Grałem w Star Wars: Battlefront II i chcę znacznie więcej. To musi się udać
Trzecie spotkanie z najnowszym tytułem DICE tylko i wyłącznie potwierdziło moje wcześniejsze przypuszczenia. Szwedzi mają asa w rękawie i muszą go wykorzystać. Przy odpowiednim wsparciu, Star Wars: Battlefront II może rozpalić nasze konsole przez długi czas.
Zagrałem w zamkniętych testach, miałem okazję sprawdzić tytuł na targach, ale dopiero w domowym zaciszu, na kanapie, potwierdziły się moje przekonania. Star Wars: Battlefront II wyciąga mięcho z poprzednika i serwuje wszystko w nowej oprawie, przy ciekawych trybach, zapowiadając mnóstwo przyjemności.
Twórcy pokazali trzy różnorodne tryby oraz zmagania na podzielonym ekranie i nawet taki skromny show zaprezentował siłę drzemiącą w tytule. W multiplayerze dostaliśmy czterdziestoosobowy Galaktyczny Szturm, szesnastoosobowe zmagania Tryb Ataku oraz Natarcie Gwiezdnych Myśliwców. Każdy z wariantów nie tylko prezentował inną misję, ale również przedstawił indywidualną skalę wojny.
Najbardziej przypadł mi do gustu Galaktyczny Szturm, bo nie jest to typowe strzelanie do nadbiegających oponentów bez większego pomyślunku. Mecz to zadanie i każda ze stron ma do wykonania powierzone cele, które faktycznie potrafią zaangażować, są dynamiczne i dobrze pokazują wydarzenia na ekranie – trudno tutaj o nudę, bo ciągle coś się dzieje, należy zwracać uwagę na atakujących oponentów, a jeszcze nie możemy zapomnieć o nowych misjach. Tak ma wyglądać „wojna totalna” w drugim Battlefroncie i łykam tę propozycję bez popity. Sporym atutem propozycji jest bez wątpienia zmieniony system klas oraz bohaterów – teraz nie biegamy po mapie za poszukiwaniem monet, a każda akcja jest punktowana, dzięki czemu możemy „wykupić” dostęp do potężniejszej klasy, nowej giwery, maszyny, czy też oczywiście herosa. Twórcy w świetny sposób dopracowali zmagania, bo podczas rozegranych pojedynków wskakując w nowe buty, zawsze miałem wrażenie, że mogę zrobić coś więcej i pomagam drużynie. Niektórzy znajomi odrobinę narzekają na siłą Dartha Maula, ale akurat należę do grona osób, które twierdzą, że specjalne postacie muszą pokazać „pazur”. Nie do końca aktualnie potrafiłem dobrze wykorzystać pojazdy – głównie te latające – ale z ostateczną oceną tego elementu wstrzymam się do premiery.
Tryb Ataku pokazał mniejszy pojedynek, w którym atakowaliśmy lub broniliśmy zamku Maz. Drużyna napierająca musiała wykraść „flagę” z bazy przeciwników i doprowadzić ją do statku – nie jest to specjalnie odkrywcza zabawa, ale sprawdza się w realiach Gwiezdnych Wojen, choć dostajemy mniejszy zestaw postaci do wykupienia, rozgrywka jest bardzo satysfakcjonująca. Jest to bez wątpienia możliwe dzięki zmienionemu systemowi strzelania – Battlefront II nie jest już shooterem dla dziesięcioletniego Tymona, bo twórcy podkręcają zabawę i teraz ubicie przeciwnika nie jest wybitnie proste. To genialna odmiana, ponieważ wymaga od gracza, a raczej zespołu, przygotowania taktyk, rozgrywki zespołowej i planowania – tego oczywiście w becie trudno doświadczyć, więc często pojedynki podczas testów były odrobinę chaotyczne. Na szczęście nawet w takich warunkach, nadchodząca gra DICE zaoferowała znacznie przyjemniejsze czucie broni od poprzednika. Już teraz dość boleśnie na własnej skórze odczułem, że nadciągająca produkcja rezygnuje z „One Man Army”, jednak jest to bez wątpienia dobrze przemyślane zagranie .
Natarcie Gwiezdnych Myśliwców to propozycja przygotowana we wsparciu z Criterion Games – w poprzedniej odsłonie ekipa pracowała nad trybem VR, a teraz Szwedzi oddali w ich łapy latanie statkami. Kolejne dobre posunięcie, bo zespół odpowiedzialny za serię Burnout ożywił zmagania. Rywalizacja w galaktyce jest dynamiczniejsza, trudniej ustrzelić przeciwnika, a sam gameplay wydaje się bardziej dopracowany. Przy odpowiednich zadaniach, to może być jeden z najmocniejszych punktów całej produkcji. Małe zastrzeżenia w tym trybie można mieć do balansu – niektóre statki do kupienia są za mocne, ale deweloperzy są o tym dobrze poinformowani i podobno w dniu premiery nie będziemy narzekać.
Trudno aktualnie mówić wiele na temat samego balansu. Na pewno na plus zaliczam zmiany w klasach – teraz przed rozpoczęciem rundy wcielamy się w Szturmowca, Snajpera, Oficera oraz Ciężkiego Strzelca, a każdy wojak ma do dyspozycji zestaw gadżetów, granaty oraz specjalną zdolność. Sporą niewiadomą wciąż są skrzynki, w których nawet podczas bety można było zgarnąć kilka kart ulepszających postaci, ale czy będzie to celny strzał? Trudno powiedzieć. To aktualnie największa zagadka, która w pewien sposób studzi hiperoptymizm.
Bez wątpienia dużym atutem produkcji będzie jej przyszłość. Na starcie gra będzie znacznie rozbudowana od poprzednika (18 lokacji do 4 z „jedynki”, 14 herosów do 6 z „jedynki” i 39 pojazdów do 11 z „jedynki”), a wszystkie przyszłe rozszerzenia zawierające nowe tryby, mapy oraz postacie trafią do gry za darmo. Twórcy pewnie będą wyciągać gotówkę od graczy-leniuchów, którzy kupią kilka skrzynek, by dorobić się fajniejszych kart, ale możemy mieć pewność, że przynajmniej tym razem nie będziemy narzekać na brak zawartości w grze DICE.
Pisząc ten tekst wciąż się zastanawiam „czy to się uda?”, ale nie potrafię w zasadzie znaleźć sensownego powodu, dlaczego DICE nie miałoby osiągnąć sukcesu. Gameplay jest trudniejszy, będzie więcej zawartości, dodatki trafią za darmo, a na dobry początek poznamy kilkugodzinną opowieść… Fani Gwiezdnych Wojen mogą szykować się na „truskawki na torcie”, a reszta pewnie przez grę nie przekona się do tego uniwersum, ale może to będzie dobry moment na wstęp do świata? Jeśli jednak beta Was nie przekonała, to pewnie pełna wersja nie sprawi, że rzucicie gotówką w monitory. Odnoszę wrażenie, że testy doskonale pokazały kierunek, w którym zmierza serią DICE.
A jak Wasze wrażenia po Star Wars: Battlefront II?
Przeczytaj również
Komentarze (121)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych