Piękna i Bestia – recenzja filmu. Ładne odświeżenie klasyki

Piękna i Bestia – recenzja filmu. Ładne odświeżenie klasyki

Jędrzej Dudkiewicz | 21.03.2017, 20:33

Długo czekałem na Piękną i Bestię, chociaż niepozbawiony byłem wątpliwości i strachu. Bo z jednej strony zwiastuny prezentowały się świetnie, bardzo lubię Emmę Watson, no i Disney to jednak Disney. Z drugiej reżyser Bill Condon ma w swoim CV ostatnie dwie części Sagi Zmierzch, zaś aktorskie wersje słynnych animacji nie zawsze były udane (najbardziej kulały chyba Królewny Śnieżki). Ostatecznie z kina wyszedłem pozytywnie zaskoczony.

Każdy chyba kojarzy, o czym jest Piękna i Bestia, ale dla porządku przypomnijmy. Oto arogancki książę zostaje zamieniony w potwora, a klątwa zostanie zdjęta wyłącznie wtedy, gdy szczerze kogoś pokocha, do tego z wzajemnością. Traf chce, że do jego zamku przybywa Maurycy i zostaje tam uwięziony. Na ratunek ojcu przybywa Bella, która godzi się zająć jego miejsce. Od tej pory spędza coraz więcej czasu z zaczarowanym księciem: między dwojgiem powoli zaczyna kiełkować uczucie.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jako że Piękna i Bestia to dość stara animacja (a jej projekt powstał jeszcze wcześniej), należało odświeżyć różne wątki fabularne. I Disney sobie z tym bez wątpienia poradził. Bella nie jest więc już tylko bezwolnym obiektem uczuć dwóch postaci – drugim jest wioskowy bohater, Gaston. To dziewczyna pomysłowa, inteligentna i odważna. Twórcy ładnie uzasadnili, czemu bohaterka miała tyle czasu na czytanie książek mimo licznych obowiązków domowych. Niby niewiele, a cieszy. Nie dziwota więc, że w Bellę wcieliła się Emma Watson, która na co dzień, poza aktorstwem, jest aktywistką feministyczną oraz propaguje czytelnictwo. Trzeba przyznać, że Watson – zwłaszcza biorąc pod uwagę fakt, że często musi grać przed zielonym ekranem – radzi sobie ze swoimi zadaniami naprawdę nieźle. Nieco gorzej wypada Bestia, nie tylko ze względu na nie do końca dopracowany wygląd (choć po pewnym czasie można się przyzwyczaić), ale też przez to, że postać ta mogłaby być mimo wszystko ciekawsza, tutaj jest nieco w cieniu Belli. Ale i tak przemiana, jaka zachodzi w księciu pod wpływem dziewczyny przedstawiona zostaje całkiem wdzięcznie.

Na Emmie Watson bynajmniej nie kończą się obsadowe strzały w 10. Rewelacyjny jest Luke Evans jako Gaston – jednocześnie szelmowsko uwodzicielski, narcystyczny, ale też odrażający i zwyczajnie śmieszny. Evans bezbłędnie balansuje między tymi aspektami osobowości swojego bohatera. Równie znakomity jest dubbing zaklętych w meble i inne przedmioty codziennego użytku służących księcia. Słychać, że Ewan McGregor (wspaniały Płomyk), Ian McKellen, czy Emma Thompson musieli się doskonale bawić przed mikrofonami.

Co jednak najważniejsze, Piękna i Bestia oferuje znane, ale niezmiennie mądre przesłanie, że o człowieku nie świadczy jego wygląd, tylko to, jak się zachowuje i co ma w sercu. Podane to zostaje w zaskakująco wzruszający i emocjonujący sposób: nie spodziewałem się – zwłaszcza, że przecież historia była mi znana – że film mnie tak poruszy. Dodajcie do tego świetnie wkomponowane, dobrze zaśpiewane piosenki wraz z przemyślaną choreografią tańca, ikoniczne sceny takie, jak walka z wilkami, czy taniec Belli i Bestii, a otrzymacie koło dwóch godzin znakomitej, momentami bardzo zabawnej, rozrywki. Warto dać się jej porwać.

Źródło: własne

Atuty

  • Obsada
  • Świetny dubbing
  • Uaktualniona historia
  • Emocje i wzruszenia
  • Humor

Wady

  • Bestia mogłaby być lepsza – zarówno w kwestii wyglądu, jak i charakteru
  • W scenach plenerowych tło razi sztucznością

Aktorska Piękna i Bestia jest tym, czym być powinna: odświeżeniem klasycznej animacji oraz chwytającą za serce, dającą dużo uśmiech i radości rozrywką.

8,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper