Jestem najlepsza. Ja, Tonya – recenzja filmu. Nieudany potrójny axel

Jestem najlepsza. Ja, Tonya – recenzja filmu. Nieudany potrójny axel

Jędrzej Dudkiewicz | 01.03.2018, 21:30

Dawno już żaden film nie sprawił mi tyle problemów, jeśli chodzi o jego ocenę. Po wyjściu z kina, kiedy podsumowywałem sobie w głowie, co mi się podobało, co nie, okazało się, że w zasadzie wiele elementów stoi tu na bardzo wysokim poziomie. Cały czas nie mogę się jednak pozbyć wrażenia, że zabrakło tu mitycznego „tego czegoś”, dzięki czemu produkcja w reżyserii Craiga Gillespiego bardziej zapadłaby mi w pamięć i zrobiła większe wrażenie.

Film opowiada dość mało znaną – jak sądzę – historię Toni Harding, która swego czasu była jedną z najlepszych łyżwiarek figurowych na świecie. Jako pierwsza w historii Amerykanka (i druga na świecie zawodniczka) wykonała podczas zawodów tak zwanego potrójnego axla. Jej kariera uległa jednak załamaniu, gdy pojawiły się podejrzenia, że mogła brać udział w ogromnym skandalu, jakim było okaleczenie jej wielkiej rywalki, Nancy Kerrigan.

Dalsza część tekstu pod wideo

Jestem najlepsza. Ja, Tonya 1

Jestem najlepsza. Ja, Tonya 1

 

W zajawce celowo nie użyłem słowa „prawdziwa historia”, bo chociaż wiele z tego, co obejrzeć można na ekranie naprawdę miało miejsce, to jednak jedną z głównych zalet Jestem najlepsza. Ja, Tonya jest właśnie podejście do prawdy. A raczej pokazanie, że każdy ma swoją i punkt widzenia zależy od punktu siedzenia. Narracyjnie rozegrane jest to w ten sposób, że pomiędzy akcję wplecione są komentarze – niczym greckiego chóru – różnych ludzi, zarówno ekspertów, jak i samych zainteresowanych, na czele z Harding. Odpowiedź na pytanie, czy Tonya wiedziała o całym planie, który doprowadził do zranienia Kerrigan pozostaje zatem otwarta. Innym bardzo ważnym tematem filmu Gillespiego są kwestie zarówno płciowe, jak i – może przede wszystkim – klasowe. Tonya Harding była przedstawicielką grupy, którą potocznie w Stanach nazywa się white trash, czyli białych osób gorzej wykształconych i biedniejszych od reszty społeczeństwa. Przez to nawet, gdy wszystko, co robiła na lodzie było doskonałe, otrzymywała niższe oceny, sami sędziowie przyznawali, że liczy się dla nich też wdzięk i to jak zawodniczka się prezentuje. Tonya nie zamierzała jednak podporządkować się absurdalnym wymaganiom.

Harding jest zatem skomplikowaną, bardzo ciekawą bohaterką, w którą doskonale wcieliła się Margot Robbie. Bezbłędnie pokazuje ona z jednej strony hardość, ambicję i waleczność Toni, a także jej kipiącą cały czas wściekłość na świat, który robi wszystko, by dopasować ją do konkretnego wzorca. Z drugiej Tonya jest pełna kompleksów i ma ogromną potrzebę akceptacji i bliskości, której nie zapewniła jej apodyktyczna, chamska, momentami wręcz znęcająca się nad nią matka (równie wybitna rola Allison Janney). A na drugim planie pojawiają się też znakomici Sebastian Stan, jako niezbyt inteligentny brutal Jeff Gillooly, z którego za mąż wyszła Tonya, jego jeszcze mniej rozgarnięty przyjaciel Shawn (wcielił się w niego Paul Walter Hauser) oraz najbardziej ironiczny i zabawny ze wszystkich komentujących wydarzenia Producent Hard Copy (bardzo lubiany przeze mnie Bobby Cannavale).

Jestem najlepsza. Ja, Tonya 1

Jestem najlepsza. Ja, Tonya ma też doskonałą ścieżkę dźwiękową oraz rewelacyjnie nakręcone, energetyczne sceny występów łyżwiarstwa figurowego. I wszystko byłoby wspaniale, gdyby nie to, że to właśnie te momenty, których jest ledwie kilka mają najlepsze tempo i jako jedyne były w stanie sprawić, że bardziej emocjonowałem się tym, co dzieje się na ekranie. Poza tym filmowi Gillespiego brakuje – moim zdaniem – odpowiedniego tempa, życia, właśnie, jak zostało już wspomniane, mitycznego „tego czegoś”. Nie udało mi się zatem zapomnieć o całym świecie podczas seansu i chłonąć tej ciekawej historii. W pewien sposób „odbiłem się” od ekranu, czego efektem po napisach końcowych było po prostu wzruszenie ramionami. To podobny przypadek jak z filmem Gra o wszystko Aarona Sorkina: niby zdecydowana większość elementów jest na swoim miejscu, a jednak mam wrażenie, że gdyby wziął się za to lepszy reżyser, efekt byłby nieporównanie lepszy. Ogółem więc Jestem najlepsza. Ja, Tonya było dla mnie lekkim rozczarowaniem. Co nie zmienia faktu, że to wciąż dobry i interesujący film, któremu warto dać szansę. Bo kto wie, może Was porwie!

Atuty

  • Aktorstwo;
  • Ciekawa bohaterka;
  • Intrygująca koncepcja narracyjna związana z prawdą;
  • Ścieżka dźwiękowa

Wady

  • Wszystko pięknie, ale brak tu energii, tempa, tego mitycznego „czegoś”

Jestem najlepsza. Ja, Tonya to naprawdę solidny film. Jednak na pewno nie są to Chłopcy z ferajny na lodzie, bo wyraźnie nie wszystkie elementy odpowiednio tu „zagrały”.

7,0
Jędrzej Dudkiewicz Strona autora
Miłość do filmów zaczęła się, gdy tata powiedział mi i bratu, że "hej, są takie filmy, które musimy obejrzeć". Była to stara trylogia Star Wars. Od tego czasu przybyło mnóstwo filmów, seriali, ale też książek i oczywiście – od czasu do czasu – fajnych gier.
cropper