Trendy 2017. Tym żyli gracze w ostatnich 12 miesiącach
Weszliśmy z wielkim hukiem w 2018 rok, wpatrzeni tradycyjnie w ekran z odpalonym "Tumb Rajderem". Teraz pora by chwilę odsapnąć od grania w grę, złapać oddech i przypomnieć sobie wydarzenia z 12 miesięcy, które zostawiliśmy za sobą.
Roger pomyślał, że dobrze byłoby podsumować pokrótce 2017 rok. Przychyliłem się do opinii rednacza, za co zostałem wkopany w niewdzięczną rolę przypominacza najważniejszych wydarzeń z ostatnich 12 miesięcy. W tym czasie nie brakowało niestety negatywnych historyjek z perspektywy większości graczy. Nie zabrakło na szczęście również pozytywnych akcentów, o których wspomnę poniżej.
Jakie wydarzenia związane z branżą gier z 2017 roku najbardziej zapadły wam w pamięci? Jeśli coś leży wam na wątrobie, albo jesteście z czegoś wyjątkowo zadowoleni, to smiało dzielcie się swoimi przemyśleniami i podsumowaniami w komentarzach.
Masa krytyczna skrzynek
Z pewnością najważniejszym "antytrendem" 2017 roku były loot boxy. Kwestia mikrotransakcji w grach przybrała masę krytyczną, co - niczym w reaktorze atomowym - zapoczątkowała reakcję łańcuchową. Jej katalizatorem była premiera Star Wars: Battlefront II, a właściwie udostępnienie tej strzelaniny w otwartej becie i usłudze EA Access. Wieści o tym, że EA i DICE tak ustawiły balans rozgrywki, że gameplay przybrał charakter "pay-to-win" i że by odblokować cały ekwipunek i wszystkich bohaterów trzeba poświęcić ponad 300 godzin, wprawiły graczy w furię. Opór był tak wielki (wyrażany m.in. przez bombardowanie niskimi ocenami na Metacritic), że do akcji wkroczył ponoć Disney, który zażądał od EA naprawienia sytuacji, by nie robić czarnego PR-u marce Star Wars. Finalnie z gry wywalono miktoranskacje i loot boxy (nie wiadomo kiedy i czy w ogóle wrócą), ale mleko się już rozlało i w ustach dużej grupy graczy pozostał niesmak po niefortunnym manewrze EA.
Star Wars: Battlefront II zebrało najwięcej batów od graczy, ale można powiedzieć, że to w pewnym sensie niesprawiedliwe. Lootboxomania występowała przecież w 2017 roku powszechnie. Skrzynki znajdowaliśmy w NBA 2K18, Forza Motorsport 7, Śródziemie: Cień Wojny czy w Need for Speed Payback. Precedensem może okazać się niestety Cień Wojny. To pierwszy przykład gry skoncentrowanej w 99% na trybie singleplayer, do której z taką nachalnością wepchnięto skrzynki z łupami. O ile opór wobec Star Wars: Battlefront II z pewnością dał do myślenia autorom podobnych strzelanin online, to wydawcy gier w stylu Śródziemia mogą poczuć się skuszeni stosunkowo niewielką krytyką, jaka wylała się na ekipę Monolith.
Lekcją, jaką z wydarzeń 2017 r. powinni wyciągnąć wszyscy producenci jest to, że loot boxów nie można wpisywać w najbardziej fundamentalne systemy rozgrywki. Można powiedzieć, że gracze akceptują skrzynki z łupami jako opcjonalny bajer, ale związanie loot boxów z podstawowym mechanizmem progresji (jak np. w SW: Battlefront II) wywołuje wściekłość. Miejmy zatem nadzieję, że wydawcy choć trochę odczuli ten gniew w wynikach sprzedaży.
Sprawa mikrotranskacji i loot boxów na pewno będzie nadal rozpalać umysły graczy w 2018 roku, choćby w kontekście dziwnych praktyk Bungie, które zostało nakryte miesiąc temu na grzebaniu przy tempie pozyskiwania punktów doświadczenia w Destiny 2 i Activision, które – jak wieść gminna niesie - posiada patent na przywiązanie matchmakingu do systemu mikropłatności. Pokusa, by stosować takie praktyki jest ogromna, więc czekają nas z pewnością kolejne gorące miesiące oporu wobec skrzynko-szajby.
Inwazja kotletów
Na Zachodzie bez zmian. W 2017 roku obserwowaliśmy dalszy ciąg inwazji remasterów i remake'ów. Trudno się jednak dziwić wydawcom, bo gracze bardzo chętnie odświeżają swoje wspomnienia z dawnych lat. Remake trylogii gier z Crashem Bandicootem okazał się absolutnym bestsellerem letnich miesięcy. Produkcja Activision nie schodziła z najwyższych pozycji rankingu sprzedaży gier przez całe wakacje. W ciągu ostatnich 12 miesięcy na rynek uderzyło też popularne Final Fantasy XII: The Zodiac Age, Okami HD, L.A. Noire Remastered, Yakuza Kiwami czy Skyrim na Switch. Kolejne zapowiedzi potwierdzają, że moda na "odgrzewane kotlety" będzie trwać w najlepsze również w bieżącym roku. Obecnie czekamy m.in. na remake Shadow of the Colossus, Radiant Historia: Perfect Chronology, Devil May Cry Collection, MediEvil, Yakuza Kiwami 2 i Catherine: Full Body.
Switchomania
Switch to najbardziej pozytywne hasło ostatnich 12 miesięcy. Wielu nie wierzyło w japońską korporację po porażce związanej z Wii U, które się po prostu nie sprzedawało. Okazało się jednak, że Nintendo podniosło się z gleby z gracją baletnicy, otrzepało z kurzu i zadziwiło konkurencję fenomenalnym come-backiem. Switch rozchodził się jak świeże bułeczki. W samej Japonii tylko w 2017 sprzedano 3 miliony egzemplarzy tej konsoli i wygląda na to, że również w bieżącym roku będzie bestsellerem. W USA konsola wielkiego N również wykręciła niesamowity wynik. Najpopularniejszymi produktami w Amazon.com okazały się w 2017 r. Mario Kart 8 Deluxe, Super Mario Odyssey, The Legend of Zelda: Breath of the Wild i oczywiście Nintendo Switch (szczególnie chętnie wybierano edycję z szarymi Joy-Conami). Ocenia się, że w Europie i USA sprzedano już ok. 7 milionów egzemplarzy Switchów. Tempo sprzedaży konsoli kojarzy się więc z PlayStation 4, co można uznać za doskonały wynik, jak na współczesne realia.
Na taką popularność hybrydowej konsoli składają się z rewelacyjnie oceniane, znakomite gry. Nie potrafię przypomnieć sobie innej platformy, która w pierwszych miesiącach od premiery otrzymałaby tyle bliskich doskonałości gier. Potężna nowa Zelda, innowacyjne ARMS, genialne Xenoblade Chronicles 2, fenomenalne Super Mario Odyssey i fajne Splatoon 2 - sprzęt Ninny otrzymał niesamowicie mocny startowy line-up. Czy w 2018 roku konsola utrzyma się na fali? To się okaże. Na pewno sporym problemem Switcha, który podniósł swój łeb m.in. przy okazji premiery Xenoblade Chronicles 2 czy LA Noire, jest ograniczona moc sprzętu. Doom zademonstrował, ile można wycisnąć z tego hardware'u, ale nie da się ukryć, że Switch znacząco odstaje od PS4 i XOne pod względem możliwości gonienia milionów polygonów przez ekran. Problematyczne jest w związku z tym tworzenie multiplatformowych wydań nowych gier. Póki co, przy tak mocnych exclusive'ach, to na szczęście nie problem. Na Switchu już została wydana, lub zostanie opublikowana, masa indyków i mniej wymagających graficznie tytułów. Posiadacze tego sprzętu nie powinni więc narzekać na nudę.
Parcie na 4K
Telewizory 3D? A co to takiego? Zarówno gracze jak i producenci hardware’u chcą obecnie zapomnieć o tym bublu. Na fali jest teraz rozdzielczość 4K, która zostanie z nami – w przeciwieństwie do 3D – na długo.
2017 rok pokazał, że na rynku jest miejsce dla diametralnie odmiennych koncepcji hardware'u. Z jednej strony mamy wspomnianego switchowego słabeusza przyciągającego nie grafiką, tylko wspaniałym gameplayem, a z drugiej nakoksowanego supermutanta, który niedobór exclusive'ów pokrywa piękną grafiką. Mowa tu oczywiście o Xbox One X, jednej z najlepiej skonstruowanych konsol w historii. Elegancki design, wysoka moc i świetne wykonanie zachęciły wielu graczy w ubiegłym roku do wyłożenia niemałej sumki na ten sprzęt. Czy było warto? Tu odpowiedź jest prosta - jeśli skusiliście się już na zakup telewizora 4K, to tak. Co prawda tak jak w przypadku PS4 Pro deweloperzy mają uwiązaną u nogi kulę w postaci kompatybilności ze słabszymi wersjami konsol, co sprawia, że nie możemy liczyć na pełną wizualną petardę. To co jednak otrzymujemy to znacznie wyższa rozdzielczość natywna. Obsesja 4K jest totalna i wygrywa nawet czasami z taki istotnymi elementami jak... płynny framerate. W tym miejscu trzeba wspomnieć o nowym trendzie 2017 roku, czyli o wrzucaniu do konsolowych gier opcji graficznych, jak z PC. Szczytem tego obłędu było w zeszłym roku zremasterowane Star Ocean: The Last Hope, które zaoferowało dokładnie takie same ustawienia jak na PC (wyłączyć tu można nawet antyaliasing lub wybrać jakość cieni). W większości produkcji deweloperzy ograniczyli się jednak do dwóch ogólnych opcji: rozdzielczości 4K i 30 fps oraz trybu 60 fps w obniżonej rozdzielczości. Wygląda na to, że ten modus operandi się już przyjął i będzie standardem w kolejnych latach.
Renesans jRPG
ELEX, Mass Effect: Andromeda i Torment: Tides of Numenera rozczarowały? Być może, ale to nie powód by załamywać ręce. Czarną role-playową dziurę zapchały rewelacyjne japońskie produkcje. Xenoblade Chronicles 2 w 2017 roku zaorało w mojej opinii całą konkurencję, oferując gameplay na poziomie kultowych role-playów Square z lat 90. Niedaleko za Xenoblade Chronicles 2 uplasowała się fenomenalnie stylowa Persona 5. Swoich zagorzałych fanów mają też Nioh i NieR: Automata (choć w tych przypadkach mówimy oczywiście raczej o grach akcji z motywami RPG, niż pełnoprawnych przedstawicielach tego gatunku). Roger zakochał się w 2B w takim stopniu, że to jego ulubiona gra 2017 roku. Świetnie wzbogacono też Pokemon Sun/Moon w edycjach Ultra. Co tu dużo mówić - jesteśmy po tylu chudych latach świadkami renesansu jRPG-ów, które sygnalizowane było przez premierę Final Fantasy XV w 2016 roku. A zachodnie RPG? Divinity: Original Sin 2 oraz konsolowa konwersja Pillars of Eternity obroniły co prawda honor tej szkoły tworzenia gier fabularnych, ale to japońskim dziełom należała się w ostatnich 12 miesiącach palma pierwszeństwa.
Przeczytaj również
Komentarze (57)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych