popularnych duetów w historii muzyki rozrywkowej) czy 99 Luftballons (hicior niemieckiej wokalistki Neny z 1983 roku). Gdy podczas wizyty w Rockstar North pierwszy raz grałem w Vice City z podłożoną muzyką, targały mną mieszane odczucia. To było jak przejście przez granicę między rzeczywistością a fikcją, jednak nie byłem do końca przekonany czy to się sprawdzi. Tym bardziej, że na początku chłopaki z zespołu myśleli kategoriami: „Lata 80 to ciężki orzech do zgryzienia, nie?”, na co ja odpowiadałem: „Tak, ale mamy ku temu dobry powód” - wspomina Sam.
Jaki był tego efekt? Ścieżka dźwiękowa z Vice City przez wielu uważana jest dziś za jedną z najlepszych w historii gier wideo. W radiu można było usłyszeć między innymi takich artystów i zespoły jak Megadeth, Ozzy Osbourne, Iron Maiden, Slayer, Blondie, Foreigner, Kate Bush, Michael Jackson, Lionel Richie czy Run-D.M.C. O wrażenie autentyczności zadbały też audycje reklamowe czy dwie specjalne stacje radiowe, w których można było posłuchać wywiadów z fikcyjnymi celebrytami z Vice City i komentarzy zakręconych słuchaczy. Feministka, gwiazda futbolu, rockman, gostek kochający zwierzątka, duchowna pewnej sekty - spektrum udzielających się postaci było niezwykle interesujące.
Na czerwonych dywanach
Soundtrack do Vice City był tak opasły, że składał się z 7 oddzielnych płyt CD.
Swoją niebagatelną rolę odegrali też aktorzy podkładający głosy pod poszczególne postacie. Tutaj na pierwszy plan wysuwa się Ray Liotta, który to wcielił się w głównego bohatera gry. Twórcy Vice City od samego początku chcieli przyciągnąć wielkie nazwiska, ale okazało się, że współpraca z celebrytami z Hollywood do łatwych nie należy. Już podczas pierwszych sesji nagraniowych Liotta nie palił się do pracy. „Ostatnią grą wideo w jaką grałem był pieprzony Pong” - miał powiedzieć ze znużeniem. Później w wywiadzie wyznał, że wcielił się w rolę wirtualnej postaci tylko i wyłącznie dla pieniędzy. Na tym jednak nie poprzestał. „Liotta był świetny w „Chłopcach z ferajny” i tak naprawdę nie musiałby robić już nic więcej. Szkoda, że po skończeniu prac nad Vice City za pośrednictwem swojego agenta puścił w obieg kilka przykrych komentarzy w stylu: „Hej, ta gra była tak duża, że powinien dostać od nich znacznie więcej pieniędzy”. Nienawidzę tego rodzaju gadek - to jest takie tanie" - wspomina z przykrością Sam. Liotta to jednak tylko czubek góry lodowej, bowiem na liście płac przewinęły się takie osobistości jak Dennis Hopper („Speed: Niebezpieczna prędkość”), Danny Trejo („Desperado”, „Maczeta”), Debbie Harry (wokalistka zespołu Blondie) czy Burt Reynolds („Mistrz Kierownicy ucieka”).
Jenna Jameson, aktorka porno, wcieliła się w rolę Candy Suxxx robiąc show na sesjach nagraniowych
Dan Houser i Navid Khonsari (kolejny z producentów Vice City) do końca życia zapamiętają też wizytę gwiazdy pornobiznesu w studiu nagraniowym. Twórcy Vice City postanowili bowiem zastawić sidła na Jennę Jameson, znaną doskonale fanom filmów dla dorosłych. Za epizodyczne sceny, w których Jenna wcieliła się w Candy Suxxx (również gwiazdę filmów XXX, tyle że wirtualną), zgarnęła 5.000 dolarów, a fakt, że jej ówczesny chłopak był wielkim fanem GTA III, ułatwił sprawę. Gdy jednak przyszło co do czego, pojawiły się nieoczekiwane problemy. „Ekipa ze studia chichotała nerwowo jak dzieci w szkole, gdy Jenna pojawiła się na planie. Khonsari, widząc ją w obcisłych niebieskich dżinsach i równie obcisłej czarnej bluzce, wpadł w zakłopotanie, zwłaszcza, że pojawiła się w towarzystwie... ojca. „Słuchaj, nie mam problemu z jej ojcem" szepnął Khonsari do Dana „ale ja nie czuję się komfortowo każąc jej jęczeć jakby ktoś ją posuwał.” Inicjatywę w rozmowie musiał więc przejąć Dan. „Część Jenna” - powiedział niezręcznie - „czy mogłabyś zabrzmieć jakbyś była podekscytowana?” Ona jednak tylko spojrzała na niego z powątpiewaniem, pytając co ma na myśli. Dan pstryknął palcami rzucając: „No wiesz, jak jesteś szczęśliwa! Spędzasz miło czas! Jakbyś właśnie jadła czekoladowego batonika!” Jenna spojrzała jeszcze raz tępym wzrokiem na Dana, pytając już całkiem poważnie: „Więc to ma być coś w rodzaju seksu czy jakbym jadła batonika?” Sprowadzony do parteru Dan przytaknął tylko, że chodzi o scenę seksu, po czym zapadł się pod ziemię, pozwalając jej wykonać swoją pracę.
W oparach kontrowersji
Developing Grand Theft Auto: Vice City zajął niespełna 9 miesięcy, w trakcie których ekipie producentów udało się usprawnić niemal wszystkie elementy z trzeciej części gry, dodać możliwość zwiedzania miasta jednośladem czy helikopterem oraz przyprawić całość masą zwariowanych easter eegów i humorem z najwyższej półki odwołującym się do popkultury. Nic dziwnego, że gra sprzedała się w liczbie 15 milionów egzemplarzy, a średnia ocen oscyluje w granicach 95%. Jak na serię GTA przystało, nie mogło też zabraknąć kontrowersji. W grudniu 2003 roku na Florydzie protestowali Kubańczycy i Haitańczycy, którzy uważali, że Vice City nawołuje do krzywdzenia imigrantów i domagali się usunięcia z gry kilku linii dialogowych, w tym tekstu „Zabić wszystkich Haitańczyków”. Sprawa trafiła do sądu, a Take-Two w kolejnej edycji gry wydanej w 2004 roku zmieniło sporne kwestie.
W Vice City nie brakowało sprośnych żartów, czego przykładem jest ogromny fallus widoczny nocą na jednym z budynków
Vice City stało się synonimem gry perfekcyjnej i do dziś uważane jest przez wielu za najlepszą odsłonę serii. „Myślę, że gra odniosła taki sukces, gdyż udało nam się oddać specyficzny klimat Miami połowy lat 80-tych, łącząc w spójna całość muzykę, odzież, pojazdy i całą masę innych rzeczy. PlayStation 2 nagle stało się małym wehikułem czasu” - podsumowuje Sam. Mnie nie trzeba dłużej zachęcać - kończę ten tekst, wskakuje w hawajską koszulę, wsiadam do sportowej fury, zarzucam w radiu Micheala Jacksona i ruszam pobujać się po Mia... Vice City. Wam radzę zrobić podobnie.
Przeczytaj również
Komentarze (39)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych