Deadpool 2 – recenzja filmu. Powtórka z rozrywki
Jak wiadomo, nie byłoby kinowego Deadpoola, gdyby nie upór, poświęcenie i odrobina sprytu Ryana Reynoldsa. Jako że – zgodnie z oczekiwaniami – pierwsza część odniosła spory sukces, w tym finansowy, oczywiste było, że na kontynuację nie będzie trzeba długo czekać. Reynolds i reszta twórców postanowili skorzystać ze sprawdzonej formuły na sequel: zrobić wszystko tak samo, tylko jeszcze bardziej, mocniej i intensywniej.
W życiu Wade’a Wilsona wszystko układa się idealnie. W wolnych chwilach likwiduje kolejnych przestępców, zaś jego ukochana Vanessa oznajmia, że jest gotowa założyć rodzinę. Jednak w wyniku nieprzewidzianych zdarzeń, Deadpool będzie musiał ruszyć na ratunek nastoletniemu mutantowi, który chce użyć swoich mocy w nie do końca słuszny sposób. Problem w tym, że dzieciakiem – z zupełnie innych powodów – zainteresowany jest też niejaki Cable.
Muszę zacząć od pewnego strasznego wyznania. Otóż nie byłem gigantycznym fanem pierwszej części Deadpoola. Owszem, bawiłem się dobrze, ale uważam, iż film ten wcale nie jest ani tak odważny, ani tak inteligentny, ani tak zabawny, jak wydaje się jego twórcom. Im dłużej po seansie o nim myślałem, tym miałem więcej powodów do marudzenia. Z tego też powodu tym bardziej powinniście olać moją recenzję, bo jestem pewien, że jeśli podobała Wam się pierwsza część przygód Wade’a Wilsona, to i sequel przypadnie Wam do gustu. Oczywiście nie znaczy to wszystko, że dwójka nie ma dobrych elementów. Wręcz przeciwnie. To, co w sumie najbardziej przypadło mi do gustu, to fakt, że ponownie fabuła osnuta jest wokół osobistych spraw głównego bohatera, którego celem nie jest ratowanie świata. Dzięki temu momentami można się nawet przejąć tym, co dzieje się na ekranie i kibicować Deadpoolowi i jego drużynie. Sam Wilson znów jest ciekawą osobistością, przełamującą czwartą ścianę, by skomentować to, co ogląda widz. Istotne jest jednak to, że choć jest zdecydowanie najważniejszy, to jednak znalazła się tu odrobina miejsca dla innych postaci. Mam tu na myśli zwłaszcza Cable’a, który w interpretacji Josha Brolina (dopiero co grał Thanosa) jest gościem niebezpiecznym, pewnym siebie, ale też odbiorca może zrozumieć, o co mu chodzi i do czego dąży. Szkoda natomiast, że zupełnie niewykorzystana jest pojawiająca się po raz pierwszy Domino. Ma ona potencjał na bycie bardzo fajną bohaterką, ale – przynajmniej na razie – dostała za mało czasu, by w pełni rozwinąć skrzydła. Zdecydowanie za mało jest też Negasonic Teenage Warhead.
Deadpool jednak przede wszystkim żartami stoi. I chociaż trafiają się tu prawdziwe perełki, zwłaszcza kilka gościnnych występów oraz fenomenalna scena po napisach, to jednak śmiałem się rzadziej niż podczas oglądania części pierwszej. Może to efekt wczesnej pory, może czego innego, ale często miałem wrażenie, że dowcipy są tu wymuszone i niekiedy przekombinowane. Najfajniejsze były odniesienia do popkultury, których było na szczęście sporo. Jednocześnie jednak ten swoisty festiwal one-linerów i obracania dosłownie wszystkiego w żart dość szybko zaczął być dla mnie męczący i irytujący. Znów miałem poczucie – i tyczy się to w sumie nie tylko humoru – że twórcom Deadpoola 2 brakuje prawdziwej odwagi, by puściły im wszelkie hamulce, co pozwoliłoby zrobić im coś naprawdę odjechanego i obrazoburczego. A tak jest tu trochę mrugania okiem do widza, trochę ironii, trochę przekształcania klasycznych superbohaterskich motywów, ale wszystko to utrzymane w bezpiecznych granicach, gdzie wszyscy czują się dobrze i komfortowo. Tak samo jest w przypadku scen akcji i brutalności. Niby jucha leje się na ekranie litrami, a jednak fragmenty te są nakręcone w dość niemrawy sposób i wcale aż tak bardzo nie ekscytują.
Powtarzam jednak, że Deadpool – z różnych powodów – to nie do końca moje klimaty. Chętnie obejrzę, będę się nieźle bawić, ale ani specjalnie nie czekam na seans, ani z pewnością film ten nie trafi do zestawienia moich ulubionych pozycji. Jeśli lubicie pierwszą część, to zamiast słuchać mojego narzekania, idźcie do kina. Jestem pewien, że Wasza ocena będzie przynajmniej o dwa oczka wyższa.
Atuty
- Masa odniesień do popkultury;
- Znów osobista historia bez ratowania świata;
- Garść świetnych żartów;
- Deadpool i Cable;
- Fenomenalna scena po napisach
Wady
- Festiwal one-linerów i obracania wszystkiego w żart zaczyna w końcu męczyć;
- Sporo wysilonych dowcipów;
- Dość niemrawe sceny akcji;
- Brak prawdziwej odwagi, by zrobić coś zupełnie odjechanego
Jeśli podobała Wam się pierwsza część Deadpoola, to druga również Was nie rozczaruje.
Przeczytaj również
Komentarze (90)
SORTUJ OD: Najnowszych / Najstarszych / Popularnych