10 najlepszych gier The Legend of Zelda
Breath of the Wild to obok genialnego Xenoblade Chronicles 2 obecnie najważniejsze argumenty, by kupić Switch. W tych zachwytach nie wolno jednak zapominać o poprzednich przygodach Linka. Niektóre z nich wypadały nawet lepiej niż najświeższa odsłona The Legend of Zelda.
W zeszłym tygodniu pogrzebaliśmy w kompromitujących aktach Linka. Po nurkowaniu w szambie pora przejść do przyjemniejszej części naszych rankingów, czyli do wybierania debeściaków. W tym konkretnym przypadku chodzi o najwspanialsze odsłony serii The Legend of Zelda. Oczywiście zachęcam do modyfikowania tej listy o własne propozycje w komentarzach. Lecimy!
8 najgorszych odsłon The Legend of Zelda
10. The Legend of Zelda
NES-owe korzenie serii. Od tego wszystko się zaczęło. Zaskakiwać może młodszych graczy, jak mało zestarzało się pierwsze The Legend of Zelda, pomimo upływu lat. Oto gra przełomowa praktycznie pod każdym względem, która wyznaczyła gameplayowe standardy na przynajmniej jedną dekadę.
9. The Legend of Zelda: Oracle of Ages
Seasons było niezłe, ale to Oracle of Ages jest lepszą produkcją z tego okresu. Siłą rzeczonej pozycji są doskonale przemyślane łamigłówki i wspaniale zaprojektowane lochy. Trudno było uwierzyć, że Nintendo udało się upchnąć na Game Boy Color tak wielki i dopracowany świat. Dla fanatyków najstarszych Zeld, wykonanych w 2D, to pozycja obowiązkowa.
8. The Legend of Zelda: Skyward Sword
Najbardziej kontrowersyjna przygoda Linka, która do dzisiaj wywołuje wiele dyskusji wśród fanów. Najwięcej batów tytuł zbiera oczywiście za sterowanie ruchowe. Trochę niesprawiedliwie, bo kontrolowanie Linkiem w ten sposób wcale nie nastręczało wielu problemów. Szkoda, że gra ma tak kiepską prasę na rozmaitych forach, bo nie poznać jej intrygującej fabuły byłoby grzechem. Pod względem tempa narracji, dramatyzmu i wzruszeń trudno o ciekawszą odsłonę tej serii (no, może poza genialną Majora's Mask).
7. The Legend of Zelda: A Link to the Past
SNES-owe magnum opus! Dopiero w tej produkcji Nintendo zrealizowało cały potencjał, tkwiący w pierwszej Zeldzie, która przez ograniczenia sprzętowe nie do końca mogła rozwinąć skrzydła. Inaczej było na 16-bitowym sprzęcie. Po dziwnej i słabej Zeldzie II deweloperzy wrócili do schematów rozgrywki z pierwszej przygody Linka, dorzucając do tej koncepcji piękną, kolorową oprawę 2D.
Jednym z największym triumfów A Link to the Past jest niezwykle udana fuzja swobody eksploracji z liniowym prowadzeniem gracza za rękę. Mało której grze z tamtej epoki udawała się ta sztuka. Mało która pozycja mogła się też pochwalić tak piękną muzyką (tematy związane z Zamkiem i Dark Worldem to rewelacja). I przy tym wszystkim ten SNES-owy exclusive zestarzał się - pomimo upływu 27 lat - w zaskakująco małym stopniu. Obecnie najlepiej zagrać w tego klasyka na SNES Classic Mini. Cudownej przygody Linka nie zabrakło w pamięci retrosprzętu od Nintendo.
6. The Legend of Zelda: A Link Between Worlds
Gra, która udoskonaliła praktycznie wszystkie aspekty bardzo udanego A Link to the Past ze SNES-a. Być może fabuła nie okazała się tak epicka, jak w przypadku gry z 16-bitowej platormy, ale A Link Between Worls nadrobiło to doskonałym designem lochów, masą rzeczy do zrobienia i fascynującymi postaciami zamieszukującymi Lorule i Hyrule. Nie do przecenienia była w tej pozycji możliwość zaliczania dungeonów w dowolnej kolejności. Nie zapominajmy też o czarującym Ravio i jego przedmiotach. Must-have dla każdego posiadacza 3DS/2DS.
5. The Legend of Zelda: Twilight Princess
Ależ ta gra wywołuje skrajne emocje! Jedni nazywają ją genialną produkcją, a drudzy pomyłką Nintendo. Mamy tu do czynienia z sytuacją podobną jak ze Skyward Sword - niektórzy zachwycają się fabułą Twilight Princess, a inni prychają na jej mroczniejszą atmosferę. Z jednym nie sposób się spierać - Midna jest cudowna. Uważam, że to najwspanialsza towarzyszką Linka z całej serii. Świetne w Twilight Princess są również lochy. Każdy z nich czaruje odrębną temastyką i unikalnymi mechanizmami gameplayowumi i przedmiotami. W dodatku świat gry jest spory i wypełniony smaczkami. Naprawdę solidny tytuł.
4. The Legend of Zelda: The Wind Waker
Uwielbiam celshadingową estetykę z Wind Wakera, wakacyjnie-tropikalny klimat, żeglugę, morską bryzę. Pod względem gameplayowym nie jest to najlepsza przygoda Linka, ale nie można Nintendo odmówić odwagi, bo firma eksperymentowała z utartą, sprawdzoną formułą serii The Legend of Zelda. I wyszły im te eksperymenty bardzo dobrze, pomimo trochę za małej liczby wysp i rzeczy do zrobienia na Great Sea. Pomimo pewnych niedostatków w Wind Wakerze znalazło się miejsce dla tak czarujących bohaterów i dialogów, że nie potrafię przyznać temu exclusivowi z GameCube'a niższego miejsca, niż czwarte.
3. The Legend of Zelda: Breath of the Wild
Wielu graczy wybierze pewnie właśnie Breath of the Wild jako ulubioną Zeldę (i w ogóle najlepszą grę ever). Trudno im się dziwić. To tytuł tak kompletny, wypełniony po brzegi atrakcjami, że można go porównywać pod tym względem z sandboksami Bethesdy (tylko, że bez bugów;). W tego giganta można naprawdę grać miesiącami, wypełniając w niespiesznym tempie masę zadań pobocznych. Dodatkowo pięknie współgra z taką zawartością oprawa graficzna, wyciskająca siódme poty ze Switcha. Chociaż, jeśli macie zagrać na Wii U, to... nie zastanawiajcie się ani chwili. Gra w tej wersji została zaskakująco dobrze zoptymalizowana i nie ustępuje w wielu aspektach edycji ze Switch.
2. The Legend of Zelda: Ocarina of Time
Gra, która jest stałym bywalcem wszelkich rankingów, urządzanych przez najbardziej znane branżowe portale internetowe. Wcale się nie dziwię, że Ocarina zajmująca w takich "topkach" czołowe pozycje. Nintendo udało się w tej pozycji przejść ze środowiska 2D do trójwymiarowego świata a ta metamorfoza odbyła się z niezwykłym stopniem dojrzałości i spójności. Deweloperzy oprócz wyczucia artystycznego wykazali się też wielką kreatywnością, wprowadzając do branży kilka patentów, które stały się dzisiaj standardami (np. dynamiczny cykl dnia-nocy, kontekstowe przyciski). Dodajmy do tego potężną ścieżkę dźwiękową, bardzo pomysłowe lochy i świetnie dobrany ekwipunek, a otrzymujemy tytuł ponadczasowy, który jest prawie tak samo wspaniały jak Majora's Mask. Z tym tytułem Ocarina przegrywa w zasadzie tylko mrocznym klimatem - choć wiadomo, że to kwestia gustu każdego gracza.
By pograć w tego klasyka nie trzeba kupować N64 lub GameCube. W 2011 roku na rynku pojawił się remake Ocarina of Time, przeznaczony na Nintendo 3DS.
1. The Legend of Zelda: Majora's Mask
Żadna gra z serii The Legend of Zelda nie zestarzała się z taką godnością. Oto prawdziwy klasyk, evergreen, który nawet za dziesięć lat będzie przyspieszał bicie serca fanów. Majora's Mask rozwinęło idealnie motywy wprowadzone przez Ocarina of Time. Oprócz wybornie zbalansowanego gameplayu gra zapewniała przede wszystkim najbardziej zaskakującą i najmroczniejszą fabułę w całej serii przygód Linka. A to wszystko wzbogacono o najbardziej udane i klimatyczne zadania poboczne, jakie widział Link (genialne zadania związane z Anju i Kafei) oraz o cudownie opracowane postacie.
Majora's Mask fascynuje po dziś dzień swoją tajemniczą atmosferą, która wciąga jak 5000-watowy odkurzacz kolejne pokolenia graczy. Pozycja absolutnie obowiązkowa, dla której warto kupić używany egzemplarz N64 lub GameCube'a. Jeśli nie chcecie sięgać do takich "antyków", to musicie zagrać w Majora's Mask 3D, czyli świetny remake, który pojawił się na Nintendo 3DS w 2015 r.
Przeczytaj również
Komentarze (82)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych