New Nintendo 2DS XL. Testujemy nową wersję handhelda
28 lipca na półki sklepowe trafi nowa wersja 2DS-a. Lżejsza, z większymi ekranami i bardziej fikuśnym designem. Mieliśmy dziś okazję przetestować urządzenie wraz z kilkoma nadchodzącymi grami. Oto nasze pierwsze wrażenia.
Nintendo lubi częstować nas kolejnymi wersjami swoich przenośnych urządzeń. Wersji 3DS-a/2DS-a trochę już było. Idą wakacje, będzie plażowanie, będą parawany, więc czemu nie nowy deesik na tę okazję?
New Nintendo 2DS XL będzie sprzedawany w dwóch wersjach kolorystycznych, czarno-turkusowym oraz biało-pomarańczowym. Stylowe, kolorowe krawędzie konsolki od razu przykuwają uwagę, podobnie jak triggery oraz kilka innych przycisków wykonanych w tym samym kolorze. Jako całość New Nintendo 2DS XL prezentuje się bardzo ładnie, tak trochę retro.
Handheld ma większy górny ekran, o takich samych rozmiarach jak w New Nintendo 3DS XL. Jednocześnie jest wyraźnie lżejszy od wersji z 3D, ale i zdaje się być bardziej delikatny i podatny na uszkodzenia. Konsolka ma taką samą moc jak New Nintendo 3DS XL oraz wbudowany czytnik NFC dla kart i figurek amiibo. Bardzo wygodnie trzyma się New Nintendo 2DS XL, podobnie jak wygodniejsze są nowe triggery. Zgrabny jest też nowy, malutki rysik.
Po krótkim kontakcie ze sprzętem mam jedynie zastrzeżenia do zawiasu łączącego obie części konsoli. We wszystkich modelach, które trafiły w moje ręce, przy poruszaniu górnym panelem czuć było wyraźne "luzy", co w przyszłości może skutkować różnymi problemami natury technicznej. Poza tym jednak, New Nintendo 2DS XL jest poprawny jeśli chodzi o wykonanie i bardzo ładny, jeśli chodzi o design.
W trakcie testów sprawdziliśmy też kilka gier, które wyjdą na 3DS/2DS w okolicach premiery urządzenia:
Ever Oasis (premiera: 23/06/2017)
Bardzo fajny acion-RPG, w którym zadaniem gracza jest budowanie i obrona własnej oazy na pustyni. Wspomniana oaza jest miejscem wypadowym, w którym można m.in. dobierać towarzyszy do wędrówki. Napotkane na pustyni postaci można rekrutować i później również wcielać do ekipy wypadowej. To o tyle istotne, że każda z postaci korzysta z innej broni, ma inne skille w trakcie walki, ale i różne umiejetności przydające się do rozwiązywania fajnych i pomysłowych puzzli w dungeonach. W trakcie eksploracji i walki można się dowolnie przełączać pomiędzy członkami ekipy. Fajna, sympatyczna grafika oraz muzyka, a także autentyczne poczucie przygody. Żałowałem, że grałem tak krótko.
Dr Kawashima’s Devilish Brain Training: Can you stay focused? (premiera: 28/07/2017)
Trzecia część serii, która wygina i napręża mózgownicę graczy. To seria prostych (pozornie!) minigierek testujących zdolność skupienia, zapamiętywania, szybkiego obliczania oraz analizowania. Demo, które ogrywałem, oferowało ćwiczenie, w którym podawane było działanie matematyczne (dodawanie lub odejmowanie). Trzeba było zapamiętać wynik działania, ale nie można było go od razu podawać. Dopiero, gdy pierwsze działanie znikało, a na ekran wskakiwało następne, trzeba było napisać na ekranie rysikiem wynik pierwszego działania, jednocześnie zapamiętując wynik... kolejnego. Wszytko to w bardzo krótkim przedziale czasowym, bo dosłownie po kilku sekundach wskakiwało kolejne działanie. Niby proste, w praktyce po zobaczeniu dwojego wyniku ze wstydu przełączyłem się na inną grę...
Hey! Pikmin (premiera: 28/07/2017)
Kolejna część kultowego Pikmina?! No, nie do końca. Tym razem Kapitan Olimar oraz jego Pikminy przemierzają side-scrollowany świat na wzór klasycznych platformówek. Oczywiście feeling serii został w pewnym stopniu zachowany, dlatego w przemierzaniu plansz, rozwiązywaniu puzzli, szukaniu znajdziek oraz pokonywaniu wrogów przydadzą się różne umiejętności przyporządkowane do różnych kolorów Pikminów. Gra się sympatycznie. Poziomy są nieźle zbalansowane pomiędzy wyzwaniem a czystą zabawą. Wielkiego hitu tu jednak nie widzę.
Miitopia (premiera: 28/07/2017)
OK, przyznam szczerze, że to było dla mnie największe zaskoczenie i gra, która wciągnęła mnie bez reszty. Na rynku japońskim Miitopia jest już od 2016 roku, jednak teraz zmierza na Zachód. O co chodzi? To połączenie RPG z symulatorem życia, w którym bohaterami są Miiludki (stworzone przez nas albo znajomych). Elementy erpega są tu dość uproszczone (ludki na poszczególnych planszach i tak same się poruszają, okazjonalnie dając nam wybrać drogę, albo wrzucając nas na ekran walki), ale prawdziwie istotnym elementem jest tu budowanie relacji pomiędzy członkami ekipy i obserwowanie, jaki te relacje mają wpływ na walkę oraz eksplorację. Dwaj kumple, którzy w gospodzie śpią w jednym (!) pokoju i lubią np. te same potrawy, będą bardziej współpracowali w trakcie walki. Gdy np. jeden z nich będzie na krawędzi śmierci, drugi zasłoni go przed uderzeniem swoim własnym ciałem itp. W budowaniu relacji ważne są też poszczególne klasy, jak również typy charakterów Miiludków. Poza tym gra ma głupkowato-obciachowy humor, który wrzuca banana na twarz. Tworząc ze swojego Miiludka piosenkarkę (tak, jest taka klasa) z kulfoniastym nosem i brodą, miałem po prostu niezdrowy ubaw.
Galeria
Przeczytaj również
Komentarze (53)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych