Magazyn Filmowy. Disney anuluje Obcego, Tarantino na 100% nakręci Star Treka i dużo więcej
Witam w ostatnim tegorocznym wydaniu Magazynu Filmowego. Ledwo co Disney przejął 20th Century Fox, a już jest tego jakiś efekt, bo korporacja Myszki Miki posłała Obcego od Ridleya Scotta do piachu. Prócz tego przyjrzymy się wynikom oglądalności Bright, narzekaniom aktora wcielającego się w Luke’a Skywalkera oraz pierwszym detalom na temat wersji reżyserskiej To. Jak zwykle dzieje się sporo.
Wersja reżyserska To w przyszłym roku
Reżyser największego horrorowego hitu tego roku, czyli ekranizacji powieści Stephena Kinga „To” pod tym samym tytułem, zapowiedział ukazanie się rozbudowanej wersji reżyserskiej. Co prawda wg Andresa Muschiettiego materiał będzie trwać tylko 15 minut, ale wycięte materiały zawierają m. in. rozszerzoną wersję sceny w kamieniołomach. Oczywiście fani liczący na obecną w literackim pierwowzorze scenę gwałtu lub grupowego seksu srogo się rozczarują – To od początku pomyślane było jako „ugrzeczniona” adaptacja. Co nie znaczy, że wyszło źle, bo film to jeden z największych przebojów kasowych mijającego właśnie roku.
Koniec Obcego od Ridleya Scotta
Ledwie co tydzień temu pisałem, że nad Alien: Awakening zbierają się czarne chmury, a tu okazuje się, że projekt został anulowany. Nie wiadomo, czy to Disney wpłynął na Foxa, czy też rzeczywiście słabe wyniki finansowe Obcego: Przymierze zniechęciły decydentów 20th Century na wykładanie pieniędzy na kolejne wariactwa reżysera (chciał on nakręcić jeszcze kilka prequeli). Pre-produkcja miała ruszyć wkrótce w Sydney, jednak nie dojdzie nawet do niej, a rzeczy z magazynów zostały wystawione na aukcję. Ciekawym wyczuciem taktu wykazał się w tej sytuacji Neill Blomkamp, który mniej więcej w tym samym czasie co ogłoszenie tej decyzji pochwalił się w sieci dotąd jeszcze niepublikowanymi (w sensie, że nowymi, bo wiele zaprezentował już wcześniej) grafikami koncepcyjnymi do swojego filmu o Obcym, który zablokował mu Scott pragnący ziścić swoją wersję. Niebezpieczny zbieg okoliczności, jak powiedziałby oficer K z nowego Blade Runnera. Czyżby twórca świetnego Dystryktu 9 dawał Disneyowi jakieś znaki? Przypomnijmy, że wizja Blomkampa jest świetna i chwalona przez fanów, twórca chciałby niejako anulować wszystkie filmy z serii o Obcym po zakończeniu Obcy: Decydujące Starcie Jamesa Camerona i zapewnić nam powrót Ripley, kaprala Hicksa oraz Newt, która teraz jako dojrzała kobieta przy pomocy dwójki wcześniej wymienionych stanęłaby do walki z najbardziej niebezpiecznym gatunkiem galaktyki. Myszko Miki, dajże nam to, błagamy! Pod spodem klimatyczna grafika koncepcyjna od Blomkampa.
Star Trek od Tarantino już chyba więcej niż pewny
To co na początku wydawało się szalonymi plotkami przyjmuje coraz bardziej wyrazisty kształt. Niedawno pisałem, że o posadę scenarzysty w Star Treku od twórcy Pulp Fiction walczy czterech autorów, a dziś już wiadomo, kto wygrał. Otóż fabułę na podstawie pomysłu Quentina stworzy Mark L. Smith, scenarzysta oscarowej Zjawy. Film ma mieć kategorię wiekową R (tylko dla dorosłych), wyreżyseruje oczywiście Tarantino, który będzie także współproducentem u boku J. J. Abramsa. Rzecz jest już zaklepana przez wytwórnię Paramount Pictures, więc fani Gwiezdnej Wędrówki mają powody do świętowania, bo po nie do końca spełniającym oczekiwania reboocie kinowym oraz raczej średnim serialu Netflixa wszystko wskazuje na to, że wreszcie dostaniemy pierwszy naprawdę świetny projekt w uniwersum Star Treka od wielu, wielu lat, tym bardziej, że Tarantino jest wielkim fanem oryginalnej serialowej Gwiezdnej Wędrówki. Jedynym minusem wydaje się fakt, że sobie nań poczekamy, jako że dopiero w 2019 roku odbędzie się premiera najnowszego obrazu twórcy Kill Billa, w którym jednym z wątków jest śmierć ciężarnej żony Romana Polańskiego.
Mark Hamill krytykuje swą postać w Ostatnim Jedi
Sporo namieszania narobił wywiad z aktorem wcielającym się w Luke’a Skywalkera. Mark Hamill skrytykował nie tylko samą postać Luke’a, ale i ogólne podejście reżysera Riana Johnsona do kwestii Jedi, jednocześnie chwaląc go za całokształt (dyplomacja, dyplomacja). W każdym razie, w dużym skrócie, aktor wyznał, że musiał sobie wyobrażać, iż wciela się w inną postać, gdyż Luke w wersji Johnsona nie przypomina „jego” bohatera. Z wypowiedzi aktora można wywnioskować, że reżyser wypaczył Skywalkerowi charakter. Wywiad szybko zniknął z sieci, a wkrótce ukazało się niejako sprostowanie Hamilla, który przyznał, że żałuje wypowiedzianych słów, bo różnice artystyczne to rzecz powszechna na planie, ale zawsze pozostają sprawą prywatną między twórcami. Nie wycofał się jednak ze swoich słów na temat Luke’a. Tymczasem Ostatni Jedi bije kolejne finansowe rekordy, zaś wściekli fani nie próżnują, m. in. wystosowawszy petycję ws. zamknięcia serwisu Rotten Tomatoes, który ich zdaniem zawyżył oceny dla najnowszej części gwiezdnej sagi, przez co powstała przepaść między werdyktami widzów a dziennikarzy (inna sprawa, że przecież Rotten Tomatoes jedynie zbiera oceny mediów, nie zaś samemu je wystawia).
Wyniki oglądalności Bright
Udało się zbadać, jak wielu ludzi obejrzało filmowy hit Netflixa. Było to możliwe za sprawą Nielsen Media, które wbrew niechęci Netflixa, na własną rękę zajmuje się śledzeniem, jak wiele osób ogląda poszczególne projekty z bogatej listy tego chyba najpopularniejszego serwisu streamingowego. Tak więc Bright okazało się sukcesem, w każdym razie jeśli chodzi o widownię. W pierwszy weekend film obejrzało 11 milionów Amerykanów (nie jest to rekord, bo ten należy do Stranger Things – drugi sezon to 15 mln widzów podczas premierowego weekendu). Ten wynik jest jednak niedoszacowany, obejmuje bowiem tylko użytkowników telewizorów (laptopy odpadają etc.). Gdyby przełożyć to na premierę kinową, taka ilość widzów pozostawiłaby w kasach tych przybytków około 99 milionów dolarów. Czyli na chwilę obecną hit z Willem Smithem mógłby powalczyć z The Last Jedi, bo na ten moment najnowszy epizod Star Wars potrafi zarobić w Stanach w weekend właśnie mniej więcej 100 mln. Jedna tylko mała uwaga do tych wyliczeń ekspertów – Bright to masowo reklamowany film, który ludzie dostali w ramach i tak już opłaconego abonamentu, czyli w pewnym sensie za darmo. Czy gdyby musieli przejść się do kina i wykładać pieniądze z niejako własnej kieszeni (wiecie, o co chodzi), też byliby tacy chętni, zwłaszcza mając do wyboru m. in. Gwiezdne Wojny? Dla mnie rzecz mocno wątpliwa.
I to by było na tyle w ostatnim wydaniu Magazynu w 2017 r. Życzę Wam świetnego Sylwestra, no a przede wszystkim Wspaniałego Nowego Roku! Niech będzie dla Was dużo lepszy niż ten obecny, a wierzę, że tak będzie, bo trzymając się choćby naszej dziedziny widać, że w kinematografii będzie się działo, że ho ho, oj będzie! Szykuje nam się masa świetnych filmów i nie zdziwię się, jeśli przyszły rok z łatwością przebije ten. Choć o drugi taki hit jak La La Land będzie ciężko… Tym niemniej jeszcze raz najlepszego i do przeczytania w Nowym Roku!
Przeczytaj również
Komentarze (28)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych